icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Atom w Polsce nie powstanie bez poparcia Śląska

Energetyka jądrowa budzi kontrowersje. W dyskusji na temat nowej Polityki energetycznej Polski do 2030 roku, która może, ale nie musi uwzględniać atom, rząd RP musi zważyć racje ekonomiczne i społeczne – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Energetyka jądrowa w Japonii jest rentowna. Powodem jest fakt, że pozostaje rodzimym źródłem energii na odizolowanym rynku dającym niezależność. Jednak opór społeczny po katastrofie w Fukushimie może zachwiać tą gałęzią gospodarki z nieracjonalnych przyczyn.

Strach przed technologią

W odpowiedzi na pytanie BiznesAlert.pl wicedyrektor ds. bezpieczeństwa elektrowni jądrowej Takahama, pracownik Kansai, Toji Foruta powiedział, że dzięki wartej 7 mld jenów (około 60 mln złotych) modernizacji bloków trzeciego i czwartego (z czterech) od pierwszego sierpnia ceny energii elektrycznej dla odbiorców spadły o 4 procent. To tańsza alternatywa dla importu LNG i ropy używanych w Kraju Kwitnącej Wiśni do wytwarzania energii z braku rodzimych surowców. To dwa z pięciu bloków przywróconych do służby na wyspach japońskich.

Tamtejsze reaktory jądrowe wykorzystują różne technologie. Odwiedzona przez polską delegację dziennikarzy, nieaktywna Kashiwazaki-Kariwa wykorzystuje technologie BWR (reaktor wodny wrzący) znaną z Fukushimy, ale dwa nowe bloki wprowadzą bardziej nowoczesną ABWR (zaawansowany reaktor wodny wrzący). Wizytowana przez Polaków elektrownia Takahama korzysta zaś z technologii PWR (reaktor wodny ciśnieniowy). Foruta przyznaje, że wszystkie ponownie włączone reaktory to PWR-y, ponieważ dyskusja o ponownym uruchomieniu BWR-ów nadal wywołuje zacięte dyskusje w Japonii.

Do pracy wróciły reaktory: pierwszy i drugi w elektrowni Sendai, trzeci i czwarty w Takahamie, a także trzeci w elektrowni Ikata. Wszystkie wykorzystują technologię PWR. Przedstawiciele Kansai zarządzający Takahamą przyznają, że jedynym powodem wyboru technologii w ich obiekcie były racje z zakresu inżynierii. PWR wykorzystujący dwie pętle obiegu wody zajmuje mało miejsca i jest pożądany z praktycznego punktu widzenia w górzystym terenie, w którym powstała elektrownia.

Chociaż obiektywnie nie można jednoznacznie ocenić, która z technologii jest bardziej lub mniej bezpieczna, ta wykorzystywana w Fukushimie jest objęta odium. Operatorzy są zobowiązani do złożenia wniosku do Nuklearnej Agencji Regulacyjnej (NRA) o zgodę na modernizację reaktorów i systemów bezpieczeństwa w celu przywrócenia ich do pracy. Nowe obiekty otrzymują jednorazowo zgodę na 40 lat pracy, a potem ubiegają się o przedłużenie na kolejne dwie dekady. Mogą pracować maksymalnie 60 lat. W nieoficjalnych rozmowach w japońskiej branży można spotkać się z opinią, że przez opór społeczny BWR-y mogą czekać na zgodę w nieskończoność.

Tymczasem w narodowym planie energetycznym zapisano, że do 2030 roku Japonia będzie wytwarzać 20-24 procent energii z atomu. Bez tego nie przywróci pożądanego poziomu niezależności energetycznej i będzie płacić za import węglowodorów, których używa do wytwarzania energii. Bez tego utrzyma się negatywny bilans handlowy, a według niektórych z rozmówców BiznesAlert.pl, może to w przyszłości zagrozić zapaścią japońskiej gospodarki. Jej przyszłość atomem stoi. Mimo to władze podchodzą z szacunkiem do obaw obywateli. Słowo klucz to „konsensus” i jest ono odmieniane przez przedstawicieli Japonii na wszystkie przypadki. Deklarują, że będą szli naprzód z atomem tylko pod warunkiem uzyskania konsensusu z władzami lokalnymi.

