icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Sobolewski: Atom poprawi klimat w Polsce. Jeśli będzie decyzja, zdążymy do 2031 roku

Dyrektor departamentu energii jądrowej w ministerstwie energii, Józef Sobolewski, opowiada BiznesAlert.pl o tym, jak energetyka jądrowa może pomóc Polsce w realizacji polityki klimatycznej. Jego zdaniem ma ona zalety, których brakuje odnawialnym źródłom energii, dlatego jest lepszym rozwiązaniem dla Polski. Jego zdaniem rozpoczęcie prac na początku 2018 roku sprawi, że uda się zbudować pierwszą elektrownię do 2031 roku, jak deklaruje rząd.

BiznesAlert.pl: W kontekście energetyki jądrowej i zmian klimatycznych Ministerstwo Energii podkreśla dwa aspekty: zeroemisyjność elektrowni jądrowych i problemy ze stabilnością energetyki odnawialnej.

Józef Sobolewski: Warto pamiętać, że zeroemisyjną energetykę jądrową zalicza się do czystych źródeł wytwarzania energii elektrycznej. Nie emituje szkodliwych pyłów, związków chemicznych, gazów cieplarnianych ani metali ciężkich. W unijnej polityce klimatycznej można jednak zauważyć, że jako czysta traktowana jest tylko energetyka odnawialna, szczególnie zaś preferowana wiatrowa i słoneczna.

Wielkoskalowa energetyka odnawialna, w skali systemu energetycznego staje się problemem. Ze źródła niesterowalnego próbuje się zrobić źródło systemowe, co może być dla tego systemu po osiągnięciu określonego poziomu penetracji zwyczajnie niebezpieczne. Jest też nieuzasadniona ekonomicznie, znacząco podnosząc koszty systemowe, szczególnie koszty sieci. Na horyzoncie nie ma magazynów energii elektrycznej, bo nie ma jeszcze takich rozwiązań.

Komisja Europejska wychodzi z założenia, że jeżeli mocy z OZE będzie pod dostatkiem, a do tego doda się przepływy transgraniczne, to system będzie działał.

Nie będzie, chyba, że będziemy energię z Hiszpanii przesyłać do Polski. To oczywisty nonsens. KE mówi, że sektor OZE będzie konkurencyjny na rynku, jednak w sposób jawny i systemowy faworyzuje OZE. Uważam rozwój OZE (szczególnie wiatr i słońce) jako źródła systemowego za błędną ścieżkę rozwoju energetyki. Kiedy w Niemczech wprowadzano odnawialne źródła energii, ówczesny odpowiedzialny za to minister mówił, że dopłaty do OZE będą kosztować niemiecką rodzinę tyle, co gałka lodów. Dopłata ta okazała się dużo wyższa. Dziś to zapewne najdroższa gałka lodów we Wszechświecie. Od 2000 roku Niemcy wydały na wsparcie energetyki odnawialnej 222 miliardy euro. Tylko przez 8 ostatnich lat elektrownie wiatrowe i słoneczne dostały globalnie więcej dotacji niż elektrownie jądrowe przez ponad pół wieku. W latach 1962–2016 sektor jądrowy otrzymał 1,8 biliona dolarów, podczas gdy branża OZE tylko w latach 2008–2016 była subsydiowana kwotą 2 bilionów dolarów. Energetyka odnawialna ma sens tylko w skali lokalnej (klastry) i o tym staramy się przekonywać KE.

Czy Polacy byliby skłonni zapłacić więcej za energię pochodzącą ze źródeł odnawialnych?

Nie znam takich badań. Czy ktoś powiedział ludziom, że w Niemczech już teraz przeciętna rodzina dopłaca 5 000 złotych? Są ludzie, których stać na ponoszenie takich kosztów, ale tylko do pewnego momentu. Dziś energia elektryczna w Niemczech jest dwukrotnie droższa niż we Francji, która wytwarza 75% prądu w elektrowniach jądrowych.

Na tę sprawę warto jednak spojrzeć nie tylko w kontekście finansów, ale również klimatu. Oficjalnie Komisja Europejska wspiera OZE w imię ograniczania emisji dwutlenku węgla do atmosfery, ale czy jest to rzeczywiście najbardziej efektywna metoda? W Niemczech w 2016 r. moc elektrowni słonecznych wzrosła o 4% w stosunku do 2015 r., ale wyprodukowały one 3% mniej energii niż rok wcześniej. Z kolei moc elektrowni wiatrowych wzrosła o 11%, ale wyprodukowały one 2% mniej energii.

