Sawicki: Sprinterski finisz rządu po cel OZE

1 marca 2019, 09:00 Energetyka

Jest 2017 rok. Londyn. Mistrzostwa Świata w Lekkoatletyce i finał biegu na 800 metrów. Adam Kszczot jeszcze przed ostatnią prostą biegu na 800 metrów, był na siódmym miejscu, ale dzięki sprinterskiemu finiszowi na ostatnich 200 metrach zajął drugie miejsce. Rok 2019. Ministerstwo Energii przygotowało kolejną nowelę ustawy OZE, której celem jest dobicie do celu 15 proc. udziału energii ze źródeł odnawialnych w końcowym zużyciu energii brutto do 2020 roku. Mimo, że rząd miał na to 3-4 lata, dopiero teraz podejmuje działania. Czy resort energii popisze się równie udanym sprinterskim finiszem? – zastanawia się Bartłomiej Sawicki, redaktor BiznesAlert.pl.

Adam Kszczot podczas halowych Mistrzostwa Świata. Birmingham 2018. Źródło: Erik van Leeuwen. Wikicommons
Adam Kszczot podczas halowych Mistrzostwa Świata. Birmingham 2018. Źródło: Erik van Leeuwen. Wikicommons

Ministerstwo Energii opublikowało projekt noweli ustawy o OZE kierując go jednocześnie do konsultacji społecznych. W Ocenie Skutków Regulacji i w uzasadnieniu, poza celami, jak eliminacja wątpliwości interpretacyjnych prawnych i redakcyjnych, „nadrzędnym zadaniem noweli jest zwiększenie udziału OZE w generacji energii elektrycznej do poziomu możliwego jak najwyższego, zbliżając się do poziomu 15 proc. udziału energii z OZE w zużyciu energii pierwotnej w Polsce”. Poza doprecyzowaniem zapisów już obowiązującej ustawy, noweli przyświeca:

  • Ograniczone możliwości prowadzenia obrotu gwarancjami pochodzenia na rynku międzynarodowym uszczelnienie procedury w zakresie umarzania gwarancji pochodzenia przedkładanych odbiorcom końcowym,
  • Obniżenie cen energii poprzez powiązanie wspólnym mechanizmem zależności ceny od praw majątkowych. Zdaniem projektodawcy, po poprzedniej nowelizacji ustawy, wzrosły cen praw majątkowych co przełożyło się na wzrostu notowań ponad poziom średnioważonego kosztu wytworzenia tej energii,
  • Uzupełnienie przepisów, o dodanie podstawy prawnej do dokonania technicznych zmian usprawniających działanie systemu aukcyjnego w odniesieniu między innymi do procesów realizowanych po złożeniu ofert aukcyjnych, w tym możliwości modyfikowania ofert, oraz brak terminu obligującego Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki do ogłoszenia wyników przeprowadzonych aukcji,
  • Wydłużenie okresu obowiązywania umów przyłączeniowych, wpływających na krąg podmiotów dopuszczonych do udziału w aukcji,
  • Brak podstawy prawnej do wydania rozporządzeń określających maksymalną ilość i wartość energii elektrycznej oraz poziomu cen referencyjnych, stanowiących podstawę do przeprowadzenia aukcji w 2019 roku.

Walka o cel OZE…

Tyle mówi Ocena Sutków Regulacji. Uzasadnienie podpowiada jednak, że ministerstwo energii zdało sobie sprawę z konsekwencji wynikających z niespełnienia celu OZE do 2020 roku. Rząd przeprowadził akcję ratunkową w ubiegłym roku, jesienią, kiedy odbyły się aukcje OZE. Wówczas w aukcjach dla wiatru wygranymi okazały się m.in. projekty PGE Energetyka Odnawialna, czy niemieckich koncernów, jak PNE Group,  Innogy czy E.ON. Rząd wykona w tym roku kolejną akcję ratunkową w postaci następnej aukcji, która ma zostać rozpisana jeszcze przed wakacjami, na przełomie maja i czerwca. Może się ona cieszyć jeszcze większą popularnością niż ta z ubiegłego roku.

W lutym wiceminister energii zapowiedział złagodzenie tzw. ustawy odległościowej, która ogranicza budowę nowych farm w większości terenów w Polsce. Zdaniem Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej to nawet 99 proc. terytorium Polski. Zasada 10H ustanowiła minimalną odległość takiej instalacji od zabudowań i terenów chronionych. Nie można ich było budować bliżej niż wynosiła 10-krotność wysokości turbiny. Zdaniem PSEW, w efekcie jeszcze w  2016 r. w kraju podłączono do sieci farmy wiatrowe o mocy 1225 MW, ale już  2017 r. było to już tylko 41 MW, a w 2018 r. – 15,7 MW. Jeśli rząd, chce przyspieszyć przyrost nowych mocy w OZE, powinien jeszcze przed aukcjami przyjąć nowelizację ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych normującą zasadę 10H.

