Przedłużające się rozmowy koalicyjne między chadeckimi CDU-CSU i socjaldemokratyczną SPD są okazją do spekulacji na temat przyszłych kierunków niemieckiej polityki – także energetycznej. Dobrze jednak, gdy te spekulacje oparte są na prawdziwych przesłankach, a nie uprzedzeniach. Tekst Teresy Wójcik z 8 lutego powiela standardowe stereotypy na temat niemieckiej transformacji energetycznej, na czele z popularnym w Polsce choć wyraźnie przesadzonym widmem blackoutu – piszą Andrzej Ancygier z New York University & Climate Analytics i Kacper Szulecki reprezentujący Uniwersytet w Oslo.
Po ponad pięciu miesiącach negocjacji, jeszcze tylko referendum wśród członków Niemieckiej Partii Socjaldemokratycznej (SPD) dzieli Niemcy od utworzenia nowego rządu. Biorąc pod uwagę fakt, że CDU, CSU i SPD rządziły już wspólnie wcześniej i wiedzą, czego się po sobie spodziewać, porozumienie koalicyjne przyjęte 7 lutego jest o wiele bardziej szczegółowe niż tego oczekiwano. Panujący wśród socjaldemokratów pogląd, że na kolacji zwykle najlepiej wychodzi partia Angeli Merkel spowodował, że wiele postulatów bliskich sercu SPD chcieli mieć na piśmie zanim zgodzą się po raz kolejny na wspólne rządzenie.
Bardzo konkretna wizja
Porozumienie koalicyjne zawiera wiele szczegółów dotyczących przyszłości niemieckiej transformacji energetycznej. Jest to reakcja na liczne wyzwania przed nią stojące. Jeszcze w czasie negocjacji okazało się, że Niemcy nie będą w stanie osiągnąć celu redukcji emisji o 40% do roku 2020. Głównym powodem znaczenie wolniejszego spadku emisji niż wcześniej zakładano, a nawet ich wzrostu w 2016 roku, jest wzrost emisji w sektorze transportu o 3,4%. Pomimo znacznego wzrostu produkcji energii elektrycznej na eksport, emisje w sektorze elektroenergetycznym spadły w roku 2016 o 1%. W roku 2017 trend ten został jeszcze bardziej wzmocniony. Głównie dzięki znacznemu wzrostowi udziału OZE (z 32,3% w 2016 do 36,1% w 2017) emisje w sektorze elektroenergetycznym spadły o ponad 4,6%. Jednak ponowny wzrost emisji w sektorze transportowym spowodował, że całkowite emisje pozostały na prawie niezmienionym poziomie w stosunku do lat poprzednich.
We wielu punktach porozumienie koalicyjne jest reakcją na powyższe trendy. Różnica pomiędzy 40-procentowym celem redukcji emisji w roku 2020 a rzeczywistymi emisjami ma zostać zmniejszona tak bardzo jak to tylko możliwe. Ma zostać również przyjęta ustawa (cel 2020 nie był prawnie wiążący), która zobowiązuje ten i kolejne rządy do redukcji emisji o 55% w roku 2030, tak jak zostało to przewidziane w planie klimatycznym 2050.
Nieunikniony, choć nieokreślony koniec węgla
Porozumienie koalicyjne odniosło się do trwającej już kilka lat debaty na temat całkowitego odejścia od węgla. Udział węgla w niemieckim sektorze energetycznym w 2017 roku spadł po raz pierwszy poniżej 40% i wyniósł 37%. Jakkolwiek dokładna data zamknięcia ostatniej elektrowni węglowej nie padła, to przedstawiciele partii biorących udział w negocjacjach zgodzili się na powołanie komisji, która do końca obecnego roku ma zdecydować jak stopniowo redukować i następnie całkowicie odejść od spalania węgla w sektorze elektroenergetycznym. Poza zdecydowaniem o dokładnej dacie odejście od węgla komisja ta ma przedstawić propozycje społecznej i gospodarczym transformacji regionów dotkniętych taką decyzją. Biorąc pod uwagę trend elektryfikacji transportu, redukcja roli węgla i zwiększenie udziału OZE w energetyce ma również umożliwić szybszą redukcję emisji w tym sektorze. W wyniku integracji różnych sektorów na skorzystać na tym również sektor ciepła, w którym redukcja emisji nadal jest zbyt powolna.
