Jakóbik: Czy Polska powinna zainwestować na Ukrainie Zełenskiego? (ANALIZA)

23 kwietnia 2019, 07:31 Energetyka

– Wybory prezydenckie na Ukrainie to początek zmian, które mogą, ale nie muszą podważyć kursu na reformy w sektorze gazowym. Fakt, że pomysł wejścia do akcjonariatu gazociągów ukraińskich nie przyciągnął jeszcze firmy z USA ani Niemiec powinien skłaniać Polaków do wsparcia wysiłków w tym kierunku. Do rozważenia pozostaje podjęcie większego ryzyka wraz z firmami, które deklarują zainteresowanie gazociągami na Ukrainie już teraz – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Wołodymyr Zełenski. Fot. Wikimedia Commons
Wołodymyr Zełenski. Fot. Wikimedia Commons

Zwycięstwo aktora

Aktor Wołodymyr Zełenski zwyciężył w drugiej turze wyborów prezydenckich na Ukrainie, zdobywając 73,2 procent głosów – poinformowała w niedzielę fundacja Demokratyczni Inicjatywy, która przeprowadzała sondaż przed lokalami wyborczymi, tzw. exit poll. Jego przeciwnik, urzędujący prezydent Petro Poroszenko otrzymał 25,3 procent poparcia. Centralna Komisja Wyborcza ma czas na przedstawienie ostatecznych wyników do 4 maja tego roku. Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie uznała, że wybory spełniały standardy demokratyczne.

Decyzję o starcie w wyborach prezydenckich Zełenski ogłosił w ostatnią noc sylwestrową. Uczynił to w telewizji 1+1, której właścicielem jest skonfliktowany z władzami ukraińskimi miliarder Ihor Kołomojski. Telewizja ta nadała wystąpienie komika przed orędziem Poroszenki. Kołomojski uważa Poroszenkę za swojego wroga. Polska Agencja Prasowa przypomina, że oligarcha uważany jest także za sponsora wyborczego Zełenskiego. Sam aktor temu zaprzecza, twierdząc, że wydatki na kampanię pokrywa sam wraz z przyjaciółmi. Ze swej strony Kołomojski twierdzi, iż choć kontaktuje się z Zełenskim, to nie ma na niego wpływu i ogranicza się wyłącznie do kibicowania jego kandydaturze. Według obserwatorów za owym „kibicowaniem” mogą stać jednak interesy biznesowe Kołomojskiego. W wywiadach mówi on, że oczekuje, iż po wyborach prezydenckich i przegranej Poroszenki uzyska odszkodowanie za znacjonalizowany przez władze Ukrainy w 2016 roku należący do niego największy komercyjny bank w tym kraju, PrywatBank. Kołomojski chce za utracony bank 2 mld dolarów.

– Należy się spodziewać, że Zełenski będzie politykiem słabym, mającym problem z kontrolą różnych grup interesów w swoim zapleczu, a pod jego rządami Ukraina będzie dryfować w kierunku systemu parlamentarnego – przepowiada Ośrodek Studiów Wschodnich. – W ciągu najbliższego półrocza Zełenski będzie dążył do utrzymania maksymalnej mobilizacji własnych wyborców, a następnie jej skapitalizowania podczas październikowych (lub przyspieszonych) wyborów parlamentarnych w celuwprowadzenia do parlamentu jak największej liczby deputowanych partii Sługa Narodu – czytamy w analizie Ośrodka.

Oznacza to, że termin „Ukraina Zełeńskiego” z tytułu może być użyty nieco na wyrost. Nowy prezydent ukraiński stanie się elementem skomplikowanego systemu polityczno-oligarchicznego, którego działanie warunkuje politykę wschodniego sąsiada Polski. Pomimo ambitnych deklaracji Zełeński będzie musiał dopasować swoją politykę do status quo tworzonego przez różne grupy interesów.

Co dalej z reformą gazową na Ukrainie?

Według moich informacji ze sztabu Zełeńskiego wynika, że dopiero powstaje program polityki energetycznej tego nowicjusza politycznego. On sam przyznaje, że ma małą wiedzę na ten temat. Pytany o działania w sprawie zatrzymania dostaw ropy rosyjskiej na Ukrainie odparł, że „nie ma znacznej wiedzy na ten temat” – Nie wstydzę się tego. Wierzę, że zawsze należy rozważyć każdą opcję w każdej sprawie. W tej sprawie powinniśmy znaleźć alternatywę – powiedział w programie telewizyjnym Pravo na Vladu w czwartek 18 kwietnia. Zasugerował poszukiwanie ropy w „krajach zachodnich”. Pokazuje to jego nieznajomość tematu, bo w tych państwach nie ma zamiennika do ciężkiego surowca z Rosji.

