Krynicki: GDDKiA nie może stosować własnej definicji kryterium najniższej ceny

12 września 2014, 14:14

W przetargach na prace budowlane wprowadzone są kryteria pozacenowe. W ocenie złożonych ofert decyduje w 90 proc. cena, 5 proc. – okres gwarancji i kolejne 5 proc. – termin ukończenia robót liczony w liczbie miesięcy prac, z wyłączeniem okresów zimowych. Okres gwarancji ograniczamy do okresu 5 – 10 lat (jeszcze ok. 5 lat temu okres minimalny gwarancji, uwzględniany przez GDDKiA wynosił tylko 1 rok).

– 10-letni okres gwarancji wskazuje, że jakość wykonanej drogi będzie na wyższym poziomie niż przy 5-letniej gwarancji. Jeżeli dostaniemy ofertę, w której cena będzie niższa, lecz okres gwarancji – krótszy (np. pięcio- a nie 10-letnia), a czas zakończenia robót dłuższy to taki oferent może stracić do 10 proc. – stwierdza w wypowiedzi dla naszego portalu Jan Krynicki, rzecznik prasowy Głównej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Jego zdaniem z kolei czas realizacji ważny jest ze względu na koszt ekonomiczno-społeczny. Brak nowoczesnej infrastruktury podnosi koszty transportu co przenosi się zarówno na koszty usług i towarów, jak i codzienne wydatki chociażby na paliwo prywatnych użytkowników dróg. Dodatkowo rozwinięta infrastruktura podnosi atrakcyjność terenów i pobudza rozwój gospodarczy w danym regionie.
– Jednocześnie połowę postępowań na nadzór inżynierski nad kontraktem prowadzimy w trybie „tradycyjnym”, z kryterium 100-proc. ceny – zapewnia dalej Jan Krynicki. – W pozostałych – kryterium 40 proc. obejmuje ocenę merytoryczną, a 60 proc. cena. Wprowadziliśmy takie rozwiązanie ponieważ jesteśmy przekonani o jego słuszności. Jednak takowe potwierdzenie dla słuszności jednego z obecnych rozwiązań dostarczą nam dopiero wyniki efektów prac „nadzorów”. Będzie to możliwe dopiero po zakończeniu realizacji inwestycji, których nadzór był wyłaniany na oba sposoby. Wówczas porównamy, który z nich dał lepsze rezultaty, jeśli chodzi o jakość prac.
Zdaniem rzecznika GDDKiA w odniesieniu do problemu rażąco niskiej ceny cała Europa próbuje sobie z tym poradzić, ale nigdzie nie została usankcjonowana definicja owej ceny. Ewentualne wykluczenie któregoś z oferentów na tej podstawie mogłoby w niektórych przypadkach narazić także Skarb Państwa na kosztowne korekty środków finansowych ze strony organów Unii Europejskiej. Aby nie narazić się na takie reakcje ze strony UE nie możemy stosować własnej definicji rażąco niskiej ceny, według własnego uznania.
– Wśród nowych rozwiązań dotyczących procedur przetargowych otrzymaliśmy możliwość wielokrotnego i szczegółowego zadawania pytań oferentowi – wyjaśnia Jan Krynicki. – Pytania mogą dotyczyć np. proponowania przez uczestnika przetargu rażąco niskich cen na dany towar lub usługę. Dokładnie sprawdzamy źródła finansowania i zadajemy szczegółowe pytania. Oferent nie będzie mógł stać się wykonawcą przetargu, jeśli nie przedstawi odpowiedniego zaplecza finansowego, sprzętowego, a także kadrowego. Widzimy już realne, pozytywne efekty takich działań. Obecnie składane oferty zgłaszających się do przetargu są lepiej przygotowane pod kątem formalnym.
Zdarza się, że duże firmy zgłaszają się do pięciu czy dziesięciu prekwalifikacji przetargów równocześnie. I gdy we wszystkich zapraszane są do kolejnego etapu, z części rezygnują – składają ostateczne oferty w tych, co do których uważają, że są dla nich najbardziej atrakcyjne.

– To oznacza że potencjalni wykonawcy dokładnie kalkulują swoje siły względem ewentualnie wybranych postępowań – twierdzi Krynicki. – To kolejny dobry znak profesjonalizacji i stabilizacji na rynku oraz kolejny dowód na pozytywny wpływ dialogu z branżą dający korzyść zarówno wykonawcom jak i później użytkownikom dróg.

– Właśnie na tym nam zależy, aby podkreślać że wspólnym celem zamawiającego i wykonawcy powinno być jak najszybsze oddawanie nowych dróg do użytku przy zachowaniu jak najwyższego poziomu jakości i bezpieczeństwa ruchu drogowego – kończy rzecznik GDDKiA.