Podczas EuroPOWER 2017 pod patronatem BiznesAlert.pl paneliści spierali się o zasadność budowy Gazociągu Polska-Ukraina, a także o to, czy projekty Bramy Północnej będą rentowną alternatywą dla dostaw z Rosji.
Gazociąg Polska-Ukraina tylko na polskich warunkach?
Jacek Piechota, przewodniczący Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej poinformował, że z dokumentów z posiedzenia rządów Polski i Ukrainy wynika, że Polacy deklarowali gotowość do przyspieszenia budowy Gazociągu Polska-Ukraina w zamian za podpisanie kontraktu długoterminowego na dostawy za jego pośrednictwem.
Zdaniem panelisty jest to niewłaściwe podejście, bo w przyszłości niewykluczone są dostawy z Ukrainy do Polski i należałoby z nich skorzystać, jeśli pojawi się zapotrzebowanie. – Tymczasem rząd zachowuje się, jakby chciał zaoferować, by nie powiedzieć wcisnąć, gaz z Bramy Północnej na wypadek pojawienia się nadwyżki – ocenił Piechota. – Ukraina wydobywa 21 mld m sześc. gazu i ma rezerwy, między innymi dzięki wzrostowi efektywności energetycznej – wskazywał.
Według niego kontynuacja reform na Ukrainie będących przedmiotem krytyki na Zachodzie z powodu opóźniającego wpływu oligarchów nastąpi po rozstrzygnięciu sporu arbitrażowego Naftogazu z Gazpromem. Od niego zależy los ukraińskiej spółki, która otrzyma odszkodowanie, albo zbankrutuje przez miliardowe zobowiązania wobec Rosjan. Tymczasem jest to największy podatnik nad Dnieprem, od którego zależy stabilność budżetowa. Z kolei zbliżające się wybory prezydenckie sprawiły, że politycy na Ukrainie obawiają się liberalizacji cen gazu, które mogą wywołać niezadowolenie społeczne. – W Polsce byłoby tak samo – stwierdził Piechota.
Na jego argumenty odpowiedział dyrektor oddziału hurtowego PGNiG Bartłomiej Korzeniewski. – Krótkoterminowo, jeżeli pojawi się atrakcyjna oferta, możemy sprowadzić gaz z Ukrainy – ocenił. – Na dzień dzisiejszy nie jest to jednak brane pod uwagę w długofalowej strategii importu – podkreślił.
Przypomniał, że nieznane jest rozstrzygnięcie sporu arbitrażowego Naftogaz-Gazprom oraz los umowy tranzytowej Rosja-Ukraina, który kończy się w 2019 roku. – Na pytanie o to, jak będzie można wykorzystać Gazociąg Polska-Ukraina, będzie można odpowiedzieć dopiero po zakończeniu kontraktu tranzytowego – powiedział Korzeniewski. Piechota przyznał, że niekoniecznie jest potrzebny, bo strona ukraińska zadeklarowała, że może importować więcej gazu z Polski za pomocą istniejących połączeń.
Spór zażegnała Paulina Lenik, ekspert ds. energetyki z Uniwersytetu Oksfordzkiego. – Piękno polityki energetycznej polega na tym, że kiedy powstanie połączenie energetyczne, to państwa muszą ze sobą współpracować, bo inaczej zabraknie im surowca i tego życzę rozmowom polsko-ukraińskim – powiedziała. Przyznała jednak, że do owocnej współpracy niezbędna będzie wiarygodność po obu stronach Sanu. – Uważam, że współpraca jest ważna i możliwa, ale do tego potrzebny jest stabilny partner, który wywiążę się z kontraktu – podkreśliła. Wyraziła zaniepokojenie poszerzeniem składu rady nadzorczej Naftogazu o przedstawicieli rządu, którzy pozwalają na ręczne sterowanie firmą.
Rentowność Bramy Północnej. Hiszpania zamiast Ukrainy?
Prezes Piechota skrytykował także pomysł budowy Korytarza Norweskiego. – Coraz trudniej liczyć na rozsądek. Koszty importu z daleka, przesyłu i magazynów. To musi się zwrócić. Chyba, że opłacimy to wszystko z budżetu – powiedział Jacek Piechota. W końcowym rachunku na chłopski rozum będzie drożej niż w imporcie z Ukrainy – ocenił. Jego zdaniem ze względu na koszty transportu również dostawy gazu skroplonego ze Świnoujścia nie będą konkurencyjne cenowo.
