icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Co zamiast Chin będzie lekarstwem na kryzys gospodarczy?

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Czarny koń – a raczej czerwony smok – na którego stawiał cały świat zaczyna łapać zadyszkę. Chińska gospodarka spowalnia. Według Financial Times rozpoczął się okres bessy niewidziany w Państwie Środka od 30 lat. Będzie on miał kluczowe znaczenie dla sektora energetycznego.

To wzrost chińskiej gospodarki złagodził efekty kryzysu z 2008 roku. Zapotrzebowanie tego kraju na energię elektryczną było jednym z głównych czynników jego wzrostu w skali globalnej.

Z przeglądu statystycznego BP wynika, że Chiny były głównym motorem rozwoju w sektorze ropy, węgla i energii elektrycznej.

Chińskie zapotrzebowanie na ropę naftową wzrosło o 4,5 mln baryłek dziennie od 2004 roku. Większość surowca pochodziła z importu, dlatego obecnie co ósma baryłka sprzedawana na świecie trafia do Chińczyków. Zużycie węgla w Chinach wzrosło w ostatniej dekadzie o około 80 procent. Kraj ten zużywa prawie połowę węgla palonego w piecach na całej ziemi. Dwadzieścia trzy procent konsumpcji energii elektrycznej na świecie odbywa się w Państwie Środka. W ostatnim dziesięcioleciu jej zużycie wzrosło tam o ponad 90 procent.

Czas intensywnego wzrostu gospodarczego Chin kończy się. W swojej pracy magisterskiej z 2011 roku podsumowałem szereg przyczyn dla których utrzymanie galopującego wzrostu gospodarczego tego kraju w nieskończoność będzie niemożliwe.

Pierwszorzędna to koniec dywidendy demograficznej, czyli dobroczynnego wpływu ilości obywateli Państwa Środka na gospodarkę. Polityka jednego dziecka wprowadzona przez Deng Xiaopinga w latach 80-tych w celu zwiększenia dobrobytu obywateli, miała zmniejszyć ilość mieszkańców Chin, co przełożyłoby się na bardziej korzystny podział wytwarzanych dóbr pomiędzy poszczególnych z nich. Jednakże na początku dekady pojawił się skutek uboczny urzędowej regulacji rozrodu. Podobnie jak w krajach zachodnich, piramida demograficzna Chin zaczyna stawać na głowie. Rośnie liczba ludzi starszych, a maleje (oczywiście stosunkowo, bo Chińczycy to najliczniejszy naród na świecie) ilość aktywnych zawodowo. Zgodnie z tezą George’a Friedmana, dyrektora Stratfor, Chińczycy prędzej się zestarzeją, niż zdołają się wzbogacić. Kolejnym czynnikiem jest wzrost oczekiwań do tej pory taniej siły roboczej. Konsumpcjonizm, który zastąpił w Chinach ideologię komunistyczną sprawia, że obywatele chcą więcej zarabiać, mieszkać w lepszych warunkach. Są przez to mniej atrakcyjnymi pracownikami. Istnieją także pomniejsze czynniki ograniczające rozwój Chin, jak ograniczony przepływ informacji blokujący innowacyjność, brak wolności obywatelskich oraz etatyzm, blokujący wolną przedsiębiorczość.

Według analityków Financial Times niezależnie od tego, czy Pekin zdoła znaleźć odpowiedź na problem wypalenia rozwoju, będzie jej przez jakiś czas szukał. Oznacza to okres przejściowy, w którym należy spodziewać się umiarkowanego wzrostu gospodarczego, a zatem i wzrostu zapotrzebowania na energię i surowce.

Mimo to większość prognoz stanowi, że zapotrzebowanie na ropę będzie rosło. Wzrost będzie jednak umiarkowany, co sprawi, że wzrośnie nadpodaż surowca na rynku, przez co wzmocni się presja na spadek jego ceny. Dlatego też kraje typu petro-state uzależnione od sprzedaży węglowodorów muszą przygotować się na trudne czasy. Ich odpowiedź może być różna. Mogą wybrać reformy i modernizację jak Arabia Saudyjska, która inwestuje w nowe technologie, w tym energetykę odnawialną, stawiając oficjalnie na uniezależnienie budżetu od petrodolarów. Mogą także wejść na wojenną ścieżkę, jak Rosja, która awanturą na Ukrainie pompuje sondaże prezydenta Władimira Putina i pozwala odwrócić uwagę społeczeństwa od problemów gospodarczych kraju. Od tego wyboru będzie zależeć przyszłość geopolityczna globu. Podobnie jak w latach poprzedzających Drugą Wojnę Światową, kryzys będzie czynnikiem zwiększającym prawdopodobieństwo wystąpienia konfliktów zbrojnych. Te już przecież widać. Na Ukrainie nadal słychać strzały. Kampania Państwa Islamskiego na Bliskim Wschodzie trwa. Trwa ciche ludobójstwo Chrześcijan w Afryce. Rozpoczęła się także wędrówka ludów z Czarnego Kontynentu na bogatą Północ, co rodzi już poważne implikacje gospodarcze i społeczne w Unii Europejskiej.

Firmy planujące sprzedaż energii, surowców i budowę infrastruktury energetycznej w Chinach – a były tym zainteresowane wszystkie największe koncerny – muszą liczyć się z zamrożeniem lub anulowaniem ich projektów. Wśród nich znalazł się rosyjski Gazprom, który planował budowę gazociągów Siła Syberii 1 i 2 do Chin. To także strata dla Rosnieftu, który śle ropę i chciałby słać gaz nad Żółtą rzekę. To uderzenie w plan Novateku zakładający rozwój eksportu LNG z europejskich złóż do Państwa Środka. Tym samym oznacza to egzystencjalne zagrożenie dla zwrotu energetycznego Rosji do Chin. Dlatego Rosjanom tradycyjnie zostaje europejski rynek. Gazprom w wydobycie na polu Bowanenkowo zainwestował już 1,7 bln rubli. W 2015 roku chce włożyć w tę inwestycje kolejne 144 mld rubli. Tamtejsze wydobycie wzrosło w grudniu 2014 roku do 90 mld m3 rocznie. Rosjanie przypominają, że tamtejsze prace zostały podjęte na wniosek Europejczyków, którzy liczyli na zwiększenie dostaw z Rosji. Podczas spotkania w Berlinie dyrektor Gazpromu Aleksiej Miller podkreślił, że Europa musi zdecydować, „czy chce więcej tanich surowców, czy nie”, bo zainteresowanie rosyjskim surowcem maleje, a Komisja Europejska podjęła plan zmniejszenia zależności od jego importu. Także projekty ubiegające się o chiński kapitał będą miały większe trudności z jego pozyskaniem. Priorytetem będą inwestycje w kraju, które być może pobudzą wzrost. Dlatego zawiedzeni mogą odejść przedsiębiorcy z Rosji, ale i z Unii Europejskiej, którzy liczyli na to, że juan będzie cudownym lekarstwem na niedobór kapitału. Ciekawym przykładem będzie tutaj nadal zmagająca się z kryzysem Grecja, która rozważała sprzedaż portu w Pireusie Chińczykom. Do transakcji nadal nie doszło.

Popularny mit wzrostu Chin, które miały strącić z piedestału Stany Zjednoczone, z przyczyn obiektywnych upada. Kryzys nadal będzie słowem dominującym w doniesieniach na temat światowej gospodarki. Zastąpić je mogą tylko dwa inne słowa: reforma albo wojna. Przywódcy największych potęg będą po kolei odpowiadać  na to pytanie.

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Czarny koń – a raczej czerwony smok – na którego stawiał cały świat zaczyna łapać zadyszkę. Chińska gospodarka spowalnia. Według Financial Times rozpoczął się okres bessy niewidziany w Państwie Środka od 30 lat. Będzie on miał kluczowe znaczenie dla sektora energetycznego.

To wzrost chińskiej gospodarki złagodził efekty kryzysu z 2008 roku. Zapotrzebowanie tego kraju na energię elektryczną było jednym z głównych czynników jego wzrostu w skali globalnej.

Z przeglądu statystycznego BP wynika, że Chiny były głównym motorem rozwoju w sektorze ropy, węgla i energii elektrycznej.

Chińskie zapotrzebowanie na ropę naftową wzrosło o 4,5 mln baryłek dziennie od 2004 roku. Większość surowca pochodziła z importu, dlatego obecnie co ósma baryłka sprzedawana na świecie trafia do Chińczyków. Zużycie węgla w Chinach wzrosło w ostatniej dekadzie o około 80 procent. Kraj ten zużywa prawie połowę węgla palonego w piecach na całej ziemi. Dwadzieścia trzy procent konsumpcji energii elektrycznej na świecie odbywa się w Państwie Środka. W ostatnim dziesięcioleciu jej zużycie wzrosło tam o ponad 90 procent.

Czas intensywnego wzrostu gospodarczego Chin kończy się. W swojej pracy magisterskiej z 2011 roku podsumowałem szereg przyczyn dla których utrzymanie galopującego wzrostu gospodarczego tego kraju w nieskończoność będzie niemożliwe.

Pierwszorzędna to koniec dywidendy demograficznej, czyli dobroczynnego wpływu ilości obywateli Państwa Środka na gospodarkę. Polityka jednego dziecka wprowadzona przez Deng Xiaopinga w latach 80-tych w celu zwiększenia dobrobytu obywateli, miała zmniejszyć ilość mieszkańców Chin, co przełożyłoby się na bardziej korzystny podział wytwarzanych dóbr pomiędzy poszczególnych z nich. Jednakże na początku dekady pojawił się skutek uboczny urzędowej regulacji rozrodu. Podobnie jak w krajach zachodnich, piramida demograficzna Chin zaczyna stawać na głowie. Rośnie liczba ludzi starszych, a maleje (oczywiście stosunkowo, bo Chińczycy to najliczniejszy naród na świecie) ilość aktywnych zawodowo. Zgodnie z tezą George’a Friedmana, dyrektora Stratfor, Chińczycy prędzej się zestarzeją, niż zdołają się wzbogacić. Kolejnym czynnikiem jest wzrost oczekiwań do tej pory taniej siły roboczej. Konsumpcjonizm, który zastąpił w Chinach ideologię komunistyczną sprawia, że obywatele chcą więcej zarabiać, mieszkać w lepszych warunkach. Są przez to mniej atrakcyjnymi pracownikami. Istnieją także pomniejsze czynniki ograniczające rozwój Chin, jak ograniczony przepływ informacji blokujący innowacyjność, brak wolności obywatelskich oraz etatyzm, blokujący wolną przedsiębiorczość.

