Bloomberg: SMR to szansa na tani atom

12 lipca 2019, 07:15 Atom

Publicysta Bloomberga Michael Lieberich przekonuje na łamach Bloomberga, że musimy zacząć poważnie rozmawiać o energetyce jądrowej jako elemencie dekarbonizacji, bez emocji i walk plemiennych, tylko w oparciu o fakty. Jednak jego zdaniem  o ile należy utrzymać już istniejące obiekty, następne muszą być budowane w tańszy i bardziej innowacyjny sposób. Rozwiązaniem mogą być małe, modułowe reaktory SMR.

Elektrownia jądrowa Takahama w Japonii. Fot. Wikimedia Commons
Elektrownia jądrowa Takahama w Japonii. Fot. Wikimedia Commons

Lieberich przypomina, że aby móc rozwijać gospodarkę i nie dopuścić do wzrostu globalnej temperatury do 2030 roku musimy ściąć emisję CO2 o 20 procent, a w ciągu ostatnich 18 lat wzrosła ona o 40 procent. Sam sektor energetyczny jest odpowiedzialny za 42 procent emisji.

W 2018 roku wygenerował on ponad 26 000 TWh energii, w tym 10 procent pochodziło z atomu, 63 procent z paliw kopalnych, w tym w przeważającej większości z węgla (37 procent), a w następnej kolejności z gazu (23 procent, natomiast z OZE 26 procent, gdzie najwięcej produkowały hydroelektrownie (16 procent), natomiast wiatr 4,5 procent zaś 2,2 procent panele słoneczne.

OZE kontra atom

Jego zdaniem, jeśli planujemy zredukować emisję z sektora energetycznego o 20 lub 45 procent do 2030 roku, oznaczałoby to, że przy umiarkowanym wzroście gospodarczym, musielibyśmy dodać do systemu dwukrotnie bądź czterokrotnie więcej energii wiatrowej i słonecznej w ciągu najbliższych 10 lat.- Jednak należy pamiętać, że sektor energetyczny jest odpowiedzialny za 42 procent emisji, a więc pozostaje jeszcze emisja pochodząca z transportu, ciepłownictwa i przemysłu. Jeśli przełożymy cel jakim jest 20-45-procentowa dekarbonizacja do 2030 roku okaże się, że sektor energii ujęty jako całość musi dokonać redukcji emisji od 30 do 90 procent. Oznacza to zainstalowanie od 10 do 15 razy więcej mocy w energii wiatrowej i słonecznej – napisał.

Porównuje on dalej wydajność atomu z OZE. – W zeszłym roku wybudowana w 1988 r. elektrownia EON Isar-2 w Bawarii, będąca drugą najbardziej wydajną elektrownią atomową na świecie wyprodukowała 11,5 TWh energii. Natomiast wszystkie turbiny wiatrowe jakie posiada Dania (6 100) wygenerowały w tym czasie 13,9 TWh. Widać więc wyraźną różnicę w wydajności i chociaż niemiecka elektrownia jest dość stara, to przy odpowiednim utrzymaniu jej żywotność można przedłużyć o następne 60 lat – podaje komentator.

Do 2018 roku niemieccy konsumenci zużyli 36 procent energii pochodzącej z OZE, podczas gdy brytyjscy 34 procent. Jednak Wielka Brytania utrzymała swoje moce jądrowe, w tym samym czasie, dodając zasoby odnawialne i wyemitowała o połowę mniej CO2 od Niemców (222 g CO2 / kWh), którzy postanowili zamykać elektrownie atomowe, emitując 490 g CO2 / kWh. Z kolei francuski system elektroenergetyczny opiera się w 72 procentach na energetyce jądrowej i jego emisyjność jest jeszcze niższa od brytyjskiej, bo wynosi poniżej 100 g CO2 / kWh.

-Niemiecka polityka jest więc niespójna z unijnymi celami klimatycznymi. Wynika ona przede wszystkim z obaw społeczeństwa i aktywistów, co do bezpieczeństwa elektrowni atomowych. Tymczasem energetyka jądrowa jest jedną z najbezpieczniejszych. W świetle jednego z przeprowadzonych w 2016 roku badań energia węglowa zabija rocznie 224 osoby na każdy TWh energii, w wyniku wypadków w kopalniach i zanieczyszczeń wody i powietrza. W przypadku OZE i energii atomowej wynik ten jest o ponad 2000 niższy – podaje Bloomberg.

