Stępiński: Czy uliczna fala klimatyczna zmierza w konkretnym kierunku? (FELIETON)

20 września 2019, 14:15 Energetyka

Dzisiaj stołecznymi ulicami przeszedł kolejny raz Młodzieżowy Strajk Klimatyczny. Jego uczestnicy przekonują, że nadciągająca uliczna fala klimatyczna to impuls do zmian. Wśród wielu kolorowych symboli i transparentów zabrakło tylko jednego. Konkretów – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl

Młodzieżowy Strajk Klimatyczny w Warszawie / fot Piotr Stępiński, BiznesAlert.pl
Młodzieżowy Strajk Klimatyczny w Warszawie / fot Piotr Stępiński, BiznesAlert.pl

Dla jednych była to okazja, żeby nie pójść do szkoły i ominąć lekcje znienawidzonego przedmiotu bądź napisanie sprawdzianu lub kartkówki. Dla innych była to realna możliwość wykrzyczenia postulatów i pokazania swojej troski o przyszłość planety. Bez względu na motywacje za pozytywne należy odczytywać to, że młodzież też chce brać czynny udział w życiu publicznym i brać sprawy w swoje ręce. Podobnie jak tysiące ich rówieśników, którzy tego samego dnia, w ponad 130 krajach wyszli na ulice swoich miast protestując przeciwko bierności polityków w walce ze zmianami klimatu.

Młodzież zabiera głos

Podczas strajku w Warszawie słychać było hasła, że zmiany klimatu doprowadzają do ekstremalnych zjawisk pogodowych, podnoszenia się poziomu mórz, rozwoju chorób tropikalnych, pustynnienia obszarów, problemy w dostępie do wody czy migracje ludności. To wszystko prawda. Nie trzeba opracowań naukowych, choć jest ich niezliczona ilość, aby stwierdzić, że to o czym mówi młodzież to rzeczywistość, która nas już dotyka.

W trakcie przemarszu młodzież skierowała wiele gorzkich słów pod adresem polityków, apelując m.in. o zaprzestanie spalania węgla w Polsce. – Musimy zrozumieć, że epoka węgla musi zakończyć się teraz. Kopalnie są dla nas dużym zagrożeniem. Zarówno gospodarczym jak i finansowym. Stawiają pod znakiem zapytania dalsze istnienie naszej planety. Węgiel jest nieopłacalny, a jego zasoby się kończą. 20 mln ton jest importowanych z innych krajów. Głównie z Rosji. Tylko kilkanaście procent jest możliwe do wydobycia bez nas wszystkich szkód finansowych. Węgiel jest dofinansowany z naszych własnych kieszeni – mówiła przedstawicielka organizatorów marszu, na co w odpowiedzi tłum młodzieży skandował ,,Hańba”.

Trudno nie zgodzić się z tym, że węgiel jest coraz większym obciążeniem, zwłaszcza dla spółek energetycznych, które z jednej strony muszą płacić coraz więcej za samo paliwo, po które trzeba sięgać coraz głębiej, jak i za emisje CO2. To w konsekwencji odbija się na wysokości naszych rachunków za energię. To dobrze, że młodzież dostrzega koszty, choć póki co ponoszą je rodzice.

Co dalej z węglem?

W kontekście węgla jednym z postulatów Młodzieżowego Strajku Klimatycznego, który co ciekawe nie wybrzmiał w trakcie marszu, jest przyjęcie przez Sejm ustawy powołującej ekspercką i niezależną Radę Klimatyczną, której zadaniem byłoby opracowanie strategii osiągnięcia neutralności klimatycznej Polski do roku 2040 oraz kontrola realizacji tej strategii. Dla przypomnienia Unia Europejska dąży do tego żeby nastąpiło do 2050 roku. Choć i ta data dzieli stolice wielu unijnych państw.

– To jest nasza data, którą opierając się na dyskusjach prowadzonych w polskim środowisku, jest uznawana za realną, a jednocześnie wystarczająco ambitną aby pozwolić nam zrealizować cele światowej polityki – stwierdził Jan Adamski, członek Młodzieżowego Strajku Klimatycznego, w rozmowie z BiznesAlert.pl. Zapytany o to, co miałoby zastąpić węgiel odpowiedział krótko: Odnawialne Źródła Energii. Dopytywany czy tylko OZE stwierdził: ,,nie, zasadniczo jesteśmy ekspertami”. Do ich oceny zostawił również kwestię budowy elektrowni jądrowej. – Naprawdę chcemy, aby w polskiej polityce pojawił się kierunek, który do tej pory był zupełnie odsuwany na obok i marginalizowany. Do tego roku nieobecne były wypowiedzi polityków o kryzysie klimatycznym czy w ogóle debata w mediach na temat ewentualności, realności transformacji polskiej gospodarki, żeby przeszła na nieemisyjne tory – powiedział.