Miks energetyczny Niemiec. Grafika: Prezentacja "Klimat a energetyka jądrowa” autorstwa Józefa Sobolewskiego
Miks energetyczny Niemiec. Grafika: Prezentacja „Klimat a energetyka jądrowa” autorstwa Józefa Sobolewskiego

Uważam, że jeśli naprawdę zależy nam na ograniczaniu emisji CO2 to powinniśmy to robić w sposób jak najbardziej efektywny. Ponadto zgodnie z artykułem 194 Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej mamy swobodę kształtowania własnego miksu energetycznego. Powinniśmy być zatem rozliczani z rezultatów: poziomu redukcji emisji gazów cieplarnianych, a nie udziału OZE w miksie, bo to są dwie zupełnie różne rzeczy. Rodzi się pytanie, czy wymuszając rozwój OZE Komisja Europejska działa w interesie klimatu, czy kogoś innego.

Nie każdy wie, że źródła odnawialne nie są wcale bezemisyjne. Ich emisyjność wynika z tego, że do ich produkcji zużywa się dużo energii i materiału. I tak na przykład emisja ekwiwalentu CO2 na wyprodukowaną jednostkę energii z panelu fotowoltaicznego jest czterokrotnie wyższa niż z elektrowni jądrowej. Masa materiału konstrukcyjnego na jednostkę wyprodukowanej energii dla tegoż panelu jest ponad 20 krotnie większa niż dla elektrowni jądrowej. To są fakty.

Interesujący jest wskaźnik EROI, który pokazuje ile energii uzyskamy w całym okresie życia źródła, gdy zainwestujemy w dane źródło wytwarzania 1 jednostkę energii. W energetyce jądrowej zyskujemy aż 75 nowych jednostek energii podczas, gdy w fotowoltaice zaledwie 4. Różnica jest kolosalna.

Pamiętajmy też, że technologie OZE potrzebują znaczących ilości tzw. metali ziem rzadkich. Los chciał, że największe zasoby mają Chiny, a ich pozyskanie jest wysoce szkodliwe dla środowiska i ludzi, którzy przy tym pracują. Wiemy, że baterie fotowoltaiczne z czasem tracą na efektywności, więc ich nieustanna produkcja również jest szkodliwa.

Wiatr jako bezpośrednie źródło energii jest całkiem efektywny, jednak po zbuforowaniu już mniej. Żadna farma wiatrowa bez wsparcia nie jest opłacalna. Często w podawanych nowych rekordach świadomie zapomina się o kosztach sieci, pierwszeństwa dostępu i innych. To energetyka węglowa i jądrowa są najbardziej efektywne ze źródeł, które znamy. Energetyka jądrowa jest też bardzo bezpieczna. Wprawdzie pamiętamy o Czarnobylu, awarii spowodowanej delikatnie mówiąc brakiem rozsądku, ale w Fukushimie nikt nie zginął od promieniowania, tylko przez bezmyślną ewakuację i panikę. W innych rodzajach elektrowni też zdarzają się wypadki. Pamiętamy przerwanie tamy hydroelektrowni w Chinach, z ponad 100 000 ofiar czy wybuchy gazu z dziesiątkami ofiar.

Jeśli porównamy dwa państwa: medialnego prymusa w kwestii zielonej energii Niemcy i opartą na energii atomowej Francję to zobaczymy, że Francuzi produkują 2 razy więcej energii z czystych źródeł niż Niemcy. Decyzja o zamknięciu elektrowni jądrowych u naszych zachodnich sąsiadów spowodowała zwiększenie emisji CO2 w sektorze energetycznym o 43%. Przy podobnym wolumenie wyprodukowanej energii elektrycznej w 2016 roku, Niemcy wyemitowały dziesięciokrotnie więcej CO2 na kWh niż Francuzi. Po początkowych deklaracjach nawet prezydent Macron odchodzi od pomysłu jak najszybszego przejścia na odnawialne źródła, bo łączy się to ze spadkiem efektywności i wzrostem emisyjności sektora energetycznego. Dlatego też Niemcy dążą do budowy Nord Stream 2, który Europie nie jest potrzebny, ale Niemcom owszem. Będą mogli w ten sposób zastąpić w swoim miksie węgiel brunatny gazem, albo nigdy nie osiągną celów redukcji emisji.

