KOMENTARZ
Hanna Schudy
Spalanie paliw kopalnych było motorem cywilizacyjnym. Jednak cywilizacja nie stoi w miejscu. Chyba że hamuje ją np. religia albo coś, co przypomina religię. Co jednak, kiedy religia albo skostniała wizja społeczna zaczyna być niebezpieczna dla gospodarki, zdrowia a nawet życia?
Ostatnie poczynania polskiego rządu sugerują, że węgiel stał się w Polsce, czymś więcej niż tylko paliwem. Obserwacja światowych trendów prowadzi z kolei do wniosków sprzecznych ze stanowiskiem rządu. Węgiel odchodzi do lamusa. Wraz z nim społeczeństwa oparte na centralnym sterowaniu, monopolu energetycznym i bezrefleksyjnym niszczeniu przyrody.
Koniec ery węgla?
Na całym świecie spółki węglowe odnotowują straty. Vattenfall próbuje sprzedać swoją branżę w Niemczech za „symboliczną cenę”, w Czechach bankructwo ogłosiły kopalnie ostrawsko-karwińskie, a w USA największy koncern węglowy Peabody Energy Corp. Anglia zamknęła w 2016r. cztery elektrownie na węgiel, Holandia do 2020 r wycofa się z węgla w energetyce. Postępowe państwa przestawiają się na OZE. Czeski rząd nie ma zamiaru ratować upadającego sektora węglowego. Tymczasem w Polsce Polska Grupa Górnicza ma się stać narodowym patentem na problemy o zasięgu światowym. Energetyka węglowa jest tania? Właśnie wprowadzana jest opłata przejściowa (zwana też zastępczą), którą będziemy płacić w rachunku za prąd. Będzie ona finansować budowę nowych i modernizację starych elektrowni. Do tego i tak każdego roku dopłacamy około 70 mld złotych do górnictwa, jednak rząd wciąż usilnie powtarza, że to OZE jest drogie. W Polsce co roku umiera około 45 000 osób w wyniku zanieczyszczenia powietrza. Czy politycy biorą te fakty na poważnie? Raczej nie, dlatego obywatele biorą sprawy w swoje ręce.
Wiara w węgiel
Aby wierzyć, nie trzeba wiedzieć, wystarczy intuicyjnie czuć, że coś jest i być powinno. O ile mi wiadomo, jeszcze nikt nie przedstawił analizy odnośnie węgla analogicznej do książki Richarda Dawkinsa „Bóg urojony”. A taka by się przydała. Bo w Polsce mamy do czynienia z decyzjami polityków, którzy słuchają albo siebie, albo jakiegoś dziwnego głosu. Dr Michał Wilczyński zwraca np. uwagę, że metoda szacowania zasobów węgla pochodzi jeszcze z lat 50-tych XX w. z Rosji i nie uwzględnia aspektu ekonomicznego. Polska węglem przemysłowym zatem nie stoi. Rząd wierzy też najwyraźniej w nieograniczony dostęp do wody w energetyce, mimo że zeszłoroczna susza postawiła pod znakiem zapytania produkcję energii elektrycznej w sposób konwencjonalny. Teraz jeszcze stawia blokadę wobec energetyki wiatrowej. Z kolei prosumenci, którzy produkować będą energię na własne potrzeby, a nadwyżki oddawać do sieci, traktowani są dzisiaj albo jako przeciwnicy władzy i koncernów energetycznych, albo hobbyści, a nie poważni lokalni przedsiębiorcy. Nadzieją napawa jednak fakt, że ustawa o OZE będzie poprzedzona dyskusją planarną w gronie pełnego składu Sejmu. Wcześniej miała być tylko rozpatrywana przez komisję sejmową.
W ubiegłym słonecznym tygodniu Niemcy musiały sobie poradzić z nadwyżką energii z OZE w sieci, a prąd sprzedawany był po cenach ujemnych! Polska mogła nawet zarobić przyjmując niemiecki prąd. Te fakty jednak nie docierają do osób wierzących w węgiel. Dla nich prąd ma narodowość i chyba zdradą byłoby otwieranie się na prąd z Niemiec. Psychologicznie można to wytłumaczyć np. w następujący sposób – kiedy zachodzi niezgodność między wiedzą a wolą, pojawia się motywacja, aby zmniejszyć ten dysonans. Raczej naciąga się fakty, bo wola jest zbyt mocno związana z tożsamością jednostki czy grupy. Szuka się też „schronienia” w negacjonizmie. Lub innymi słowy – jeżeli coś się nie zgadza z faktami, to tym gorzej dla faktów. Stąd już blisko do konkluzji, że obecnie węgiel stanowi opium dla mas.
Nie ma pracy na martwej planecie
Tobiasz Adamczewski z WWF mówi wprost: obecny „projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii jest antyobywatelski i niezgodny z porozumieniem klimatycznym ONZ. To zły sygnał dla energetyki obywatelskiej, a dobry dla koncernów energetycznych”. Społeczeństwo nie uwierzyło jednak, że jesteśmy węglowym krajem. A już na pewno nie myślą tak obywatele na świecie. W maju trwa bowiem ogólnoświatowa akcja Break Free, której głównymi hasłami są: „Zostawcie paliwa kopalne w ziemi”, ponieważ ich spalanie zmienia klimat. A zmiana klimatu jest niebezpieczna dla zdrowia i życia. Hasłem tego ruchu jest też – jeżeli biznes, to tylko na planecie ziema. Wyprowadzka na Marsa? Jeżeli zniszczymy ziemię, możemy zapomnieć o pieniądzach. Bo pieniędzy nie da się jeść, nie zatrzymają też huraganu. Jednak pomogą najbogatszym się uratować. Co tylko wzmaga poczucie, że zmiany klimatu i sprawiedliwość nie idą w parze.