– Na pewno transport LNG jest nadal droższy niż gazociągowy – wskazała Paulina Lenik. – Dywersyfikacja oczywiście jest pożądana. Jednak czy jest to konkurencyjne źródło długoterminowo? Trudno powiedzieć – dodała.
– Jeśli spojrzeć na Jamał i Kanadę, to odległości nie są tak różne. Transport gazociągami też kosztuje. Rynek LNG jest coraz bardziej płynny i nawet jeśli dostawy nie będą zawsze trafiać do Polski, to będą obniżać ceny na polskim rynku – odparł przedstawiciel PGNiG. Jego zdaniem gaz z USA nie zastąpi dostaw z innych kierunków, ale będzie strategicznym źródłem, którego znaczenie będzie rosło.
Zdaniem przedstawiciela PGNiG firma będzie w przyszłości przygotowana do odbioru LNG na mocy swoich kontraktów, np. w Hiszpanii. – Są różne rodzaje kontraktów – przyznał Korzeniewski. Jego zdaniem tego rodzaju transakcje będą gwarantowały, że nie dojdzie do przekontraktowania, a LNG będzie można sprzedać z zyskiem.
Bernau-Szczecin wygląda zza grobu
Prezes Piechota odniósł się do krytykowanego przez polski rząd projektu Polenergii budowy Gazociągu Bernau-Szczecin z Niemiec do Polski. To projekt Polenergii ś.p. Jana Kulczyka, który nie doszedł do skutku ze względu na brak zainteresowania operatora gazociągów przesyłowych Gaz-System.
– Mamy wielkie ilości gazu tuż za granicą – mówił Piechota. Przypomniał, że Ukraina sprowadziła już gaz od norweskiego Statoila za pośrednictwem hubu w Baumgarten bez budowy nowego gazociągu. Jego zdaniem, gdyby projekty połączenia polsko-niemieckiego „nie były blokowane”, być może nie powstałby krytykowany w Warszawie gazociąg Nord Stream. – Moglibyśmy także sprzedawać gaz do Niemiec – ocenił.
Moderator przypomniał, że Nord Stream 2 jest krytykowany ze względu na to, że dostawy świadczone za jego pośrednictwem do Niemiec zaszkodzą rentowności terminalu LNG w Świnoujściu i innych alternatyw dla dostaw z Rosji. Piechota nie odpowiedział na pytanie, czy to jest powód blokowania Gazociągu Bernau-Szczecin. – Były przecież sytuacje manipulacji cenami przez dominujących dostawców poprzez zmniejszanie lub przerywanie dostaw, jak w 2014 czy 2015 roku – powiedział przedstawiciel PGNiG, odnosząc się do problemów z dostawami gazu od rosyjskiego Gazpromu.
Na sugestię moderatora, że gdyby Polacy zbudowali Korytarz Norweski na przełomie wieków, to być może także by nie powstał, Jacek Piechota odparł, że PGNiG wskazywało wówczas, że nie ma perspektyw na umowę gazową sankcjonującą budowę. – Korytarz Norweski ma dostarczać także gaz z naszych złóż. One zagwarantują niskie ceny dostaw – odparł przedstawiciel PGNiG. – Ponadto, z Norwegii płyną całkiem inne sygnały cenowe. Tamtejszy gaz jest całkowicie indeksowany do giełd, a kontrakty są przewidywalne.
Zdaniem przedstawiciela PGNiG nie jest nadal pewne ile gazu popłynie Korytarzem Norweskim. – Jesteśmy zobowiązani do płacenia za przepustowość, ale nie do zakupu określonych ilości gazu – wskazał Bartłomiej Korzeniewski. – Trudno spekulować.
Przyznał, że w chwili obecnej PGNiG nie przewiduje kontraktów długoterminowych na sprzedaż gazu norweskiego. Liczy jednak na spotowe dostawy na Ukrainę. – Mówię o kontraktach długoterminowych, ale jeżeli ktoś byłby nimi zainteresowany to wszystkich zapraszam – dodał.