Jakóbik: Nord Stream 2 to test potencjału polskiej dyplomacji

27 listopada 2015, 13:50 Energetyka

KOMENTARZ

Gazociągi Rosjan oplatają region Europy Środkowo-Wschodniej.

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Pod pewnymi warunkami, w pewnych przypadkach, Europa Środkowo-Wschodnia potrafi działać wspólnie. Może to robić pod sztandarem Międzymorza, albo bez niego. Ważne, aby współpraca była efektywna. Przypadek Nord Stream 2 daje pewne wskazówki jak rozmawiać o tym projekcie, by w Europie nas słuchano, a Polska osiągnęła swoje cele.

Rosyjski projekt rozbudowy gazociągu po dnie Bałtyku, to kolejny po Nord Stream 1, South Stream, Pieremyczce przypadek, w którym inicjatywa Moskwy dzieli Unię Europejską. Polska może próbować stworzyć koalicję do blokowania jej, ale bez nadziei na stworzenie trwałego sojuszu państw regionu, których interesy są tylko w niektórych przypadkach zbieżne. Nord Stream 2 może być jednak okazją do testowania możliwych konfiguracji i poszerzenia platformy współpracy poza Grupę Wyszehradzką o nowe kraje.

Według agencji Reuters dziesięć krajów unijnych skierowało do Komisji Europejskiej list, w którym krytykuje projekt Nord Stream 2 i wzywa do dyskusji na jego temat na kolejnym szczycie przywódców Unii Europejskiej.

Te państwa to Bułgaria, Czechy, Estonia, Grecja, Litwa, Łotwa, Polska, Rumunia, Słowacja i Węgry. Przekonują, że projekt powinien podlegać jak najściślejszej ocenie pod względem zgodności z prawem unijnym i wymaga otwartej dyskusji podczas szczytu unijnego zaplanowanego na grudzień.

Polacy przekonują, że przy pewnych zastrzeżeniach państwa regionu Europy Środkowo-Wschodniej mogą współpracować politycznie przy pewnych inicjatywach. W tym kontekście przywołują ideę Międzymorza z okresu dwudziestolecia międzywojennego. Wśród sygnatariuszy listu cytowanego przez agencję Reuters, wszystkie kraje oprócz Grecji były wymieniane przez Warszawę, jako kandydaci do tworzenia takiego sojuszu.

– Stanowisko Komisji Europejskiej w sprawie Nord Stream 2 będzie miało także kluczowy wpływ na postrzeganie wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa przez jej kluczowych sojuszników oraz tradycyjnych partnerów – można przeczytać w liście, do którego dotarł Reuters.

Autorzy listu ostrzegają, że realizacja projektu Nord Stream 2 będzie miała poważne konsekwencje dla Ukrainy, jako obecnie głównego kraju tranzytowego dla rosyjskiego gazu słanego do Europy. – Utrzymanie dostaw przez Ukrainę jest w strategicznym interesie Unii Europejskiej, jako takiej, nie tylko z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego, ale także ze względu na stabilność regionu Europy Wschodniej – napisali twórcy listu.

– Ukraina to bezpieczny szlak tranzytu. Gaz powinien nadal przez nią płynąc – przyznał komisarz ds. energii i klimatu UE Miguel Arias Canete w rozmowie z dziennikarzami 27 listopada. Przekonywał, że Komisja nie boi się przerw dostaw przez ten kraj. Komisja już zadeklarowała, że dokona dokładnej oceny zgodności Nord Stream 2 z prawem.

Projekt zakłada budowę trzeciej i czwartej nitki gazociągu Nord Stream ciągnącego się po dnie Bałtyku z Rosji do Niemiec. Długoterminowo może pozwolić na zwiększenie dostaw gazu do Europy Zachodniej, a krótkoterminowo ominąć Ukrainę w tranzycie surowca na kontynent. Rozbudowa jest wspierana przez rosyjski Gazprom, niemieckie BASF/Wintershall i E.on, austriackie OMV, francuskie Engie oraz holendersko-brytyjski Shell, które podpisały umowę akcjonariuszy w tej sprawie. Władze ich państw przekonują, że umowa ma charakter czysto komercyjny i nie ma błogosławieństwa politycznego stolic. Kraje wymieniane w polskiej koncepcji Międzymorza uważają, że to nie jest prawda.

