Infrastruktura jest kluczem do bezpieczeństwa energetycznego (RELACJA)

5 sierpnia 2019, 13:04 Alert

Polska poradziła sobie z zamknięciem przepływu ropy rurociągiem „Przyjaźń”, czyli tradycyjnej i głównej drogi transportu rosyjskiej ropy do rafinerii w Płocku i Gdańsku.  Potrzebne są dodatkowe inwestycje na wypadek kolejnego tego typu kryzysu oraz nowe drogi importu gazu, by móc uniezależnić się od Rosji. To główne wnioski z debaty „Bezpieczeństwo surowcowe Polski: ropa i gaz”, zorganizowanej przez Centrum Idei Gospodarczo-Ekonomicznych pod patronatem medialnym BiznesAlert.pl. Jej uczestnicy dyskutowali m.in. o znaczeniu infrastruktury  naftowej i gazowej w Polsce – istniejącej i planowanej  oraz roli gazu w gospodarce i w walce ze smogiem.

Piotr Naimski - Pełnomocnik Rządu do spraw Strategicznej Infrastruktury Energetycznej.
Piotr Naimski - Pełnomocnik Rządu do spraw Strategicznej Infrastruktury Energetycznej

„Przyjaźń” w kryzysie

Prawdziwym testem dla polskiego systemu bezpieczeństwa zaopatrzenia w ropę okazał się w ostatnich miesiącach problem z zanieczyszczoną ropą, która dostała się do rurociągu „Przyjaźń”, biegnącym z Rosji przez Biiałoruś do polskich i wschodnioniemieckich rafinerii.  W efekcie rurociąg został 24 kwietnia zamknięty przez polskiego operatora rurociągu czyli spółkę PERN, a rafinerie musiały otrzymywać ropę z innych źródeł. – Na początku mieliśmy szczątkowe informacje i natychmiast skomunikowaliśmy się z klientami, ze swojej strony zwiększając istotnie częstotliwość badań, przekazując na bieżąco informacje partnerom biznesowym – mówił w czasie debaty wiceprezes PERN Mateusz Wodejko. –  Proces wstrzymania dostaw był wieloaspektowy z racji złożoności umów oraz porozumień, jakie łączą nas czy naszych kontrahentów.

Wiceszef PERN wyjaśniał też, że system bezpieczeństwa na wypadek braku dostaw ropy z kierunku wschodniego opiera się w naszym kraju na trzech kluczowych filarach – to Naftoport, rezerwy interwencyjne, oraz zapasy operacyjne rafinerii (m.in. w kawernach). – Jak pokazały ostatnie tygodnie ten system zadziałał bardzo skutecznie, gdyż dostawy ropy drogą morską przez Naftoport były rekordowe, a mieliśmy jeszcze rezerwy co do przeładunków i uruchomione zostały zapasy obowiązkowe – dodał.

Zdaniem otwierającego debatę Pełnomocnika Rządu ds. Strategicznej Infrastruktury Energetycznej Piotra Naimskiego „z  punktu widzenia bezpieczeństwa dostaw to zdarzenie pokazało, że nawet przy obecnej infrastrukturze jako kraj jesteśmy w stanie dać sobie radę”.

Naimski: Najpierw infrastruktura, potem liberalizacja i hub gazowy

Ekspert Instytutu Staszica Dawid Piekarz wskazał na fakt, że skoro „polscy kierowcy i inwestorzy tego kryzysu nie zauważyli”, to świadczy o skuteczności systemu przesyłu i zaopatrzenia  w ropę w kraju. – Bezpieczeństwo energetyczne może być nie kosztem ale zyskiem. Zwiększenie dostaw drogą morską i możliwości separacji różnych gatunków ropy i jednoczesnego ich transportu bez wątpienia zapewni stabilność dostaw – dodał.

Ekspert Klubu Jagiellońskiego Paweł Musiałek  uważa, że konsekwencje tej sytuacji dla samych Rosjan są poważne. – Zmieniła się bowiem percepcja  Rosji jako dostawcy ropy –stwierdził. I wyjaśnił, że o ile w przypadku gazu po tym , jak Gazprom kilkukrotnie zakręcał Europie kurek, o niezawodności nie może być mowy, to Rosjanie zawsze zapewniali, że gdy chodzi o ropę problemów nie może być. Stało się jednak inaczej.

Andrzej Sikora przypomniał, że aby wyjaśnić sytuację „postawiono na nogi wszystkie służby Federacji Rosyjskiej”. Trudno ocenić, czy „brudna ropa” to efekt tarć na linii Moskwa- Mińsk, czy może w samej Rosji. Ale bezdyskusyjny jest fakt, że w białoruskiej rafinerii nie prowadzono badań jakości ropy w odpowiednim czasie – dodał.

