icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Stępiński: Bliżej decyzji ws. polskiego atomu. Czy pomogą Chiny?

W ubiegłym tygodniu z wizytą w Chinach przebywał wiceminister energii Andrzej Piotrowski. Jej efektem było podpisanie polsko-chińskiego porozumienia o współpracy w zakresie pokojowego wykorzystania energii jądrowej. Tymczasem media informują, że zbliża się moment, kiedy resort energii podejmie ostateczną decyzję w sprawie harmonogramu i sposobu finansowania programu atomowego. Czy można łączyć te dwa wydarzenia? – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl.

Na początku należy zaznaczyć, że nadal nieznany pozostaje ostateczny kształt polskiego miksu energetycznego. Zgodnie z zapowiedziami ma być on ujawniony jesienią, choć pierwotnie miał być ogłoszony w minionym roku. W trakcie ubiegłotygodniowej konferencji wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski przedstawił jego wstępne założenia, z których wynika, że polska energetyka nadal będzie opierała się na węglu, ale nastąpi stopniowe odejście od wykorzystania tego surowca. Zgodnie z jego zapowiedziami do 2030 roku 60 procent generowanej w naszym kraju energii ma pochodzić z węgla. Natomiast pozostaje pytanie o kształt pozostałej części miksu. W tej kwestii wiceminister Tobiszowski wypowiedział się dość enigmatycznie. Stwierdził, że znajdzie się miejsce dla OZE, które powinny otrzymać rolę uzupełniającą. Odnosząc się do energetyki jądrowej, oświadczył, że może w nim zafunkcjonować „potencjalnie”. Według niego jest dla niej miejsce, bo będzie miała rolę uzupełniającą i „nie jest w kolizji” z węglem.

W kwestii energetyki jądrowej nadal poruszamy się w przestrzeni zapowiedzi i deklaracji, ale bez konkretnych ustaleń. Zaznaczmy, że Polsce kończy się czas na podejmowanie decyzji w sektorze energetycznym. Zaostrzający się kurs unijnej polityki klimatycznej wymusza na nas poszukiwanie takiej drogi, która pozwoli uniknąć kursu kolizyjnego z proponowanym przez Brukselę kształtem rynku energetycznego, w którym brakuje miejsca na węgiel. Taką możliwością może być atom. Jednak do tej pory nie poznaliśmy odpowiedzi na kluczowe pytania o to, ile atomu będzie wykorzystywała polska energetyka, ile powstanie bloków jądrowych, o jakiej mocy, ile trzeba będzie za to zapłaci
i kto zapewni finansowanie.

Jak informuje dzisiejszy Puls Biznesu, powołując się na anonimowego przedstawiciela Ministerstwa Energii, nad Wisłą mają powstać trzy bloki jądrowe, a środki na realizację tej inwestycji mają być krajowe. Wcześniej pojawiała się koncepcja budowy trzech mniejszych rektorów zamiast dwóch większych o mocy 3000 MW. Według przytaczanych przez gazetę szacunków jeden blok ma kosztować ok. 6 mld zł, a podobne nakłady przewidziane są na budowę 1000 MW elektrowni węglowej w Ostrołęce.

Nadal nie wiemy również, kto zapewni technologię dla pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej. W ostatnim czasie wiceminister energii Andrzej Piotrowski odbył wiele spotkań z potencjalnymi dostawcami technologii ze Stanów Zjednoczonych, Korei Południowej oraz Francji. Wcześniej wśród potencjalnych kierunków pozyskania technologii przedstawiciele resortu energii wskazywali także na Kanadę, Japonię oraz Chiny.