Zdaniem resortu, po aukcjach w bieżącym roku zakładany jest przyrost nowych mocy wytwórczych w wymiarze 3.414 MW różnych rodzajów OZE, z  dominującym udziałem lądowej energetyki wiatrowej oraz instalacji fotowoltaicznych. Ma pomóc w uzyskaniu rocznej produkcji energii elektrycznej w wysokości 9,176 TWh. Istniejące moce wytwórcze z OZE, prognozowana produkcja z instalacji, które wygrały aukcje przeprowadzone dotychczas oraz planowane wolumeny do aukcji zaplanowanych w tym roku, mają dać wynik o łącznej mocy instalacji na poziomie 13,657 MW z odnawialnych źródeł energii.

Źródło: Ocena Skutków Regulacji

Źródło: Ocena Skutków Regulacji. Ministerstwo Energii.

Źródło: Ocena Skutków Regulacji

Źródło: Ocena Skutków Regulacji. Ministerstwo Energii.

Ma to z kolei pozwolić zabezpieczenie w 2019 roku docelowej sumarycznej produkcji rocznej na poziomie 35,339 TWh. W perspektywie prognozowanej konsumpcji energii elektrycznej w 2020 roku na poziomie 183,730 TWh, daje udział OZE na poziomie 19,23 proc., wobec wymaganego poziomu 19,1 proc.

…i uniknięcie 8 mld zł kosztów

Wszystko to, zostało podporządkowane aby zbliżyć się co celu OZE, do jakiego zobowiązała się w UE Polska. Chodzi o osiągnięcie unijnego celu 15 proc. udziału OZE w końcowym zużyciu do roku 2020. Jak wynika z obecnych szacunków, przy obecnych Polska osiągnie 13,8 proc. udziału zielonej energii. Dlaczego to jest takie ważne? Resort podpiera się raportem”Rozwój sektora odnawialnych źródeł energii” Najwyżej Izby Kontroli. W wyniku ryzyka niezrealizowania do 2020 roku obowiązkowego minimalnego udziału energii z OZE w całkowitym zużyciu energii brutto na poziomie 15 proc., Polska stanęłaby przed koniecznością dokonania statystycznego transferu energii ze źródeł odnawialnych z państw członkowskich Unii Europejskiej dysponujących nadwyżką tej energii. Jak wskazuje NIK, koszty tego transferu mogą wynieść nawet 8 miliardów zł.

Wiśniewski: Niespełnienie celów OZE może kosztować więcej niż 500 plus

PPA szerszym strumieniem

Szansą na pobudzenie rynku zielonej energii są tzw. umowy Power Purchase Agreement (PPA). Zawieranie przez przemysł umów PPA, to korporacyjne długoterminowe kontrakty na zakup energii elektrycznej. Są one już „bankowalne” i powoli działają bez udziału subsydiów. Istnieją ograniczenia natury legislacyjnej.

Prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej Janusz Gajowiecki ocenił jeszcze w styczniu, że banki widzą duże ryzyko przy kredytowaniu umów przyłączeniowych, które w niektórych wypadkach wygasają pod koniec 2019 roku, a kredyty przyznawane są na okres do 15 lat. Często tego typu projekty są skreślane na starcie. – Wierzymy, że w ciągu miesiąca zostaną wprowadzone zmiany, które pozwolą na odblokowanie umów PPA – podkreślił  na początku roku prezes PSEW. W 2018 roku firmy w Europie zobowiązały się za pośrednictwem umów PPA do dostarczenia energii o mocy 1,9 GW. Rok wcześniej było to 1,1 GW.

Ustawa, zgodnie z postulatami branży, przewiduje przedłużenie terminu obowiązywania umów przyłączeniowych dla istniejących projektów OZE. I tak, dzięki tej zmianie wytwórcy planujący udział w aukcji w 2019 roku mają przedłożyć ważność obowiązywania umów przyłączeniowych nie później niż dnia 31 stycznia 2020 roku. Uzasadnieniem proponowanej zmiany jest konieczność umożliwienia inwestycji mogących wziąć udział w aukcjach, poprzez zapewnienie przyłączenia tych instalacji do sieci.

