– Volkswagen po serii niefortunnych zdarzeń związanych z silnikami diesla prze w ostatnich tygodniach do przodu w wyścigu o pozycję lidera w segmencie samochodów elektrycznych. Śledząc publikacje zagraniczne można odnieść wrażenie, że coś się zmieniło w nastawieniu do samochodów elektrycznych w wielu mediach. To coś to działania PR największych koncernów, które zapowiadają kolejne premiery swoich elektrycznych modeli na 2018 rok – pisze Agata Rzędowska, redaktor BiznesAlert.pl.
Według The Telegraph (powołującego się na raport UBS) samochody elektryczne zrównają się cenowo ze swoimi spalinowymi odpowiednikami już w 2018 roku. Czy to możliwe? I tak i nie. Najważniejsze premiery elektrycznych samochodów przyszłego roku to nie auta „na każdą” kieszeń. Faktem jest, że ceny baterii znacznie spadły w ciągu ostatnich 24 miesięcy, ale nie jest to jeszcze taki spadek, który drastycznie wpłynąłby na ceny samochodów.
Warto pamiętać, że koszty związane z posiadaniem samochodu z silnikiem spalinowym rosną (ceny również, na przestrzeni ostatnich 10 lat było to ponad 30%). W niektórych krajach akcyzy, podatki i wysoki koszt paliwa powodują, że dysproporcje między pojazdami spalinowymi a elektrycznymi faktycznie będą się zmniejszać. Pamiętajmy, że nie mamy jeszcze opracowanego globalnego systemu utylizacji baterii z samochodów elektrycznych i nie wiemy, tak naprawdę, z jakimi kosztami będziemy musieli się zmierzyć za 10 czy 15 lat. Wykorzystanie baterii z samochodów do magazynowania energii (na przykład w domach) jest rozwiązaniem, które odsuwa utylizację w czasie, ale nie powoduje, że bateria będzie działała w nieskończoność.
Warto na temat elektromobilności patrzeć zdroworozsądkowo, a nie huraoptymistycznie. Warto pamiętać, że za informacjami trafiającymi do mediów stoją potężne koncerny i to one wpływają na naszą percepcję. Producenci samochodów w prace nad nowymi rozwiązaniami inwestują ogromne kwoty. Naturalne jest, że chcą na nowych rozwiązaniach zacząć też szybko zarabiać. Rozłożenie przez ekspertów z UBS (instytucji finansowej) Chevroleta Bolt na części i wyliczenie, która ile kosztowała oraz opracowanie raportu pokazuje, że jest o co walczyć. Dostrzeżono, że znajdą się klienci, którzy będą chcieli mieć elektryczne samochody i którzy będą je finansować nie z oszczędności a przy pomocy banków i instytucji finansowych (podobne wnioski można wyciągnąć z polskiej publikacji Grupy TOR).
Zrównanie cen nie nastąpi w segmencie A czy B, zrównanie cen nastąpi w segmentach wyższych. W Polsce topowa wersja Volkswagena Golfa w zależności od rodzaju silnika (spalinowego) waha się między 80 a 110 tysięcy złotych. Dziś cena zakupu modelu e-golf to 162 tysiące złotych. Osiągnięcie ceny 100 tysięcy za nowy egzemplarz nie spowoduje, że stanie się ten model przystępny dla większości kierowców. Słysząc o zrównaniu cen samochodów elektrycznych mamy jakieś wyobrażenia, które nie zawsze będą zgodne z rzeczywistością. Wypuszczając takie właśnie informacje ich twórcy ponoszą odpowiedzialność za wypaczenia.
Sytuacja trochę przypomina tę z rozmów kwalifikacyjnych kiedy to kandydat trochę podkoloryzuje swoje dotychczasowe doświadczenie zawodowe, trochę oczaruje pracodawcę a potem pierwszego dnia w pracy nie udźwignie legendy, którą wokół siebie stworzył. Trochę tak może zadziałać powielanie informacji o zrównaniu się cen samochodów elektrycznych z cenami samochodów spalinowych bez podania konkretnych modeli i wariantów. Liczba rozczarowanych kierowców, którzy nie będą w 2018 roku mogli kupić za 60 czy 70 tysięcy wymarzonego samochodu elektrycznego, a usłyszeli, że przecież ceny się zrównają pewnie nie będzie ogromna, ale dla całego rynku dobre to na pewno nie będzie.
Za kilka lat ceny samochodów elektrycznych i spalinowych faktycznie będą się do siebie zbliżać (zmieni się pewnie TCO na rzecz elektrycznych), ale nie powinniśmy liczyć, że w 2018 roku samochody elektryczne będą przystępne cenowo na tyle by stać się konkurencją dla spalinowych (nie bierzemy tu pod uwagę dopłat, zwolnień i promocji).