Emisje CO2 w energetyce Francji i Niemiec. Grafika: Prezentacja "Klimat a energetyka jądrowa” autorstwa Józefa Sobolewskiego
Emisje CO2 w energetyce Francji i Niemiec. Grafika: Prezentacja „Klimat a energetyka jądrowa” autorstwa Józefa Sobolewskiego

Ministerstwo Energii mówi, że kontrakt różnicowy dla atomu będzie bardzo drogi.

Każdy zainteresowany energetyką jądrową wie, że projekt Hinkley Point C jest prowadzony w bardzo zły sposób, zadeklarowane ceny są nieuzasadnione ekonomicznie i nie chciałbym widzieć czegoś podobnego w Polsce.

Sytuacja może byłaby inna, gdyby istniał prawdziwy rynek energii, czyli żaden z towarów nie miałby wsparcia od państwa. Produkt dotowany przez państwo niszczy rynek, ponieważ ma on naturalną preferencję. Cena energii jądrowej w Finlandii, Grupie Wyszehradzkiej czy we Francji za kilowatogodzinę jest o wiele niższa od średnich cen w Polsce. Pokazuje to, że inwestycja w energetykę jądrową będzie się opłacać. We Francji prąd z atomu mógłby być jeszcze tańszy, ale obowiązuje tam cena minimalna, która ma chronić inne źródła wytwarzania.

W polskim interesie jest zapewnienie gospodarce i obywatelom stabilnej energii po akceptowalnej cenie.

Czy Polska zdąży z budową elektrowni atomowej do 2031 roku, jak deklaruje rząd?

Budowa samej elektrowni w sensie konstrukcyjnym to około 5-6 lat. Dookoła jest jednak mnóstwo regulacji prawnych, które trzeba spełnić. Zajmie to dodatkowe pięć lat. Chcemy skumulować pewne rzeczy, by móc szybciej wystartować. Jak rozpoczniemy działania w przyszłym roku, to zdążymy.

Trzeba jednak pamiętać, że największym ryzykiem przy wdrażaniu energetyki jądrowej jest państwo. Zmiany regulacyjne nie zawsze są sprzyjające. Kadencja rządu trwa cztery lata, a elektrownia pracuje przez 60 lat.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik

Jakóbik: Morawiecki chce atomu. Czy chcieć to móc?

Dyrektor departamentu energii jądrowej w ministerstwie energii, Józef Sobolewski, opowiada BiznesAlert.pl o tym, jak energetyka jądrowa może pomóc Polsce w realizacji polityki klimatycznej. Jego zdaniem ma ona zalety, których brakuje odnawialnym źródłom energii, dlatego jest lepszym rozwiązaniem dla Polski. Jego zdaniem rozpoczęcie prac na początku 2018 roku sprawi, że uda się zbudować pierwszą elektrownię do 2031 roku, jak deklaruje rząd.

BiznesAlert.pl: W kontekście energetyki jądrowej i zmian klimatycznych Ministerstwo Energii podkreśla dwa aspekty: zeroemisyjność elektrowni jądrowych i problemy ze stabilnością energetyki odnawialnej.

Józef Sobolewski: Warto pamiętać, że zeroemisyjną energetykę jądrową zalicza się do czystych źródeł wytwarzania energii elektrycznej. Nie emituje szkodliwych pyłów, związków chemicznych, gazów cieplarnianych ani metali ciężkich. W unijnej polityce klimatycznej można jednak zauważyć, że jako czysta traktowana jest tylko energetyka odnawialna, szczególnie zaś preferowana wiatrowa i słoneczna.

Wielkoskalowa energetyka odnawialna, w skali systemu energetycznego staje się problemem. Ze źródła niesterowalnego próbuje się zrobić źródło systemowe, co może być dla tego systemu po osiągnięciu określonego poziomu penetracji zwyczajnie niebezpieczne. Jest też nieuzasadniona ekonomicznie, znacząco podnosząc koszty systemowe, szczególnie koszty sieci. Na horyzoncie nie ma magazynów energii elektrycznej, bo nie ma jeszcze takich rozwiązań.

Komisja Europejska wychodzi z założenia, że jeżeli mocy z OZE będzie pod dostatkiem, a do tego doda się przepływy transgraniczne, to system będzie działał.