Chcemy być wolni – Break free!
„To już nie tylko słowa, to już akcja na skalę świata i niech politycy oraz koncerny usłyszą nasz głos” – takie słowa słychać było 14 maja na terenie Łużyc w Niemczech, gdzie odbył się protest „Ende Gelände”. 3 tysiące aktywistów z całej Europy, kierując się zasadą obywatelskiego nieposłuszeństwa, symbolicznie zatrzymało wydobycie węgla brunatnego w tamtejszej kopalni Welzow. Zablokowane były też tory, którymi węgiel dowożony jest do elektrowni Schwarze Pumpe. Jeżeli kopalnia Welzow zostanie powiększona, to z powierzchni ziemi znikną wsie jak np. Proschim, które już dzisiaj mogą być niezależne energetycznie. To właśnie pokazuje absurd węglowych dinozaurów. Do tego zniszczone zostanie osadnictwo mniejszości serbo-łużyckiej. Brzmi to jak opowieść z daleka, ale podobne problemy mają też ludzie w Polsce w miejscach jak Gubin, Miejsca Górka, Babiak, Lubin i nie tylko.
Break Free to akcja wyjątkowa, jednocząca ludzi z wielu państw, gdzie obywatele czują się zagrożeni rozbudową kopalni czy elektrowni. „Ochrona klimatu to praca dla rąk” – mówiono na obozie klimatycznym. Ale nie chodzi tylko o sprzeciw – ważne jest kreowanie czegoś nowego: „Zmieniaj system, a nie klimat”. Aktywiści w swoim proteście pokazali, że jeżeli Vattenfall sprzeda branżę węgla brunatnego i to w dodatku czeskiej firmie EPH, zaistniałej niechlubnie w aferze „panama papers”, mają w pakiecie protest. Break Free dobrze wie co to PR koncernów energetycznych. Ale akcja Break Free to nie tylko Niemcy. W Polsce odbył się protest koalicji „Rozwój Tak-Odkrywki Nie” oraz mieszkańców wsi zagrożonych zniszczeniem. Akcja miała miejsce pod siedzibą funduszu emerytalnego Nationale Nederlanden. Z jednej strony fundusz ma zapewniać ludziom bezpieczną emeryturę, a z drugiej strony inwestuje w upadający Zespół Elektrowni Pątnów Adamów Konin (ZE PAK). Ten właśnie ZE PAK woli wysiedlić ludzi i budować kopalnie węgla brunatnego niż stać się np. liderem dla transformacji OZE.
W wielu miejscach na świecie obywatele, którzy już teraz dostrzegają eksplozję nierówności między ludźmi jednoczą się w ramach Break Free. Dlaczego wolność? Ponieważ obecnie produkcja energii to wciąż sprawa elitarna. Powodem zmian klimatu jest wydobywanie i spalanie paliw kopalnych, które są w rękach niewielu. Garstka ludzi, najczęściej z tzw. globalnej północy zarabia miliony, podczas gdy tzw. globalne południe ponosi tego wielorakie negatywne konsekwencje. Ludzie zaprotestowali w imię wartości. I to w sposób kreatywny! Setki kajakarzy w Kanadzie blokowało np. wejście do portu, gdzie stacjonują tankowce koncernu Kinder Morgan w Burnaby, gdzie w górach planowana jest rozbudowa rurociągu. Tym bowiem się różni klimatyczny ruch obywatelski od konwencjonalnych lobbystów, że jest twórczy, umie żartować i zaraża ludzi pozytywną energią. Transformacja energetyczna dotyczy bowiem czegoś więcej niż energii – to ruch obywateli, którzy chcą lepszego świata, przyjaznego i odpowiedzialnego. Tu nie ma mowy o poświęceniach. Ci ludzie chcą żyć spokojnie i nie oddawać swojego życia i zdrowia dla idei jaką jest scentralizowana energetyka węglowa czy atomowa. Może dlatego w Polsce ten ruch wyzwolenia energetycznego przyjął nazwę „Więcej niż energia”.
Warto się na koniec zastanowić, czy poświęcanie życia i zdrowia naszych polskich górników, którzy fedrują resztki węgla w temperaturze około 30 stopni Celsjusza, można czymkolwiek uzasadnić. Robienie z nich bohaterów, przypomina znowu o postawie religijnej albo przynajmniej ideologicznej. Warto dodać, że na terenach gdzie planowane są kopalnie ludzie inaczej wyobrażają sobie swoją przyszłość. I wypowiadają to w wiążących referendach. Poświęcanie ludzi dla sprawy? Górnictwo to praca, a nie misja. Niskie ceny węgla i spadek popytu sprawiają, że w tarapatach są kopalnie na wszystkich kontynentach. Rząd polski nie musi przejawiać entuzjazmu ruchu klimatycznego, ale powinien zrozumieć, że transformacja energetyczna się opłaca. Polacy są dorośli i potrafią sami produkować prąd. Konserwowanie przekonania, że obywatele sami sobie nie poradzą, to piosenka przeszłości. Break Free opowiada się też za sprawiedliwą transformacją. Nie można zostawiać ludzi na lodzie. Trzeba już teraz transformować regiony i uczyć młodzież zawodów, które będą na topie w niedalekiej przyszłości. I czas największy zacząć działać już teraz. Modlitwa do węgla w niczym nie pomoże. Ciekawe, co postanowią politycy w sprawie ustawy o OZE.