Czy certyfikacja śladu węglowego może zagrozić polskiemu przemysłowi? OZE pomoże? (RELACJA)

Powiązanie ceny opłaty zastępczej z cenami energii

Resort energii wprowadza także mechanizm ustalania opłaty zastępczej powiązany z systemem tzw. zielonych certyfikatów. Implementacja projektowanego rozwiązania bazuje na powiązaniu ceny energii elektrycznej na rynku konkurencyjnym z wysokością opłaty zastępczej dla zielonych certyfikatów.  Przychody wytwórców energii elektrycznej w jednostkach OZE, korzystających z systemu wsparcia w postaci certyfikatów uzyskują przychody ze sprzedaży energii elektrycznej oraz tychże certyfikatów.

– W 2018 roku doszło to sytuacji, że cena energii elektrycznej na rynku hurtowym dynamicznie wzrastała oraz jednocześnie wzrastała dynamicznie cena certyfikatów na giełdzie. Zatem należy stwierdzić, że przy obecnym mechanizmie nie istnieje korelacja pomiędzy ceną energii elektrycznej a ceną świadectw pochodzenia, co może prowadzić do nadwsparcia oraz wysokich kosztów systemu, które następnie przenoszone są na odbiorców – argumentuje resort.

Z danych Towarowej Giełdy Energii wynika, że Zielone Certyfikaty pod koniec 2018 roku zgodnie ze średnią ważoną cena na sesjach Rynku Praw Majątkowych w listopadzie 2018 roku wyniosła 156,28 zł/MWh. Jeszcze w czerwcu ich cena średnioważona była na poziomie 72,62 zł/MWh. Oznacza to, że producenci zielonej energii mieli okazję do zarobku, a klienci, tacy jak firmy energetyczne, sprzedające energię, mające jednocześnie zrealizować obowiązek OZE, poza rosnącymi cenami wytwarzania energii, głównie z węgla, borykali się z rosnącymi cenami uprawień majątkowych.

Poprzez tę zmianie wzrost ceny energii elektrycznej na rynku konkurencyjnym ma przekładać się na odpowiednie dostosowanie opłaty zastępczej (obniżenie), co pozwoli uniknąć nadmiernego wsparcia dla wytwórców w istniejących jednostkach OZE i zmniejszyć obciążenie klientów końcowych kosztami systemu zielonych certyfikatów. Mechanizm ten ma działać także w drugą stronę. Jeśli ceny energii elektrycznej spadną, wzrośnie opłata zastępcza, dając stabilizację i przewidywalność wytwórcom energii elektrycznej w OZE korzystającym z systemu zielonych certyfikatów.

Wówczas wysokość jednostkowej opłaty zastępczej nie będzie już ograniczona kwotą wynoszącą 300,03 zł/MWh. Będzie stanowić wartość różnicy między: 85 proc. średniej z cen referencyjnych dla wszystkich technologii obowiązujących w 2018 r. ważonej mocą zainstalowaną tych technologii, a średnią roczną ceną sprzedaży energii elektrycznej na rynku konkurencyjnym w poprzednim roku ogłaszaną przez Prezesa URE obowiązującą w terminie wykonania obowiązku, o którym mowa w art. 67 ust. 2 ustawy OZE.

Sawicki: Podatnik zapłaci za zieloną rewolucję Energi, która uderzy w wiatraki i banki

Zielona zrzutka na zatrzymanie podwyżek cen energii

Kolejna zmiana w systemie zielonych certyfikatów pokazuje, że będzie ona dodatkowym elementem mającym zatrzymać wzrost cen energii, poza obniżeniem opłaty zastępczej, akcyzy oraz powołaniem Funduszu Wyrównania Różnicy Ceny, czego nie kryje sam projektodawca. – Celem proponowanych rozwiązań jest m.in. zwiększenie bezpieczeństwa energetycznego, czego skutkiem powinno być w perspektywie długofalowej zapewnienie stałego dostępu do energii dla odbiorców końcowych, przy jednoczesnym utrzymaniu się cen energii na możliwie niskim poziomie – czytamy w uzasadnieniu.

Rząd w ciągu trzech lat częściowo zmienił podejście do OZE. W 2016 roku wprowadzono ustawę odległościową a prawem budowlanym objęto najdroższej elementy wiatraka. Zgodnie z Prawem budowlanym budowlą stała się cała elektrownia wiatrowa, a więc jej części budowlane i elementy techniczne. Wpłynęło to na opodatkowanie budowli podatkiem od nieruchomości. W kolejnych latach zmieniano sposób kształtowania opłaty zastępczej, by od ub. roku ponownie liberalizować zapisy o budowie farm wiatrowych, rozpisując aukcje na poprzedni i teraz na obecny rok. Do tego, by rządowy zwrot był całkowity, brakuje zapowiedzianej liberalizacji ustawy odległościowej. Czy do wypełnienia celu OZE wystarczy sprinterski finisz?