Polacy mają prawo odwołać się od jednej z dwóch decyzji zezwalających na budowę Nord Stream 2 na terytorium Niemiec.
Oddziaływanie na środowisko
Niemcy przekazali Polsce decyzję o ustaleniu planu w sprawie budowy i eksploatacji spornego gazociągu Nord Stream 2 na niemieckich wodach terytorialnych. Decyzję można zaskarżyć w ciągu miesiąca od doręczenia decyzji, wnosząc odwołanie do Wyższego Sądu Administracyjnego Meklemburgii Pomorza-Przedniego w Greifswaldzie, gdzie projekt miałby kończyć bieg.
Niemiecka decyzja została wydana 31 stycznia 2018 roku. To jedna z dwóch zgód wymaganych prawem niemieckim na potrzeby realizacji Nord Stream 2 w Niemczech. Pierwsza z nich została poprzedzona oceną oddziaływania na środowisko, także w wymiarze transgranicznym, czyli na terytorium Polski.
RDOŚ w Szczecinie otrzymał dokumentację przetłumaczoną na język polski, którą może przejrzeć każdy zainteresowany od 24 kwietnia tego roku. Obwieszczenie Regionalnego Dyrektora w tej sprawie należy uznać za dokonane w 14 dni od publicznego ogłoszenia, licząc od 24 kwietnia 2018 roku.
Oznacza to, że podmioty polskie kwestionujące decyzję niemieckiego sądu mogą się od niej odwołać. Nie wiadomo jak ewentualne wnioski mogłyby wpłynąć na terminarz projektu, który już teraz jest zagrożony pozwem UOKiK przeciwko Gazpromowi i jego partnerom finansowym z Unii Europejskiej, groźbą sankcji USA oraz pracami nad rewizją dyrektywy gazowej, które mogą zmusić architektów przedsięwzięcia do rewizji jego założeń.
W decyzji niemieckiego sądu można przeczytać, że celem projektu jest oddanie pierwszej nitki w październiku 2019 roku. Zakończenie i oddanie do użytku drugiej nitki ma nastąpić w listopadzie 2019 roku.
Tymczasem projekt Nord Stream 2 jest krytykowany przez organizacje ekologiczne: Greenpeace, NABU i ClientEarth. Ta ostatnia kwestionuje zgodę wydaną w Finlandii. Nie wiadomo, czy te organizacje włączą się w proces obwieszczony przez RDOŚ w Szczecinie.
Nord Stream 2 kosztem dywersyfikacji i Ukrainy
Znajduje się tam również argumentacja za Nord Stream 2. – Bez zakontraktowania dodatkowych ilości gazu ziemnego UE (w tym Szwajcaria i Ukraina) będzie miała lukę w dostawach wynoszącą 30 mld m sześc. w 2020 i 123 mld m sześc. gazu ziemnego w 2045. Projekt Nord Stream 2 jako całość będzie w stanie zamknąć część tej luki podażowej dzięki dodatkowej ilości gazu ziemnego dostarczanego od końca 2019 roku w ilości ok. 55 mld m sześc. rocznie – czytamy. Ma się tak stać, bo według architektów Nord Stream dostawy przez tak zwany korytarz środkowy (Ukrainę) mogą się utrzymać na poziomie maksymalnie 30 mld m sześc. na rok ze względu na stan infrastruktury.
Komisja Europejska przypomina, że projekt jest niezgodny z polityką dywersyfikacji Unii Europejskiej, bo nie zapewnia nowego źródła gazu, a wzmacnia pozycję dotychczasowego monopolisty w Europie Środkowo-Wschodniej. Ponadto, Gazprom deklaruje, że po zbudowaniu Nord Stream 2 może utrzymać dostawy przez Ukrainę na poziomie 10-15 mld m sześc. rocznie. Według sądu niemieckiego maksymalna przepustowość to 30 mld m sześc. na rok. Według informacji BiznesAlert.pl strona ukraińska szacuje, że dla utrzymania stabilności przesyłu bez redukcji przepustowości gazociągów Urengoj-Pomary-Użhorod konieczne byłoby utrzymanie wolumenu na poziomie co najmniej 60 mld m sześc. rocznie.
Wojciech Jakóbik