Jak widać na powyższym przykładzie, uwarunkowania Japonii są inne od polskich. W innym tekście pisałem o tym, że Polska nie jest wyspą, ceny energii z potencjalnej elektrowni jądrowej musiałyby konkurować na unijnym rynku, a zatem rząd musiałby wprowadzić mechanizmy wsparcia, w przeciwieństwie do Japonii, która z racji izolacji nie zważa na ceny energii elektrycznej, a atom jest dla niej rentowny ze względu na niezależność od relatywnie drogich węglowodorów.

Co ze Śląskiem?

Na powyższym przykładzie widać, że z nieobiektywne obawy społeczeństwa mogą blokować obiektywnie pożądany plan rozwoju energetyki. To ograniczenie, które należy brać pod uwagę przy tworzeniu aktualizacji Polityki energetycznej Polski do 2030 roku. Nowe moce wytwórcze muszą powstawać w warunkach konsensusu społecznego.

W tym kontekście pojawiają się obawy o spór między zwolennikami węgla i atomu w Polsce. Okazją do dyskusji na ten temat będzie seminarium polsko-japońskie w Krakowie, które zostało zaplanowane na październik tego roku. Być może powodem, dla którego wybrano byłą stolicę Polski jest fakt, że podobna dyskusja w katowickim sercu Śląska mogłaby przyciągnąć protesty. W tym sporze także mogą zostać podniesione nieracjonalne argumenty. Obawy o miejsca pracy w regionie mogą odwrócić uwagę od potencjału wynikającego z możliwego rozwoju branży jądrowej w Polsce, a także jego wpływu na medycynę czy obronność.

Polski rząd musi podjąć decyzję o energetyce jądrowej niezależnie od nacisków grup interesu, ale z uwzględnieniem faktu, że działając na przekór im skazuje się na ryzyko niepokojów społecznych w przyszłości. Jeżeli Warszawa zdecyduje się budować atom, musi przedstawić rzetelną wiedzę na temat potencjalnych korzyści ekonomicznych dla Śląska i innych regionów polegających obecnie na miejscach pracy związanych z energetyką węglową.

Jakóbik: Aby być jak Japonia, Polska musiałaby stać się wyspą

Energetyka jądrowa budzi kontrowersje. W dyskusji na temat nowej Polityki energetycznej Polski do 2030 roku, która może, ale nie musi uwzględniać atom, rząd RP musi zważyć racje ekonomiczne i społeczne – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Energetyka jądrowa w Japonii jest rentowna. Powodem jest fakt, że pozostaje rodzimym źródłem energii na odizolowanym rynku dającym niezależność. Jednak opór społeczny po katastrofie w Fukushimie może zachwiać tą gałęzią gospodarki z nieracjonalnych przyczyn.

Strach przed technologią

W odpowiedzi na pytanie BiznesAlert.pl wicedyrektor ds. bezpieczeństwa elektrowni jądrowej Takahama, pracownik Kansai, Toji Foruta powiedział, że dzięki wartej 7 mld jenów (około 60 mln złotych) modernizacji bloków trzeciego i czwartego (z czterech) od pierwszego sierpnia ceny energii elektrycznej dla odbiorców spadły o 4 procent. To tańsza alternatywa dla importu LNG i ropy używanych w Kraju Kwitnącej Wiśni do wytwarzania energii z braku rodzimych surowców. To dwa z pięciu bloków przywróconych do służby na wyspach japońskich.

Tamtejsze reaktory jądrowe wykorzystują różne technologie. Odwiedzona przez polską delegację dziennikarzy, nieaktywna Kashiwazaki-Kariwa wykorzystuje technologie BWR (reaktor wodny wrzący) znaną z Fukushimy, ale dwa nowe bloki wprowadzą bardziej nowoczesną ABWR (zaawansowany reaktor wodny wrzący). Wizytowana przez Polaków elektrownia Takahama korzysta zaś z technologii PWR (reaktor wodny ciśnieniowy). Foruta przyznaje, że wszystkie ponownie włączone reaktory to PWR-y, ponieważ dyskusja o ponownym uruchomieniu BWR-ów nadal wywołuje zacięte dyskusje w Japonii.