Chociaż Komisja Europejska zadeklarowała już, że dopilnuje, aby Nord Stream 2 był zgodny z unijnym prawem, co praktycznie może wykluczyć jego opłacalność ekonomiczną, to nieustająca presja na podtrzymanie tej woli jest użyteczna, bo zwolennicy rozbudowy rosyjskiego gazociągu także nieustannie pracują nad łagodzeniem stanowiska Brukseli. Mamy do czynienia z klasycznym podziałem na starą i nową Europę. Starzy członkowie Unii Europejskiej nie chcą tracić ekonomicznie na obronie interesów krajów nowej Unii, z przyczyn geograficznych i historycznych, dużo mniej otwartych na współpracę z Rosją. Na ich korzyść zadziałał kryzys ukraiński, który przypomniał o wadach kooperacji z Rosjanami. Na niekorzyść działa obecnie terroryzm i wojna w Syrii, która skłania Europejczyków ku szukaniu porozumienia z Rosją, pomimo utrzymującego się napięcia na Ukrainie.

List w sprawie Nord Stream 2 pokazuje, że pod pewnymi warunkami, w pewnych przypadkach Międzymorze może mówić jednym głosem. Faktem jest jednak, że pobudki są zgoła różne. Polska musi o tym pamiętać i ostrożnie liczyć szable przy kolejnych okazjach. Niektóre kraje, które razem z Polską krytykują obecnie Nord Stream 2, zrezygnują z krytyki, kiedy Rosja zaproponuje im atrakcyjną rekompensatę. Należy się spodziewać, że atrakcyjna oferta Rosjan dla Czechów, Słowaków i Węgrów może uciszyć ich obawy względem nowego gazociągu, szczególnie, że w przyszłości, przy dalszym sieciowaniu rynków gazu, mogliby odbierać gaz z powiększonego Nord Stream. Ta teza tłumaczy także obecność Grecji wśród sygnatariuszy, która tylko z pozoru jest symptomatyczna. Ateny są zawiedzione tym, że Rosjanie zamiast Turkish Stream, promują obecnie Nord Stream 2. W pewnych okolicznościach Moskwa mogłaby uśmierzyć nawet obawy Bałtów. Litewskie firmy gazowe odcinają się od stanowiska Wilna w sprawie Nord Stream 2, bo liczą na atrakcyjną ofertę od Gazpromu w 2016 roku, kiedy kończy się umowa. Lobby biznesowe może mieć z kolei wpływ na politykę naszego sąsiada.

Polacy muszą mówić spokojnym głosem. Sojusz w Europie Środkowo-Wschodniej musi działać w dialogu z Europą Zachodnią, dopóki platformą dyskusji o polityce energetycznej będzie Bruksela. Na tym z kolei by tak pozostało, powinno zależeć Polakom, ze względu na parasol ochronny, jaki dają jej regulacje sektora gazowego, co widać w przypadku Nord Stream 2, na przykładzie reform na Ukrainie i programu rozbudowy gazociągów, budowy gazoportu w Polsce, zgodnego z priorytetami Unii Europejskiej, wspieranego jej pieniędzmi. Sentyment antyeuropejski rosnący w naszym regionie jest z tego punktu widzenia niebezpieczny.

Wielu Polaków wskazuje Brytyjczyków, jako potencjalnych sojuszników w relacjach z Rosją. Na rynku gazu nie możemy tutaj liczyć na wiele. Tam gdzie Polacy krzyczą: „bezpieczeństwo”, Brytowie odkrzykują: „rynek”. Forsują ambitną politykę klimatyczną opartą na gazie ziemnym, co uprawdopodabnia ich poparcie dla Nord Stream 2 bardziej, niż szybki rozwój ich sektora łupkowego, na którym w założeniu ma być oparte odejście od węgla ogłoszone przez Londyn. Nie godzą się na ingerencję Komisji Europejskiej w mechanizmy rynkowe, czyli umowy gazowe, czego domaga się Polska. Minimum współpracy można osiągnąć w sprawie zwiększania przejrzystości na rynku. Dyskusję zamykają argumenty o agresorze rosyjskim, które skazują na piętno rusofoba, i nie merytoryczne oskarżenia, jak mityczny wpływ Nord Stream na polskie porty. Dla Brytyjczyków projekt nie stanowi zagrożenia. Nie chcą rozmawiać otwarcie o ogólnym zagrożeniu rosyjskim. Natomiast pod pewnymi warunkami Nord Stream 2 może być dla nich korzystny ekonomicznie, więc nie zamierzają zajmować w tej sprawie jasnego stanowiska. Swoje tezy bazuję na analizie z ostatnich wizyt w Londynie.

