Śpiewak: Warszawa potrzebuje (r)ewolucji (ROZMOWA)

14 czerwca 2018, 07:31 Drogi

Przewodniczący Stowarzyszenia Wolne Miasto Warszawa, radny dzielnicy Śródmieście i kandydat w wyborach na prezydenta stolicy Jan Śpiewak opowiada o swojej wizji nowoczesnego miasta.

BiznesAlert.pl: Skąd wzięła się nazwa Waszego stowarzyszenia?

Jan Śpiewak: Warszawa to miasto wolnych ludzi, którzy wielokrotnie w historii pokazali, że nie ugną się pod żadnym jarzem. Chcemy też, żeby było wolne od patologii takich jak korupcja, układy i smog.

Jestem z Krakowa i od dwóch lat mieszkam w Warszawie. Czyja powinna być Warszawa? Przyjezdnych czy tylko rdzennych?

Według mnie podstawowe kryterium to płacenie podatków. Chciałbym, aby mieszkańcy płacili swoje podatki na miejscu. Warszawiakiem jest ten, który kocha to miasto, a jeśli je kocha to płaci podatki. Moi dziadkowie też byli słoikami, którzy po wojnie założyli tu rodziny. To miasto otwarte, które ściąga talenty z całego kraju, a nawet świata. Jest coraz więcej ludzi mówiących po rosyjsku i ukraińsku.

W przeszłości taka była stolica, wielokulturowa, wielojęzykowa.

Tak. Największe kamienice powstawały przed pierwszą Wojną Światową. Wtedy stolica była hubem biznesowym dla przedsiębiorców z zachodniej Europy i Imperium Rosyjskiego. Jest taki żart: dwaj biznesmeni spotkali się na dworcu. Jeden miał jechać do Paryża, a drugi do Moskwy, ale okazało się, że obaj wysiedli w Warszawie. Obaj myśleli, że są na miejscu. Tak powinno być w przyszłości.

Tymczasem na razie mamy Warszawę podzieloną na skrawki, w której dobrze się zarabia, ale nie zawsze dobrze żyje. Co z tym zrobić?

Chcemy oddać warszawiakom ich pieniądze i ich czas. Komfort życia musi wzrosnąć. Mieszkańcy nie powinni jechać do pracy po godzinie. Miejsca pracy, parki, przedszkola powinny być blisko i dostępne na piechotę. Chcemy, żeby ciężko pracujący warszawiacy  mieli jak najwięcej wolnego czasu dla siebie i swoich rodzin. Problemem Warszawy są dzielnice monofunkcyjne, jak nowy Mordor na Woli dla korporacji, czy Białołęka – sypialnia. Dobrym przykładem jest Wilanów, który, nie bez problemów, rozwija się z uwzględnieniem mieszkań i biur blisko siebie. Dzięki takiemu układowi mieszkańcy są zdrowsi, znają sąsiadów, a ich okolica żyje całą dobę. Dlaczego na Żeraniu nie miałoby powstać centrum wysokich technologii dające pracę mieszkańcom Białołęki, którzy nie będą musieli jeździć do pracy ponad godzinę?

Tak działały stare dzielnice, które budowano według planu zagospodarowania przestrzennego.

Tak budowane są również nowoczesne miasta. Tymczasem w Warszawie mamy chaos, a deweloperzy budują, gdzie chcą. Muranów, który jest pomnikiem Powstania w Getcie i zniszczenia Warszawy w czasie II Wojny Światowej, jest zapychany blokami, wycinane są drzewa. To dzieje się w całym mieście. Miasto nie może spekulować gruntami, jak na Żoliborzu Południowym. W ratuszu mamy jednak do czynienia z korupcją, która blokuje planowanie z głową. Przyzwolenie na korupcję jest jednak powszechne w samorządzie. Podobnie jest w innych dużych miastach np. w Krakowie. Można tak podejrzewać po historii z pracownikiem Zarządu Komunikacji i Transportu (ZIKIT), który pomimo wyroku za przekręty przy przetargach zabrał się za przygotowania do Światowych Dni Młodzieży.

Czy walka z dziką deweloperką i biurokracją wystarczy?

Mieszkania są za drogie. Miasta powinny oferować długoterminowy wynajem mieszkań z regulowanymi niskimi czynszami. Na mieszkanie nie może iść połowa pensji. To ucywilizuje też rynek prywatnego najmu. Nie może być tak, że z dnia na dzień możesz stracić miejsce zamieszkania, bo właściciel posłał córkę na studia.

Co z dojazdami? Więcej metra?

Nie obędzie się bez rozbudowy infrastruktury. Budowę metra trzeba kontynuować. Stawiałbym na infrastrukturę szynową i buspasy. Warto lepiej skoordynować koleje z komunikacją miejską. Brakuje przystanków. Szybka Kolej Miejska powinna jeździć częściej. Problem polega na tym, że w Polskich Kolejach Państwowych także mamy beton, który nie chce zmian. Jednym z głównych powodów korków jest wjazd masy samochodów spoza Warszawy do centrum. Tuż za granicami miasta okoliczne gminy odralniają grunty i pozwalają na zabudowę blokami bez niezbędnej infrastruktury. Dlatego ich mieszkańcy z pola marchewki przyjeżdżają do stolicy, są zmuszeni do dojazdów samochodami.