Nie jest tajemnicą, że nawet przy najbardziej ambitnych planach odchodzenia od węgla system elektroenergetyczny musi pracować stabilnie aby zapewnić dostawy energii. Potrzebuje do tego stabilnych jednostek wytwórczych. Ze względu na charakterystykę pracy OZE nie spełniają tego warunku, ponieważ są źródłami zależnymi od pogody.

– Węgiel obecnie wcale nie jest stabilnym źródłem energii dla Polski – usłyszałem od młodego aktywisty. – Szacuje się, że do 2035 roku złoża węgla brunatnego się w Polsce skończą. Aby zaspokoić potrzeby energetyki Polska już dzisiaj importuje węgiel z Rosji. Nie rozmawiamy o tym, czy mamy wybór między przejściem na OZE a pozostaniem przy energetyce opartej w dużej mierze na węglu. Musimy uznać fakt, że pozyskiwanie energii ze spalania paliw kopalnych niszczy przyszłość – dodał.

Węglem brunatnym czy kamiennym?

Rzeczywiście zasoby węgla brunatnego się skończą bez nowych odkrywek. W przypadku opalanej węglem brunatnym Elektrowni Bełchatów, która odpowiada za nieco ponad 20 procent produkcji energii w Polsce znajdujące się wokół niej złoża się wyczerpią w okolicach 2035 roku. Warto myśleć o tym, co dalej. Czy rozwiązaniem będzie nowa odkrywka w oddalonym o ok. 50 km Złoczewie czy jednak budowa elektrowni jądrowej? Mimo wszystko odpowiedź przedstawiciela strajku mnie zaskoczyła, bowiem w 2018 roku największy udział w produkcji energii elektrycznej w Polsce nie miał węgiel brunatny – 49,4 TWh (29,1 procent) tylko kamienny 83,5 TWh (49,1 procent). Owszem węglowi, zwłaszcza brunatnemu, można zarzucić wysoką emisyjność, ale użycie argumentu o braku stabilności, gdy odpowiada on za ok. 80 procent energii produkowanej w Polsce jest dość kontrowersyjny. Tak samo jak sugerowanie, że Polska importuje z Rosji węgiel brunatny, choć sprowadza stamtąd kamienny.

– To, co chcemy osiągnąć to nie konkretny sposób realizacji postulatu neutralności klimatycznej. Chcemy być impulsem do działania. Jednocześnie opierając się na merytorycznym rozpoznaniu problemów, co do których zdecydowana większość środowiska naukowego jest zgodna – stwierdził cytowany wcześniej przedstawiciel Młodzieżowego Strajku Klimatycznego.

Uliczna fala klimatyczna

Jak mawiał Ludwik Hirszfeld ,,żeby innych zapalać, trzeba samemu płonąć”. Dobrze, że młodzi chcą działać i mobilizować innych do działania. Warto jednak odpowiedzialnie podchodzić do tematu. Chodzi o to, aby oprócz częściowego cedowania odpowiedzialności, bo tak należy tłumaczyć wypowiedzi przedstawicieli Strajku, głosić postulaty, za którymi będą się kryły konkretne rozwiązania, o które od dawna apelujemy w BiznesAlert.pl. Zamknięcie kopalń i przebranżowienie górników nie spowoduje, że z dnia na dzień zamkniemy elektrownie węglowe. Wówczas pozbawilibyśmy się stabilnych mocy wytwórczych, które owszem trzeba zastępować nowoczesnymi, zero bądź niskoemisyjnymi instalacjami. To jednak wymaga czasu i może też się skończyć rozwiązaniem zastosowanym w Niemczech, które pomimo zamknięcia kopalni nadal importują węgiel.

– Jak bardzo nieodpowiedzialne jest przekonywanie ludzi do posiadania większych rodzin kiedy nie możemy zagwarantować ich dzieciom bezpiecznej przyszłości? – pytali uczestnicy strajku z mównicy. Odwrócę to pytanie. Jak bardzo nieodpowiedzialne jest stawianie postulatów i przekonywanie żeby to eksperci wymyślili sposób ich realizacji bez wzięcia jakiejkolwiek odpowiedzialności za swe słowa? Idąc tą drogą uliczna fala klimatyczna może rozbić się o skały populizmu.