Z kolei największy beneficjent Nord Stream – Niemcy – nie będą umierać za tranzyt gazu przez Ukrainę. Ich stanowisko nie jest jednak oczywiste, co także jest istotne z punktu widzenia polskich starań. Oficjalnie Berlin nie krytykuje, ani nie popiera Nord Stream 2. Według moich informacji jest to koncesja ze strony Angeli Merkel dla środowisk przemysłowych, zwolenników gazociągu, którzy poparli ją w kontrowersyjnej polityce otwartych drzwi dla imigrantów. Niemieccy eksperci przekonują, że Merkel jest zakładnikiem tych środowisk w sprawie Nord Stream 2. Okaże się na ile to prawda w przyszłości. Na jednym biegunie znajduje się Sigmar Gabriel, wicekanclerz i minister gospodarki RFN, który optuje za pełną współpracą z Rosjanami. Na drugim działają Zieloni, którzy opowiadają się za zablokowaniem współpracy z Gazpromem z pobudek humanitarnych, bo Rosja łamie prawa człowieka. Pewnym zrozumieniem dla polskich argumentów mogą paradoksalnie wykazać się środowiska skrajnie prawicowe z Alternatywy dla Niemiec. Oni, jak i środowiska związane z Bundeswehrą, optują za jak najsilniejszą współpracą NATO przeciwko Rosji, także przeciwko jej projektom.

To zniuansowanie gry politycznej w Niemczech daje pewne nadzieje dla Polski. Przy sprzyjających okolicznościach Berlin może odrzucić projekt. Jest to jednak mało prawdopodobny scenariusz. Na razie pozwala firmom zaangażowanym w Nord Stream 2 topić pieniądze w Bałtyku. Część ekspertów niemieckich uważa, że nie można im tego zabronić, choć w działaniu tym nie ma żadnej racjonalności. W moim przekonaniu ona jest. Chodzi o sprowadzenie jak największej ilości taniego gazu z Rosji i zarabiania na nim pomimo utrzymującego się napięcia politycznego. Nie ma natomiast mowy o wymianie: blokada Nord Stream 2 za zniesienie sankcji wobec Rosji. Niemiecka dyplomacja stoi oficjalnie na stanowisku, że do czasu wypełnienia warunków porozumień z Mińska o rozbrojeniu i deeskalacji w Donbasie przez Rosję, nie ma mowy o wycofaniu obostrzeń i ponownym zbliżeniu, co lansuje uparcie Moskwa. Te tezy bazuję w oparciu o odwiedziny Berlina.

Te uwarunkowania Polska może wykorzystać do uzyskania korzyści, które będą niezależne od przyszłości projektu Nord Stream 2. Pod pewnymi warunkami możemy wywalczyć w Brukseli wzmocnienie parasola ochronnego przed działalnością Gazpromu w Europie Środkowo-Wschodniej. List państw umownego Międzymorza w sprawie Nord Stream 2 to mała cegiełka w budowie tego dzieła. Możliwe, że uda się tę współpracę wykorzystać do sprowadzenia jak największej ilości amerykańskiego LNG i gazu z innych źródeł do regionu. Być może będzie okazja do dalszego testowania współpracy w celu zwiększenia obecności NATO na jego wschodniej flance – w przyszłym roku Warszawa będzie gospodarzem szczytu Sojuszu.

Więcej: Jak przekuć Nord Stream 2 w korzyść dla Polski i regionu