Jakóbik: Kontraktami w infrastrukturę. Co zapisano w polsko-rosyjskiej umowie gazowej?

21 maja 2015, 09:09 Energetyka

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Umowy gazowe z Gazpromem mogą zawierać wszystko. Należy zwiększyć ich transparentność i usunąć bezpodstawne zapisy.

– Wstępna ocena jest taka, że Gazprom używa strategii podziału rynków w Europie Środkowej i Wschodniej poprzez blokowanie możliwości reeksportu surowca między jego klientami. To pozwoliło firmie na oferowanie nieuczciwych cen niektórym krajom, jak Bułgaria. Gazprom mógł także wykorzystać swoją pozycję poprzez osiągnięcie niezwiązanych ze sprzedażą ustępstw w sprawie gazociągów, jako warunek dostaw w Bułgarii i w Polsce – powiedziała portalowi EurActiv.com unijna komisarz. ds. konkurencji Margrethe Vestager.

Vestager jest odpowiedzialna za śledztwo antymonopolowe, w którego toku pojawiły się już zarzuty wobec Gazpromu. Komisja miała wgląd do umów gazowych i ustaliła, że Rosjanie załączali do nich nieuzasadnione zapisy.

Wypowiedź dla wspomnianego portalu sugeruje, że w umowie gazowej Polski i Rosji znalazły się zapisy na temat infrastruktury gazowej. Potencjalnie otrzymujemy zatem odpowiedź, dlaczego pomimo formalnego zwierzchnictwa Gaz-Systemu nad Gazociągiem Jamalskim, właścicielami pozostają Gazprom, PGNiG i pośrednik Gas-Trading (48,48 i 4 procent).

Ten stan rzeczy przysparza Polakom problemów, ponieważ powołana w celu zarządzania magistralą spółka EuroPol Gaz jest sceną walki politycznej Moskwy z Warszawą, choć teoretycznie chodzi o infrastrukturę polskiego operatora. Nieznane są konkretne zapisy umowy międzyrządowej regulujące tę kwestię, ale jest możliwe, że to one petryfikują patologię z którą w EuroPol Gaz zmaga się polskie PGNiG.

Po korytarzach brukselskich krąży plotka, że w umowie gazowej Rosja-Litwa jest nawet zapis o tranzycie wojsk przez terytorium naszego północnego sąsiada. Mógł to być jeden z argumentów zwolenników nadzoru Komisji Europejskiej nad umowami gazowymi ex ante, czyli przed podpisaniem. Tutaj spór idzie w kierunku pożądanym przez Polaków, bo nawet zachodni, optymistyczni wobec Gazpromu partnerzy, zaczynają dostrzegać problem.

Nic nie stoi na przeszkodzie, aby umowy gazowe zostały ustandaryzowane z wykluczeniem bezprawnych zapisów i wyliczeniem tych obowiązkowych. Gdyby umowa międzyrządowa na dostawy gazu z Rosji stała się normalnym porozumieniem handlowym, mogłaby wisieć na stronach rządowych obu państw. Tak jednak nie jest. Pozostaje ona narzędziem wpływu politycznego Rosji, szczególnie na kraje byłego obozu sowieckiego, których infrastruktura, sektor gazowy a przez to gospodarki pozostają zależne od Rosjan.

Równolegle do śledztwa antymonopolowego toczy się nadal batalia o umowy między firmami jak PGNiG-Gazprom. Spółki zachodnioeuropejskie bronią tajności kontraktów handlowych, ale ich partnerzy z Europy Środkowo-Wschodniej wskazują, że Komisja Europejska może agregować dane na ich temat w sposób niejawny i publikować je w sposób gwarantujący anonimowość, np. poprzez uśrednienie.

Komisja Europejska dotarła już do sedna problemu nieuprawnionej, politycznej działalności Gazpromu w Europie. Polega on zatem nie tylko na nieuczciwych cenach i dzieleniu rynku na łatwe do manipulacji segmenty. To także nieuprawniony wpływ Gazpromu na infrastrukturę europejską, dający Rosji polityczny wpływ na kraje unijne. Nie chodzi tylko o Gazociąg Jamalski. Rosjanie przejęli mniejszościowe i większościowe udziały w magazynach gazowych w Austrii, Czechach, Holandii i Niemczech. Ich także mogą użyć do realizacji pozaekonomicznych celów.

Ta patologia pokazuje przed jakim zadaniem stoją negocjatorzy PGNiG ubiegający się o obniżkę cen dostaw od Gazpromu do Polski. Komisja Europejska może poprawić pozycję spółkom jak nasza, i uchronić je przed szantażem gazowym.