icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Buzek: LNG z USA może być alternatywą do Nord Stream 2 (ROZMOWA)

2 maja Unia Europejska i USA zwołały konferencję z udziałem przedsiębiorców, której celem był rozwój dostaw LNG ze Stanów Zjednoczonych do Europy. Poprosiliśmy o komentarz na jej temat prof. Jerzego Buzka, byłego premiera RP, a obecnie przewodniczącego Komisji Parlamentu Europejskiego ds. Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE), który brał udział w rozmowach. 

BiznesAlert.pl: Dlaczego Unia Europejska inwestuje w LNG?  

Jerzy Buzek: Bo dostawy płynnego gazu to najlepsza dywersyfikacja, a więc dostęp do surowca zarówno z różnych stron świata, jak i w różnych miejscach Europy. Oczywiście to nie jest jeszcze cel sam w sobie. Chodzi jednak po pierwsze – o wzmacnianie naszego bezpieczeństwa energetycznego i po drugie – o większą konkurencję na rynku. Większa konkurencja to zwykle bowiem gwarancja niższych cen – dla konsumentów indywidualnych, ale i przemysłu czy małych i średnich firm. Nieprzypadkowo dywersyfikacja źródeł i tras dostaw energii to jeden z podstawowych unijnych celów budowanej przez nas przez ostatnie 4 lata Unii Energetycznej.

Jaki jest potencjał rozwoju dostaw z USA?  

Teraz już spory, ale nie zawsze tak było. Pamiętam jak wiosną 2015 roku zaczynaliśmy rozmowy z Amerykanami o zniesieniu zakazu eksportu ropy i gazu. Prowadziłem je, jako przewodniczący Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii Parlamentu Europejskiego, w ramach Okrągłego Stołu UE-USA – w Brukseli, a następnie w Waszyngtonie. Cierpliwie tłumaczyłem jak dostawy ich energii poprawią sytuację Unii, a zwłaszcza – Polski i Europy Środkowo-Wschodniej; i że dla energetyki amerykańskiej oznaczać będą dopływ miliardów dolarów. Argumentowałem, że to w interesie całej wspólnoty transatlantyckiej, klasyczny „win-win”, a więc wygrywają i my, i oni. 

I to przekonało Amerykanów?

Tak sądzę. Już w grudniu 2015 roku znieśli obowiązujący wcześniej od 40 lat zakaz eksportu ropy, a w kwietniu 2017 roku – zakaz eksportu gazu. Podpisali również pierwsze kontrakty, m.in. z Polską, zaś pierwszy statek z amerykańskim LNG, „Clean Ocean”, wpłynął do terminalu w Świnoujściu już na początku czerwca 2017 roku. Pamiętam to niezwykłe, towarzyszące mi wtedy uczucie satysfakcji, ulgi i radości – udało się! Dziś, także w trakcie historycznego szczytu biznesowego w ramach Rady Energetycznej UE-USA rozmawiamy już wyłącznie o tym, jak importować więcej tego gazu, a nie – czy i po co w ogóle to robić.

Czy cena gazu skroplonego może być konkurencyjna do tradycyjnych dostaw?  

O tym właśnie rozmawialiśmy w czwartek w Brukseli z Rickiem Perrym, sekretarzem ds. energii Stanów Zjednoczonych. Bo przecież nie chodzi nam o to, by drogi gaz rosyjski zamienić na droższy amerykański – nawet jeśli tu mamy gwarancję, skądinąd ważną, że tych dostaw nikt nam nie wstrzyma z powodów politycznych. Ale pytanie o konkurencyjność, to też pytanie o unijny wewnętrzny rynek energii. Na takim wolnym rynku – dobrze połączonym infrastrukturą, gdzie można swobodnie i w dowolnej chwili przesłać gaz z kraju do kraju, gdzie każdy przestrzega tych samych reguł – decydująca w wyścigu o klienta będzie cena. I Amerykanie na taki wyścig, mówił mi o tym również wczoraj sekretarz Perry, są gotowi. Jednocześnie sam fakt, że Polska może 1/3 zapotrzebowania na gaz – a w przyszłości ponad  połowę – zaspokoić dostawami LNG, daje nam dobrą pozycję negocjacyjną w jakichkolwiek rozmowach o dostawach gazociągami.

Jak rozwój dostaw LNG z USA ma się do projektów konkurencyjnych, jak Nord Stream 2?  

To bardzo dobre pytanie. Dziś zwolennicy NS2 często zarzucają mi bowiem, że – w gruncie rzeczy – sprzyjam jedynie amerykańskim planom sprzedaży LNG. To kompletne nieporozumienie. Starania o uwolnienie eksportu gazu z USA podjąłem na początku 2015 roku, co najmniej pół roku przed tym, jak plany budowy Nord Stream 2 zostały w ogóle ogłoszone! Ale niewątpliwie po tym, jak to się stało – gdy dostawy 110 mld m sześc. gazu do Europy zależeć mają od dwóch zaledwie, równoległych gazociągów z tego samego kierunku (Nord Stream 1 i Nord Stream 2), a tranzyt przez Ukrainę jest poważne zagrożony – znaczenie LNG dramatycznie wzrosło. Ta alternatywa daje nam pewne bezpieczeństwo.