Korekta? Tak – jeszcze ambitniejszy cel rozwoju OZE
Znaczny spadek kosztów energii odnawialnych, które w aukcjach przeprowadzonych w 2017 roku były poniżej kosztów energii z elektrowni konwencjonalnych, umożliwił przyjęcie celu osiągnięcia 65% energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych do końca przyszłej dekady. Wcześniej zakładano ten sam udział OZE dopiero w roku 2040. Pierwszym krokiem na drodze do tego celu będzie przeprowadzenie w latach 2019-2020 dodatkowych aukcji dla energii wiatrowej na lądzie i morzu, jak i dla fotowoltaiki. Koalicjanci zgodzili się również na wprowadzenie regulacji, które umożliwią lokalnym społecznościom udział w zyskach z projektów OZE realizowanych w ich pobliżu.
Zwiększenie udziału OZE w energetyce o prawie 30% na przełomie kolejnych 12 lat będzie istotnym wyzwaniem. W tym celu niezbędny będzie roczny wzrost udziału OZE w niemieckim miksie energetycznym o 2,4%. Jest to powyżej średniego wzrostu od początku tego dziesięciolecia, który wyniósł 2,2%.
Integracja nowych mocy OZE – wyzwanie, ale nie zagrożenie
W tekście Teresy Wójcik jak zaklęcie powtarza się groźba blackoutu, rzekomo nieuniknionego przy zwiększaniu udziału „niestabilnych” OZE. Ta zupełnie fałszywa teza jest wśród polskich ekspertów energetycznych niezwykle popularna i od lat krąży w debacie publicznej mimo wielostronnego udowodnienia jej nieprawdziwości. Dotychczas niemiecki sektor elektroenergetyczny radził sobie stosunkowo dobrze ze wzrostem udziału OZE z niespełna 4% w roku 2000 do ponad 36% w roku poprzednim. Średni okres przerw w dostawach energii elektrycznej (tzw. Indeks SAIDI) obniżył się z 21,5 minut rocznie w roku 2006 do 12,8 minut w roku 2016. To kilkukrotnie lepszy wynik niż ten uzyskiwany przez „stabilny” i „bezpieczny” polski system oparty na energetyce węglowej.
Istotnym wyzwaniem dla niemieckiego systemu energetycznego było awaryjne wyłączenie i remonty kilku reaktorów atomowych we Francji w styczniu 2017, skutkiem czego znacznie wzrósł eksport energii elektrycznej do tego kraju. W tym samym czasie z powodu niewielkiej wietrzności i nasłonecznienia w Niemczech spadła produkcja z OZE. Niska temperatura dodatkowo zwiększyła popyt na energię. Pomimo tego niemiecki system energetyczny dysponował rezerwami w wysokości 16% zainstalowanej mocy. Najwyższa zanotowana cena energii osiągnęła 164 Euro/MWh i przez większość czasu pozostawała znacznie poniżej 80 €/MWh.
Ceny ujemne – coraz częstsze ale coraz mniej dotkliwe
Kolejnym testem dla niemieckiego systemu energetycznego był początek obecnego roku. W godzinach rannych 1 stycznia 2018 udział OZE przekroczył 90%. Spowodowało to spadek cen energii do -76 €/MWh. W sumie w 2017 roku ujemne ceny energii zanotowano w 146 godzinach (97 godzin w roku 2016). Jednak, pomimo ekstremalnych sytuacji pogodowych, które przyczyniły się do znacznej nadpodaży energii z elektrowni wiatrowych, najniższa zanotowana cena energii elektrycznej w 2017 roku wyniosła -83,06 €/MWh, znacznie powyżej poziomów z poprzednich lat (-222 €/MWh w 2012, -100 €/MWh w 2013 i -130 €/MWh w roku 2016). Oznacza to rosnącą elastyczność niemieckiego rynku elektroenergetycznego i rosnącą liczbę aktorów, którzy neutralizują ujemne ceny energii poprzez jej magazynowanie i sprzedaż kilka godzin później, kiedy ceny ponownie są dodatnie.
