Po niekorzystnym dla siebie werdykcie Trybunału Arbitrażowego w Sztokholmie w sporze z Naftohazem Gazprom jednostronnie odmówił realizacji dostaw gazu na Ukrainę, które miały rozpocząć się na początku marca. Poprzez swoją motywowaną politycznie decyzję rosyjski koncern próbuje uderzyć w Ukrainę podczas ostrych mrozów, licząc na podważenie jej reputacji jako państwa tranzytowego – piszą Bartłomiej Bieliszczuk i Agnieszka Gawlikowska-Fyk, analitycy Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Dlaczego Gazprom chce zerwać umowy z Ukrainą?
28 lutego br. Trybunał Arbitrażowy w Sztokholmie wydał negatywne dla Gazpromu rozstrzygnięcie w sporze z Naftohazem, nakazując rosyjskiemu koncernowi zapłatę 2,56 mld dol. z tytułu zaniżania wolumenu przesyłanego gazu i opłat za jego tranzyt. Rosjanie nie zgadzają się z wyrokiem, choć jest on wiążący, ostateczny i powinien być bezzwłocznie wykonany. Zapowiadając jego podważenie, Gazprom ogłosił, że zainicjuje przed Trybunałem procedurę zakończenia umowy na dostawy gazu na Ukrainę oraz umowy tranzytowej. Decyzja Gazpromu została zakomunikowana tuż przed planowanym rozpoczęciem dostaw na Ukrainę, zgodnym z grudniowym wyrokiem Trybunału. Gazprom nie kwestionował tego wyroku i zdążył już wystawić fakturę za gaz zapłacony przez Naftohaz. Decyzję należy zatem rozpatrywać w kategoriach politycznych.
Co to oznacza dla Ukrainy?
Ukraina nie kupuje gazu z Rosji od listopada 2015 r. Zapotrzebowanie na ten surowiec (ok. 32 mld m3 w ub.r.) pokrywane jest produkcją własną (ok. 16,3 mld m3) oraz importem z krajów UE (ok. 14,1 mld m3). Dostawy, które Gazprom miał rozpocząć 1 marca, byłyby realizacją orzeczenia Trybunału, który nakazał Naftohazowi odbiór min. 4 mld m3 (w ramach klauzuli take or pay) rosyjskiego gazu rocznie w 2018 i 2019 r. Dzięki dywersyfikacji dostaw, możliwej wskutek uruchomienia połączeń rewersowych z krajami UE, Ukraina bezpośrednio nie odczuje skutków decyzji Gazpromu, nawet przy niskich temperaturach wpływających na wzrost zużycia gazu (po decyzji Gazpromu Naftohaz podpisał umowę na dostawy z PGNiG). Ukraina liczyła jednak na realizację kontraktu ze względu na korzystne ceny narzucone werdyktem Trybunału.
Jaki będzie wpływ decyzji Gazpromu na europejskich odbiorców gazu z Rosji?
Przez system przesyłowy Ukrainy (GTS) Rosja przesłała w ub.r. blisko połowę (ok. 90 mld m3) gazu eksportowanego do Europy. Szlak ten jest nadal strategiczny, mimo większego przesyłu przez Nord Stream (w ub.r. jego moce wykorzystano w 93%, do czego przyczyniło się zniesienie ograniczeń dla gazociągu Opal). Ponieważ stawką jest także bezpieczeństwo dostaw do UE, GTS przeszedł pomyślnie stress testy wg standardów UE i jest monitorowany przez jej instytucje. W odpowiedzi na spadek ciśnienia w gazociągach Ukraina próbowała zainicjować rozmowy trójstronne z udziałem KE (a sama KE wyraziła gotowość do mediacji). Rosyjskie ministerstwo energii stwierdziło jednak, że nie ma takiej potrzeby. Konflikt pojawia się podczas gwałtownego wzrostu zużycia gazu w UE, gdzie ceny osiągnęły poziom najwyższy od lat.
Jaka będzie przyszłość umów gazowych Rosja–Ukraina?
Zapowiedziane zerwanie kontraktów oznacza, że Rosja chce zakończyć dostawy gazu na Ukrainę. W przyszłości dopuszcza co najwyżej transakcje doraźne, które stanowiłyby spłatę ustalonego w arbitrażu rosyjskiego długu. Obecne kwestionowanie orzeczenia arbitrażu nie daje jasności co do dalszej taktyki Gazpromu. W dłuższej perspektywie przygotowanie do zakończenia umowy tranzytowej przez Ukrainę stanowi początek wygaszania tej trasy – od kilku lat Rosja konsekwentnie podważa wiarygodność tranzytową Ukrainy, promując jednocześnie Nord Stream 2 (NS2). Należy więc oczekiwać, że oprócz otwartego lekceważenia Ukrainy, Gazprom i Rosja chcą przedstawić NS2 jako jedyną pewną opcję dostaw do UE.
Co to oznacza dla Polski?
Podobnie jak Ukraina, Polska także zdecydowała o przekazaniu w 2015 r. spornych kwestii (dotyczących ceny) między PGNiG a Gazpromem do Trybunału. Może również liczyć na urynkowienie cen gazu, choć nie zawsze Trybunał tak orzekał (np. w sporze Litwy z Gazpromem). Warto pamiętać, że w przypadku Ukrainy cena gazu była ewidentnie połączona z ustępstwami politycznymi. Podobnie jak ukraiński, także polski kontrakt tranzytowy obowiązuje do końca 2019 r. (ale nie jest przedmiotem sporu). Obecnie gazociąg jamalski jest maksymalnie wykorzystywany, ale Gazprom nie był zainteresowany udostępnionymi w systemie aukcyjnym mocami przesyłowymi od 2020 r. Sugeruje to, że koncern liczy na ukończenie NS2. W przypadku opóźnień w budowie NS2 będzie zatem zmuszony negocjować nową umowę tranzytową także z Polską.