Nie będzie, chyba, że będziemy energię z Hiszpanii przesyłać do Polski. To oczywisty nonsens. KE mówi, że sektor OZE będzie konkurencyjny na rynku, jednak w sposób jawny i systemowy faworyzuje OZE. Uważam rozwój OZE (szczególnie wiatr i słońce) jako źródła systemowego za błędną ścieżkę rozwoju energetyki. Kiedy w Niemczech wprowadzano odnawialne źródła energii, ówczesny odpowiedzialny za to minister mówił, że dopłaty do OZE będą kosztować niemiecką rodzinę tyle, co gałka lodów. Dopłata ta okazała się dużo wyższa. Dziś to zapewne najdroższa gałka lodów we Wszechświecie. Od 2000 roku Niemcy wydały na wsparcie energetyki odnawialnej 222 miliardy euro. Tylko przez 8 ostatnich lat elektrownie wiatrowe i słoneczne dostały globalnie więcej dotacji niż elektrownie jądrowe przez ponad pół wieku. W latach 1962–2016 sektor jądrowy otrzymał 1,8 biliona dolarów, podczas gdy branża OZE tylko w latach 2008–2016 była subsydiowana kwotą 2 bilionów dolarów. Energetyka odnawialna ma sens tylko w skali lokalnej (klastry) i o tym staramy się przekonywać KE.

Czy Polacy byliby skłonni zapłacić więcej za energię pochodzącą ze źródeł odnawialnych?

Nie znam takich badań. Czy ktoś powiedział ludziom, że w Niemczech już teraz przeciętna rodzina dopłaca 5 000 złotych? Są ludzie, których stać na ponoszenie takich kosztów, ale tylko do pewnego momentu. Dziś energia elektryczna w Niemczech jest dwukrotnie droższa niż we Francji, która wytwarza 75% prądu w elektrowniach jądrowych.

Na tę sprawę warto jednak spojrzeć nie tylko w kontekście finansów, ale również klimatu. Oficjalnie Komisja Europejska wspiera OZE w imię ograniczania emisji dwutlenku węgla do atmosfery, ale czy jest to rzeczywiście najbardziej efektywna metoda? W Niemczech w 2016 r. moc elektrowni słonecznych wzrosła o 4% w stosunku do 2015 r., ale wyprodukowały one 3% mniej energii niż rok wcześniej. Z kolei moc elektrowni wiatrowych wzrosła o 11%, ale wyprodukowały one 2% mniej energii.

Miks energetyczny Niemiec. Grafika: Prezentacja "Klimat a energetyka jądrowa” autorstwa Józefa Sobolewskiego
Miks energetyczny Niemiec. Grafika: Prezentacja „Klimat a energetyka jądrowa” autorstwa Józefa Sobolewskiego

Uważam, że jeśli naprawdę zależy nam na ograniczaniu emisji CO2 to powinniśmy to robić w sposób jak najbardziej efektywny. Ponadto zgodnie z artykułem 194 Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej mamy swobodę kształtowania własnego miksu energetycznego. Powinniśmy być zatem rozliczani z rezultatów: poziomu redukcji emisji gazów cieplarnianych, a nie udziału OZE w miksie, bo to są dwie zupełnie różne rzeczy. Rodzi się pytanie, czy wymuszając rozwój OZE Komisja Europejska działa w interesie klimatu, czy kogoś innego.

Nie każdy wie, że źródła odnawialne nie są wcale bezemisyjne. Ich emisyjność wynika z tego, że do ich produkcji zużywa się dużo energii i materiału. I tak na przykład emisja ekwiwalentu CO2 na wyprodukowaną jednostkę energii z panelu fotowoltaicznego jest czterokrotnie wyższa niż z elektrowni jądrowej. Masa materiału konstrukcyjnego na jednostkę wyprodukowanej energii dla tegoż panelu jest ponad 20 krotnie większa niż dla elektrowni jądrowej. To są fakty.

Interesujący jest wskaźnik EROI, który pokazuje ile energii uzyskamy w całym okresie życia źródła, gdy zainwestujemy w dane źródło wytwarzania 1 jednostkę energii. W energetyce jądrowej zyskujemy aż 75 nowych jednostek energii podczas, gdy w fotowoltaice zaledwie 4. Różnica jest kolosalna.

Pamiętajmy też, że technologie OZE potrzebują znaczących ilości tzw. metali ziem rzadkich. Los chciał, że największe zasoby mają Chiny, a ich pozyskanie jest wysoce szkodliwe dla środowiska i ludzi, którzy przy tym pracują. Wiemy, że baterie fotowoltaiczne z czasem tracą na efektywności, więc ich nieustanna produkcja również jest szkodliwa.