Wiele będzie zatem zależało od tego, kto zostanie doradcą do spraw polityki energetycznej nowego prezydenta. W sektorze gazowym najbardziej interesującym z polskiego punktu widzenia Zełeński będzie prawdopodobnie zmuszony do współpracy ze skłóconym tandemem premiera Wołodymyra Hrojsmana i prezesa Naftogazu Andrija Kobolewa do czasu zmiany układu sił w Wierchownej Radzie wskutek wyborów parlamentarnych. Wówczas być może wesprze go jego stronnictwo w parlamencie włączone w koalicję, której kształt także będzie miał wpływ na politykę gazową. Julia Tymoszenko już zaproponowała uformowanie nowego rządu jeszcze przed wyborami. Zaapelowała o to, by poprzeć nowe zmiany proponowane przez Zełeńskiego, sygnalizując gotowość do współpracy.

Wiele zależy od znaczenia cen gazu w jesiennej kampanii wyborczej. Być może prezydent przyłączy się do demagogicznej krucjaty gazowej księżniczki, która obiecuje radykalną obniżkę gazu dla gospodarstw domowych bez względu na zagrożenie cofnięcia pomocy z Zachodu, który oczekuje urynkowienia rachunków. Może także współpracować z bardziej umiarkowanym stronnictwem. Wspomniany Hrojsman zapowiedział już start w wyborach parlamentarnych pod szyldem własnej partii. Pomimo sporu z Kobolewem razem z nim doprowadził do obniżki cen gazu dzień po wyborach zwycięskich dla Zełeńskiego. Była to jednak zaplanowana zmiana rozporządzenia zawodowego, które w poprzednim kształcie zawierało mechanizm wyliczania ceny, który powodował, że znajdowała się ona powyżej obecnego poziomu rynkowego. Nowy sposób ma być uzależniony od ceny rynkowej, czyli zgodny z reformą oczekiwaną przez kredytodawców zachodnich na czele z Międzynarodowym Funduszem Walutowym.

Instytucje zachodnie jeszcze przed wyborami prezydenckimi zadeklarowały, że będą współpracować z Kijowem bez względu na wynik wyborów. Zrobiły to Komisja Europejska i prezydent USA Donald Trump. Rebecca Harms z Parlamentu Europejskiego biorąca udział w obserwacji wyborów ukraińskich zadeklarowała gotowość do wsparcia działań nowego prezydenta na rzecz kontynuacji reform. Z gratulacjami pospieszyli przewodniczący Komisji Europejskiej Jean Claude Juncker oraz Rady Europejskiej – Donald Tusk. Prezydent RP Andrzej Duda zaprosił Zełeńskiego do Polski. Ambasador USA na Ukrainie Marie Jowanowicz i przewodniczący delegacji Unii Europejskiej w tym kraju Hugues Mingarelli zapowiedzieli 19 kwietnia dalszą współpracę z Kijowem bez względu na wynik wyborów. Jowanowicz wskazała główne cele wspierane przez USA: zakończenie konfliktu na wschodzie Ukrainy (Zełeński nazwał rosyjskich bojowników „powstańcami”), rozwój gospodarczy i poszanowanie prawa. Mingarelli mówił o demokratyzacji, modernizacji i integracji europejskiej.

Jakóbik: Polski Prometeusz może dać Ukrainie LNG z USA

Kto pierwszy, ten lepszy?

Oznacza to, że Zachód będzie nadal wspierał reformy sektora energetycznego. Nie jest jednak jasne, czy i w jakim tempie Ukraina będzie je kontynuować. Wojna nerwów jeszcze potrwa, prawdopodobnie do wyborów parlamentarnych jesienią tego roku. Mimo to Polska może patrzeć na zachowanie silniejszych partnerów zachodnich i wchodzić we współpracę energetyczną tam, gdzie zdecydowali się oni na ten ruch. Toczą się już zaawansowane rozmowy o wejściu w akcjonariat gazociągów ukraińskich. Prezes Naftogazu Andrej Kobolew poinformował na antenie Radio NV, że zainteresowanie wykazały firmy zachodnie, w tym jedna amerykańska. Chodzi o przejęcie do 49 procent udziałów operatora systemu przesyłowego gazu nad Dnieprem. W wyniku rozdziału właścicielskiego (unbundlingu – przyp. red.) Naftogazu powstaje spółka odpowiedzialna za tę formę działalności.

Naftogaz i Magistralne Gazowody Ukrainy, czyli przyszły niezależny operator gazociągów przesyłowych podpisały porozumienie o stworzeniu grupy roboczej z udziałem pięciu operatorów z Unii Europejskiej zainteresowanych udziałem w akcjonariacie MGU. Do grupy roboczej weszły francuski GRTgaz, holenderskie Gasunie, włoski Snam, słowacki Eustream i belgijski Fluxys. Do grupy nie dołączył polski Gaz-System, chociaż wcześniej oferował wsparcie eksperckie Ukrtransgazowi, spółce operującej gazociągami na Ukrainie w imieniu Naftogazu.

