Wilczyński: I znowu dwudziesty stopień zasilania

19 sierpnia 2015, 08:50 Energetyka

KOMENTARZ

Elektrownia Bełchatów / fot. Wikimedia Commons

Dr Michał Wilczyński

ekspert ds. paliw i energii, były główny geolog kraju, autor publikacji “Węgiel brunatny paliwem bez przyszłości” (2012) i “Zmierzch węgla kamiennego w Polsce” (2013)

10 sierpnia zostały wprowadzone ograniczenia w dostawach prądu z powodu fali upałów. Będą dotyczyć ponad 1,6 tys. firm. Wprowadziły je Polskie Sieci Energetyczne jako dyspozytor Krajowego Systemu Energetycznego, ponieważ zdolności wytwórcze elektrowni zostały ograniczone „z uwagi na utrzymujące się ekstremalne trudności w chłodzeniu elektrowni z otwartym obiegiem chłodzenia, ubytki na pracujących blokach, awaryjne odstawienia i przekwalifikowania na postoje awaryjne”. Oczywiście wiemy, że awarii uległ największy w Europie blok 858 MW w elektrowni Bełchatów, a w związku z tym cały system krajowy leżał.. Tymczasem komunikat ze strony PGE SA brzmiał: „W związku z pojawiającymi się nieprawdziwymi informacjami dotyczącymi Elektrowni Bełchatów informujemy, że wyłączenia w naszych jednostkach wytwórczych, w tym w Elektrowni Bełchatów, nie były spowodowane sytuacją meteorologiczną, a innymi niezależnymi przyczynami technicznymi.  Nasze elektrownie korzystają z zamkniętego obiegu chłodzenia, w związku z tym upały i niski poziom wód nie stwarzają zagrożenia wyłączeniami mocy”.   

Zatem to nie mijające właśnie upały były rzeczywistą przyczyną problemów krajowego systemu energetycznej. I w sumie to prawda. Nasze kłopoty z przełomu lipca i sierpnia to jeden z efektów  trzymania się przez Polskę doktryny węglowej i ograniczania na wszelkie sposoby inwestycji w rozproszone źródła energii. Skutkiem tego jest  nadmierna koncentracja wytwarzania energii elektrycznej i ciepła w wielkich elektrowniach czy elektrociepłowniach wymagających kolosalnych ilości wody do wytwarzania pary do napędu generatorów, a nie tylko  do chłodzenia. Niestety dostępne zasoby wody w Polsce są bardzo małe. Średnia dla Europy to 4560 m3/os, dla Polski – 1460 m3/os. Polska z takim wskaźnikiem zasobności w wodę postrzegana jest jako jeden z krajów, w których występuje deficyt zasobów wody, porównywalny np. z Egiptem. Zmiany klimatyczne, a więc przede wszystkim stopniowe ocieplenie klimatu, dodatkowo pogarszają i tak trudną sytuację. Nasz kraj stepowieje. Poziom płytko leżących wód podziemnych w ciągu ostatnich 30 lat obniżył się średnio na obszarze Polski o 6 m, częściowo wskutek wzrostu średniej temperatury, częściowo ze względu na likwidację tysięcy hektarów bagien, podmokłości i małych naturalnych zbiorników wodnych.

Strategia rozwoju energetycznego kraju powinna uwzględniać te obiektywne uwarunkowania. Niestety ze względu na fakt, że w Polsce wszystkie działania strategiczne opierają się na węglowej doktrynie energetycznej, rozwiązanie problemu widzimy tylko w budowie nowych wielkich bloków energetycznych na węgiel, wymagających ogromnych ilości wody dla poprawnego funkcjonowania. Czy ma to sens? Już teraz z naszych skromnych zasobów wodnych, według danych GUS, z wód powierzchniowych pobiera się ponad 80% na cele przemysłowe. Nie trzeba dużej wyobraźni by stwierdzić, że budowa nowych bloków elektrowni węglowych wpłynie dodatkowo negatywnie na nasz bilans wodny.

Czy można inaczej?  Nie słychać było by u naszych sąsiadów za zachodnią miedzą były ograniczenia dostaw prądu. A upały były takie same. Otóż przeciwnie! Nasi sąsiedzi zbierają żniwo mądrej i długofalowej polityki energetycznej. Mając silnie zdywersyfikowany miks energetyczny z dużym udziałem odnawialnych źródeł z milionami indywidualnych właścicieli maleńkich elektrowni zarabiają także na upałach, które w Polsce przynoszą wyłączenia prądu.  W ubiegłym roku, w Niemczech, z ogniw fotowoltaicznych sprzedano 35.3 TWh energii elektrycznej  czyli znacznie więcej niż wytworzyła największa polska elektrownia w Bełchatowie (28 TWh) !  W słoneczne dni , a tych w tym roku nie brak elektrownie słoneczne dostarczają 35 % potrzebnej energii elektrycznej w RFN.

W obliczu ostatniej fali upałów i powrotu 20 stopnia zasilania, którego nie mają prawa pamiętać nawet obecni dwudziestolatkowie, warto chyba ponownie przyjrzeć się temu przykładowi. Bo chyba nikt już dziś nie zaprzeczy, że to dywersyfikacja, małe rozproszone źródła energii odgrywają kluczową rolę w stabilizacji systemu energetycznego i zapewnieniu jego bezpieczeństwa. Stawianie kolejnych wielkich elektrowni każe myśleć, że sytuacja w której awaria jednego bloku węglowego zagroziła całemu systemowi energetycznemu i ciągłości produkcji w 1600 przedsiębiorstw, będzie się powtarzać. Bo taki mamy klimat.