Jak donosi The Hankyoreh, projekt elektrowni jądrowej koreańskiego KEPCO w Zjednoczonych Emiratach Arabskich napotyka na kolejne problemy.
Po zakończeniu negocjacji z korporacją Emirates Nuclear Energy Corporation (ENEC) KEPCO ujawniło zapisy kontraktu wartego 18,6 mld dolarów. Został on podpisany w październiku zeszłego roku i na jego mocy ustalono, że zostaną powołane spółki Barakah One (odpowiedzialna za projekt) i Nawah Energy (operator) z udziałami 18 do 82 procent. Miał być to wzorowy model eksportu technologii jądrowej z Korei Południowej. Jednak warunki uległy zmianom.
Zgodnie z umową jakikolwiek problem prawny ma być rozstrzygany w sądach ZEA. Z kolei KEPCO ma gwarantowane prawo operatora na 10 lat. Tymczasem elektrownia ma działać przez 60 lat i na taki okres miała opiewać pierwotnie gwarancja. Miał on zapewnić Korei Południowej nawet 49,4 mld dolarów przychodu, czym chwalił się były już prezydent Park Geun-hye. Wydłużenie prawa do operatorstwa będzie wymagało nowych negocjacji.
Według The Hankyoreh tempo, w jakim administracja Parka chciała opracować model eksportu technologii jądrowej z Korei sprawiło, że warunki wynegocjowano na niekorzyść kraju. Mówią o tym otwarcie przedstawiciele nowej władzy, jak wicepremier Yoo Il-ho. KEPCO odmówiło komentarza na ten temat.
Program Polskiej Energetyki Jądrowej potrzebuje partnera technologicznego
Z problemów Koreańczyków nie smucą się zapewne pozostałe podmioty, które są zainteresowane udziałem w Programie Polskiej Energetyki Jądrowej. Jeżeli polski rząd zgodnie z deklaracjami do końca roku podejmie decyzję o budowie elektrowni napędzanej paliwem atomowym, dojdzie do dwuetapowego przetargu technologicznego. Oprócz koreańskiego KEPCO, polskim projektem interesują się Amerykanie i Japończycy z Westinghouse, Chińczycy z CGN i Francuzi z Arevy.
The Hankyoreh/Wojciech Jakóbik
Jakóbik: Szyszko blokuje atom. Zespoły technologiczne czekają na sygnał