Jak Pan ocenia skargę Nord Stream 2 na dyrektywę gazową? 

Widać jak bardzo zabolał właśnie inwestorów NS2 obowiązek zastosowania dla tego gazociągu europejskich przepisów. Dla NS1, gdy powstawał, to prawo jeszcze nie obowiązywało i Gazprom uzyskał tam pozycję monopolistyczną. Nowa dyrektywa dotyczy jednak nie tylko NS2, ale całej infrastruktury spoza Unii Europejskiej, a przepisy dla firm zewnętrznych będą dokładnie takie same, jak te już obowiązujące każdego dostawcę wewnątrz Unii. Mogę zatem tylko powtórzyć to, co powiedziałem – jako sprawozdawca Parlamentu Europejskiego – na debacie plenarnej przed głosowaniem końcowym w sprawie tej dyrektywy: jeśli ktoś ma z nią jakiś problem, to świadczy to wyłącznie o jego intencjach, nie – o naszych.

Jak wykorzystać fundusze europejskie do dalszej dywersyfikacji? 

Unia już od lat wspiera tę dywersyfikację. W środę świętowaliśmy 15 lat naszego członkostwa i wszędzie przewijało się pytanie: co dało ono Polsce?”. Odpowiadam: w bezpieczeństwie energetycznym niemal wszystko. Gdy wchodziliśmy do UE w 2004 roku byliśmy krajem skrajnie uzależnionym od dostawcy ze Wschodu i jego kaprysów. Dzisiaj zwiększyliśmy o 55 procent nasz potencjał pozyskiwania gazu z innych kierunków – dzięki wspomnianemu już terminalowi LNG w Świnoujściu, rozbudowie połączeń z Niemcami i Czechami czy możliwości przesyłania gazu w dwie strony na gazociągu jamalskim. Wszystko ze wsparciem unijnym.

A przecież na tym nie koniec: do 2022 roku ukończymy budowę Korytarza Północ-Południe – na czele z Baltic Pipe z Norwegii, rozbudową terminala w Świnoujściu, pływającym terminalem do odbioru LNG w Gdańsku czy budową połączeń z Litwą, Słowacją i Ukrainą. W tym wszystkim także możemy liczyć na wsparcie UE – z funduszy strukturalnych albo specjalnego programu „Łącząc Europę”.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik

2 maja Unia Europejska i USA zwołały konferencję z udziałem przedsiębiorców, której celem był rozwój dostaw LNG ze Stanów Zjednoczonych do Europy. Poprosiliśmy o komentarz na jej temat prof. Jerzego Buzka, byłego premiera RP, a obecnie przewodniczącego Komisji Parlamentu Europejskiego ds. Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE), który brał udział w rozmowach. 

BiznesAlert.pl: Dlaczego Unia Europejska inwestuje w LNG?  

Jerzy Buzek: Bo dostawy płynnego gazu to najlepsza dywersyfikacja, a więc dostęp do surowca zarówno z różnych stron świata, jak i w różnych miejscach Europy. Oczywiście to nie jest jeszcze cel sam w sobie. Chodzi jednak po pierwsze – o wzmacnianie naszego bezpieczeństwa energetycznego i po drugie – o większą konkurencję na rynku. Większa konkurencja to zwykle bowiem gwarancja niższych cen – dla konsumentów indywidualnych, ale i przemysłu czy małych i średnich firm. Nieprzypadkowo dywersyfikacja źródeł i tras dostaw energii to jeden z podstawowych unijnych celów budowanej przez nas przez ostatnie 4 lata Unii Energetycznej.

Jaki jest potencjał rozwoju dostaw z USA?  

Teraz już spory, ale nie zawsze tak było. Pamiętam jak wiosną 2015 roku zaczynaliśmy rozmowy z Amerykanami o zniesieniu zakazu eksportu ropy i gazu. Prowadziłem je, jako przewodniczący Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii Parlamentu Europejskiego, w ramach Okrągłego Stołu UE-USA – w Brukseli, a następnie w Waszyngtonie. Cierpliwie tłumaczyłem jak dostawy ich energii poprawią sytuację Unii, a zwłaszcza – Polski i Europy Środkowo-Wschodniej; i że dla energetyki amerykańskiej oznaczać będą dopływ miliardów dolarów. Argumentowałem, że to w interesie całej wspólnoty transatlantyckiej, klasyczny „win-win”, a więc wygrywają i my, i oni. 

I to przekonało Amerykanów?

