icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Losy reformy ETS w Parlamencie Europejskim są wciąż niepewne

Poniedziałkowa debata europosłów w sprawie kształtu reformy unijnego systemu pozwoleń na emisję CO2 (ETS) nie rozstrzygnęła wątpliwości co do tego, w którą ostatecznie stronę Parlament Europejski będzie chciał skierować zmiany.

Z punktu widzenia gospodarczych interesów Polski bardzo ważne jest przyjęcie podczas środowego głosowania kilku poprawek, których celem jest ochrona wysokoemisyjnego przemysłu i energetyki. Jednak w poniedziałek w Strasburgu więcej głosów było za utrzymaniem wypracowanego w komisji środowiska PE kompromisu, który zaostrza kurs, niż za modyfikacjami oznaczającymi nieco luźniejsze podejście do polityki klimatycznej.

Pilotujący tę sprawę europoseł z Grupy Konserwatystów i Reformatorów Ian Duncan apelował, by ze skomplikowanej układanki regulacji, które mają służyć walce z globalnym ociepleniem, nie wyjmować elementów. „Najważniejsze jest, żebyśmy sprawili, by porozumienie paryskie stało się rzeczywistością” – podkreślał Brytyjczyk.

Przedstawiciele socjalistów, czyli drugiej największej frakcji w PE, nie byli jednoznaczni, ale opowiadali się raczej za restrykcyjnym podejściem. „To bardzo kruche porozumienie, kompromis wypracowany w komisji środowiska jest bardzo dobry” – mówiła europosłanka Miriam Dalli. „Jest szansa, żeby pokazać, że poważnie podchodzimy do zmian klimatycznych i ocieplenia klimatu. Możemy pokazać, że Europa chce być w awangardzie, jeśli chodzi o budowę społeczeństwa opartego na technologie wolnych od CO2” – wtórowała jej inna socjalistka Jytte Guteland.

W podobnym tonie wypowiadali się też przedstawiciele kilku innych grup politycznych. „Dzięki wyższemu współczynnikowi liniowej redukcji zmniejszamy liczbę uprawień. Udało nam się też ograniczyć darmowe uprawienia dla tych sektorów przemysłu, które nie będą zagrożone na scenie międzynarodowej (…) Ten pakiet jest daleki od ideału, ale to najlepsza rzecz, jaką udało się nam wyciągnąć z propozycji” – powiedział Gerben-Jan Gerbrandy z Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy ALDE.

Wyższego współczynnika redukcji oznaczającego mniej uprawnień do emisji CO2 bronił też Bas Eickhout z Zielonych. Tymczasem dla Polski szybsze tempo redukcji liczby uprawnień jest niekorzystne, bo oznacza wyższe ceny pozwoleń za emisję CO2.

„To jest moment, kiedy te wszystkie ładne słowa dotyczące porozumienia paryskiego powinny być przekute na czyny. Aktualny system nie działa dobrze, dlatego bardzo ważne jest podwyższenie czynnika liniowej redukcji, który nas zbliży do Paryża” – mówił Eickhout. Jak podkreślał, porozumienie w komisji środowiska, które to przewiduje, było możliwe m.in. dzięki szerokiemu poparciu od skrajnej lewicy z GUE do konserwatystów z EKR.

Jednak największa grupa w Parlamencie Europejskim, Europejska Partia Ludowa, nie chce tak mocno dokręcać śruby. EPL złożyła poprawki przewidujące m.in. obniżenie linearnego współczynnika redukcji z 2,4 do 2,2 proc., a także korzystniejsze zapisy dla producentów cementu.

„Ten raport zdecyduje, czy gospodarka europejska się obroni. Zwłaszcza teraz, gdy najwięksi światowi emitenci chcą się wycofać ze zobowiązań paryskich, warto wrócić do rozwiązań, które zaproponowała komisja przemysłu” – namawiał Jerzy Buzek (EPL, PO).

Mówił również o przywróceniu bezpłatnych uprawnień dla producentów cementu, zatrzymaniu na rynku 800 mln uprawnień z rezerwy stabilizacyjnej (MSR) i pozostawienie krajom beneficjentom zarządzania funduszem na modernizację systemu energetycznego.

Europosłanka Jadwiga Wiśniewska (EKR, PiS) podkreślała, że w proponowanym kształcie ETS pogłębi ucieczkę emisji, czyli przenoszenie się wysokoemisyjnych przedsiębiorstw poza UE, co oznaczać będzie utratę miejsc pracy.

„Nie mogę się zgodzić z restrykcyjnym podnoszeniem wskaźników redukcji emisji, sztucznym windowaniem cen uprawnień, majstrowaniem przy rezerwie stabilności rynku i niezrozumiałym atakiem na sektor cementu” – wymieniała.

Polscy europosłowie liczą na to, że ważne dla naszego kraju poprawki – choć nie mają poparcia całych grup politycznych – zostaną poparte przez deputowanych z tych regionów UE, które są zależne od przemysłu.

Dla Polski poza obniżeniem liniowego współczynnika redukcji ważne jest też zarządzanie funduszem modernizacyjnym przez państwa członkowskie, czy umorzenie mniejszej liczby pozwoleń na emisje z rezerwy stabilności rynkowej. Wszystko to ma bowiem prowadzić do ograniczenia liczy certyfikatów na emisje i co za tym idzie podniesienia ich cen.