W grupie roboczej nie znalazła się także firma z USA, choć Kobolew informował wcześniej o jej zainteresowaniu. Nie ma tam także firmy niemieckiej, choć rząd w Kijowie apelował do Berlina o wzięcie współodpowiedzialności za przesył gazu przez Ukrainę poprzez wejście do akcjonariatu gazociągów. Polska stoi więc przed dylematem, czy czekać na zaangażowanie najsilniejszych graczy i wejście do gry pod ich parasolem ochronnym, czy zaryzykować bardziej i zaangażować się już teraz. Słowacja. Tego problemu nie mają Słowacy, którzy zadeklarowali gotowość do współpracy. –  Jestem bardzo zadowolony, że Ukraina chce stworzyć konsorcjum do zarządzania systemem przesyłowym. Firmy słowackie chcą wziąć udział w jego modernizacji – powiedział premier Peter Pellegrini.

W maju odbędzie się kolejna runda rozmów trójstronnych Komisja Europejska-Ukraina-Rosja o przyszłości dostaw gazu przez Ukrainę. Zakładając, że nie dojdzie wcześniej do zmiany rządu, należy obserwować politykę Kijowa w sprawie przesyłu. Scenariusze zmian w sektorze gazowym krajów Wspólnoty Energetycznej (jak Ukraina), które będą istotne dla zaangażowania firm polskich pozostają niezmienne od 2017 roku, kiedy prezentowałem je na prośbę Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego we Wrocławiu.

Stabilizacja

W razie utrzymania się wspólnej polityki energetycznej na poziomie Unii Europejskiej i braku istotnych postępów w reformach w krajach takich jak Ukraina może dojść do stabilizacji. Unia przestrzega regulacji wspólnotowych dla sektora energetycznego, kontynuowany jest proces łączenia rynków i dywersyfikacji źródeł dostaw. Jednak w krajach Wspólnoty Energetycznej reformy nie postępują zgodnie z planem, a mimo to pomoc europejska zostaje utrzymana do stopnia gwarantującego stabilność ekonomiczną państw partnerskich. Firmy europejskie, w tym polskie, mogą warunkowo inwestować w dostawy i przesył gazu oraz energii elektrycznej.

Z polskiego punktu widzenia realizacja tego scenariusza jest umiarkowanie korzystna. Nie prowadzi do destabilizacji w krajach objętych Partnerstwem Wschodnim, ale z drugiej strony daje jedynie „małą stabilizację”, która strategiczne inwestycje, jak na przykład przejęcie udziałów w operatorze gazociągów przesyłowych na Ukrainie, czyni nadal ryzykownymi. Nie gwarantuje także ograniczenia wpływów oligarchów na politykę wewnętrzną kraju, a to z kolei utrudnia prognozowanie rozwoju wypadków, co jest niezbędne do podjęcia trafnych decyzji biznesowych.

Ekspansja

Utrzymanie wspólnej polityki energetycznej Unii Europejskiej i udane reformy w państwach partnerskich doprowadzają do integracji w sektorze energetycznym między nimi. Kraje partnerskie przyłączają swe rynki energii elektrycznej i gazu do rynku europejskiego. Dochodzi do synchronizacji, powstają wspólne połączenia elektroenergetyczne i gazowe. Utrzymana jest pomoc Unii Europejskiej i instytucji finansowych wspierająca modernizację sektora energetycznego oraz dalsze zmniejszanie zależności od surowca. Firmy europejskie, w tym polskie, mogą bezpiecznie inwestować w dostawy i przesył gazu oraz energii elektrycznej. Kraje partnerskie Wspólnoty Energetycznej zyskują głos w debacie o europejskim rynku, stając się potencjalnymi sojusznikami Polski w europejskich sporach o energetykę. To scenariusz najbardziej pożądany z polskiego punktu widzenia. Kraje objęte Partnerstwem Wschodnim, pod warunkiem wywiązania się przez nie z reform, otrzymują parasol ochronny unijnych regulacji w sektorze energii elektrycznej i gazu. Ich wdrożenie zwiększa przejrzystość i przewidywalność działalności w tych obszarach, co daje stabilność inwestorom z państw Unii Europejskiej. Polskie firmy mogą podejmować strategiczne decyzje o inwestycjach, jak przejęcie udziałów w operatorze gazociągów przesyłowych czy rozwój bezpośrednich dostaw gazu oraz energii elektrycznej. To również szansa na bezpieczny import energii i surowców z tych krajów, jeśli pojawi się taka potrzeba.

