icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Derski: Nawet przy pustym gazoporcie dostaniemy tańszy gaz od Rosjan

– Gdy trzy lata temu zapytałem Sergieja Komlewa, odpowiedzialnego w Gazpromie za negocjację umów, dlaczego Europa Zachodnia płaci za rosyjski gaz mniej niż Środkowa, odpowiedział mi z rozbrajającą szczerością: – Te kraje mają rozwinięte rynki spot, a przez to mają dostęp do dużej ilości tańszego gazu – pisze Bartłomiej Derski z WysokieNapiecie.pl.

– Najzwyczajniej w świecie Gazprom nie sprzeda tam swojego paliwa po takich cenach, jakie może wymusić na krajach postsowieckich, bo odbiorcy odeszliby do konkurencji (mają do kogo, a umowy z Gazpromem mają luźniejsze, niż np. PGNiG) – dodaje na łamach Forbes.pl.

– Nieprzypadkowo ostatnia obniżka rosyjskiego gazu w 2012 roku zbiegła się z obniżeniem cen na rynku zachodnioeuropejskim i wzrostem zdolności importowych z tego kierunku. Wykorzystując tę sytuację PGNiG zmniejszył odbiór gazu z Rosji do 85 proc. Czyli minimum jakie musi odebrać, bo i tak za nią płaci (gwarantuje to Gazpromowi tzw. klauzula take or pay) – wskazuje autor komentarza. – Okazało się, że po obniżce cen z blisko 500 dol./1000 m sześc. do ok. 400-450 dol./1000 m sześc. gaz z Niemiec przestał być tak konkurencyjny w stosunku do rosyjskiego, a nasz poziom importu ze wschodu znowu wzrósł.

– Tak naprawdę najkorzystniejszą sytuacją dla polskich odbiorców będzie ta, w której gazoport działa, ale stoi pusty, bo Gazprom zaproponuje nam konkurencyjne stawki. Ma z czego schodzić, bo sam wydobywa paliwo po ok. 100-150 dol./1000 m sześc – konkluduje Derski.

Źródło: Forbes.pl

– Gdy trzy lata temu zapytałem Sergieja Komlewa, odpowiedzialnego w Gazpromie za negocjację umów, dlaczego Europa Zachodnia płaci za rosyjski gaz mniej niż Środkowa, odpowiedział mi z rozbrajającą szczerością: – Te kraje mają rozwinięte rynki spot, a przez to mają dostęp do dużej ilości tańszego gazu – pisze Bartłomiej Derski z WysokieNapiecie.pl.

– Najzwyczajniej w świecie Gazprom nie sprzeda tam swojego paliwa po takich cenach, jakie może wymusić na krajach postsowieckich, bo odbiorcy odeszliby do konkurencji (mają do kogo, a umowy z Gazpromem mają luźniejsze, niż np. PGNiG) – dodaje na łamach Forbes.pl.

– Nieprzypadkowo ostatnia obniżka rosyjskiego gazu w 2012 roku zbiegła się z obniżeniem cen na rynku zachodnioeuropejskim i wzrostem zdolności importowych z tego kierunku. Wykorzystując tę sytuację PGNiG zmniejszył odbiór gazu z Rosji do 85 proc. Czyli minimum jakie musi odebrać, bo i tak za nią płaci (gwarantuje to Gazpromowi tzw. klauzula take or pay) – wskazuje autor komentarza. – Okazało się, że po obniżce cen z blisko 500 dol./1000 m sześc. do ok. 400-450 dol./1000 m sześc. gaz z Niemiec przestał być tak konkurencyjny w stosunku do rosyjskiego, a nasz poziom importu ze wschodu znowu wzrósł.

– Tak naprawdę najkorzystniejszą sytuacją dla polskich odbiorców będzie ta, w której gazoport działa, ale stoi pusty, bo Gazprom zaproponuje nam konkurencyjne stawki. Ma z czego schodzić, bo sam wydobywa paliwo po ok. 100-150 dol./1000 m sześc – konkluduje Derski.

Źródło: Forbes.pl

Najnowsze artykuły