Czy ograniczyć wjazd samochodów do centrów miast?

To rozwiązanie musi być na stole, ale w pierwszym rzędzie należy rozbudować połączenia z przedmieściami. Od lat trzydziestych nie powstała w Warszawie kolej podmiejska. Wtedy z przedmieść będzie przyjedżać mniej samochodów do Warszawy.

Uciekłem z Krakowa do Warszawy i miało być mniej smogu. Niestety tutaj także występuje. Jak z nim walczyć?

Pierwsza patologia to wycinanie filtrów cząsteczek stałych w samochodach, którą trzeba ukrócić. Należy zlikwidować wszystkie piece węglowe starej generacji, za co miasto musi w stu procentach zapłacić. To koszt około 150 mln złotych. Stać nas na to. Ogrzewanie energią elektryczną jest koszmarnie drogie. Takie domy należy przyłączyć do centralnego ogrzewania. Największy problem jest i tak na przedmieściach. Niech przykładem będzie Otwock, który zimą zamienia się w inferno. Potrzebna jest współpraca z samorządami spoza Warszawy.

Czyli problem pochodzi spoza Warszawy?

Nie. Pomoże także walka z dziką deweloperką, bo to przez nią zostały zabudowane kliny powietrzne. To katastrofa ekologiczna. Trzeba powiedzieć stop dzikiej urbanizacji. Wszystkie tereny zielone powinny być chronione. Trzeba też dozielenić Warszawę. Ćwierć miliona drzew zostało wyciętych za czasów obecnej prezydent miasta. Chcemy przywrócenia szpalerów drzew i krzewów. Każda duża ulica powinna być zazieleniona dorosłymi drzewami, a nie patykami, które nie dają cienia. Powinien powstać społeczny komitet angażująca biznes w fundowanie takich drzew, które są oczywiście drogie. Biznes zaczyna rozumieć, że korzysta na tym, że miasto żyje.

Jak skoordynować te działania?

Warszawa nie kończy się na rogatkach. To dziewiętnastowieczne myślenie. Potrzebna jest koordynacja na poziomie metropolitalnym i ustawa. Był taki dokument, ale nie został wprowadzony w życie. Miały powstać dwa związki metropolitalne: w Warszawie i na Śląsku. Samorządy trzeba przekonać do współpracy. Problem z tym wynika między innymi z korupcji. Żywiołowe rozlewanie się miasta na przedmieścia to źródło ogromnych dochodów dla gmin w postaci podatku PIT, ale też szansa na dorobienie na boku do pensji. Niedawno aresztowano wiceszefa PO w Piaseczna za to, że przyjął łapówkę od dewelopera za zmianę planu korzystną dla dewelopera. Mieszkańcy podmiejskich osiedli pozbawionych szkół i miejsc pracy, korzystają z wielu usług i infrastruktury, które zapewnia Warszawa z podatków warszawiaków. Ten system jest nie do utrzymania. Marże deweloperów są gigantyczne i muszą wreszcie zacząć partycypować w kosztach, które generują. Jeśli ktoś chce budować w polu, to musi zapewnić drogę, przystanek komunikacji publicznej, czy przedszkole. To ułatwi życie mieszkańcom i samorządom.

Czy administracja jest gotowa na takie zmiany?

Planom rozwoju miasta trzeba nadać określony kierunek. Warszawiacy powinni mieć więcej do powiedzenia w sprawach miasta. Budżet partycypacyjny to są okruchy ze stołu. Mieszkańcy powinni mieć głos w sprawie kluczowych inwestycji.

Jak powinna wyglądać Warszawa przyszłości?

Tam, gdzie ludzie chcą spędzać czas, tam będą wydawać pieniądze. Mały i średni biznes da najwięcej Warszawie. Na razie to galerie udają normalne centra miast, w których da się spędzać czas. Miasto musi być trochę jak centrum handlowe: czyste, bezpieczne, zapewniać różnorodne usługi. To nie przypadek, że w każdym centrum handlowym jest kino. One ściągają ludzi. To był jeden z powodów dla których protestowaliśmy przeciwko zamknięciu Kina Femina. Warszawa straciła część swojej historii, ale też powód, żeby pójść na spacer w centrum miasta. Warto inwestować w podcienie, które pozwalają korzystać z przestrzeni miejskiej przez cały rok. Warszawa musi oferować różnorodne usługi, aby chciało się w tym mieście żyć i po nim chodzić.

Bomba atomowa na koniec: chcesz zbudować Central Park w centrum Warszawy. Co zrobić z Pałacem Kultury?

Umyć. To symbol Warszawy. Do tego potrzebne są nowe przejścia dla pieszych na Marszałkowskiej i Jerozolmiskich, aby połączyć ten teren z resztą miasta. Dookoła Pałacu poza drzewami i zielenią warto zadbać o Trybunę Honorową i Dworzec Śródmieście. Mogłyby się w nich znaleźć przestrzeń wystawowa, kawiarnie. Miasto trzeba scalić i odbudować jego  centrum.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik