icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Stępiński: Iran szantażuje ropą. Czy zyskają Orlen i Lotos?

Iran grozi opuszczeniem porozumienia jądrowego. Stawia żądania, aby Europa zagwarantowała zakup irańskiej ropy. Czy na szantażu naftowym Teheranu skorzystają m.in PKN Orlen i Grupa LOTOS? – pisze Piotr Stępiński, redaktor portalu BiznesAlert.pl.

Duchowy przywódca Iranu ajatollah Ali Chamenei przedstawił w środę listę siedmiu warunków, od których spełnienia uzależnia utrzymanie przez Teheran porozumienia jądrowego. Uważa on, że Europa musi zagwarantować Iranowi możliwość sprzedaży ropy (obecnie odpowiada za 3 procent zużywanego na świecie surowca – przyp. red.). Według niego, jeżeli Stany Zjednoczone utrudnią sprzedaż irańskiej ropy, wówczas to Stary Kontynent będzie musiał zrekompensować straty. Ponadto Chamenei zażądał od europejskich banków gwarancji dalszej współpracy. Co więcej, wezwał Europę do podjęcia rezolucji, w której potępi USA za zerwanie 8 maja porozumienia nuklearnego.

Duchowy przywódca Iranu zaznaczył, że Iran nie zamierza rozpoczynać konfliktu z Niemcami, Francją, Wielką Brytanią, ale państwa Unii Europejskiej muszą pokazać, że pracują nad porozumieniem. Przypomnijmy tylko, że Niemcy, które są jednym z najważniejszych partnerów handlowych Teheranu w Unii Europejskiej, decyzję Trumpa w sprawie porozumienia jądrowego określiły mianem „superkatastrofy”. Z kolei odnosząc się do możliwości podjęcia przez USA takiego kroku, prezydent Francji Emmanuel Macron stwierdził w rozmowie z niemieckim „Der Spiegel”, że może otworzyć to puszkę Pandory i w konsekwencji doprowadzić do wojny.

Postulaty USA

Postulaty Teheranu stanowią odpowiedź na żądania, jakie w poniedziałek przedstawił sekretarz stanu USA Mike Pompeo, a które musi spełnić Teheran, aby Waszyngton podpisał nowe porozumienie jądrowe. Wśród nich wskazał m.in. wycofanie irańskich wojsk z Syrii i zaprzestanie wsparcia dla rebeliantów w Jemenie. Poza tym na liście żądań znalazło się także: dostarczenie Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej raportu o swojej dotychczasowej działalności w sektorze jądrowym i bezterminowe zobowiązanie się do jej nie wznawiania, zaprzestanie groźnych zachowań względem swoich sąsiadów w tym „grożenia zniszczeniem Izraela i wystrzelenia rakiet w kierunku Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich”. W odpowiedzi ministerstwo spraw zagranicznych Iranu stwierdziło, że obecna polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych jest „imitacją i powrotem do starych nawyk”.

Konfrontacyjna polityka Iranu

Przypomnijmy, że w przeszłości Iran sam prezentował dość konfrontacyjną politykę. Na przykład w marcu 2016 roku przeprowadził test rakiet balistycznych, co spotkało się z niepokojem wyrażonym m.in. przez Unię Europejską. Ponadto trzy miesiące później zagroził blokadą cieśniny Ormuz, czyli jednego z najczęściej wybieranych szlaków dostaw ropy naftowej. Warto nadmienić, że Irańczycy w przeszłości kilkukrotnie grozili tego typu działaniami w odwecie za nałożone w związku z realizacją programu atomowego sankcje gospodarcze. Jednak te zapowiedzi nie zostały urzeczywistnione.

Reakcja Unii Europejskiej

Unia Europejska zapowiedziała, że będzie bronić interesów swoich spółek. Przypomnijmy, że wiele dużych spółek ze Starego Kontynentu postanowiło wykorzystać zniesienie sankcji wobec Iranu do zacieśnienia z nim współpracy. W obliczu ryzyka zerwania porozumienia jądrowego będą musiały wybrać: czy wycofać się z Iranu, czy mimo wszystko zmierzyć się z widmem potencjalnych sankcji. Ze względu na obecną sytuację anulowane mogą zostać takie umowy jak na przykład ta z Totalem, która przewiduje, że francuski koncern zainwestuje 5 mld dolarów w irańskie złoża, czy ta warta 3 mld dolarów z norweskim Saga Energy na budowę elektrowni słonecznych.