Chiny interesują się europejskim atomem

W kontekście Chin warto zaznaczyć, że pretendują one do roli światowego potentata w sektorze energetyki jądrowej, chwaląc się jednocześnie dynamicznym rozwojem tej sfery. Ma to związek m.in. z tym, że dzięki wykorzystaniu atomu chcą zmniejszyć zanieczyszczenie powietrza w kraju. Obecnie Państwo Środka eksploatuje 33 reaktory o łącznej mocy 28,97 GW. Jednocześnie budowane są 22 bloki. Do 2021 roku Pekin zamierza potroić wielkość mocy zainstalowanych w energetyce jądrowej do 50 GW, a docelowo do 2030 roku ma być to 150 GW. Warto w tym kontekście odnotować, że Chiny zamierzają stać się jednym z czołowych dostawców technologii jądrowych na świecie, podejmując w tym obszarze pewne działania. W lutym 2017 roku Chiny dostarczyły sprzęt własnej produkcji do elektrowni jądrowych w Unii Europejskiej. Wówczas chodziło o podgrzewacze regeneracyjne niskiego ciśnienia. Miały one zostać wykorzystane w reaktorach typu CP1 stosowanych we francuskich elektrowniach jądrowych należących do EDF. Jak zaznaczyła strona chińska, podgrzewacze zostały wykonane zgodnie z obowiązującymi w UE normami i standardami. To nie wszystko. Inna chińska spółka, China General Nuclear Power Corp., jest zaangażowana w realizowany z EDF projekt rozbudowy elektrowni jądrowej Hinkley Point w Wielkiej Brytanii. Docelowo elektrownia ma zapewnić łącznie 7 procent brytyjskiego zapotrzebowania na energię. Ponadto firma z Państwa Środka rozważa możliwość budowy na Ukrainie zakładu do produkcji paliwa jądrowego.

Trójmorze

W tym kontekście warto odnotować, że dość duży nacisk Chiny kładą również na rozwój współpracy z regionem Europy Środkowo-Wschodniej oraz Bałkanów. Mam tu na myśli podjętą przez Pekin inicjatywę „16+1”, której częścią jest wiele państw Trójmorza. Jako strategiczne cele współpracy strona chińska wskazała infrastrukturę, nowoczesne technologie oraz technologie ekologiczne. Chińczyków interesuje również sektor jądrowy Europy Środkowo-Wschodniej, w tym państw należących do wspomnianego Trójmorza. W tym kontekście należy zaznaczyć, że na 12 krajów, które podpisały deklarację dubrownicką będącą formalnym początkiem współpracy wokół wspomnianej inicjatywy, 7 z nich wykorzystuje energetykę jądrową i są to: Czechy (6 reaktorów; ok. 32 procent zużywanej energii), Słowacja (4 reaktory; ok. 50 procent), Węgry (4 reaktory; 53 procent), Bułgaria (2 reaktory; ok. 33 procent), Słowenia (1 reaktor wspólnie z Chorwacja; 33 procent), Chorwacja (1 reaktor wspólnie ze Słowenią; 20 procent), Rumunia (2 reaktory; 20 procent). Co ciekawe część z nich nawiązała współpracę z Chinami w obszarze energetyki jądrowej.

Pod koniec maja 2015 roku Węgry podpisały list intencyjny w sprawie współpracy z Chinami w obszarze edukacji, badań i rozwoju w sektorze jądrowym. Wówczas Budapeszt z zadowoleniem przyjmował działania Pekinu w kwestii atomu, które mogą przyczynić się do redukcji emisji CO2.

Następnie pod koniec listopada 2015 roku Słowacja podpisała z Chinami memorandum o współpracy przy rozwoju łańcucha dostaw paliwa jądrowego. Zdaniem China National Nuclear Corporation (CNNC) podpisanie dokumentu nastąpiło po podpisaniu analogicznego porozumienia z Francją oraz Wielką Brytanią. Jak podkreślała wówczas spółka, jest to element „głównej strategicznej inicjatywy na rzecz rozwijania kompleksowego łańcucha dostaw w europejskim sektorze jądrowym”. Ówczesny słowacki minister gospodarki Vazil Hudák stwierdził, że Pekin zaproponował współpracę przy projektach jądrowych w państwach trzecich, ponieważ Chiny realizują lub planują budowę elektrowni w Azji, Ameryce Południowej, Afryce oraz Europie. Warto również nadmienić, że wspomniane wcześniej CNNC pretendowało także do przejęcia od włoskiego ENEL udziałów w operatorze słowackich elektrowni jądrowych Slovenské elektrárne.

