W najbliższy wtorek (25 lipca) Izba przedstawicielska będzie głosować ustawę o sankcjach. W Senacie ustawa uzyskała pełne poparcie zarówno większości republikańskiej, jak i mniejszości demokratycznej. Tymczasem w sobotę ( 22 lipca) Komisja Europejska uderzyła na alarm – pisze redaktor portalu BiznesAlert.pl, Teresa Wójcik.
W wydanym oświadczeniu Bruksela stwierdza, że Waszyngton powinien nowe sankcje wobec Rosji koordynować z partnerami z G7. W przeciwnym razie – ostrzegają eurokraci – konsekwencje mogą być „niezamierzone” , niweczące starania Unii Europejskiej o „realną dywersyfikację źródeł dostaw gazu na rynek europejski.” Dodać jednak należy, że dotychczas realna dywersyfikacja polega na rosnącej dominacji rosyjskiego gazu na rynkach europejskich.
Faktycznie jest zielone światło dla Nord Stream 2
Zaczęło się od tego, że Komisja Europejska dała zielone światło rosyjsko-niemieckiemu projektowi Nord Stream 2. Jak uznali liczni senatorowie w Waszyngtonie – zapewniła Rosji i Niemcom monopol energetyczny na rynku gazu prowadzący do geopolitycznej dominacji. Ani Kongres, ani Biały Dom nie mogły nie zareagować. Projekt ustawy o sankcjach ( nie tylko nakładanych na Rosję, także na Iran i na Koreę Północną) pojawił się w Senacie jeszcze w czerwcu. W minionym tygodniu senatorowie republikańscy i demokratyczni zgodnie przyjęli projekt ustawy, który 25 lipca będzie debatowny i głosowany w Izbie Przedstawicielskiej.
Media i czołowi politycy UE
W największych państwach Unii Europejskiej i w mediach zawrzało. Dla przykładu – „Financial Times” jak zwykle potraktował USA ostro – decyzję Senatu amerykańskiego ocenił jako „bezprawne zagrożenie dla zaopatrzenia Europy w energię”. Hiszpański dziennik „El Pais” w sobotę (22 lipca) stwierdził, że Senat USA „rozwścieczył Unię Europejską”. Włoski dziennik „Il sole 24 ore” ocenił, że sankcje uzgodnione w Senacie USA oznaczają, że „w imię Ukrainy wymierzony zostanie silny cios Rosji oraz zachwiani zostaną Europejczycy, a ściśle Niemcy.”
Angela Merkel i Emmanuel Macron zdecydowanie potępili decyzję Senatu USA, a rzecznik niemieckiej kanclerz ostrzegł, że „ta ustawa nie może wejść w życie”. Szef niemieckiej dyplomacji Siegmar Gabriel i kanclerz Austrii Kristian Kern przekonują, że sankcje „jako instrument polityczny nie mogą być łączone z interesami gospodarczymi”. I podkreślili, choć nie wprost, że nowe sankcje USA wobec Rosji mają m.in. utorować drogę komercyjnym dostawom amerykańskiego LNG szczególnie do Polski i państw bałtyckich.
Jakie ma być porozumienie KE z Rosją?
Wreszcie 22 lipca zabrała głos Bruksela w bardziej umiarkowanym tonie. Ale przypominając, że Niemcy już ostrzegły Waszyngton – zastosują sankcje odwetowe, jesli Stany Zjednoczone obejmą sankcjami niemieckie firmy zaangażowane wspólnie z Gazpromem w realizację Nord Stream 2. Komisja Europejska podkreśla – dyplomaci UE są zaniepokojeni faktem, że awantura między Niemcami, a USA z powodu Nord Stream 2 może skomplikować wysiłki Brukseli, mające na celu wynegocjowanie porozumienia UE z Rosją w sprawie projektu Nord Stream 2.