Choć kryzys minął i przywrócone zostały dostawy rurociągiem „Przyjaźń”, to jednak sprzątanie po „awarii”, czyli pozbycie się z systemu przesyłowego, a także magazynowanie tego zanieczyszczonego surowca – w ocenie ministra Naimskiego – może potrwać nawet pół roku.. Rozstrzygnięcia wymaga też sprawa odszkodowań czyli zwrotu poniesionych przez firmy kosztów. Piotr Naimski stwierdził, iż „jest oczywistym, że ci którzy ponieśli stratę, będą żądali rekompensat”.

– To kwestia utraconych korzyści z jednej strony i poniesionych kosztów z drugiej, mamy je oszacowane, analizujemy jeszcze kwestie prawne i szukamy rozwiązań, które dadzą nam możliwość optymalnego dochodzenia roszczeń – mówił Mateusz Wodejko.

Zdaniem prezesa Instytutu Studiów Energetycznych Andrzeja Sikory Rosjanie zrekompensują straty swoim klientom i „to tylko kwestia czasu”, ale wiele też zależy od argumentów, jakich użyją polskie firmy.

PERN  w trakcie inwestycji

Eksperci uczestniczący w debacie byli zgodni co do tego, że kolejne inwestycje, jakie już realizuje PERN i jakie ma w planach, będą na tyle znaczące, że jeszcze skuteczniej zabezpieczą transport ropy do Płocka i Gdańska w sytuacjach kryzysowych.  A jedną z najważniejszych jest tzw. druga nitka Rurociągu  Pomorskiego z Gdańska do Płocka, którym transportowana jest  ropa (dostarczona wcześniej do Naftoportu) do głównej polskiej rafinerii, należącej do PKN Orlen. Projekt obejmuje tzw. specustawa, która pozwala przyspieszyć prace przygotowawcze i samą realizację tak, by budowę zakończyć do 2023 r. Zdaniem wiceprezesa Mateusza Wodejko, PERN także w związku ze zmianami na rynku, zwiększonym popytem na paliwo i usługi magazynowania realizuje inwestycje w ekspresowym tempie. – Do końca przyszłego roku będą dodatkowe magazyny na ropę, czyli w sumie w systemie PERN będzie to 4,1 mln m³, natomiast  pojemności w bazach paliwowych wzrosną o 350 tys.m³ i przekroczą 2,1 miliony m³ – dodał. –Wnioskujemy też już o decyzję  środowiskową  do budowy rurociągu paliwowego z Boronowa do rafinerii Trzebinia.

Era gazu w gospodarce?

Trwają także inwestycje poprawiające bezpieczeństwo importu gazu, które w efekcie pozwolą całkowicie uniezależnić się od Rosji. Kluczowe to rozbudowa gazoportu w Świnoujściu, nowy tzw. terminal pływający k. Gdańska, rurociąg do transportu gazu z Morza Północnego przez Danię do Polski oraz gazociągi transgraniczne ze Słowacjąi Litwą. Zdaniem Pawła Musiałka biorąc pod uwagę determinację rządu i priorytetowy charakter tych inwestycji, nie ma przesłanek by sądzić, że będą opóźnione. – Powstaje pytanie, czemu mają ostatecznie służyć, czy być tylko naszą polisą ubezpieczeniową, czy  raczej – sądząc po skali – powinny dać możliwość Polsce eksportu gazu – dodał.

Polska zdała naftowy test po problemach z brudną ropą. Czy zda egzamin z gazu? (RELACJA)

Znaczenie gazu dla ochrony powietrza zdominowało drugą część debaty. Bo choć nie zastąpi całkowicie węgla, to w miksie energetycznym kraju będzie odgrywać coraz większą rolę. W planach są bloki nie tylko w elektrociepłowniach ale i elektrowniach,  gaz zyskuje też na znaczeniu jako ekologiczne paliwo w transporcie publicznym i spedycji, źródło ogrzewania. Zdaniem Andrzeja Sikory gaz będzie swoistym „pomostem między energetyką jaką znamy a energetyką, jakiej chcemy”, a krótki czas budowy bloków (26-30 miesięcy) może mieć kolosalne znaczenie dla krajowego bilansu energetycznego.  – Poza tym zmieniła się sytuacja globalna – kolejne kraje po USA – Argentyna i Chiny eksploatują znaczące złoża gazu z łupków, Stany Zjednoczone z importera stają się eksporterem gazu, zaś Australia prześcignęła Katar, który przez lata dominował w produkcji i eksporcie LNG – dodał.

Dawid Piekarz uważa, że w Polsce szykuje się „mikroewolucja gazowa” między innymi za sprawą samorządów, które wdrażając rządowe programy jak „Czyste powietrze” podnoszą z jednej strony świadomość mieszkańców a drugiej realizują na skalę lokalną ważne inwestycje. – Tam, gdzie to możliwe coraz częściej „przechodzą” na gazowe ogrzewanie, modernizując małe ciepłownie – dodał.