Polska Agencja Prasowa

Poniedziałkowa debata europosłów w sprawie kształtu reformy unijnego systemu pozwoleń na emisję CO2 (ETS) nie rozstrzygnęła wątpliwości co do tego, w którą ostatecznie stronę Parlament Europejski będzie chciał skierować zmiany.

Z punktu widzenia gospodarczych interesów Polski bardzo ważne jest przyjęcie podczas środowego głosowania kilku poprawek, których celem jest ochrona wysokoemisyjnego przemysłu i energetyki. Jednak w poniedziałek w Strasburgu więcej głosów było za utrzymaniem wypracowanego w komisji środowiska PE kompromisu, który zaostrza kurs, niż za modyfikacjami oznaczającymi nieco luźniejsze podejście do polityki klimatycznej.

Pilotujący tę sprawę europoseł z Grupy Konserwatystów i Reformatorów Ian Duncan apelował, by ze skomplikowanej układanki regulacji, które mają służyć walce z globalnym ociepleniem, nie wyjmować elementów. „Najważniejsze jest, żebyśmy sprawili, by porozumienie paryskie stało się rzeczywistością” – podkreślał Brytyjczyk.

Przedstawiciele socjalistów, czyli drugiej największej frakcji w PE, nie byli jednoznaczni, ale opowiadali się raczej za restrykcyjnym podejściem. „To bardzo kruche porozumienie, kompromis wypracowany w komisji środowiska jest bardzo dobry” – mówiła europosłanka Miriam Dalli. „Jest szansa, żeby pokazać, że poważnie podchodzimy do zmian klimatycznych i ocieplenia klimatu. Możemy pokazać, że Europa chce być w awangardzie, jeśli chodzi o budowę społeczeństwa opartego na technologie wolnych od CO2” – wtórowała jej inna socjalistka Jytte Guteland.

W podobnym tonie wypowiadali się też przedstawiciele kilku innych grup politycznych. „Dzięki wyższemu współczynnikowi liniowej redukcji zmniejszamy liczbę uprawień. Udało nam się też ograniczyć darmowe uprawienia dla tych sektorów przemysłu, które nie będą zagrożone na scenie międzynarodowej (…) Ten pakiet jest daleki od ideału, ale to najlepsza rzecz, jaką udało się nam wyciągnąć z propozycji” – powiedział Gerben-Jan Gerbrandy z Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy ALDE.

Wyższego współczynnika redukcji oznaczającego mniej uprawnień do emisji CO2 bronił też Bas Eickhout z Zielonych. Tymczasem dla Polski szybsze tempo redukcji liczby uprawnień jest niekorzystne, bo oznacza wyższe ceny pozwoleń za emisję CO2.

„To jest moment, kiedy te wszystkie ładne słowa dotyczące porozumienia paryskiego powinny być przekute na czyny. Aktualny system nie działa dobrze, dlatego bardzo ważne jest podwyższenie czynnika liniowej redukcji, który nas zbliży do Paryża” – mówił Eickhout. Jak podkreślał, porozumienie w komisji środowiska, które to przewiduje, było możliwe m.in. dzięki szerokiemu poparciu od skrajnej lewicy z GUE do konserwatystów z EKR.

Jednak największa grupa w Parlamencie Europejskim, Europejska Partia Ludowa, nie chce tak mocno dokręcać śruby. EPL złożyła poprawki przewidujące m.in. obniżenie linearnego współczynnika redukcji z 2,4 do 2,2 proc., a także korzystniejsze zapisy dla producentów cementu.

„Ten raport zdecyduje, czy gospodarka europejska się obroni. Zwłaszcza teraz, gdy najwięksi światowi emitenci chcą się wycofać ze zobowiązań paryskich, warto wrócić do rozwiązań, które zaproponowała komisja przemysłu” – namawiał Jerzy Buzek (EPL, PO).

Mówił również o przywróceniu bezpłatnych uprawnień dla producentów cementu, zatrzymaniu na rynku 800 mln uprawnień z rezerwy stabilizacyjnej (MSR) i pozostawienie krajom beneficjentom zarządzania funduszem na modernizację systemu energetycznego.

Europosłanka Jadwiga Wiśniewska (EKR, PiS) podkreślała, że w proponowanym kształcie ETS pogłębi ucieczkę emisji, czyli przenoszenie się wysokoemisyjnych przedsiębiorstw poza UE, co oznaczać będzie utratę miejsc pracy.

„Nie mogę się zgodzić z restrykcyjnym podnoszeniem wskaźników redukcji emisji, sztucznym windowaniem cen uprawnień, majstrowaniem przy rezerwie stabilności rynku i niezrozumiałym atakiem na sektor cementu” – wymieniała.

Polscy europosłowie liczą na to, że ważne dla naszego kraju poprawki – choć nie mają poparcia całych grup politycznych – zostaną poparte przez deputowanych z tych regionów UE, które są zależne od przemysłu.

Dla Polski poza obniżeniem liniowego współczynnika redukcji ważne jest też zarządzanie funduszem modernizacyjnym przez państwa członkowskie, czy umorzenie mniejszej liczby pozwoleń na emisje z rezerwy stabilności rynkowej. Wszystko to ma bowiem prowadzić do ograniczenia liczy certyfikatów na emisje i co za tym idzie podniesienia ich cen.

Polska Agencja Prasowa

Najnowsze artykuły