Jakóbik: Bezkrólewie i rozmowy o rozmowach. Polska może pomóc Ukrainie

17 czerwca 2019, 07:31 Energetyka

Opóźnienie Nord Stream 2 nie wystarczy do zapewnienia stabilności Ukrainy. Rosjanie podjęli już grę na rzecz jej destabilizacji w czasie i po wyborach parlamentarnych. Warszawa powinna działać w obliczu bezkrólewia w Brukseli – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Maroš Šefčovič, fot. flickr.com/europapont (CC BY 2.0)
Maroš Šefčovič, fot. flickr.com/europapont (CC BY 2.0)

Presja na Rosję

Duński Politiken podaje, że opóźnienie budowy spornego gazociągu Nord Stream 2 przez Danię poprawi pozycję negocjacyjną Ukrainy w rozmowach o przyszłości dostaw rosyjskiego gazu przez jej terytorium.

– Jesteśmy winni Danii wielkie podziękowania. To całkiem jasne, że Dania jest przykładem dla innych krajów europejskich. To kraj nieobawiający się trzymać wartości europejskich pomimo silnego nacisku Rosji a nawet Niemiec – powiedział Jurij Witrenko, menadżer Naftogazu, podczas seminarium o Nord Stream 2 w Oslo.

Naftogaz to ukraińska spółka gazowa, która bierze udział w procesie trójstronnym, czyli rozmowach z udziałem Ukrainy, Rosji i Komisji Europejskiej na temat przyszłości dostaw gazu przez terytorium ukraińskie po 2019 roku, kiedy kończy się obecna umowa przesyłowa i miał być gotowy gazociąg Nord Stream 2 przez z Rosji przez Morze Bałtyckie do Niemiec.

Nowa infrastruktura pozwoliłaby Rosjanom porzucić szlak ukraiński na rzecz niemieckiego. Jednakże nadal czeka na zgodę Danii na położenie odcinka na jej wodach terytorialnych. Po zakończeniu sporu terytorialnego z Polską strona duńska zwróciła się do budowniczych magistrali o złożenie trzeciego wniosku o zgodę z uwzględnieniem nowego szlaku po wodach rozgraniczonych dzięki porozumieniu. Tamten wariant jest najmniej szkodliwy dla środowiska zdaniem Duńskiej Agencji Energii odpowiedzialnej za rozpatrywanie tych wniosków.

Opóźnienie Nord Stream 2 o co najmniej pół roku sprawi, że Rosjanom zagrozi widmo niewywiązania się z realizacji umów na dostawy zawierających punkty odbioru gazu określone na zachodniej granicy Ukrainy. Będą więc potrzebowali umowy przesyłowej z Kijowem. – Gazprom wie, że to opóźnienie, jeżeli duński rząd do niego doprowadzi, będzie oznaczało potrzebę znalezienia jako minimum rozwiązania na 2020 roku – ocenił Witrenko cytowany przez Politiken. Menadżer zastrzegł jednak, że w razie przyjęcia pierwszego lub drugiego wniosku Nord Stream 2 nie będzie miał opóźnienia.

Jak wielokrotnie pisaliśmy w Biznesalert.pl, w razie opóźnienia Nord Stream 2 to stronie rosyjskiej może zależeć na przedłużeniu umowy przesyłowej z Ukraińcami. Poza tym wspomniana magistrala nie będzie mogła od razu wykorzystać pełnej przepustowości przez konieczność dobudowania odnogi niemieckiej EUGAL, która ma być gotowa do końca 2020 roku. Rosjanie działają jednak intensywnie na rzecz poprawy pozycji negocjacyjnej.

Jakóbik: Nord Stream 2 jest opóźniony. Potwierdzają to dokumenty

Nie ma żadnej polityki

– Umówiliśmy się, że będziemy omawiać datę kolejnego trójstronnego spotkania – konsultacji Rosja-Ukraina-Komisja Europejska – w drugiej połowie września. Po to, by doczekać się wyników wyborów parlamentarnych na Ukrainie, doczekać się sformowania rządu – powiedział minister energetyki Rosji Aleksander Nowak cytowany przez PAP po rozmowach z wiceszefem KE, unijnym komisarzem ds. energii Maroszem Szefczoviczem w Moskwie. Zapewnił, że w działaniach Rosji „nie ma żadnej polityki”.

Przeczą temu działania Rosji, która działa na rzecz opóźnienia rozmów z udziałem Komisji Europejskiej, jednocześnie proponując porozumienie dwustronne Ukraińcom. Gazprom zaoferował Naftogazowi porozumienie pozasądowe w sprawie sporu arbitrażowego wokół kontraktu przesyłowego obowiązującego do końca 2019 roku. Porozumienie poza arbitrażem pozwoliłoby zdaniem Nowaka na kontynuowanie dostaw przez Ukrainę na „dotychczasowych warunkach”. Być może rosyjski minister świadomie opóźnia rozmowy z udziałem Komisji – nie są mu na rękę, zakładają finał z wdrożeniem przepisów unijnych do nowego kontraktu przesyłowego – aby rozmawiać dwustronnie z Kijowem, który po wyborach parlamentarnych być może będzie bardziej uległy.