Tak sądzę. Już w grudniu 2015 roku znieśli obowiązujący wcześniej od 40 lat zakaz eksportu ropy, a w kwietniu 2017 roku – zakaz eksportu gazu. Podpisali również pierwsze kontrakty, m.in. z Polską, zaś pierwszy statek z amerykańskim LNG, „Clean Ocean”, wpłynął do terminalu w Świnoujściu już na początku czerwca 2017 roku. Pamiętam to niezwykłe, towarzyszące mi wtedy uczucie satysfakcji, ulgi i radości – udało się! Dziś, także w trakcie historycznego szczytu biznesowego w ramach Rady Energetycznej UE-USA rozmawiamy już wyłącznie o tym, jak importować więcej tego gazu, a nie – czy i po co w ogóle to robić.

Czy cena gazu skroplonego może być konkurencyjna do tradycyjnych dostaw?  

O tym właśnie rozmawialiśmy w czwartek w Brukseli z Rickiem Perrym, sekretarzem ds. energii Stanów Zjednoczonych. Bo przecież nie chodzi nam o to, by drogi gaz rosyjski zamienić na droższy amerykański – nawet jeśli tu mamy gwarancję, skądinąd ważną, że tych dostaw nikt nam nie wstrzyma z powodów politycznych. Ale pytanie o konkurencyjność, to też pytanie o unijny wewnętrzny rynek energii. Na takim wolnym rynku – dobrze połączonym infrastrukturą, gdzie można swobodnie i w dowolnej chwili przesłać gaz z kraju do kraju, gdzie każdy przestrzega tych samych reguł – decydująca w wyścigu o klienta będzie cena. I Amerykanie na taki wyścig, mówił mi o tym również wczoraj sekretarz Perry, są gotowi. Jednocześnie sam fakt, że Polska może 1/3 zapotrzebowania na gaz – a w przyszłości ponad  połowę – zaspokoić dostawami LNG, daje nam dobrą pozycję negocjacyjną w jakichkolwiek rozmowach o dostawach gazociągami.

Jak rozwój dostaw LNG z USA ma się do projektów konkurencyjnych, jak Nord Stream 2?  

To bardzo dobre pytanie. Dziś zwolennicy NS2 często zarzucają mi bowiem, że – w gruncie rzeczy – sprzyjam jedynie amerykańskim planom sprzedaży LNG. To kompletne nieporozumienie. Starania o uwolnienie eksportu gazu z USA podjąłem na początku 2015 roku, co najmniej pół roku przed tym, jak plany budowy Nord Stream 2 zostały w ogóle ogłoszone! Ale niewątpliwie po tym, jak to się stało – gdy dostawy 110 mld m sześc. gazu do Europy zależeć mają od dwóch zaledwie, równoległych gazociągów z tego samego kierunku (Nord Stream 1 i Nord Stream 2), a tranzyt przez Ukrainę jest poważne zagrożony – znaczenie LNG dramatycznie wzrosło. Ta alternatywa daje nam pewne bezpieczeństwo.

Jak Pan ocenia skargę Nord Stream 2 na dyrektywę gazową? 

Widać jak bardzo zabolał właśnie inwestorów NS2 obowiązek zastosowania dla tego gazociągu europejskich przepisów. Dla NS1, gdy powstawał, to prawo jeszcze nie obowiązywało i Gazprom uzyskał tam pozycję monopolistyczną. Nowa dyrektywa dotyczy jednak nie tylko NS2, ale całej infrastruktury spoza Unii Europejskiej, a przepisy dla firm zewnętrznych będą dokładnie takie same, jak te już obowiązujące każdego dostawcę wewnątrz Unii. Mogę zatem tylko powtórzyć to, co powiedziałem – jako sprawozdawca Parlamentu Europejskiego – na debacie plenarnej przed głosowaniem końcowym w sprawie tej dyrektywy: jeśli ktoś ma z nią jakiś problem, to świadczy to wyłącznie o jego intencjach, nie – o naszych.

Jak wykorzystać fundusze europejskie do dalszej dywersyfikacji? 

Unia już od lat wspiera tę dywersyfikację. W środę świętowaliśmy 15 lat naszego członkostwa i wszędzie przewijało się pytanie: co dało ono Polsce?”. Odpowiadam: w bezpieczeństwie energetycznym niemal wszystko. Gdy wchodziliśmy do UE w 2004 roku byliśmy krajem skrajnie uzależnionym od dostawcy ze Wschodu i jego kaprysów. Dzisiaj zwiększyliśmy o 55 procent nasz potencjał pozyskiwania gazu z innych kierunków – dzięki wspomnianemu już terminalowi LNG w Świnoujściu, rozbudowie połączeń z Niemcami i Czechami czy możliwości przesyłania gazu w dwie strony na gazociągu jamalskim. Wszystko ze wsparciem unijnym.

A przecież na tym nie koniec: do 2022 roku ukończymy budowę Korytarza Północ-Południe – na czele z Baltic Pipe z Norwegii, rozbudową terminala w Świnoujściu, pływającym terminalem do odbioru LNG w Gdańsku czy budową połączeń z Litwą, Słowacją i Ukrainą. W tym wszystkim także możemy liczyć na wsparcie UE – z funduszy strukturalnych albo specjalnego programu „Łącząc Europę”.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik

Najnowsze artykuły