Rosyjskie media informują o „monumentalnym porozumieniu” jakie ma zostać podpisane jutro w Chinach. Z propagandowej kanonady na temat umowy gazowej z Państwem Środka zostaje niewiele w obliczu faktów. Rosja podpisze jutro niekorzystny kontrakt w akcie desperacji. Świadczą o tym słowa dyrektora Gazpromu.
Po jedenastu latach negocjacji Gazprom podpisze jutro kontrakt z Chinami. Cena sprzedaży ma wynieść 350-380 dol./1000 m3 – przekonują dziennikarze rosyjskiej Izwiestii cytowani przez Rzeczpospolitą.
Przed jutrzejszą wizytą w Szanghaju, prezydent Władimir Putin zapowiedział, że dla Rosji relacje z Chinami mają najwyższy priorytet. Potwierdził wielokrotnie powtarzane stanowisko Kremla, że umowa gazowa jest „bliska podpisania”. Takie wypowiedzi ze strony Rosjan pojawiają się regularnie w toku przewlekłych negocjacji z Chińczykami. Jak zauważają obserwatorzy stosunków międzynarodowych obecność Putina oznacza, że podpisanie dokumentu jest nieuchronne. Inaczej organizatorzy wizyty ze strony rosyjskiej nie wysłaliby swojego prezydenta, tylko niższego rangą urzędnika.
Dyrektor Gazpromu Aleksiej Miller przyznaje w mediach, że jeśli jutro dojdzie do podpisania umowy gazowej z Chinami, natychmiast potem rozpoczną się rozmowy na temat uruchomienia tzw. wschodniego szlaku czyli budowy infrastruktury niezbędnej do słania gazu do Chin ze złóż, z których płynie surowiec dla klientów europejskich.
To dopiero dzięki niej będzie możliwa dywersyfikacja klientów Gazpromu, ponieważ ewentualne dostawy w ramach negocjowanego obecnie kontraktu dotyczą złóż azjatyckich, które miałyby dotrzeć do Państwa Środka za pomocą gazociągu Siła Syberii. Koszt budowy infrastruktury dla uruchomienia tych dostaw wyniesie około 59 mld dolarów. Budowa potrwa do 2019 roku, jeżeli umowa zostanie podpisana jutro.
Kluczowym punktem rozmów jest nadal cena dostaw. Według Rosjan spór dotyczy ostatniej liczby w bazie formuły cenowej. Chińczycy odmawiają komentarza na ten temat. Z przecieków medialnych wynika, że mogą domagać się w zamian za wyższą cenę dostępu do rosyjskich złóż na Syberii. Cena szacowana przez Izwiestię – europejski poziomu $350-400/1000m3 to więcej, niż domagali się Chińczycy naciskający na poziomy z amerykańskiego Henry Hub – okolice $200/1000m3. Jest to jednak nadal kiepska oferta dla Rosjan, którzy po swojej stronie poniosą koszty budowy niezbędnej infrastruktury. Pomimo zabiegów Moskwy, Pekin nie dał się wciągnąć w współfinansowanie Siły Syberii na kształt państw europejskich grzebiących fortuny w europejskich projektach Gazpromu.
Dlatego podtrzymuję tezę z kwietnia: Rosjanie występują w rozmowach z Chińczykami w roli petenta. Państwo Środka negocjuje umowę gazową na swoich warunkach, ponieważ ma zdywersyfikowany portfel dostawców o czym pisałem szerzej w analizie potencjału współpracy gazowej między Chinami a Rosją. Prawdziwy cel Gazpromu – otwarcie Wschodniego Szlaku w celu uniezależnienia od coraz bardziej wybrednych klientów w Europie – pozostaje niezrealizowany.
Dlatego należy z przymrużeniem oka patrzeć na szum medialny wokół wizyty prezydenta Władimira Putina w Szanghaju. Od współpracy energetycznej Rosji z Chinami dużo bardziej niebezpieczna z punktu widzenia Zachodu jest współpraca w sektorze bezpieczeństwa. Losy europejskiej energetyki gazowej kształtują się obecnie nie nad Huang He a nad Dnieprem. Od przyszłości tranzytu gazu przez terytorium Ukrainy i decyzji europejskich firm o tym, czy zamierzają złamać prymat Gazpromu na naszym rynku, czy też pozwolić mu na dalszą ekspansję, zależeć będzie bezpieczeństwo kontynentu, w tym Polski. Rozmowy trwają. Dziś odbywa się spotkanie w Berlinie mające przygotować finał rozmów Komisja Europejska-Ukraina-Gazprom zapowiedziany na koniec maja.