Przegłosowany w Parlamencie Europejskim zakaz sprzedaży przedmiotów jednorazowego użytku wykonanych z plastyku nie jest działaniem wymierzonym w konkretne firmy, ale jest podyktowane chęcią zminimalizowania ilości śmieci trafiających do morza. Tym samym parlamentarzyści mówią nam użytkownikom owych dóbr: jak nie sprzątaliście po sobie to teraz macie zakaz – pisze Agata Rzędowska, redaktor BiznesAlert.pl.
Zamieniać
Przepisów nie należy demonizować. Chodzi o wyeliminowanie tych produktów, które można zastąpić biodegradowalnymi lub trwałymi zamiennikami. Biorąc pod uwagę, że blisko 70 procent, tego co pływa po morzach i oceanach to plastikowe odpady, chyba czas na zmianę.
Czas na dostosowanie
Zmiany nie będą gwałtowne. Przepisy wejdą w życie w 2021 roku, a firmy na zastosowanie ich dostały cztery lata. Jednak już dziś widać, że wiele osób bierze sobie do serca apele o to by nie nadużywać słomek, nosić wodę w butelkach wielorazowych, pakować produkty spożywcze w sklepach we własne opakowania znajdują wielu zwolenników. Do takich zachowań nawiązują działacze ruchów „zero waste”.
Ptyś w butelce zwrotnej
Drodzy Czytelnicy, wracamy do korzeni, kiedy „reklamówka” była dobrem luksusowym i wielorazowym. Ja po zakupy na bazarku na warszawskiej Ochocie chadzałam z Babcią pod rękę nie z kieszeniami wypchanymi torebkami, a z koszykiem wiklinowym lub materiałowymi torbami. Siatkowe torby nie były modne, ale były użyteczne. Bardzo rzadko jako dziecko pijałam przez słomkę, a jak już się to zdarzało to były to słomki ze słomy, takiej prawdziwej (co zdolniejsi potrafili z nich robić bardzo ładne obrazki). Sreberka i złotka zbierały całe rodziny, żeby na święta było z czego zrobić dekoracje w szkole albo elementy stroju na karnawał. Nie napiszę, że kto nie pamięta ptysia czy mazowszanki w szklanej butelce niech żałuje (bo życia za żelazną kurtyną raczej nie polecam), ale można powiedzieć, że te 30 czy 40 lat temu byliśmy „zero waste” – zanim to było modne.