Przykładem jest miasto i gmina Gąbin, w Powiecie Płockim na Mazowszu, gdzie wszystkie obiekty użyteczności publicznej , także hale sportowe i szkoły są ogrzewane gazem. – Mamy dostęp do gazu od 25 lat, ale nadal powstają nowe gazociągi, jest już gotowa dokumentacja  na budowę 80 km sieci, z czego w naszej gminie powstanie odcinek 24 km i te prace potrwają dwa lata – mówił na debacie burmistrz Miasta i Gminy Gąbin Krzysztof Jadczak.   Wskazał także na znaczenie gazu dla rozwoju gospodarczego gminy, gdzie obecnie Polska Spółka Gazownictwa należąca do PGNiG rozbudowuje stację redukcyjną. To oznacza dodatkowe przychody dla budżetu Gąbina; jest też szansa na doprowadzenie gazu do sąsiedniej gminy Łąck i lewobrzeżnej części Płocka – osiedla Radziwie. – Wokół stacji redukcyjnej i w bliskim sąsiedztwie trasy szybkiego ruchu utworzyliśmy strefę o powierzchni około 100 ha, którą przeznaczamy na inwestycje i do zagospodarowania której zapraszamy firmy, licząc na rozwój naszego regionu – dodał burmistrz Jadczak.

W opinii wiceprezesa PGNiG Obrót Detaliczny Marcina Szczudło to „dobra, partnerska  współpraca z samorządami  jest kluczowa” dla programu rozwoju sieci w Polsce, jaki realizuje Polska Spółka Gazownictwa Jego wartość to ok. 10 mld zł i ma objąć 300 gmin. – W porównaniu z innymi krajami Europy mamy pewne opóźnienia i tylko 57 procent samorządów ma dostęp do gazu, ale są regiony gdzie ten poziom jest znacznie niższy, na przykład na Podlasiu to 17 procent – mówił. – Tam, gdzie budowa gazociągu doprowadzającego jest trudna lub zbyt kosztowna, planujemy zasilanie wyspowe i stacje LNG. Pierwsze już działają.

Autobusy na gaz

Warszawa, Tychy, Lublin, Rzeszów, Tarnów, Bielsko Biała to tylko kilka z listy ponad 20 miast, po ulicach których albo już jeżdżą albo wkrótce będą autobusy zasilane gazem. – Jako paliwo jest tańsze i bardziej ekologiczne – mówił podczas debaty wiceprezes Polskiej Platformy LNG  Jacek Nowakowski. – Komisja Europejska dostrzegając  problem, jakim jest zanieczyszczenie powietrza w miastach m.in. z powodu transportu, wprowadziła w 2014 r. dyrektywę nakładającą obowiązek budowy stacji tankowania gazu ziemnego i uznała rozwój transportu – w tym publicznego – zasilanego tym paliwem za komplementarny z elektromobilnością. Jednocześnie wymogiem jest ograniczenie o 15 proc. emisji dwutlenku węgla w transporcie ciężarowym i autobusach do 2025 r. i dalszy wzrost w kolejnych latach.

Zdaniem Jacka Nowakowskiego – autobusów i pojazdów ciężarowych na paliwo gazowe  będzie przybywać i to jest nieunikniony proces. Już za dwa i pól roku w miastach powyżej 50 tysięcy mieszkańców pojazdy elektryczne lub gazowe powinny stanowić 10 proc. floty (aut wykonujących zadania publiczne).

Marcin Szczudło uważa, że skoro w największych stolicach w Europie – Paryżu, Brukseli, Madrycie ale i Waszyngtonie dominują autobusy napędzane gazem, a ich zasięg jest porównywalny z dieslowskimi, to znaczy że są opłacalne. – Ale to władze miast czyli samorządy muszą zdecydować się na zmiany, zaś od decyzji do realizacji upływa zwykle półtora roku – wyjaśniał wiceprezes PGNiG Obrót Detaliczny.

Po ulicach polskich miast jeździ teraz niemal o połowę więcej autobusów gazowych niż jeszcze rok temu. Według Jacka Nowakowskiego rozwój tego typu transportu publicznego byłby szybszy, gdyby w miastach szybciej też powstawały stacje tankowania czyli infrastruktura.  – Tam gdzie one już istnieją, łatwiej władzom podejmować decyzje o zakupie autobusów, w innych obawiają się kosztów związanych z budową infrastruktury – mówił. I przypomniał, że coraz odważniej wykorzystują gaz polskie firmy spedycyjne.  I to nasz kraj jest liderem w Europie, jeśli chodzi transport ciężarowy z napędem gazowym – wydano bowiem 400 tys. koncesji.

Agnieszka Łakoma