Na początku tygodnia BP poinformowało, że ze względu na groźbę sankcji  zawiesza udział w jednym z projektów wydobywczych na Morzu Północnym (złoże Rhum), w którym 50 procent udziałów ma irańska spółka NIOC. Warto nadmienić, że udział w projekcie wydobywczym w Iranie rozważało także PGNiG. Chodzi o złoże Soumar. W rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” prezes spółki Piotr Woźniak zaznaczył, że w związku z projektem nie poniosła ona żadnych nakładów inwestycyjnych, a jedynie operacyjne. Zaznaczył jednocześnie, że PGNiG nie porzuca planów dotyczących Iranu i nie wyklucza, że zwróci się do Stanów Zjednoczonych o wyłączenie z sankcji, które mogą zostać nałożone na ten kraj.

W tym kontekście warto zaznaczyć, że na początku tygodnia z wizytą w Stanach Zjednoczonych przebywał minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz, który spotkał się z amerykańskim sekretarzem stanu. Wiadomo, że jednym z poruszanych tematów była sytuacja wokół Iranu. Zaznaczył, że Polska podporządkuje się w tej kwestii decyzjom podjętym przez Unię Europejską. Nie wiadomo jednak czy politycy rozmawiali o potencjalnym wpływie sankcji na działalność polskich spółek w Iranie.

Polskie spółki spoglądają na Iran

Niemniej jednak na Iran spoglądają także Grupa LOTOS i PKN Orlen, które postrzegają ropę z Bliskiego Wschodu, w tym również z Iranu, jako elementem dywersyfikacji źródeł dostaw surowca i zmniejszenie zależności od Rosji. Warto podkreślić, że ponad 30 procent ropy przetwarzanej przez Orlen i 39 procent ropy przetwarzanej przez LOTOS pochodziło z innego kierunku niż ze wschodu. Przypomnijmy, że nasi naftowi czempioni już kupowali irańską ropę.

W tym kontekście zwracano uwagę na to, że jej skład chemiczny jest zbliżony do rosyjskiej ropy marki Urals, która trafia do rafinerii we wschodniej części Starego Kontynentu, w tym także do Polski. Podczas ostatniej konferencji prasowej główny ekonomista PKN Orlen dr Adam Czyżewski zapytany przez dziennikarzy czy w sytuacji wypowiedzenia przez Stany Zjednoczone porozumienia nuklearnego z Iranem Orlen będzie kontynuował zakupy irańskiej ropy, odpowiedział, że tak, o ile będzie to opłacalne, zaznaczając jednocześnie, że żadne sankcje nie zostały nałożone.

Z kolei w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl Krzysztof Kopeć z biura prasowego Grupy LOTOS stwierdził, że decyzja amerykańskiego prezydenta dla gdańskiego koncernu jest neutralna, ponieważ spółka nie ma zakontraktowanych dostaw z Iranu. Zaznaczył jednak, że LOTOS realizuje swoje plany zakupów ropy naftowej oraz politykę dywersyfikacji kierunków dostaw w oparciu o cele ekonomiczne i przy uwzględnieniu konkretnych uwarunkowań na międzynarodowym rynku surowcowym.

Jakóbik: Czy sankcje wobec Iranu uderzą w PKN Orlen?

Kto zyska?

Niemniej jednak przedstawiona groźba naftowego szantażu wydaje się być przemyślana przez Teheran. Nie jest tajemnicą, że Iran potrzebuje inwestycji w swój sektor naftowy, który przez wiele lat był niedoinwestowany i pozbawiony dostępu do zewnętrznego finansowania i nowoczesnych technologii. Środki te miałaby zapewnić współpraca z międzynarodowymi firmami, a także sprzedaż ropy. Jednak groźba sankcji nie zachęca inwestorów do lokowania kapitału w Iranie.

To napięcie uwidacznia się także na rynkach naftowych. W obawie przed dalszą eskalacją działań notowania ropy Brent przekroczyły 80 dolarów za baryłkę. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce 28 listopada 2014 roku. Notowaniom ropy nie pomaga m.in. sytuacja w Wenezueli czy dane o rosnących zapasach surowca w Stanach Zjednoczonych, choć te wpłynęły na spadki notowań surowca. To pokazuje, że obecnie na rynku naftowym rządzi tzw. premia strachu. Inwestorzy obawiają się potencjalnych skutków narastającego napięcia wokół Iranu. Fizycznie porozumienie nadal obowiązuje, ponieważ zarówno Iran, jak i Unia Europejska nie wycofały się z niego. Pojawia się jednak pytanie, kto wygra, a kto straci na utrzymywaniu tego napięcia?

