O postulaty związków zawodowych i przebieg ich rokowań z zarządem PKP Cargo w kontekście zapowiedzianej prywatyzacji spółki pytamy Leszka Miętka, przewodniczącego Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych w Polsce.
W ostatnich latach z PKP Cargo w ramach restrukturyzacji firmy odeszło 14 tys. zatrudnionych – bez protestów ze strony związków zawodowych. Wobec tego nie widzimy zagrożenia dla funkcjonowania tej firmy w związku z nadwyżkami zatrudnienia. Tym bardziej, że się spodziewamy – przynajmniej takie są zapowiedzi zarządu – że spółka ma się rozwijać. Powinna przeprowadzać ekspansję na kolejne rynki – powiedział nam przewodniczący.
Miętek przypomniał, że w swoim oświadczeniu wobec związkowych postulatów płacowych zarząd PKP Cargo użył określenia, iż spełnienie żądań związkowców pochłonęłoby kwotę wyższą od zysku netto osiągniętego przez firmę w ub.r. – Uważamy, że jest to język konfrontacyjny. Jako związki zawodowe mamy prawo złożyć postulat wzrostu wynagrodzeń w spółce – twierdzi dalej przewodniczący. – Wciąż jesteśmy w Grupie PKP. A zarząd PKP wyraził zgodę i wdrożył podwyżki płac, skądinąd słuszne – bo tam ludzie mało zarabiają – w spółce PKP PLK. Ma ona na dziś ponad 1 mld zł zadłużenia. Natomiast spółka PKP Cargo wypracowuje zyski, i to w sporej wysokości – przypomniał Miętek. – Zaś uczestnikami wypracowania zysków są przecież jej pracownicy. Zażądaliśmy faktycznie podwyżki płac w wysokości 450 zł w uposażeniu zasadniczym. Ale jest to oczekiwanie, które już wcześniej sygnalizowaliśmy. Zresztą te podwyżki mogłyby zostać rozłożone na raty. A więc w taki sposób, który nie rozłoży finansowo spółki. W tym obszarze zarząd firmy w ogóle nie podjął z nami żadnych negocjacji, chociaż zmusza go do tego ustawa o rozwiązywaniu sporów w spółkach.
O tym, co będzie dalej Miętek powiedział: – Jeśli będzie – jak dotąd – taka arogancja ze strony władz PKP Cargo to czarno widzę możliwość osiągnięcia jakiegoś kompromisu. Dodam, że w protokole rozbieżności, który został spisany na koniec naszych rokowań w ramach sporu zbiorowego, spisaliśmy – w projekcie paktu gwarancji pracowniczych – punkt dotyczący reprezentacji pracowników w organach spółki. Wiedząc o tym, że zarząd PKP przygotowuje zmiany do statutu, który przesądza o ograniczeniu tej reprezentacji, napisaliśmy, że będzie to traktowane przez nas jako zerwanie rokowań. A to w konsekwencji upoważni związki zawodowe do rozpoczęcia strajku. Jednak zarząd firmy dokonał tych zmian statutowych. Świadczy to o jego konfrontacyjnym nastawieniu – nie musiał ich przecież wprowadzać. Mógł te zmiany w statucie choćby opóźnić o 1-2 tygodnie.
Przewodniczący poinformował nas, że związki zawodowe mają obecnie przystąpić do mediacji w dalszych rokowaniach z zarządem. – Za osobistą namową naszego mediatora, Longina Komołowskiego byliśmy wczoraj z wizytą u nowego wiceministra transportu Zbigniewa Rynasiewicza, b. wieloletniego szefa sejmowej komisji infrastruktury. Prosił on nas bardzo, byśmy nie odchodzili od stołu i dalej odbywali negocjacje. Nie chcieliśmy mu robić afrontu. Wobec tego wyraziliśmy zgodę na dalsze negocjacje. Obecnie oczekujemy na wyznaczenie terminu spotkania z udziałem mediatora. Zobaczymy co zarząd będzie miał nam do powiedzenia – stwierdził Miętek.
Jego zdaniem zawartość paktu gwarancji pracowniczych w wersji związkowców jest naprawdę symboliczna. – Jest tam np. zapisana premia prywatyzacyjna – na poziomie (mówię z pamięci) 0,6 wskaźnika średniego wynagrodzenia dla zatrudnionych, którzy przepracowali do 10. lat; 1,2 tego wskaźnika dla osób o stażu do 25. lat. Zaś dla pracowników ze stażem powyżej 25. lat – obowiązywałby wskaźnik 2 średniego wynagrodzenia w spółce. A zatem dwa średnie wynagrodzenia to jest maksimum naszych oczekiwań co do premii prywatyzacyjnej. Po to, by nie naruszać zbytnio zysku spółki zaproponowaliśmy, by te premie zostały zrealizowane w formie akcji spółki, które mogliby uzyskać pracownicy. Dzięki temu byliby jeszcze bardziej zainteresowani jej prywatyzacją – przypuszcza przewodniczący.