Tylko jakie i w czyim interesie będzie to porozumienie? William Keith, ekspert rynku energii z American Enterprice Institute ostrzega, że „zapewne według analogii z istotą decyzji Sądu UE, który oddalił wniosek Polski w sprawie gazociągu Opal.” Przypomnę – w 2009 r. Bruksela zgodziła się, by 50 proc. przepustowości gazociągu Opal zapewnić dla Gazpromu pomijając przepisy unijne. W październiku 2016 r. Komisja Europejska poszła na kolejne ustępstwo wobec rosyjskiego koncernu, udostępniając pozostałe 50 proc. przepustowości – przez nikogo nie wykorzystywane – na aukcję. W ten sposób całą przepustowość przejmie Gazprom jako zainteresowany, aby zwiększyć przesył gazu gazociągiem Nord Stream. Polska i PGNiG wniosły skargę do Sądu UE, domagając się, by unieważnić decyzję KE. Złożyły też do prezesa Sądu UE wniosek o zawieszenie tej decyzji do wydania wyroku. 23 grudnia 2016 r. Sąd UE tymczasowo zawiesił decyzję do rozstrzygnięcia polskiej skargi. Jednak w ostatni piątek uchylił zawieszenie z uzasadnieniem, że polska strona nie przedstawiła przekonywującego uzasadnienia. William Keith uważa, że taki sam będzie efekt polskiego wniosku o unieważnienie decyzji KE. Zdaniem eksperta – zgodnie z interesami firm niemieckich i Gazpromu. Komisja Europejska dała zielone światło rosyjsko-niemieckiemu projektowi Nord Stream 2.
A jak uznali liczni senatorowie w Waszyngtonie – zapewniła Rosji i Niemcom ( a może w odwrotnej kolejności) monopol energetyczny na europejskim rynku gazu. Monopol prowadzący do geopolitycznej dominacji.
Komisja Europejska stwierdziła w oświadczeniu, że docenia jedność międzynarodowych partnerów wobec działań Rosji na Ukrainie i skuteczność stosowanych uzgodnionych sankcji. „Ale rozumiemy też, że obecnie przygotowywana w USA ustawa o sankcjach jest motywowana wyłącznie względami amerykańskimi.” Tak ważnymi względami, że w ustawie przewidziano stały nadzór Kongresu nad realizacją nowych sankcji przez Biały Dom – ocenia KE. –
Bruksela nie chce amerykańskiego LNG?
To zarzut, tyle, że zawile sformułowany. W istocie chodzi o to, że USA chcą sprzedawać na rynek europejski gaz skroplony produkowany przez amerykańskie koncerny. Wielokrotnie podkreśla to prezydent Donald Trump. Co jest zdecydowanie nie na rękę nie tylko Kremlowi, ale także największym europejskim firmom energetycznym ( nie tylko niemieckim, ale niemieckie są najbardziej związane aktywami z Gazpromem). Oficjalny Berlin stwierdził wprost, że nowe amerykańskie sankcje wobec Rosji „to wyjątkowo zła koncepcja dla stosunków USA i Europy”. Co więcej – ta koncepcja „ma na celu zastąpienie rosyjskiego gazu dostawami amerykańskiego LNG produkowanego z łupków”.
„Jak wielokrotnie powiedzieliśmy, istotne jest, aby koordynować między wszystkimi partnerami wszelkie możliwe nowe środki, aby utrzymać jedność sankcji, stanowiących podstawę wysiłków na rzecz pełnego wdrożenia porozumień mińskich” – stwierdziła KE. Wdrożenie i realizacja bardzo ważnych porozumień mińskich nie zapobiegną jednak zdominowaniu europejskiego rynku przez Gazprom. A wtedy zakończenie konfliktu na Ukrainie będzie sukcesem co najwyżej połowicznym.
Skuteczność wobec braku skuteczności
W oświadczeniu KE akcentuje, że „obecnie sankcje Zachodu są skoordynowane, dzięki temu są skuteczniejsze, a nasze państwa są w stanie uniknąć niespodzianek oraz wpływać na nasze podmioty gospodarcze. Możemy zapobiegać obchodzeniu sankcji”. A sankcje podejmowane jednostronnie podważą tę skuteczność – podsumowują politycy unijni. I konkludują – „dlatego wzywamy Kongres i władze USA do współpracy z partnerami, w tym z Unią Europejską, do koordynacji działań w celu uniknięcia niezamierzonych konsekwencji”. Jednak obiektywnie patrząc należy stwierdzić, że wobec braku skuteczności Unii Europejskiej, Amerykanie właśnie tworzą sobie wielozadaniowy instrument ekonomiczno-dyplomatyczny. Bardzo skuteczny, jeśli go użyją.