W połowie czerwca 2017 roku China General Nuclear Power Corporation (CGN) podpisała z czeskim CEZ umowę o współpracy w obszarze energetyki jądrowej. Przewiduje ona, że CEZ ma pomóc w certyfikacji chińskiego reaktora typu Hualong One, tak aby mógł on zostać dopuszczony na rynek europejski. Ponadto w trakcie majowej wizyty w Państwie Środka przedstawiciele delegacji Czech zobowiązali się do opracowania listy ok. 20 spółek działających w czeskim sektorze jądrowym, w które Chińczycy mogliby zainwestować. CGN jest również zainteresowane budową nowych bloków jądrowych u naszych południowych sąsiadów. Chińska spółka wyraża chęć dokończenia budowy piątego bloku elektrowni Dukovany. Co ciekawe pod koniec czerwca czeskie media informowały, że w październiku ubiegłego roku rząd w Pradze miał obiecać, że niektóre z chińskich firm bez przetargu otrzymają zamówienie na budowę bloku jądrowego w Czechach, ale ostatecznie zdecydowano się na procedurę przetargową.

Z kolei w miniony czwartek z wizytą w Rumunii była delegacja Komunistycznej Partii Chin na czele z członkiem jej Komitetu Centralnego Liu Yunshanem. W trakcie spotkania z rumuńskim premierem Mihaim Tudosem politycy rozmawiali o możliwościach chińskich inwestycji w tym kraju. Wśród potencjalnych sektorów wskazano m.in. energetykę oraz infrastrukturę. W tym kontekście szczególną uwagę zwrócono na „konkretne perspektywy” współpracy z chińskimi partnerami przy budowie reaktorów nr 3 i 4 elektrowni jądrowej Cernavodă. Obecnie 20 procent generowanej w Rumunii energii pochodzi z atomu.

Współpraca Polski z Chinami

Co ciekawe w tym samym czasie z wizytą do Warszawy przyleciał przewodniczący Stałego Komitetu Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych Zhang Dejiang. Spotkał się on z premier Beatą Szydło, a jednym z głównych tematów była współpraca gospodarcza, a także partnerstwo strategiczne. Wydarzeniem towarzyszącym wizycie Dejianga nad Wisłą było Polsko-Chińskie Forum Pasa i Szlaku ds. Współpracy Infrastrukturalnej (China – Poland ‘Belt and Road’ Cooperation and Logistics Infrastructure Investment Forum). Warto w tym miejscu odnotować wypowiedź wicepremiera Mateusza Morawieckiego, który w trakcie wspomnianego wydarzenia stwierdził, że w ciągu najbliższych 10 lat Polska zamierza wydać ponad 100 mld złotych na inwestycje. Jako jeden z głównych sektorów wymienił energetykę. Należy także wspomnieć, że wśród zaproszonych do Warszawy spółek znalazła się China Nuclear Power Engineering, która zajmuje się projektowaniem elektrowni jądrowych.

Przypomnijmy, że wizytę w Państwie Środka jako pierwsza złożyła premier Beata Szydło. Po spotkaniu z prezydentem Xi Jinpingiem i swoim chińskim odpowiednikiem Li Keqiangiem stwierdziła, że Polska może być bramą, która będzie prowadziła do współpracy z Unią Europejską. Wówczas wielu ekspertów, tak jak po otwarciu w 2015 roku w Szanghaju Polsko-Chińskiego Forum Gospodarczego, zastanawiało się, czy w grę wchodzi rozwiązanie kwestii pozyskania technologii dla projektu budowy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej.

W tym samym czasie, gdy wicepremier Morawiecki mówił o chińskich inwestycjach w naszym kraju, w tym w energetykę, Polska podpisała z Pekinem porozumienie o współpracy w sektorze energii jądrowej. Przy czym należy zaznaczyć, że korelacja tych wydarzeń nie musi mieć celowego charakteru, tym bardziej, że jak twierdzi źródło w resorcie energii, na które powołuje się przywołany na początku Puls Biznesu, podobne memorandum podpisaliśmy z Japonią w 2013 roku. Nie skutkowało ono tym, że Japończycy dostarczyli technologię dla polskiego atomu. Może się tak również okazać w przypadku współpracy z Pekinem. Warto też zaznaczyć, że w trakcie ostatniego szczytu Trójmorza bardzo duży nacisk kładziono na współpracę energetyczną zwłaszcza w kontekście gazu ziemnego i możliwości dostaw LNG ze Stanów Zjednoczonych. Warszawskie wydarzenie stanowiło także doskonałą możliwość do rozmów na temat wykorzystania w Polsce amerykańskich technologii jądrowych. Być może atom mógłby być elementem rozszerzającym współpracę energetyczną między naszymi krajami, ale nie wiadomo, czy taki wariant był poruszany przy stole rozmów.

W kontekście wyboru Chin jako partnera przy współpracy jądrowej pojawiają się opinie ekspertów, którzy z dużą ostrożnością podchodzą do takiej możliwości. Pojawiały się zarzuty, m.in. z Czech, że dzięki współpracy strona chińska może bezpłatnie pozyskać know-how, które może wykorzystać w innych miejscach. Tym bardziej, że już zdarzało się, że firmy znad Żółtej Rzeki (CGN) były oskarżane o próbę uzyskania poufnych informacji z amerykańskiego sektora jądrowego, które mogły mieć kluczowe znaczenie dla międzynarodowej ekspansji nuklearnej Pekinu.

Pamiętajmy, że Polska ma już pewne doświadczenia, jeżeli chodzi o współpracę z chińskimi spółkami, na której cieniem kładzie się Covec, który miał zbudować fragment autostrady A2 między Warszawą a Łodzią, a ostatecznie wycofał się z inwestycji . Czy ewentualna ściślejsza współpraca jądrowa mogłaby zatrzeć tamte wspomnienia? Na razie nie wiemy, czy rzeczywiście mogłaby mieć taki charakter.

Bez wątpienia zwiększenie obecności na europejskim rynku jądrowym byłoby dla Chin nagrodą i osiągnięciem celu, do którego konsekwentnie dąży. Polska mogłaby stać się jednym z miejsc na jądrowej mapie kontynentu, którym chińskie spółki mogłyby być zainteresowane. Przy czym Warszawa nadal jasno nie wskazała, jak ma ostatecznie wyglądać kształt energetyki w naszym kraju i czy finalnie znajdzie się w nim miejsce dla atomu, a jeżeli tak, to w jakiej części. To z kolei utrudnia wybór dostawcy technologii, którego również jeszcze nie znamy. Czasu pozostaje niewiele, biorąc pod uwagę kierunek dekarbonizacyjny, w którym podążą europejska energetyka oraz moce, których nad Wisłą już wkrótce zacznie brakować.

W ubiegłym tygodniu z wizytą w Chinach przebywał wiceminister energii Andrzej Piotrowski. Jej efektem było podpisanie polsko-chińskiego porozumienia o współpracy w zakresie pokojowego wykorzystania energii jądrowej. Tymczasem media informują, że zbliża się moment, kiedy resort energii podejmie ostateczną decyzję w sprawie harmonogramu i sposobu finansowania programu atomowego. Czy można łączyć te dwa wydarzenia? – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl.

Na początku należy zaznaczyć, że nadal nieznany pozostaje ostateczny kształt polskiego miksu energetycznego. Zgodnie z zapowiedziami ma być on ujawniony jesienią, choć pierwotnie miał być ogłoszony w minionym roku. W trakcie ubiegłotygodniowej konferencji wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski przedstawił jego wstępne założenia, z których wynika, że polska energetyka nadal będzie opierała się na węglu, ale nastąpi stopniowe odejście od wykorzystania tego surowca. Zgodnie z jego zapowiedziami do 2030 roku 60 procent generowanej w naszym kraju energii ma pochodzić z węgla. Natomiast pozostaje pytanie o kształt pozostałej części miksu. W tej kwestii wiceminister Tobiszowski wypowiedział się dość enigmatycznie. Stwierdził, że znajdzie się miejsce dla OZE, które powinny otrzymać rolę uzupełniającą. Odnosząc się do energetyki jądrowej, oświadczył, że może w nim zafunkcjonować „potencjalnie”. Według niego jest dla niej miejsce, bo będzie miała rolę uzupełniającą i „nie jest w kolizji” z węglem.

W kwestii energetyki jądrowej nadal poruszamy się w przestrzeni zapowiedzi i deklaracji, ale bez konkretnych ustaleń. Zaznaczmy, że Polsce kończy się czas na podejmowanie decyzji w sektorze energetycznym. Zaostrzający się kurs unijnej polityki klimatycznej wymusza na nas poszukiwanie takiej drogi, która pozwoli uniknąć kursu kolizyjnego z proponowanym przez Brukselę kształtem rynku energetycznego, w którym brakuje miejsca na węgiel. Taką możliwością może być atom. Jednak do tej pory nie poznaliśmy odpowiedzi na kluczowe pytania o to, ile atomu będzie wykorzystywała polska energetyka, ile powstanie bloków jądrowych, o jakiej mocy, ile trzeba będzie za to zapłaci
i kto zapewni finansowanie.