Iran grozi opuszczeniem porozumienia jądrowego. Stawia żądania, aby Europa zagwarantowała zakup irańskiej ropy. Czy na szantażu naftowym Teheranu skorzystają m.in PKN Orlen i Grupa LOTOS? – pisze Piotr Stępiński, redaktor portalu BiznesAlert.pl.

Duchowy przywódca Iranu ajatollah Ali Chamenei przedstawił w środę listę siedmiu warunków, od których spełnienia uzależnia utrzymanie przez Teheran porozumienia jądrowego. Uważa on, że Europa musi zagwarantować Iranowi możliwość sprzedaży ropy (obecnie odpowiada za 3 procent zużywanego na świecie surowca – przyp. red.). Według niego, jeżeli Stany Zjednoczone utrudnią sprzedaż irańskiej ropy, wówczas to Stary Kontynent będzie musiał zrekompensować straty. Ponadto Chamenei zażądał od europejskich banków gwarancji dalszej współpracy. Co więcej, wezwał Europę do podjęcia rezolucji, w której potępi USA za zerwanie 8 maja porozumienia nuklearnego.

Duchowy przywódca Iranu zaznaczył, że Iran nie zamierza rozpoczynać konfliktu z Niemcami, Francją, Wielką Brytanią, ale państwa Unii Europejskiej muszą pokazać, że pracują nad porozumieniem. Przypomnijmy tylko, że Niemcy, które są jednym z najważniejszych partnerów handlowych Teheranu w Unii Europejskiej, decyzję Trumpa w sprawie porozumienia jądrowego określiły mianem „superkatastrofy”. Z kolei odnosząc się do możliwości podjęcia przez USA takiego kroku, prezydent Francji Emmanuel Macron stwierdził w rozmowie z niemieckim „Der Spiegel”, że może otworzyć to puszkę Pandory i w konsekwencji doprowadzić do wojny.

Postulaty USA

Postulaty Teheranu stanowią odpowiedź na żądania, jakie w poniedziałek przedstawił sekretarz stanu USA Mike Pompeo, a które musi spełnić Teheran, aby Waszyngton podpisał nowe porozumienie jądrowe. Wśród nich wskazał m.in. wycofanie irańskich wojsk z Syrii i zaprzestanie wsparcia dla rebeliantów w Jemenie. Poza tym na liście żądań znalazło się także: dostarczenie Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej raportu o swojej dotychczasowej działalności w sektorze jądrowym i bezterminowe zobowiązanie się do jej nie wznawiania, zaprzestanie groźnych zachowań względem swoich sąsiadów w tym „grożenia zniszczeniem Izraela i wystrzelenia rakiet w kierunku Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich”. W odpowiedzi ministerstwo spraw zagranicznych Iranu stwierdziło, że obecna polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych jest „imitacją i powrotem do starych nawyk”.

Konfrontacyjna polityka Iranu

Przypomnijmy, że w przeszłości Iran sam prezentował dość konfrontacyjną politykę. Na przykład w marcu 2016 roku przeprowadził test rakiet balistycznych, co spotkało się z niepokojem wyrażonym m.in. przez Unię Europejską. Ponadto trzy miesiące później zagroził blokadą cieśniny Ormuz, czyli jednego z najczęściej wybieranych szlaków dostaw ropy naftowej. Warto nadmienić, że Irańczycy w przeszłości kilkukrotnie grozili tego typu działaniami w odwecie za nałożone w związku z realizacją programu atomowego sankcje gospodarcze. Jednak te zapowiedzi nie zostały urzeczywistnione.

Reakcja Unii Europejskiej

Unia Europejska zapowiedziała, że będzie bronić interesów swoich spółek. Przypomnijmy, że wiele dużych spółek ze Starego Kontynentu postanowiło wykorzystać zniesienie sankcji wobec Iranu do zacieśnienia z nim współpracy. W obliczu ryzyka zerwania porozumienia jądrowego będą musiały wybrać: czy wycofać się z Iranu, czy mimo wszystko zmierzyć się z widmem potencjalnych sankcji. Ze względu na obecną sytuację anulowane mogą zostać takie umowy jak na przykład ta z Totalem, która przewiduje, że francuski koncern zainwestuje 5 mld dolarów w irańskie złoża, czy ta warta 3 mld dolarów z norweskim Saga Energy na budowę elektrowni słonecznych.

