Pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury strategicznej Piotr Naimski opowiada o postępach projektu Baltic Pipe i nowych realiach na rynku gazu w Polsce po 2022 roku, które mogą skłonić władze do inwestycji w FSRU w Zatoce Gdańskiej.
BiznesAlert.pl: Czy Baltic Pipe będzie mógł się krzyżować z Nord Stream 2 bez problemów administracyjnych?
Piotr Naimski: Do krzyżowania się infrastruktury podmorskiej nie potrzeba zgody nikogo z zewnątrz. Wystarczy umowa pomiędzy jej właścicielami opisująca jej warunki. Takie precedensy mieliśmy w przeszłości w przypadku połączenia elektroenergetycznego między Polską a Szwecją i Nord Stream 1. Na dnie Bałtyku nie ma wiele gazociągów, ale są kable energetyczne i telekomunikacyjne, które trzeba przekraczać realizując nowe inwestycje. Podobnie będzie w przypadku Baltic Pipe.
Czy istnieje bufor bezpieczeństwa na wypadek opóźnień?
Każda z czynności określonych w harmonogramie inwestycji przewiduje zapas czasu. Na razie działamy zgodnie z harmonogramem. Przewidujemy 25 miesięcy na samą budowę części podmorskiej. Tymczasem taki odcinek przy dobrej organizacji i pogodzie można ułożyć w trzy miesiące. A my daliśmy sobie dwa lata, między innymi dlatego, że Bałtyk jest czasem nieprzewidywalny.
Co z innymi barierami?
Pomaga nam bardzo specustawa terminalowa, a przede wszystkim dobra współpraca na wielu szczeblach administracyjnych. Możemy liczyć na zrozumienie na wszystkich poziomach. Terminy działania administracji są skracane do niezbędnego minimum. Urzędy pracują w granicach ustalonych przez kodeks postępowania administracyjnego wykorzystując na ogół ustawowe terminy. W przypadku Baltic Pipe mamy pełne zrozumienie wagi tej strategicznej inwestycji i wszystko jest robione jak najszybciej. Prozaicznym przykładem może być korespondencja, której obieg można skrócić na przykład przez wykorzystanie kuriera zamiast tradycyjnej poczty.
Jak współpracuje administracja rządowa?
Parasolem tego działania jest międzyresortowy zespół do spraw Baltic Pipe. Spotykamy się w miarę potrzeby koordynacji działań czy też przekazania informacji o postępach prac. To kilkadziesiąt osób, które – mam nadzieję – mogą poczuć się współautorami tego sukcesu. Zaprosiliśmy ich na uroczystość wymiany decyzji inwestycyjnych o budowie Baltic Pipe w Kancelarii Premiera. Każdy chce brać udział w projekcie, który ma się dobrze i jest bezdyskusyjnie potrzebny Polsce. Możemy na tym etapie powiedzieć, że udaje nam się wszystko zrealizować zgodnie z planem.
Co z poparciem politycznym?
Na ostatnim posiedzeniu Komisji ds. Energii i Skarbu Państwa 24 stycznia przedstawiałem informację na temat stanu zaawansowania inwestycji Baltic Pipe. To bardzo dobre forum do dzielenia się informacjami, także z opozycją. Takie spotkania będą powtarzane co jakiś czas, w miarę potrzeby.
Czy politycy krytykują Baltic Pipe?
Nie ma głosów krytycznych. Są pytania, czasem dość szczegółowe. Jest powszechne zrozumienie potrzeby budowy wyrażone w głosowaniach w Sejmie, na przykład nad nowelizacją ustawy terminalowej, która zyskała ponadpartyjne poparcie. To oznacza, że ten projekt jest uznany za ważny dla kraju i powyżej sporu politycznego.
Czy obawiają się Państwo działań ekologów, którzy mogą uznać gazociąg za „aktywa osierocone” przez rozwój OZE?
Wszystkie przepisy dotyczące przygotowania inwestycji w kontekście środowiska są respektowane. Pozwolenia środowiskowe zostały częściowo uzyskane i będziemy się o nie dalej ubiegać. Baltic Pipe obejmuje też inwestycje na terenie Polski w pobliżu Niechorza, które już otrzymały pierwsze pozwolenia. To także dotyczy części podmorskiej. A zwolennicy rozwoju OZE dobrze wiedzą, że warunkiem tego procesu jest między innymi dostęp do bezpiecznych źródeł gazu i budowa kilku elektrowni gazowych.
Czy wobec rosnącego zapotrzebowania na gaz w Polsce warto pomyśleć o Baltic Pipe 2?
Nie myślimy w tej chwili o drugiej nitce Baltic Pipe. To nie jest niemożliwe w przyszłości, ale w tej chwili o tym nie myślimy. Rozbudowujemy terminal LNG w Świnoujściu. Gaz-System przygotowuje aktualizację studium wykonalności dla pływającego terminala LNG w Gdańsku. Wystąpił o wpisanie tego projektu na listę Projektów Wspólnego Zainteresowania Unii Europejskiej. Harmonogram przewiduje jednak realizację na czas po 2022 roku. Jeżeli zapotrzebowanie na gaz będzie wykraczało poza to, co zapewni Baltic Pipe i rozbudowany terminal w Świnoujściu, to zasadne będzie postawienie FSRU w Gdańsku. To prawdopodobny scenariusz.
Co zrobimy z kontraktem jamalskim po 2022 roku?
Warto patrzeć na to, co dzieje się w praktyce. PGNiG zawiera kolejne długoletnie kontrakty na LNG. Przedstawiał wspomnianej wcześniej komisji sejmowej plany budowy portfela zakupowego. One będą realizowane od 2022-23 roku i są różnego rodzaju. Część z nich zakłada punkt odbioru w Świnoujściu, ale część pozostaje elastyczna dzięki klauzuli FOB, która pozwoli sprzedawać gaz tam, gdzie będzie takie zapotrzebowanie. Kontrakty długoterminowe zbierają się na w sumie prawie 10 mld m sześc. rocznie po 2022 roku. Powstają już terminale LNG w USA, z których ma pochodzić ten gaz. Wieloletni kontrakt zakupowy z Gazpromem wygaśnie z końcem 2022 roku.
Czy narastająca współpraca z Amerykanami przyciąga USA do Polski politycznie?
To duża okazja dla Polski, która wpisuje się w szerszą amerykańską strategię wprowadzenia amerykańskiego LNG na rynek globalny. Kontrakty podpisywane przez PGNiG są korzystne dla Polski i stanowią precedensy wskazujące atrakcyjność amerykańskich dostaw dla Europy. Dostawy surowców energetycznych w tym LNG to część polityki. Nie ma co do tego wątpliwości.
Czy elementem tej układanki jest szczyt o Bliskim Wschodzie?
W relacjach z USA wszystko ze wszystkim się łączy, ale nasz dwustronny strategiczny dialog energetyczny, który zapoczątkowałem z sekretarzem energii Rickiem Perrym jest działaniem równoległym. Mamy o tym rozmawiać podczas pierwszego formalnego spotkania w marcu w Houston.
Rozmawiał Wojciech Jakóbik