Jak informuje dzisiejszy Puls Biznesu, powołując się na anonimowego przedstawiciela Ministerstwa Energii, nad Wisłą mają powstać trzy bloki jądrowe, a środki na realizację tej inwestycji mają być krajowe. Wcześniej pojawiała się koncepcja budowy trzech mniejszych rektorów zamiast dwóch większych o mocy 3000 MW. Według przytaczanych przez gazetę szacunków jeden blok ma kosztować ok. 6 mld zł, a podobne nakłady przewidziane są na budowę 1000 MW elektrowni węglowej w Ostrołęce.

Nadal nie wiemy również, kto zapewni technologię dla pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej. W ostatnim czasie wiceminister energii Andrzej Piotrowski odbył wiele spotkań z potencjalnymi dostawcami technologii ze Stanów Zjednoczonych, Korei Południowej oraz Francji. Wcześniej wśród potencjalnych kierunków pozyskania technologii przedstawiciele resortu energii wskazywali także na Kanadę, Japonię oraz Chiny.

Chiny interesują się europejskim atomem

W kontekście Chin warto zaznaczyć, że pretendują one do roli światowego potentata w sektorze energetyki jądrowej, chwaląc się jednocześnie dynamicznym rozwojem tej sfery. Ma to związek m.in. z tym, że dzięki wykorzystaniu atomu chcą zmniejszyć zanieczyszczenie powietrza w kraju. Obecnie Państwo Środka eksploatuje 33 reaktory o łącznej mocy 28,97 GW. Jednocześnie budowane są 22 bloki. Do 2021 roku Pekin zamierza potroić wielkość mocy zainstalowanych w energetyce jądrowej do 50 GW, a docelowo do 2030 roku ma być to 150 GW. Warto w tym kontekście odnotować, że Chiny zamierzają stać się jednym z czołowych dostawców technologii jądrowych na świecie, podejmując w tym obszarze pewne działania. W lutym 2017 roku Chiny dostarczyły sprzęt własnej produkcji do elektrowni jądrowych w Unii Europejskiej. Wówczas chodziło o podgrzewacze regeneracyjne niskiego ciśnienia. Miały one zostać wykorzystane w reaktorach typu CP1 stosowanych we francuskich elektrowniach jądrowych należących do EDF. Jak zaznaczyła strona chińska, podgrzewacze zostały wykonane zgodnie z obowiązującymi w UE normami i standardami. To nie wszystko. Inna chińska spółka, China General Nuclear Power Corp., jest zaangażowana w realizowany z EDF projekt rozbudowy elektrowni jądrowej Hinkley Point w Wielkiej Brytanii. Docelowo elektrownia ma zapewnić łącznie 7 procent brytyjskiego zapotrzebowania na energię. Ponadto firma z Państwa Środka rozważa możliwość budowy na Ukrainie zakładu do produkcji paliwa jądrowego.

Trójmorze

W tym kontekście warto odnotować, że dość duży nacisk Chiny kładą również na rozwój współpracy z regionem Europy Środkowo-Wschodniej oraz Bałkanów. Mam tu na myśli podjętą przez Pekin inicjatywę „16+1”, której częścią jest wiele państw Trójmorza. Jako strategiczne cele współpracy strona chińska wskazała infrastrukturę, nowoczesne technologie oraz technologie ekologiczne. Chińczyków interesuje również sektor jądrowy Europy Środkowo-Wschodniej, w tym państw należących do wspomnianego Trójmorza. W tym kontekście należy zaznaczyć, że na 12 krajów, które podpisały deklarację dubrownicką będącą formalnym początkiem współpracy wokół wspomnianej inicjatywy, 7 z nich wykorzystuje energetykę jądrową i są to: Czechy (6 reaktorów; ok. 32 procent zużywanej energii), Słowacja (4 reaktory; ok. 50 procent), Węgry (4 reaktory; 53 procent), Bułgaria (2 reaktory; ok. 33 procent), Słowenia (1 reaktor wspólnie z Chorwacja; 33 procent), Chorwacja (1 reaktor wspólnie ze Słowenią; 20 procent), Rumunia (2 reaktory; 20 procent). Co ciekawe część z nich nawiązała współpracę z Chinami w obszarze energetyki jądrowej.

