Bolesta: Przydałaby się dekarbonizacja polityki, bo społeczeństwo ma już dosyć węgla

15 stycznia 2019, 15:15 Energetyka

Polityka Energetyczna Polski do 2040 roku zbyt wiele nadziei pokłada w węglu i elektrowniach jądrowych, a zbyt mało w energetyce opartej o źródła odnawialne. Całkowita dekarbonizacja polskiej gospodarki do 2050 roku byłaby piekielnie droga, a zatem jest praktycznie niemożliwa. Rząd robi jednak wciąż za mało, żeby ambitnie redukować emisje i rozwijać przyszłościowy sektor jakim jest OZE. Badania opinii pokazują, że Polacy chcą więcej źródeł OZE, martwią się o klimat i mają dosyć węgla – powiedział w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl Krzysztof Bolesta, wiceprezes Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych.

fot. Pixabay

Między odejściem od węgla a zależnością od importu

Zgodnie z założeniami strategii energetycznej, wydobycie węgla energetycznego w Polsce ma utrzymać się przez kolejne lata na poziomie podobnym do tego, który jest obecnie, czyli ponad 50 mln ton. Zdaniem Krzysztofa Bolesty, takie szacunki są nierealistyczne. – Wydobycie węgla w polskich kopalniach spada i ten trend jest nieodwracalny. Mają na to wpływ finanse i geologia. Nowe pokłady, to konieczność schodzenia niżej z wydobyciem, co wiąże się naturalnie z wyższymi kosztami. Na inwestycje w nowe szyby, a tym bardziej nowe kopalnie nie mają pieniędzy spółki, a państwo im nie „dosypie”, bo zabraniają tego zasady pomocy publicznej. O nowych kopalnich węgla brunatnego państwo powinno zapomnieć, jeśli nie chce rewolucji mieszkańców. . Planowanie wciąż tak wysokiego uzależnienia polskiej energetyki od węgla (na poziomie 60 proc. do 2030 roku – red.) skończy się zatem niczym innym jak jeszcze większym importem węgla z zagranicy.

„Atom? Za drogo i za długo”

Pytany o budowę elektrowni jądrowej w Polsce, Bolesta wskazał, że w Europie powoli odchodzi się od tej technologii, co pokazują ostatnie projekty. Placem budowy, gdzie tego typu elektrownie są realizowane jest Azja. Jednak potencjał finansowy, rozwojowy i skala są nieporównywalne do tych, które panują w Europie i w Polsce. Kto i na jakich zasadach miałby finansować tego typu inwestycje, to wciąż niewiadoma. Co więcej, trzymając się przykładu Chin czy Korei, gdzie projekty jądrowe są realizowane, elektrownie już pracują, trwa też budowa nowych, a nasz najbardziej optymistyczny scenariusz mówi o inauguracji pierwszego projektu w roku 2033. To wydaje się datą bardzo optymistyczną, patrząc na przykłady prowadzonych inwestycji jądrowych w UE– zauważył. Wskazał tu przykład budowy fińskiej elektrowni jądrowej Olkiluoto 3, która ma już 10 lat opóźnienia względem pierwotnego harmonogramu. Koszty budowy wynosiły pierwotnie ponad 3 mld euro, a teraz szacunki mówią o 8-9 mld euro. Mówimy o kraju, gdzie atom nie jest nową technologią, a my chcemy w 14 lat postawic na nogi od zera nową gałąź energetyki. Przykłady w Europie pokazują, że wszelkie kalkulacje kosztów w energetyce jądrowej są niedoszacowane, a terminy zbyt optymistyczne – wskazał Bolesta.

Wskazówka dla Strategii: Więcej inteligentnej i rozproszonej energetyki

Jego zdaniem, to czego brakuje w projekcie strategii energetycznej, to rozwój energetyki prosumenckiej, co pozwoliłoby zmniejszyć zapotrzebowanie na energię. – Projekt praktycznie nie dostrzega tego elementu energetyki, który z punktu widzenia państwa może okazać się najtańszym i najbezpieczniejszym źródłem energii dla obywateli. Rozproszenie źródeł wytwarzania zwiększa bezpieczeństwo dostaw bardziej niż budowa wielkich bloków energetycznych, od których zależna jest znaczna część kraju – powiedział. Dodał, że poza energetyką prosumencką, oszczędności długofalowe mogą przynieść także powszechnie instalowane urządzenia do opomiarowania i komunikacji, co pozwoliłoby na sprawniejsze zarządzanie systemem oraz dokładniejsze określenie potrzeb energetycznych i cieplnych w skali kraju, a to z kolei dałoby oszczędności energii i wykorzystywanych nośników energii – podpowiadał Bolesta.

„Więcej OZE oznacza więcej gazu”

Na uznanie zasługuje zaś, zdaniem Bolesty, poważne potraktowanie morskiej energetyki wiatrowej i fotowoltaiki po 2030 roku. – Zgodnie z prognozami, w 2030 roku z offshore-u możemy dostarczać do 4,6 GW, a 10 lat później już nawet 10 GW. Do 2040 roku mamy mieć nawet 20 GW mocy zainstalowanych w fotowoltaice. Nie można jednak zapominać, że do rozwoju OZE potrzeba oprócz lepszego (inteligentnego) zarządzania systemem odpowiedniej ilości elastycznych i stabilnych źródeł energii. Duża energetyka oparta na węglu i atom to przewidywalne źródła energii, nie są jednak elastyczne, nie będą płynnie reagować na wahania zapotrzebowania na moc w systemie. Opcją jest tu gaz. Choć strategia obejmuje to źródło, jego udział musi być prawdopodobnie większy, aniżeli zapisano w projekcie. Co więcej, jeśli atom nie powstanie na czas lub pojawią się problemy z krajowym wydobyciem, to właśnie źródła gazowe mogą stać się łatką na braki mocy w kraju. Należy jednak pamiętać, że gaz to jednak paliwo importowane, nawet jeśli nie ze wschodu – dodał.

„Dekarbonizacja w 30 lat? Nierealne”

Podkreślił jednocześnie, że całkowita dekarbonizacja w Polsce do 2050 jest mało realistyczna. – Zejdźmy na ziemię. Odejście od paliw kopalnych lub nawet tylko węgla w realiach polskiej energetyki jest piekielnie trudne. Gaz do 2050 będzie pełnił ważną rolę regulacyjną dla OZE, rosła bedzie też rola magazynów. Strategia musi jednak bazować na tym, co wiemy na tę chwilę, a wiemy, że poza gazem będzie kilka elektrowni węglowych, które mogą pełnić role bezpieczników. W śród nich są np. powstające bloki węglowe w Jaworznie, Opolu oraz pracujący do niedawna blok nr 11 w Kozienicach Cykl ich pracy oraz spłaty samych inwestycji przewidziano na 30-40 lat – powiedział Krzysztof Bolesta.

Pytany, czy spodziewa się zmian w PEP 2040 dodał, że wymaga ona doprecyzowania i „urealnienia” w aspektach dotyczących przede wszystkim węgla i atomu. – Jednak ze względu na rosnące problemy związane z cenami energii, Ministerstwo Energii nie będzie skłonne wprowadzać zmian, a to oznacza bardzo duże problemy dla energetyki – podsumował.