Według analityków Financial Times niezależnie od tego, czy Pekin zdoła znaleźć odpowiedź na problem wypalenia rozwoju, będzie jej przez jakiś czas szukał. Oznacza to okres przejściowy, w którym należy spodziewać się umiarkowanego wzrostu gospodarczego, a zatem i wzrostu zapotrzebowania na energię i surowce.

Mimo to większość prognoz stanowi, że zapotrzebowanie na ropę będzie rosło. Wzrost będzie jednak umiarkowany, co sprawi, że wzrośnie nadpodaż surowca na rynku, przez co wzmocni się presja na spadek jego ceny. Dlatego też kraje typu petro-state uzależnione od sprzedaży węglowodorów muszą przygotować się na trudne czasy. Ich odpowiedź może być różna. Mogą wybrać reformy i modernizację jak Arabia Saudyjska, która inwestuje w nowe technologie, w tym energetykę odnawialną, stawiając oficjalnie na uniezależnienie budżetu od petrodolarów. Mogą także wejść na wojenną ścieżkę, jak Rosja, która awanturą na Ukrainie pompuje sondaże prezydenta Władimira Putina i pozwala odwrócić uwagę społeczeństwa od problemów gospodarczych kraju. Od tego wyboru będzie zależeć przyszłość geopolityczna globu. Podobnie jak w latach poprzedzających Drugą Wojnę Światową, kryzys będzie czynnikiem zwiększającym prawdopodobieństwo wystąpienia konfliktów zbrojnych. Te już przecież widać. Na Ukrainie nadal słychać strzały. Kampania Państwa Islamskiego na Bliskim Wschodzie trwa. Trwa ciche ludobójstwo Chrześcijan w Afryce. Rozpoczęła się także wędrówka ludów z Czarnego Kontynentu na bogatą Północ, co rodzi już poważne implikacje gospodarcze i społeczne w Unii Europejskiej.

Firmy planujące sprzedaż energii, surowców i budowę infrastruktury energetycznej w Chinach – a były tym zainteresowane wszystkie największe koncerny – muszą liczyć się z zamrożeniem lub anulowaniem ich projektów. Wśród nich znalazł się rosyjski Gazprom, który planował budowę gazociągów Siła Syberii 1 i 2 do Chin. To także strata dla Rosnieftu, który śle ropę i chciałby słać gaz nad Żółtą rzekę. To uderzenie w plan Novateku zakładający rozwój eksportu LNG z europejskich złóż do Państwa Środka. Tym samym oznacza to egzystencjalne zagrożenie dla zwrotu energetycznego Rosji do Chin. Dlatego Rosjanom tradycyjnie zostaje europejski rynek. Gazprom w wydobycie na polu Bowanenkowo zainwestował już 1,7 bln rubli. W 2015 roku chce włożyć w tę inwestycje kolejne 144 mld rubli. Tamtejsze wydobycie wzrosło w grudniu 2014 roku do 90 mld m3 rocznie. Rosjanie przypominają, że tamtejsze prace zostały podjęte na wniosek Europejczyków, którzy liczyli na zwiększenie dostaw z Rosji. Podczas spotkania w Berlinie dyrektor Gazpromu Aleksiej Miller podkreślił, że Europa musi zdecydować, „czy chce więcej tanich surowców, czy nie”, bo zainteresowanie rosyjskim surowcem maleje, a Komisja Europejska podjęła plan zmniejszenia zależności od jego importu. Także projekty ubiegające się o chiński kapitał będą miały większe trudności z jego pozyskaniem. Priorytetem będą inwestycje w kraju, które być może pobudzą wzrost. Dlatego zawiedzeni mogą odejść przedsiębiorcy z Rosji, ale i z Unii Europejskiej, którzy liczyli na to, że juan będzie cudownym lekarstwem na niedobór kapitału. Ciekawym przykładem będzie tutaj nadal zmagająca się z kryzysem Grecja, która rozważała sprzedaż portu w Pireusie Chińczykom. Do transakcji nadal nie doszło.

Popularny mit wzrostu Chin, które miały strącić z piedestału Stany Zjednoczone, z przyczyn obiektywnych upada. Kryzys nadal będzie słowem dominującym w doniesieniach na temat światowej gospodarki. Zastąpić je mogą tylko dwa inne słowa: reforma albo wojna. Przywódcy największych potęg będą po kolei odpowiadać  na to pytanie.

Najnowsze artykuły