Pod koniec maja 2015 roku Węgry podpisały list intencyjny w sprawie współpracy z Chinami w obszarze edukacji, badań i rozwoju w sektorze jądrowym. Wówczas Budapeszt z zadowoleniem przyjmował działania Pekinu w kwestii atomu, które mogą przyczynić się do redukcji emisji CO2.

Następnie pod koniec listopada 2015 roku Słowacja podpisała z Chinami memorandum o współpracy przy rozwoju łańcucha dostaw paliwa jądrowego. Zdaniem China National Nuclear Corporation (CNNC) podpisanie dokumentu nastąpiło po podpisaniu analogicznego porozumienia z Francją oraz Wielką Brytanią. Jak podkreślała wówczas spółka, jest to element „głównej strategicznej inicjatywy na rzecz rozwijania kompleksowego łańcucha dostaw w europejskim sektorze jądrowym”. Ówczesny słowacki minister gospodarki Vazil Hudák stwierdził, że Pekin zaproponował współpracę przy projektach jądrowych w państwach trzecich, ponieważ Chiny realizują lub planują budowę elektrowni w Azji, Ameryce Południowej, Afryce oraz Europie. Warto również nadmienić, że wspomniane wcześniej CNNC pretendowało także do przejęcia od włoskiego ENEL udziałów w operatorze słowackich elektrowni jądrowych Slovenské elektrárne.

W połowie czerwca 2017 roku China General Nuclear Power Corporation (CGN) podpisała z czeskim CEZ umowę o współpracy w obszarze energetyki jądrowej. Przewiduje ona, że CEZ ma pomóc w certyfikacji chińskiego reaktora typu Hualong One, tak aby mógł on zostać dopuszczony na rynek europejski. Ponadto w trakcie majowej wizyty w Państwie Środka przedstawiciele delegacji Czech zobowiązali się do opracowania listy ok. 20 spółek działających w czeskim sektorze jądrowym, w które Chińczycy mogliby zainwestować. CGN jest również zainteresowane budową nowych bloków jądrowych u naszych południowych sąsiadów. Chińska spółka wyraża chęć dokończenia budowy piątego bloku elektrowni Dukovany. Co ciekawe pod koniec czerwca czeskie media informowały, że w październiku ubiegłego roku rząd w Pradze miał obiecać, że niektóre z chińskich firm bez przetargu otrzymają zamówienie na budowę bloku jądrowego w Czechach, ale ostatecznie zdecydowano się na procedurę przetargową.

Z kolei w miniony czwartek z wizytą w Rumunii była delegacja Komunistycznej Partii Chin na czele z członkiem jej Komitetu Centralnego Liu Yunshanem. W trakcie spotkania z rumuńskim premierem Mihaim Tudosem politycy rozmawiali o możliwościach chińskich inwestycji w tym kraju. Wśród potencjalnych sektorów wskazano m.in. energetykę oraz infrastrukturę. W tym kontekście szczególną uwagę zwrócono na „konkretne perspektywy” współpracy z chińskimi partnerami przy budowie reaktorów nr 3 i 4 elektrowni jądrowej Cernavodă. Obecnie 20 procent generowanej w Rumunii energii pochodzi z atomu.

Współpraca Polski z Chinami

Co ciekawe w tym samym czasie z wizytą do Warszawy przyleciał przewodniczący Stałego Komitetu Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych Zhang Dejiang. Spotkał się on z premier Beatą Szydło, a jednym z głównych tematów była współpraca gospodarcza, a także partnerstwo strategiczne. Wydarzeniem towarzyszącym wizycie Dejianga nad Wisłą było Polsko-Chińskie Forum Pasa i Szlaku ds. Współpracy Infrastrukturalnej (China – Poland ‘Belt and Road’ Cooperation and Logistics Infrastructure Investment Forum). Warto w tym miejscu odnotować wypowiedź wicepremiera Mateusza Morawieckiego, który w trakcie wspomnianego wydarzenia stwierdził, że w ciągu najbliższych 10 lat Polska zamierza wydać ponad 100 mld złotych na inwestycje. Jako jeden z głównych sektorów wymienił energetykę. Należy także wspomnieć, że wśród zaproszonych do Warszawy spółek znalazła się China Nuclear Power Engineering, która zajmuje się projektowaniem elektrowni jądrowych.