Gazprom już teraz oferuje powrót dostaw, z których Ukraińcy zrezygnowali w listopadzie 2015 roku. Dostawy alternatywne z terytorium Unii Europejskiej, w tym przez Polskę, są możliwe dzięki wsparciu międzynarodowych donorów na czele z Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Jednak program pomocy daje marchewkę razem z kijem. Warunkiem jej utrzymania jest kontynuacja reform, która w sektorze gazowym oznacza stopniowe uwolnienie dotąd subsydiowanych cen gazu. Wywołuje ona niezadowolenie społeczne, które może przełożyć się na wzrost poparcia dla sił przychylnych oddzielnemu układowi z Rosją. Oligarcha Igor Kołomojski związany z prezydentem Wołodymyrem Zełeńskim przekonywał już w przeszłości, że Ukraina powinna zrezygnować z pomocy zagranicznej i bolesnych reform. Póki co oficjalni doradcy prezydenta są temu przeciwni.

Jednakże siły prorosyjskie w parlamencie ukraińskim przygotowują się do wyborów. Nieprzypadkowo w okresie wyborów prezydenckich Wiktor Miedwiedczuk stojący na czele Platformy Opozycyjnej – Za Życie został zaproszony do Moskwy na rozmowy o warunkach dostaw gazu na Ukrainę. Był to sygnał, że głosowanie na jego ekipę może oznaczać zakończenie sporu z Gazpromem, a co za tym idzie tańszy gaz bez bolesnych reform. Być może dla części elektoratu argument o konsekwencjach w postaci powrotu do zależności od Rosji będzie drugorzędny.

Miedwiedczuk przekonuje, że gaz kupowany z Unii Europejskiej i tak jest rosyjski. Wystąpił na panelu Międzynarodowego Forum Ekonomicznego w Petersburgu i spotkał się tam ponownie z prezesem Gazpromu Aleksiejem Millerem. Ich zdaniem Rosjanie mogą zaoferować gaz tańszy o 25 procent od średniej ceny Naftogazu w 2018 roku w wysokości 300 dolarów za 1000 m sześc. poprzez zniesienie ceł na dostawy. Miedwiedczuk wraz z byłym ministrem energetyki i przemysłu węglowego Jurijem Bojko przekonują, że różnica między ceną Gazpromu a ofertą europejską trafia na konta „struktur biznesowych byłego już prezydenta Petra Poroszenki i premiera Wołodymyra Hrojsmana, którzy mają je defraudować razem z prezesem Naftogazu Andrijem Kobolewem. Twierdzą, że Ukraińcy powinni sprowadzić rosyjski gaz korzystając z pomocy spółek prywatnych, które nie powinny oglądać się na złą – ich zdaniem – politykę państwa. Warto przypomnieć, że obaj krytycy współpracy Ukrainy z Unią Europejską znajdują się na celowniku Służby Bezpieczeństwa Ukrainy za wizytę w moskiewskiej siedzibie Gazpromu.

Jakóbik: Czy Polska powinna zainwestować na Ukrainie Zełenskiego? (ANALIZA)

Bezkrólewie i wnioski dla Polski

Wcześniejsze wybory parlamentarne na Ukrainie mogą odbyć się 21 lipca. W toku kampanii i po niej należy spodziewać się intensywnych zabiegów Rosji na rzecz przekonania społeczeństwa ukraińskiego do porzucenia reform i wyboru siły politycznej, która zagwarantuje stabilizację w relacjach z Rosjanami kosztem zerwania współpracy z instytucjami zachodnimi. Wszystko to będzie działo się w okresie bezkrólewia w Komisji Europejskiej, której nowy skład może zostać wyłoniony dopiero jesienią. Możliwe, że w nowym rozdaniu zabraknie stanowiska wiceprzewodniczącego ds. Unii Energetycznej dzierżonego obecnie przez Marosza Szefczovicza. Przekazanie nadzoru nad procesem trójstronnym może być czasochłonne. Z tego względu rośnie znaczenie aktywnej polityki państw członkowskich Unii Europejskiej na rzecz utrzymania reformy gazowej na Ukrainie. Polska może mocniej zaangażować się w promocję tej współpracy, posiadając argumenty za jej utrzymaniem w postaci kontraktu PGNiG na dostawy gazu nad Dniepr z ERU Trading i perspektywy rozwoju eksportu z jej terytorium, na przykład na mocy kontraktu z Naftogazem.

Jakóbik: Turkish Stream 2, czyli pomysł Gazpromu na bezkrólewie w Europie (ANALIZA)