Wiatr jako bezpośrednie źródło energii jest całkiem efektywny, jednak po zbuforowaniu już mniej. Żadna farma wiatrowa bez wsparcia nie jest opłacalna. Często w podawanych nowych rekordach świadomie zapomina się o kosztach sieci, pierwszeństwa dostępu i innych. To energetyka węglowa i jądrowa są najbardziej efektywne ze źródeł, które znamy. Energetyka jądrowa jest też bardzo bezpieczna. Wprawdzie pamiętamy o Czarnobylu, awarii spowodowanej delikatnie mówiąc brakiem rozsądku, ale w Fukushimie nikt nie zginął od promieniowania, tylko przez bezmyślną ewakuację i panikę. W innych rodzajach elektrowni też zdarzają się wypadki. Pamiętamy przerwanie tamy hydroelektrowni w Chinach, z ponad 100 000 ofiar czy wybuchy gazu z dziesiątkami ofiar.

Jeśli porównamy dwa państwa: medialnego prymusa w kwestii zielonej energii Niemcy i opartą na energii atomowej Francję to zobaczymy, że Francuzi produkują 2 razy więcej energii z czystych źródeł niż Niemcy. Decyzja o zamknięciu elektrowni jądrowych u naszych zachodnich sąsiadów spowodowała zwiększenie emisji CO2 w sektorze energetycznym o 43%. Przy podobnym wolumenie wyprodukowanej energii elektrycznej w 2016 roku, Niemcy wyemitowały dziesięciokrotnie więcej CO2 na kWh niż Francuzi. Po początkowych deklaracjach nawet prezydent Macron odchodzi od pomysłu jak najszybszego przejścia na odnawialne źródła, bo łączy się to ze spadkiem efektywności i wzrostem emisyjności sektora energetycznego. Dlatego też Niemcy dążą do budowy Nord Stream 2, który Europie nie jest potrzebny, ale Niemcom owszem. Będą mogli w ten sposób zastąpić w swoim miksie węgiel brunatny gazem, albo nigdy nie osiągną celów redukcji emisji.

Emisje CO2 w energetyce Francji i Niemiec. Grafika: Prezentacja "Klimat a energetyka jądrowa” autorstwa Józefa Sobolewskiego
Emisje CO2 w energetyce Francji i Niemiec. Grafika: Prezentacja „Klimat a energetyka jądrowa” autorstwa Józefa Sobolewskiego

Ministerstwo Energii mówi, że kontrakt różnicowy dla atomu będzie bardzo drogi.

Każdy zainteresowany energetyką jądrową wie, że projekt Hinkley Point C jest prowadzony w bardzo zły sposób, zadeklarowane ceny są nieuzasadnione ekonomicznie i nie chciałbym widzieć czegoś podobnego w Polsce.

Sytuacja może byłaby inna, gdyby istniał prawdziwy rynek energii, czyli żaden z towarów nie miałby wsparcia od państwa. Produkt dotowany przez państwo niszczy rynek, ponieważ ma on naturalną preferencję. Cena energii jądrowej w Finlandii, Grupie Wyszehradzkiej czy we Francji za kilowatogodzinę jest o wiele niższa od średnich cen w Polsce. Pokazuje to, że inwestycja w energetykę jądrową będzie się opłacać. We Francji prąd z atomu mógłby być jeszcze tańszy, ale obowiązuje tam cena minimalna, która ma chronić inne źródła wytwarzania.

W polskim interesie jest zapewnienie gospodarce i obywatelom stabilnej energii po akceptowalnej cenie.

Czy Polska zdąży z budową elektrowni atomowej do 2031 roku, jak deklaruje rząd?

Budowa samej elektrowni w sensie konstrukcyjnym to około 5-6 lat. Dookoła jest jednak mnóstwo regulacji prawnych, które trzeba spełnić. Zajmie to dodatkowe pięć lat. Chcemy skumulować pewne rzeczy, by móc szybciej wystartować. Jak rozpoczniemy działania w przyszłym roku, to zdążymy.

Trzeba jednak pamiętać, że największym ryzykiem przy wdrażaniu energetyki jądrowej jest państwo. Zmiany regulacyjne nie zawsze są sprzyjające. Kadencja rządu trwa cztery lata, a elektrownia pracuje przez 60 lat.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik

Jakóbik: Morawiecki chce atomu. Czy chcieć to móc?

Najnowsze artykuły