Mimo rekordowego przyrostu mocy źródeł OZE w ubiegłym roku, wartość inwestycji w ten sektor na świecie spadła – wynika z najnowszego raportu REN21. Jednak jak zwraca uwagę „Rzeczpospolita”, niższe wydatki na inwestycje w OZE to nie efekt spowolnienia na rynku, ale znaczącego spadku kosztów realizacji tego typu przedsięwzięć.
Jak wynika z raportu REN21, w ubiegłym roku zainstalowano w OZE 161 GW nowych mocy, czyli o prawie 9 proc. więcej niż w roku 2015. Największy udział w przyroście nowych mocy w 2016 roku miały źródła fotowoltaiczne – około 47 proc., druga w kolejności była energetyka wiatrowa – 34 proc. i energia wodna – ok 15,5 proc. Moc źródeł OZE na koniec ubiegłego roku przekroczyła poziom 2 tys. GW (bez elektrowni wodnych 921 GW).
W ubiegłym roku wartość inwestycje w nowe źródła OZE wyniosła 241,6 mld USD, wobec 312,2 mld USD rok wcześniej. Oznacza to, że na inwestycje w OZE wydano w 2016 roku o 22,6 proc. mniej niż rok wcześniej.
W raporcie podkreślono, że spadek wartości inwestycji w OZE to efekt niższych kosztów realizacji tego typu przedsięwzięć. Jednocześnie zwrócono uwagę, iż piąty rok z rzędu inwestycje w nowe OZE były w przybliżeniu dwa razy wyższe niż inwestycje w nowe źródła bazujące na paliwach kopalnych.
– Transformację w światowej energetyce napędza już nie tylko troska o powstrzymanie zmian klimatycznych, ale także chęć obniżenia kosztów produkcji. A te – jak widać po ostatnich aukcjach dla OZE – w przypadku elektrowni słonecznych, farm wiatrowych na lądzie, ale też coraz częściej wiatraków na morzu, stają się one porównywalne do kosztów wytworzenia energii ze źródeł konwencjonalnych – komentuje cytowany przez „Rzeczpospolitą” Aleksander Śniegocki z WiseEuropa.
Jednocześnie dodaje on, że przy inwestycjach w nowe bloki węglowe trzeba brać pod uwagę fakt, że wzrost kosztów uprawnień do emisji CO2 możesięgnąć nawet poziomu 50 euro za tonę.
Śniegocki zwraca również uwagę, że na świecie paliwa kopalne zaczyna się traktować jako uzupełnienie dla OZE i wzrostu efektywności energetycznej, a w Polsce jest odwrotnie. Według eksperta z WiseEuropa w dłuższej perspektywie takiego podejścia nie da się utrzymać.
Rzeczpospolita/CIRE.pl