Przypomnijmy, że wizytę w Państwie Środka jako pierwsza złożyła premier Beata Szydło. Po spotkaniu z prezydentem Xi Jinpingiem i swoim chińskim odpowiednikiem Li Keqiangiem stwierdziła, że Polska może być bramą, która będzie prowadziła do współpracy z Unią Europejską. Wówczas wielu ekspertów, tak jak po otwarciu w 2015 roku w Szanghaju Polsko-Chińskiego Forum Gospodarczego, zastanawiało się, czy w grę wchodzi rozwiązanie kwestii pozyskania technologii dla projektu budowy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej.

W tym samym czasie, gdy wicepremier Morawiecki mówił o chińskich inwestycjach w naszym kraju, w tym w energetykę, Polska podpisała z Pekinem porozumienie o współpracy w sektorze energii jądrowej. Przy czym należy zaznaczyć, że korelacja tych wydarzeń nie musi mieć celowego charakteru, tym bardziej, że jak twierdzi źródło w resorcie energii, na które powołuje się przywołany na początku Puls Biznesu, podobne memorandum podpisaliśmy z Japonią w 2013 roku. Nie skutkowało ono tym, że Japończycy dostarczyli technologię dla polskiego atomu. Może się tak również okazać w przypadku współpracy z Pekinem. Warto też zaznaczyć, że w trakcie ostatniego szczytu Trójmorza bardzo duży nacisk kładziono na współpracę energetyczną zwłaszcza w kontekście gazu ziemnego i możliwości dostaw LNG ze Stanów Zjednoczonych. Warszawskie wydarzenie stanowiło także doskonałą możliwość do rozmów na temat wykorzystania w Polsce amerykańskich technologii jądrowych. Być może atom mógłby być elementem rozszerzającym współpracę energetyczną między naszymi krajami, ale nie wiadomo, czy taki wariant był poruszany przy stole rozmów.

W kontekście wyboru Chin jako partnera przy współpracy jądrowej pojawiają się opinie ekspertów, którzy z dużą ostrożnością podchodzą do takiej możliwości. Pojawiały się zarzuty, m.in. z Czech, że dzięki współpracy strona chińska może bezpłatnie pozyskać know-how, które może wykorzystać w innych miejscach. Tym bardziej, że już zdarzało się, że firmy znad Żółtej Rzeki (CGN) były oskarżane o próbę uzyskania poufnych informacji z amerykańskiego sektora jądrowego, które mogły mieć kluczowe znaczenie dla międzynarodowej ekspansji nuklearnej Pekinu.

Pamiętajmy, że Polska ma już pewne doświadczenia, jeżeli chodzi o współpracę z chińskimi spółkami, na której cieniem kładzie się Covec, który miał zbudować fragment autostrady A2 między Warszawą a Łodzią, a ostatecznie wycofał się z inwestycji . Czy ewentualna ściślejsza współpraca jądrowa mogłaby zatrzeć tamte wspomnienia? Na razie nie wiemy, czy rzeczywiście mogłaby mieć taki charakter.

Bez wątpienia zwiększenie obecności na europejskim rynku jądrowym byłoby dla Chin nagrodą i osiągnięciem celu, do którego konsekwentnie dąży. Polska mogłaby stać się jednym z miejsc na jądrowej mapie kontynentu, którym chińskie spółki mogłyby być zainteresowane. Przy czym Warszawa nadal jasno nie wskazała, jak ma ostatecznie wyglądać kształt energetyki w naszym kraju i czy finalnie znajdzie się w nim miejsce dla atomu, a jeżeli tak, to w jakiej części. To z kolei utrudnia wybór dostawcy technologii, którego również jeszcze nie znamy. Czasu pozostaje niewiele, biorąc pod uwagę kierunek dekarbonizacyjny, w którym podążą europejska energetyka oraz moce, których nad Wisłą już wkrótce zacznie brakować.

Najnowsze artykuły