Lesiak: Myto dla kierowców niemieckich za przejazd po polskich autostradach

27 listopada 2014, 07:29 Drogi

Niemcy chcą od 2016 r. wprowadzić system opłat za autostrady – poinformowała PAP. Kierowcy będą musieli zakupić winiety: 10-dniowe, które mają kosztować 10 euro, dwumiesięczne bądź roczne. Cena tych ostatnich nie powinna przekroczyć 130 euro. Niemieccy kierowcy mają płacić sumę pomniejszoną o podatek drogowy, co oznacza, że za używanie autostrad będą płacić jedynie kierowcy spoza Niemiec. 

– Ta opłata planowana jest de facto dla obcokrajowców – nie dla Niemców. Nasz zachodni sąsiad wprowadził w 2005 r. opłaty za korzystanie z jego autostrad przez kierowców ciężarówek zarówno dla swoich obywateli, jak i dla obcokrajowców. Ale niemiecka branża transportowa otrzymuje pośredni zwrot tego myta – zauważa w rozmowie z naszym portalem dr Paweł Lesiak, z Zakładu Międzynarodowych Obrotów Usługowych i Konkurencyjności Międzynarodowej w Instytucie Handlu Zagranicznego i Studiów Europejskich SGH.

Według informacji ze strony federalnego ministerstwa transportu rocznie obciąża to budżet federalny na kwotę ok. 600 mln euro, czyli ok. 2,5 mld zł. Środki te przeznaczane są następnie na szkolenia kierowców oraz przystosowywanie pojazdów do wyższych norm EURO (z odpowiednio niską emisją szkodliwych substancji). Dzięki temu właściciele takich pojazdów płacą niższe opłaty autostradowe.

– Jeśli parlament niemiecki wprowadzi nowe opłaty, które w praktyce obciążą tylko obcokrajowców, a zwłaszcza Polaków, stanowić to będzie w istocie złamanie zasad równego traktowania wszystkich korzystających z dróg – uważa dr Paweł Lesiak. – Nie wiadomo, jak to przyjmie Komisja Europejska. W niemieckiej prasie podniosły się także głosy, że nowe przepisy mogą zostać zakwestionowane w Unii. Głównym ich protagonistą jest federalny minister transportu (z CSU), którego pomysł kwestionowała kanclerz Angela Merkel.

Lesiak przypomina, że generalnie w Unii Europejskiej obowiązuje zasada równości, jednolitego rynku wewnętrznego, ujednolicanie warunków konkurencji itd. A przecież Niemcy są lokomotywą napędową UE. Próbują wszystko harmonizować i ujednolicać. Niekonsekwencją wydaje się zatem faworyzowanie przez nich własnych obywateli.

– Istnieje także drugi aspekt tego problemu, nie mniej ważny – twierdzi dalej naukowiec z SGH. – Praktycznie od początku lat 90. panuje u nas duża awersja do obrony rodzimych podmiotów i własnych obywateli. Przeważa opinia, że takie postępowanie to przejaw nacjonalizmu czy ksenofobii, bo wszyscy są przecież równi. Tymczasem inne kraje, jak np. Niemcy w niektórych przypadkach tak właśnie postępują.

Powoli następują zmiany także i u nas. Jeszcze nie tak dawno temu zagraniczni przewoźnicy w Polsce wyrzucali przez okno otrzymane mandaty. Na szczęście już teraz Inspekcja Transportu Drogowego zatrzymuje w takich przypadkach obcokrajowców i jeśli nie zapłacą – nie są zwalniani.

Zdaniem Pawła Lesiaka w razie wprowadzenia przez Niemców nowych przepisów, Polska powinna protestować. A gdyby nie zostały wycofane, powinniśmy przygotowywać się do wprowadzenia analogicznych przepisów także u nas, ze szczególnie radykalnym traktowaniem kierowców niemieckich. Z wpływów takiego specjalnego myta dla kierowców niemieckich można by stworzyć fundusz, który przeznaczony byłby na rekompensaty wydatków na myto ponoszonych przez kierowców z Polski za przejazd niemieckimi autostradami.

– Nawet gdybyśmy w końcu nie zrealizowali tego pomysłu, to już samo jego pojawienie się w polskich mediach powinno zadziałać prewencyjnie na stronę niemiecką. Nie zapominajmy, że Niemcy już nie raz zapomnieli o partnerskim traktowaniu Polski w UE nie tylko jako sąsiada, ale i członka UE, budując Gazociąg Północny, z Rosją wbrew polskim interesom – zauważa Paweł Lesiak. – Pamiętajmy, że w Europie szanuje się te kraje, które dbają o własnych obywateli i przedsiębiorstwa, a inne kraje traktują po partnersku i „z wzajemnością” – dodaje na koniec dr Paweł Lesiak.