Erozja

Brak reform w krajach partnerskich oraz problemy wspólnej polityki energetycznej Unii Europejskiej doprowadzają do erozji procesu integracji. Państwa te ograniczają aktywność w ramach Wspólnoty Energetycznej, a w zamian otrzymują mniejsze wsparcie Unii Europejskiej oraz instytucji finansowych. Proces integracji zostaje zatrzymany i stopniowo się cofa. Firmy europejskie, w tym polskie, mogą warunkowo inwestować w dostawy i przesył gazu oraz energii elektrycznej. Erozja może przenieść się na Unię Europejską. O ile obecnie nieprawidłowości w funkcjonowaniu wspólnego rynku sygnalizowane przez Polskę (casus Nord Stream 2) są incydentalne, a nie systemowe, to w przyszłości mogłyby się pojawiać częściej, wraz z osłabianiem się integracji w sektorze energetycznym. Jest to scenariusz niekorzystny z punktu widzenia polskiego interesu. Doprowadziłby on do stopniowego poluzowania integracji w sektorze energii elektrycznej i gazu między krajami pierwszego (Unia Europejska) i drugiego kręgu (kraje będące jednocześnie we Wspólnocie Energetycznej i Partnerstwie Wschodnim), co zmniejszyłoby potencjał współpracy w tych dziedzinach. Istnieje również zagrożenie, że proces erozji przeniósłby się do pierwszego kręgu, a niekorzystne zjawiska, jak wspomniane wyżej ustępstwa organów europejskich na korzyść dominującego dostawcy, pojawiałyby się częściej, osłabiając omnipotencję prawa wspólnotowego w samej Unii Europejskiej.

Implozja

Brak reform i kryzys wspólnej polityki energetycznej Unii Europejskiej hamują integrację w energetyce i odwracają proces. Przerwana zostaje pomoc Unii i instytucji finansowych. Państwa partnerskie występują ze Wspólnoty Energetycznej, dochodzi do pogłębienia lub ponownej oligarchizacji sektora. Firmy europejskie, w tym polskie, nie mogą bezpiecznie inwestować w dostawy i przesył gazu oraz energii elektrycznej. Karta państw Wspólnoty w europejskiej debacie o energetyce traci znaczenie. Dochodzi do implozji procesu integracji w energetyce i stopniowej erozji wspólnej polityki w tym zakresie także na poziomie europejskim. To rozstrzygnięcie najbardziej niekorzystne z polskiego punktu widzenia. Proces integracji ulega gwałtownemu odwróceniu. Państwa drugiego kręgu przerywają wprowadzanie reform i wykluczają możliwość stabilnej współpracy energetycznej z krajami Unii Europejskiej. Proces przenosi się do pierwszego kręgu i prowadzi do dezintegracji wspólnej polityki w sektorze gazu oraz energii elektrycznej. Unia Europejska przestaje przestrzegać własnych regulacji chroniących przed nadużyciami dominujących dostawców. Parasol ochronny nad polskimi sektorami energii elektrycznej i gazu zostaje złożony.

Polska musi trzymać rękę na pulsie

Przekładając te scenariusze na obecną sytuację na Ukrainę należy zarekomendować zaangażowanie polskich firm gazowych nad Dnieprem w razie współpracy z silnym partnerem z obszaru transatlantyckiego. Przykładem może być pośrednictwo amerykańskiego ERU Trading w dostawach gazu PGNiG na Ukrainę. Fakt, że pomysł wejścia do akcjonariatu gazociągów ukraińskich nie przyciągnął jeszcze firmy z USA ani Niemiec powinien skłaniać Polaków do wsparcia wysiłków w tym kierunku. Ściągnięcie zaangażowania zachodniego na Ukrainę z punktu widzenia polityki wschodniej RP stoi w pierwszym rzędzie względem zaangażowania firm polskich istotnego dla naszej polityki energetycznej, natomiast zwiększa bezpieczeństwo takiego ewentualnego wejścia w sektor gazowy nad Dnieprem. Zwolennikiem wejścia firm polskich na Ukrainę pod parasolem amerykańskim jest dr hab. Paweł Kowal, jeden z współtwórców współczesnej polityki wschodniej Polski. Do rozważenia pozostaje podjęcie większego ryzyka wraz z firmami, które deklarują zainteresowanie gazociągami na Ukrainie już teraz. Ostatecznie wejście do grupy roboczej wspomnianej wyżej nie wiążę się automatycznie z obowiązkiem zaangażowania kapitałowego. Polacy powinni być obecni przy rozmowach na temat przyszłości największego systemu przesyłowego gazu na Ukrainie i skorzystać na ofercie jego użytkowania, jeżeli będzie to bezpieczne.

Jakóbik: Ukraina ma ofertę dla inwestorów jak Polska. Wojna nerwów w gazie trwa