Największy problem: infrastruktura przesyłowa
Jednak nie jest dla nikogo tajemnicą, że dalsze zwiększanie ilości energii ze źródeł odnawialnych, zwłaszcza wiatru i słońca, niesie ze sobą ogromne wyzwania. Jednym z głównych sposobów ich integracji jest rozwój sieci energetycznej. Już w 2009 roku niemiecki parlament przyjął ustawę, która zakładała rozbudowę w sumie 1800 kilometrów sieci wysokiego napięcia. Do końca trzeciego kwartału 2017 do użytku oddano zaledwie 23 km. Jednak ponad 1000 km uzyskało już pozwolenie na budowę a 750 km jest ukończonych ale jeszcze nieoddanych do użytku. Szacuje się, że do końca 2020 80% planowanych sieci zostanie ukończonych. Żeby ten proces przyspieszyć porozumienie koalicyjne przewiduje wprowadzenie uproszczeń uzyskiwanie pozwoleń na rozbudowę sieci oraz wprowadzenie zachęt dla optymalizacji ich użytkowania. Według raportu zaprezentowanego w styczniu przez think tank Agora Energiewende, zastosowanie wysokotemperaturowych przewodow umożliwiłoby podwojenie ilości energii która może być przesyłana już istniejącymi połączeniami.
Cel numer jeden: magazynowanie energii
Kolejnym rozwiązaniem problemu rosnącej roli OZE jest magazynowanie energii elektrycznej. Do końca marca 2017 roku w Niemczech zainstalowano ponad 50 tysięcy przydomowych magazynów energii. Szacuje się, że do końca 2018 liczba ta się podwoi. Dodatkowo integracja sektorów ciepła i transportu ma docelowo pozwolić na magazynowanie energii elektrycznej w okresie krótkoterminowym. Na dłuższą metę duże nadzieje wiąże się z rozwojem technologii power-to-gas, czyli wykorzystywaniem taniej energii elektrycznej w okresie jej nadpodaży do produkcji wodoru a następnie używania go do produkcji energii elektrycznej, kiedy zapotrzebowanie znacznie wzrośnie, lub jego wykorzystanie w sektorze transportowym. Porozumienie koalicyjne przewiduje znaczne zwiększenie środków na badania i rozwój nowych metod magazynowania energii i utworzenie w tym celu nowego instytutu badawczego w ramach sieci Fraunhofera. Biorąc pod uwagę rozwój elektromobilności zgodzono się również na to, że w Niemczech powinna powstać fabryka baterii.
Potencjał dla integracji energii odnawialnych stanowi również bardziej elastyczny wykorzystywanie bioenergii, w szczególności ponad 9.300 biogazowni, które produkują prąd bez względu na zapotrzebowanie. Zwiększenie ich elastyczności poprzez zachętę do budowy zbiorników biogazu i zwiększenie mocy turbin generujących energię elektryczną mogłoby znaczny sposób przyczynić się do stabilizacji sieci.
Zgoda co do kierunku ale niekoniecznie szybkości
Niemiecka transformacja energetyczna jest ogromnym wyzwaniem. Wyłączenie do końca 2022 roku elektrowni atomowych a następnie elektrowni węglowych, które jeszcze w roku 1990 łącznie odpowiadały za produkcję prawie 80% energii energetycznej w największej gospodarce Unii Europejskiej, prowadzi do wielu dyskusji również w Niemczech. Jednak poza partiami skrajnymi takimi jak Alternatywa dla Niemiec (AfD) panuje powszechna zgoda co do konieczności transformacji energetycznej. Istnieją jednak oczywiście różnice, jeżeli chodzi o wizje szybkości tej transformacji i sposoby osiągnięcia zamierzonych celów. Powoływanie się tylko na opinię przedstawiciela związku zawodowego reprezentującego przede wszystkim górników, jak czyni to pani Wójcik, w żaden sposób nie odzwierciedla skomplikowanego charakteru niemieckiej debaty publicznej.
***
Dr Andrzej Ancygier – pracuje jako ekspert do spraw energetyki w think tanku Climate Analytics. Wykłada w berlińskim oddziale Uniwersytetu Nowojorskiego i na Freie Universität.
Dr Kacper Szulecki – wykłada międzynarodową politykę energetyczną na Uniwersytecie w Oslo, członek redakcji „Kultury Liberalnej”, niedawno ukazała się książka „Energy Security in Europe” pod jego redakcją.