Do pracy wróciły reaktory: pierwszy i drugi w elektrowni Sendai, trzeci i czwarty w Takahamie, a także trzeci w elektrowni Ikata. Wszystkie wykorzystują technologię PWR. Przedstawiciele Kansai zarządzający Takahamą przyznają, że jedynym powodem wyboru technologii w ich obiekcie były racje z zakresu inżynierii. PWR wykorzystujący dwie pętle obiegu wody zajmuje mało miejsca i jest pożądany z praktycznego punktu widzenia w górzystym terenie, w którym powstała elektrownia.

Chociaż obiektywnie nie można jednoznacznie ocenić, która z technologii jest bardziej lub mniej bezpieczna, ta wykorzystywana w Fukushimie jest objęta odium. Operatorzy są zobowiązani do złożenia wniosku do Nuklearnej Agencji Regulacyjnej (NRA) o zgodę na modernizację reaktorów i systemów bezpieczeństwa w celu przywrócenia ich do pracy. Nowe obiekty otrzymują jednorazowo zgodę na 40 lat pracy, a potem ubiegają się o przedłużenie na kolejne dwie dekady. Mogą pracować maksymalnie 60 lat. W nieoficjalnych rozmowach w japońskiej branży można spotkać się z opinią, że przez opór społeczny BWR-y mogą czekać na zgodę w nieskończoność.

Tymczasem w narodowym planie energetycznym zapisano, że do 2030 roku Japonia będzie wytwarzać 20-24 procent energii z atomu. Bez tego nie przywróci pożądanego poziomu niezależności energetycznej i będzie płacić za import węglowodorów, których używa do wytwarzania energii. Bez tego utrzyma się negatywny bilans handlowy, a według niektórych z rozmówców BiznesAlert.pl, może to w przyszłości zagrozić zapaścią japońskiej gospodarki. Jej przyszłość atomem stoi. Mimo to władze podchodzą z szacunkiem do obaw obywateli. Słowo klucz to „konsensus” i jest ono odmieniane przez przedstawicieli Japonii na wszystkie przypadki. Deklarują, że będą szli naprzód z atomem tylko pod warunkiem uzyskania konsensusu z władzami lokalnymi.

Jak widać na powyższym przykładzie, uwarunkowania Japonii są inne od polskich. W innym tekście pisałem o tym, że Polska nie jest wyspą, ceny energii z potencjalnej elektrowni jądrowej musiałyby konkurować na unijnym rynku, a zatem rząd musiałby wprowadzić mechanizmy wsparcia, w przeciwieństwie do Japonii, która z racji izolacji nie zważa na ceny energii elektrycznej, a atom jest dla niej rentowny ze względu na niezależność od relatywnie drogich węglowodorów.

Co ze Śląskiem?

Na powyższym przykładzie widać, że z nieobiektywne obawy społeczeństwa mogą blokować obiektywnie pożądany plan rozwoju energetyki. To ograniczenie, które należy brać pod uwagę przy tworzeniu aktualizacji Polityki energetycznej Polski do 2030 roku. Nowe moce wytwórcze muszą powstawać w warunkach konsensusu społecznego.

W tym kontekście pojawiają się obawy o spór między zwolennikami węgla i atomu w Polsce. Okazją do dyskusji na ten temat będzie seminarium polsko-japońskie w Krakowie, które zostało zaplanowane na październik tego roku. Być może powodem, dla którego wybrano byłą stolicę Polski jest fakt, że podobna dyskusja w katowickim sercu Śląska mogłaby przyciągnąć protesty. W tym sporze także mogą zostać podniesione nieracjonalne argumenty. Obawy o miejsca pracy w regionie mogą odwrócić uwagę od potencjału wynikającego z możliwego rozwoju branży jądrowej w Polsce, a także jego wpływu na medycynę czy obronność.

Polski rząd musi podjąć decyzję o energetyce jądrowej niezależnie od nacisków grup interesu, ale z uwzględnieniem faktu, że działając na przekór im skazuje się na ryzyko niepokojów społecznych w przyszłości. Jeżeli Warszawa zdecyduje się budować atom, musi przedstawić rzetelną wiedzę na temat potencjalnych korzyści ekonomicznych dla Śląska i innych regionów polegających obecnie na miejscach pracy związanych z energetyką węglową.

Jakóbik: Aby być jak Japonia, Polska musiałaby stać się wyspą

Najnowsze artykuły