Podkreśla, że przeważnie pojawia się argument, że energia nuklearna jest droga i wiele krajów nie może sobie na nią pozwolić. Ten także nie jest do końca trafiony. W zeszłym roku amerykański Instytut Energetyki Nuklearnej oceniał, że średni koszt energii w Stanach Zjednoczonych, pochodzącej z elektrowni atomowych wynosi 33,5 dolarów za MWh. Z kolei Międzynarodowa Agencja Energetyczna ocenia, że nawet jeśli będzie trzeba poczynić inwestycje w obecnie istniejące elektrownie atomowe, aby podnieść w nich standardy bezpieczeństwa i je unowocześnić, to koszt energii z nich pochodzącej będzie wynosił od 40 do 55 dolarów za MWh.

Ponadto istotną kwestią jest wysoka cena wyłączenia elektrowni jądrowych z eksploatacji. Wielka Brytania szacuje, że w ciągu najbliższych 120 lat wyda na to około 297 miliardów dolarów. Dodatkowym kosztem będzie uprzątnięcie miejsc, w których znajdowały się obiekty, szacowane na 154 miliardów dolarów, dla 17 elektrowni.

Niemcy przewidziały, że wyłączenie z użytku 17 reaktorów będzie je kosztować 38 miliardów euro, czyli 2,2 miliarda na każdy reaktor. Francja ocenia jednak, że będą one niższe, szacując, że wyłączenie z użytku 58 reaktorów pochłonie zaledwie 23 miliardy euro. Jednak wielu ekspertów uważa, że kwota ta jest zdecydowanie niedoszacowana. Tak więc w wyniku wycofywania się z energetyki jądrowej poszczególne kraje nie tylko stracą ogromne ilości czystej energii w swoich miksach energetycznych, ale także poniosą gigantyczne koszty wyłączenia reaktorów.

Na końcu zostaje jeszcze kwestia odpadów promieniotwórczych. Rocznie wszystkie branże, gdzie wykorzystywane są materiały nuklearne produkuje ich mniej więcej 34000 metrów sześciennych. Można zatem argumentować, że pozostawianie przyszłych pokoleń z tym problemem jest nieodpowiedzialne. Jednakże jeszcze bardziej nieodpowiedzialnym jest pozwolenie na wymarcie milionom gatunków, w tym i ludziom w wyniku zmian klimatycznych.

SMR lepsze od dużych bloków?

Zdaniem autora, aby móc myśleć o powstrzymaniu globalnego ocieplenia istniejące elektrownie atomowe powinny zostać w użyciu i należy maksymalnie przedłużyć ich żywotność. Tymczasem wiele projektów budowy nowych obiektów w USA jak i w Europie zostało ostatnio porzuconych. Stało się to ze względu na wysokie koszty jakie generuje budowa nowych elektrowni, ale opartych na starych technologiach. Dlatego też, o ile należy utrzymać już istniejące obiekty, następne muszą być budowane w tańszy i bardziej innowacyjny sposób. Rozwiązaniem mogą być małe, modułowe reaktory SMR.

Ich seryjna produkcja może obniżyć koszty energii z atomu. Ich zwolennicy mówią, że mają one szansę generować jedną MWh za około 45 USD dolarów. Na razie jednak ich wprowadzanie na rynek idzie opornie.

Wyjątkiem jest tu Rosja. Państwowemu koncernowi Rosatom udało się ostatnio wyprodukować 3 lodołamacze, które korzystają z reaktorów SMR, jak i uruchomić pierwszą pływającą elektrownię jądrową, która również jest zasilana za pomocą tej technologii, czyli Akademika Lomonosowa.

– Świat powinien więc inwestować w nowe technologie w dziedzinie energii jądrowej, na przykład przeznaczyć środki na badania nad niskoenergetycznymi reakcjami jądrowymi LENR. Samo OZE nie będzie więc w stanie pokryć naszego zapotrzebowania na energię, na tyle, by zatrzymać globalne ocieplenie, musi być wspierane przez atom, ale bardziej ekonomiczny i innowacyjny – kończy autor.