KOMENTARZ
Teresa Wójcik, Wojciech Jakóbik
Redakcja BiznesAlert.pl
Po pięciu godzinach obrad, państwa członkowskie OPEC zgodziły się utrzymać kwoty wydobycia ropy naftowej na poziomie 30 mln baryłek dziennie, czyli co najmniej 1 mln powyżej własnej prognozy popytu na ropę z OPEC w przyszłym roku. – To świetna decyzja – ocenił saudyjski minister ropy Ali al-Naimi.
Od czerwca bieżącego roku światowe ceny ropy spadły prawie o 30 proc. i znalazły poziomie najniższym od czterech lat. Po ogłoszeniu przez OPEC decyzji baryłka ropy Brent na giełdzie w Londynie staniała jeszcze o 3 dolary do 71,25. Giełda nowojorska obchodziła Święto Dziękczynienia.
Wahania cen pogłębiły się po oświadczeniu saudyjskiego ministra ropy, który ocenił, że rynek ropy sam się ustabilizuje, a spadek cen jest zjawiskiem normalnym, tak samo jak zwyżka. Może tak być, ponieważ z jednej strony mamy rosnące wydobycie ropy z łupków w Stanach Zjednoczonych, z drugiej zmniejszony popyt w Azji i Europie, gdzie zadyszka gospodarki właśnie się pogłębia. Niektórzy analitycy zwracają uwagę, że być może państwa OPEC ograniczyłyby wydobycie, gdyby była pewność, że taki ruch wstrzyma spadek cen i rozpocznie pożądaną zwyżkę. Ale nikt takiej pewności nie ma. Co więcej, można się spodziewać, że niebawem baryłka ropy Brent będzie kosztować 60 dolarów. Taki scenariusz potwierdza nawet Igor Sieczin, dyrektor Rosnieftu, który przekonuje jednocześnie, że Rosja może w razie potrzeby obniżyć swoje wydobycie ropy naftowej 200-300 tysięcy baryłek dziennie. Prawdopodobnie taki ruch nie miałby jednak wpływu na światowy rynek surowca.
Nadpodaż ropy na rynku światowym nie jest niczym nowym. Państwa OPEC ostatni raz obcięły kwoty wydobywcze w 2008 roku w okresie kryzysu gospodarczego i słabego popytu m.in. na ropę oraz produkty ropopochodne. Cena surowca spadła wówczas z niebotycznego pułapu 140 dol. za baryłkę do poziomu 32 dol. Wtedy rozpoczęła się ostra, choć skryta walka o udział w światowym rynku między OPEC i państwami spoza kartelu.
Przez jakiś czas wydawało się, że w miarę ożywienia gospodarki rynek ropy wraca do zdrowej równowagi. Jednak trwałe ożywienie postępuje tylko w USA i to dzięki rewolucji łupkowej, która skądinąd jest jednym z czynników światowego spadku cen ropy. Amerykańscy analitycy uważają, że to ożywienie staje się na tyle dynamiczne, że krajowy popyt na ropę ( i gaz) utrzyma się na poziomie zapewniającym zyskowność wydobycia. I najprawdopodobniej mają rację. Tymczasem gospodarka Chin, Indii i większości państw Azji coraz bardziej słabnie, a Europa pogrąża się w stagnacji. Więc i popyt na ropę mocno słabnie i jak przewiduje ekspert rynku energii dr Gary Gross z PIRA będzie spadać nadal, a „OPEC będzie miał coraz większe problemy na rynku”.
Z decyzji skorzystają Chiny, które rozwijają swój potencjał magazynowy i zamierzają zrobić zapasy taniej ropy naftowej, którą będą grać gdy jej cena znów wzrośnie. Financial Times podaje, że spadająca cena ropy hamuje już inflację w Państwie Środka oraz Indiach i obniża rachunki obywateli Japonii dzięki tańszej benzynie. Na spadku tracą jednak giełdowo firmy energetyczne jak PetroChina, Sinopec i CNOOC.
Bogate państwa Zatoki Perskiej przetrwają ten okres niskich cen. Mają przecież zasobne rezerwy walutowe. Przy okazji mają wielką szansę wypchnąć z rynku przede wszystkim Rosję. Antyrosyjska strategia jest widoczna szczególnie w przypadku Arabii Saudyjskiej. Widać ją np. w ostatnim konflikcie saudyjsko-rosyjskim o wojnę domową w Syrii. Część krajów popierających decyzję o utrzymaniu kwoty eksportowej na starym poziomie liczy także na to, że niskie ceny spowodują spadek wydobycia surowca w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, które wyrastają na głównych rywali naftowego kartelu. Eksperci spierają się o to, gdzie znajduje się granica opłacalności wydobycia północnoamerykańskiej ropy łupkowej ale pewne jest, że efektywność stale rośnie. Tamtejszy sektor naftowy ma swobodny dostęp do kapitału i technologii, w przeciwieństwie do części krajów OPEC.
Z tytułu spadku cen poważne straty finansowe poniosą biedne państwa OPEC – Wenezuela, Nigeria, Algieria i częściowo Iran. Wenezuela i Nigeria wzywały do obcięcia wydobycia aż o 2 mln baryłek dziennie ale ich apel pozostał bez odzewu. Straty poniesie nade wszystko Rosja, która dla zrównoważenia budżetu w tym roku musi uzyskiwać za ropę przynajmniej 100 dol. za baryłkę. I nie może – tak jak Rijad – przeczekać, bo nie ma rezerw walutowych. Ma tylko słabnącego z dnia na dzień rubla. Po otwarciu giełdy w piątek rosyjska waluta straciła 1,9 procent wartości w stosunku do dolara zamknięcia poprzedniego dnia. Amerykański pieniądz kosztował wtedy 49,56 rubli. Euro podrożało o 1,4 procent i kosztowało 61,76 rubli. Dolarowa giełda RTS straciła 3,2 procent, giełda operująca na rublach – MICEX – 0,1 procent.
Może więc okazać się, że spadające światowe ceny ropy w dłuższej perspektywie są korzystne dla państw OPEC. Ściślej – dla bliskowschodnich państw kartelu, które są w stanie poradzić sobie z okresową obniżką dochodów do budżetu. Może to dla nich pracuje czas? Na razie wiadomo, że kolejny szczyt odbędzie się w czerwcu 2015 roku. Do tego czasu gospodarki petrostate czyli państw uzależnionych od dochodów ze sprzedaży węglowodorów jak Rosja i Wenezuela mogą nie wytrzymać.