W Warszawie ministrowie spraw zagranicznych Polski i Ukrainy potwierdzili chęć dalszej, wspólnej i jak się okazuje efektywnej walki z dominacją Gazpromu, której bronią Niemcy wpływając na Komisję Europejską.
Minister spraw zagranicznych Ukrainy Pawło Klimkin zaznaczył, że od ponad roku jego kraj nie kupuje rosyjskiego gazu. „Czy można sobie było coś takiego wyobrazić cztery lata temu?” – pytał. „Było to wtedy niemożliwe, ale my to osiągnęliśmy poprzez solidarność i pomoc naszych przyjaciół. Kupujemy teraz gaz od Unii Europejskiej” – podkreślił.
Według niego, UE „powinna sobie zadać pytanie: czy chce być zależną od państwa – a Gazprom jest częścią Rosji – któremu nikt obecnie nie ufa?”.
– Od wielu lat uważamy zarówno Nord Stream 1, jak i Nord Stream 2, że to są instrumenty oddziaływania politycznego, przede wszystkim przez Rosję na Europę (…). Tego nigdy nie ukrywaliśmy, byliśmy przeciwni” – zaznaczył minister Witold Waszczykowski. Ocenił, że Rosja może „w każdej chwili wykorzystać te dwa połączenia do szantażu”.
– Szkoda, że nasze pojęcie nie znalazło zrozumienia w Komisji Europejskiej – wskazał Waszczykowski. Zapowiedział, że wraz z Ukrainą Polska będzie „wykorzystywać wszelkie środki prawne, trybunały międzynarodowe, aby nasze spojrzenie na ten polityczny projekt przedstawiać Unii Europejskiej”.
– Niestety nasze filozofie, spojrzenia na współpracę z Rosją i na bezpieczeństwo energetyczne różnią się z kilkoma państwami Europy Zachodniej. Oni wierzą niestety, być może naiwnie, że to wielki rynek odbioru gazu zachodniej Europy będzie dyktował Rosjanom warunki dostawy. My uważamy inaczej. Uważamy, że to Rosjanie będą wykorzystywali dostawy gazu jako instrument oddziaływania politycznego – stwierdził szef polskiego MSZ cytowany przez Polską Agencję Prasową.
Z Komisji Europejskiej płyną niepotwierdzone plotki o tym, jakoby los Nord Stream 2 został już przypieczętowany, a przewodniczący Komisji Europejskiej Jean Claude Juncker miał poprzeć projekt bez zastrzeżeń. Po korzystnej dla Gazpromu decyzji ws. gazociągu OPAL i ugodowej postawie w sprawie śledztwa antymonopolowego, byłby to gwóźdź do trumny wiarygodności Komisji Europejskiej. Jednak w tej sprawie nadal toczy się dyskusja. W Komisji trwa starcie prorosyjskiej frakcji ze zwolennikami kursu na dywersyfikację, o czym obszernie pisałem w innym tekście.
Jakóbik: Spór w KE to szansa rozstrzygnięcie ws. Nord Stream 2 na korzyść Polski
Należy się zastanowić, kto tworzy parasol ochronny dla Gazpromu w Brukseli. Tajemnicą poliszynela jest, że w czasie częstych okresów nieobecności lub niezdolności do pełnienia obowiązków przewodniczącego Junckera w pracy zastępuje go głowa gabinetu, Niemiec Martin Selmayr. Jest odpowiedzialny za strategiczne zagadnienia prawne, komunikację i politykę kadrową. To doktor prawa po prestiżowych uczelniach w Niemczech, Szwajcarii, Londynie i Los Angeles. Pracuje w Komisji Europejskiej od 2004 roku. W 2014 roku był szefem kampanii Junckera na szefa Komisji. Zna płynnie rodzimy język, angielski i niemiecki. W CV podaje, że rozumie nieco hiszpańskiego, włoskiego i – co ciekawe – polskiego.
Selmayr jest uznawany za szarą eminencję rządu niemieckiego w Komisji Europejskiej. Korzystając ze słabości przewodniczącego może przy okazji porządkowania pracy biura promować interes niemiecki. Niewykluczone, że DG LEGAL, czyli prawnicy Komisji znaleźli się pod jego wpływem forsując interpretację prawa unijnego na korzyść Nord Stream 2. W Brukseli krążą opinię, że także on jest odpowiedzialny za kontrowersyjną decyzję o dopuszczeniu do dalszej ekspansji Gazpromu w Niemczech poprzez decyzję ws. OPAL kwestionowaną w sądzie przez Polaków (rząd i PGNiG) oraz Ukraińców (Naftogaz, który chce być interwentem w sprawie). Co ważne, interwentami po stronie Komisji chcą być niemiecki regulator Bundesnetzagentur oraz rosyjski Gazprom. Także tutaj Niemcy i Rosjanie stają ramię w ramię przeciwko interesowi europejskiemu.
Problemem nie jest zatem Komisja Europejska, a nadużycie w postaci wpływu rządu Niemiec na jej decyzję. Sytuacji nie zmieniły pojednawcze tony podczas wizyt Kanclerz Angeli Merkel i wicekanclerza Sigmara Gabriela w Polsce. Chociaż zapewniali oni o chęci wspólnego ratowania Wspólnoty, to jednak unikali rozmowy o Nord Stream 2, który forsują na poziomie politycznym, udając neutralność wobec rzekomo biznesowego przedsięwzięcia.
Polska i Ukraina działają wspólnie na rzecz zmiany sytuacji. Zawieszenie decyzji ws. OPAL przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej do czasu rozstrzygnięcia sporu to pierwszy sukces. Pozwoliło na rok odwlec dalszą ekspansję Gazpromu w Niemczech, nawet jeśli ostatecznie decyzja zostanie odwieszona i zatwierdzona przez Trybunał, o czym więcej gdzie indziej.
Polacy, jako kraj członkowski Unii Europejskiej, oraz Ukraina, jako kraj Wspólnoty Energetycznej integrujący się z Unią w sektorze energetycznym, powinny stanąć w obronie Komisji Europejskiej przed naciskami Niemiec i opowiedzieć się za wspólną polityką energetyczną nakierowaną na zmniejszenie zależności od głównego, niepewnego dostawcy. Należy doprowadzić do zakończenia paraliżu w sprawie Gazpromu. Bez lobbingu niemieckiego Komisja Europejska byłaby być może bardziej stanowcza wobec rosyjskiego koncernu, jak w przypadku amerykańskiego Microsoftu.
Jakóbik: Polska nadal może wpłynąć na ugodę Komisji z Gazpromem
Problem nieuprawnionych nacisków w Komisji Europejskiej jest niewygodnym tematem i może skupić wokół Polski i Ukrainy wielu sojuszników, którzy na różne sposoby odczuwają negatywnie dominację Niemiec. Niemiecki partner Polski w celu obrony swych deklaracji z Warszawy powinien udowodnić, że chce budować Wspólnotę na równych prawach dla wszystkich członków. Na początek powinien złożyć parasol ochronny, który rozłożył w Komisji Europejskiej nad działaniami Gazpromu.
Póki co jednak we współpracę Polski i Ukrainy uderza propaganda rosyjska, która podważa wspólne projekty i wiarygodność ich krytyki skierowanej przeciwko Gazpromowi.
Jakóbik: Rosyjska propaganda uderza w wiarygodność Polski i Ukrainy