Nowy prezydent Brazylii zagraża nie tylko brazylijskiej demokracji, ale także światowej równowadze klimatycznej – pisze Joanna Kędzierska, współpracowniczka BiznesAlert.pl.
W październiku Brazylijczycy zmęczeni korupcją i kryzysem gospodarczym, zdecydowali się wybrać na prezydenta prawicowego populistę Jaira Bolsonaro. Ten były wojskowy jest znany z rasistowskich i seksistowskich wypowiedzi, opowiada się za likwidacją parlamentu i otwarcie popiera tortury. Bolsonaro nie szanuje nie tylko kobiet czy ludności rdzennej, ale także środowiska naturalnego.
Polityk uważa, że ocieplenie klimatu to mrzonki, a Brazylia stała się ofiarą międzynarodowego spisku, który poprzez skłanianie jej do przyjmowania legislacji mającej na celu ochronę puszczy amazońskiej (a jej największa część znajduje się właśnie na terenie Brazylii), miał na celu osłabienie rodzimej gospodarki. Bolsonaro ma więc w planach działania, zmierzające do intensyfikacji eksploatacji zielonych płuc świata, w celach komercyjnych. Realizacja tych zamiarów może mieć katastrofalne i nieodwracalne skutki nie tylko dla Brazylii, ale i dla całej planety.
Prezydent elekt chce m.in wycofać przepis wymuszający uzyskanie zgód środowiskowych na projekty infrastrukturalne, realizowane w Amazonii. Otworzy to drogę do bezgranicznej eksploatacji i deforestracji, już i tak nadmiernie eksploatowanej puszczy. Jeśli Bolsonaro uda się zrealizować swoje zamierzenia, to według analizy brazylijskiego Instytutu Globiom, w ciągu najbliższych 10 lat poziom wylesienia Amazonii może się potroić. To z kolei zmniejszy opady deszczu na obszarze puszczy i wywoła suszę, a co za tym idzie, poskutkuje dalszym kurczeniem się jej obszaru. W konsekwencji zwiększy się ilość dwutlenku węgla w atmosferze i średnia temperatura ziemi wzrośnie.
Wziąwszy pod uwagę, że Brazylijczycy wraz z prezydentem, zdecydowali również o wyborze konserwatywnego i równie przeciwnego ochronie środowiska Kongresu Narodowego, Bolsonaro nie powinien mieć trudności we wprowadzeniu w życie nowych ustaw i poprawek do konstytucji, które pozwolą mu usunąć przeszkody stojące na drodze ku większej eksploatacji amazońskiej puszczy. Warto dodać, że brazylijski system prawny stosunkowo łatwo pozwala na wprowadzanie poprawek do konstytucji. Od 1988 roku do dziś przegłosowano ich aż 99.
Jair Bolsonaro zamierza też zlikwidować ministerstwo środowiska, otworzyć dla górnictwa i przemysłu wydobywczego rezerwaty ludności rdzennej i zdelegalizować działalność w Brazylii takich organizacji jak Greenpeace i WWF. Polityk w trakcie kampanii wyborczej zapowiadał również wycofanie się Brazylii z paryskiego porozumienia klimatycznego, m.in. zobowiązującego poszczególne kraje do redukcji emisji dwutlenku węgla.
Pod naciskiem opinii międzynarodowej wycofał się z tej deklaracji, obawiając się, że świat przestanie kupować brazylijskie produkty rolnicze. Jednak jeśli przeprowadzi zapowiadane zmiany, nawet nie wycofując się z porozumień, de facto nie zostaną one zrealizowane.
Wycinka puszczy amazońskiej ma z kolei służyć brazylijskim rolnikom i właścicielom ziemskim, którzy otwarcie wyrazili poparcie dla Bolsonaro. W jej wyniku, zyskaliby więcej obszarów pod uprawy soi. Jednak skorzystaliby nie tylko oni. Ziemia pod puszczą amazońską kryje w sobie ogromne pokłady węgla w postaci biomasy, a można ją pozyskać tylko przez wycinkę drzew. Dodatkowo eksploatacja tych zasobów również przełoży się na zwiększenie produkcji dwutlenku węgla.
Już w tym momencie Amazonia znajduje się w punkcie zwrotnym, ze względu na jej wylesianie, okresowe susze i wymieranie drzew, związane ze zmianami klimatycznymi. Rocznie pochłania poniżej 2 miliardów ton dwutlenku węgla, czyli ok ¼ jego całkowitej produkcji lądowej. Jednak absorbuje o 1/3 mniej, niż jeszcze dekadę temu. Jeśli średnia, globalna temperatura wzrośnie o 2 stopnie Celsjusza, może dojść do uwolnienia takich reakcji, które doprowadzą do całkowitego zniszczenia największego lasu deszczowego na ziemi.