Na początku tygodnia BP poinformowało, że ze względu na groźbę sankcji  zawiesza udział w jednym z projektów wydobywczych na Morzu Północnym (złoże Rhum), w którym 50 procent udziałów ma irańska spółka NIOC. Warto nadmienić, że udział w projekcie wydobywczym w Iranie rozważało także PGNiG. Chodzi o złoże Soumar. W rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” prezes spółki Piotr Woźniak zaznaczył, że w związku z projektem nie poniosła ona żadnych nakładów inwestycyjnych, a jedynie operacyjne. Zaznaczył jednocześnie, że PGNiG nie porzuca planów dotyczących Iranu i nie wyklucza, że zwróci się do Stanów Zjednoczonych o wyłączenie z sankcji, które mogą zostać nałożone na ten kraj.

W tym kontekście warto zaznaczyć, że na początku tygodnia z wizytą w Stanach Zjednoczonych przebywał minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz, który spotkał się z amerykańskim sekretarzem stanu. Wiadomo, że jednym z poruszanych tematów była sytuacja wokół Iranu. Zaznaczył, że Polska podporządkuje się w tej kwestii decyzjom podjętym przez Unię Europejską. Nie wiadomo jednak czy politycy rozmawiali o potencjalnym wpływie sankcji na działalność polskich spółek w Iranie.

Polskie spółki spoglądają na Iran

Niemniej jednak na Iran spoglądają także Grupa LOTOS i PKN Orlen, które postrzegają ropę z Bliskiego Wschodu, w tym również z Iranu, jako elementem dywersyfikacji źródeł dostaw surowca i zmniejszenie zależności od Rosji. Warto podkreślić, że ponad 30 procent ropy przetwarzanej przez Orlen i 39 procent ropy przetwarzanej przez LOTOS pochodziło z innego kierunku niż ze wschodu. Przypomnijmy, że nasi naftowi czempioni już kupowali irańską ropę.

W tym kontekście zwracano uwagę na to, że jej skład chemiczny jest zbliżony do rosyjskiej ropy marki Urals, która trafia do rafinerii we wschodniej części Starego Kontynentu, w tym także do Polski. Podczas ostatniej konferencji prasowej główny ekonomista PKN Orlen dr Adam Czyżewski zapytany przez dziennikarzy czy w sytuacji wypowiedzenia przez Stany Zjednoczone porozumienia nuklearnego z Iranem Orlen będzie kontynuował zakupy irańskiej ropy, odpowiedział, że tak, o ile będzie to opłacalne, zaznaczając jednocześnie, że żadne sankcje nie zostały nałożone.

Z kolei w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl Krzysztof Kopeć z biura prasowego Grupy LOTOS stwierdził, że decyzja amerykańskiego prezydenta dla gdańskiego koncernu jest neutralna, ponieważ spółka nie ma zakontraktowanych dostaw z Iranu. Zaznaczył jednak, że LOTOS realizuje swoje plany zakupów ropy naftowej oraz politykę dywersyfikacji kierunków dostaw w oparciu o cele ekonomiczne i przy uwzględnieniu konkretnych uwarunkowań na międzynarodowym rynku surowcowym.

Jakóbik: Czy sankcje wobec Iranu uderzą w PKN Orlen?

Kto zyska?

Niemniej jednak przedstawiona groźba naftowego szantażu wydaje się być przemyślana przez Teheran. Nie jest tajemnicą, że Iran potrzebuje inwestycji w swój sektor naftowy, który przez wiele lat był niedoinwestowany i pozbawiony dostępu do zewnętrznego finansowania i nowoczesnych technologii. Środki te miałaby zapewnić współpraca z międzynarodowymi firmami, a także sprzedaż ropy. Jednak groźba sankcji nie zachęca inwestorów do lokowania kapitału w Iranie.

To napięcie uwidacznia się także na rynkach naftowych. W obawie przed dalszą eskalacją działań notowania ropy Brent przekroczyły 80 dolarów za baryłkę. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce 28 listopada 2014 roku. Notowaniom ropy nie pomaga m.in. sytuacja w Wenezueli czy dane o rosnących zapasach surowca w Stanach Zjednoczonych, choć te wpłynęły na spadki notowań surowca. To pokazuje, że obecnie na rynku naftowym rządzi tzw. premia strachu. Inwestorzy obawiają się potencjalnych skutków narastającego napięcia wokół Iranu. Fizycznie porozumienie nadal obowiązuje, ponieważ zarówno Iran, jak i Unia Europejska nie wycofały się z niego. Pojawia się jednak pytanie, kto wygra, a kto straci na utrzymywaniu tego napięcia?

Najnowsze artykuły