Konferencja prasowa PGNiG poświęcona wynikom z pierwszej połowy 2019 roku była okazją do ciekawych komunikatów oraz refleksji zarządu Grupy. Firma odniosła się do tezy prezydenta Rosji o drogim LNG, mówiła o inwestycji Baran w Pakistanie oraz Shrek na Morzu Północnym. Najważniejsze jednak były wieści o problemach z kontraktem jamalskim.
Pręgierz kontraktu jamalskiego
Wysiłki spółki na rzecz poprawy warunków kontraktu z Gazpromem obowiązującego do końca 202 roku na razie spełzły na niczym. Według prezesa PGNiG Piotra Woźniaka Gazprom zasypuje firmę pytaniami w arbitrażu cenowym w Sztokholmie trwającym od 2015 roku, ale nadal spodziewa się rozstrzygnięcia do końca roku.
– Możemy się spodziewać wyniku arbitrażowego do końca tego roku. Mam wrażenie, że mamy do czynienia ze wszechnicą gazową w tej sprawie, kiedy słyszę jak dokładne są te pytania w postępowaniu arbitrażowym – zdradził prezes PGNiG Piotr Woźniak. – Można indeksować cenę gazu do ceny łupin orzecha, jak w Nigerii – dywagował.
Nie do zmiany jest także inny zapis kontraktu, który ciąży PGNiG jak kula u nogi. – To jest take or pay, zasada według której płacimy za gaz nawet, jeśli go nie odbieramy. Ten minimalny poziom wykonamy. To warto podkreślać. Parokrotnie usłyszałem pytanie, że jeśli nam nie odpowiada gaz rosyjski, to dlaczego nie przestaniemy go kupować. Otóż kontrakt (jamalski – przyp. red.) wymaga od nas płacenia za ten wolumen, więc go odbieramy, skoro musieliśmy go opłacić – powiedział Maciej Woźniak, wiceprezes PGNiG ds. handlowych.
– Nie możemy tego wyrzucić. To jest nie do usunięcia w żadnym arbitrażu. Moglibyśmy to zrobić polubownie z Rosjanami, lecz ostatni raz rozmawialiśmy półtora roku temu i nie było takiej woli. Jest za to przymus odebrania, a przynajmniej zapłacenia za ten gaz. Rynek nie jest gumowy, więc przyjmie tyle gazu, ile jest w stanie przyjąć. Jesteśmy więc pod pręgierzem take or pay – podsumował Piotr Woźniak, prezes PGNiG.
Tymczasem dostawy na mocy kontraktu jamalskiego są coraz droższe w porównaniu z giełdą. Piotr Woźniak przyznał, że „rozchodzące się nożyce”, czyli różnica między ceną gazu w kontrakcie jamalskim a tą na Towarowej Giełdzie Energii, szkodzą działalności firmy. PGNiG spodziewa się utrzymania tego trendu, który zamierza mitygować. – Analitycy rynku obserwują to samo – przyznał Woźniak. – Ceny gazu na naszej giełdzie i europejskich szorują po dnie. W Polsce to są najniższe ceny gazu od kiedy są notowania w ogóle – powiedział.
PGNiG, a razem z nim rząd polski, deklarują brak zainteresowania przedłużeniem kontraktu jamalskiego. Prezes Woźniak zapewnił na konferencji, że decyzja PGNiG w sprawie kontraktu jamalskiego zapadnie na warunkach przewidzianych w umowie. Zapisy porozumienia międzynarodowego określają reguły przedłużania lub kończenia umowy i spółka zamierza ich przestrzegać „co do joty”.
Czy Gazprom opóźnia arbitraż z PGNiG? Woźniak: Ma pytania jak na seminarium
Doświadczenia Putina
Prezydent Rosji Władimir Putin Władimir Putin przekonuje, że cena LNG z USA jest wyższa od oferty rosyjskiego Gazpromu. Twierdzi, że klienci Amerykanów w Europie będą musieli w przyszłości subsydiować nierentowny import gazu skroplonego. BiznesAlert.pl zapytał o to prezesa PGNiG.
– Pan Prezydent Federacji Rosyjskiej ma swoje doświadczenia zarządzania państwem, bezpośrednie. Jeśli chce słowem przekonać nas do zapłacenia więcej za coś, co jest warte mniej, to (należy przypomnieć – przyp. red.), że z reguły się to z nami nie udaje – zapewnił prezes Piotr Woźniak. – Kupujemy najtaniej jak można – zapewnił prezes. – Tak postępujemy ze wszystkimi zakupami i dotyczy to także akwizycji w złoża. Natomiast nikomu nie odmawiamy odwoływania się do własnych doświadczeń.
FSRU także do transportu
Zarząd PGNiG został zapytany o to, czy plany sprowadzenia jednostki do magazynowania i regazyfikacji (FSRU) do Zatoki Gdańskiej oznaczają, że firma będzie musiała podpisać kolejny kontrakt na dostawy LNG, by skorzystać z nowej przepustowości.
– Nie sądzę, aby do tego rodzaju transakcji był potrzebny kontrakt długoterminowy. To nie pytanie do nas. Taka instalacja jest w stanie zarabiać na siebie również transportując gaz – zdradził Maciej Woźniak, wiceprezes PGNiG ds. handlowych. – Nie potrzeba dodatkowego kontraktu, by skorzystać z FSRU. Nie bierzemy go sobie, aby usprawiedliwić istnienie kontraktu. Optymalizujemy koszty wpuszczenia gazu do sieci dystrybucyjnej w Polsce. Z naszych wyliczeń wychodzi, że przydałoby się nowe wejście dla LNG, ale nie jest potrzebny żaden nowy kontrakt, jeśli będzie drugi punkt wejścia do systemu. On bardzo się przyda ze względu na koszty operacyjne, transportowe – podsumował Piotr Woźniak.
Warto przypomnieć, że w podobny sposób działa rosyjski Gazprom, który wykorzystuje FSRU mające stacjonować w Obwodzie Kaliningradzkim także do dostaw gazu skroplonego. Można jednak powątpiewać, że Polacy skorzystają akurat z tej oferty.
Inwestycje, dezinwestycje, Shrek i Baran
Prezes Woźniak mówił o inwestycjach w Libii i Pakistanie. Ocenił, że w tym pierwszym kraju trwa wojna domowa, a nad głowami pracowników PGNiG praktycznie „latają bomby i granaty”. Lepsza sytuacja jest w Pakistanie, gdzie Polacy pracują na złożu Baran, co w języku urdu oznacza Deszcz. Natomiast 28 sierpnia PGNiG rozpocznie pierwsze wiercenie na Morzu Norweskim w roli operatora. To prospekt Shrek, koncesja PL 838.
PGNiG odniósł się również do dezinwestycji Exxon Mobil na Morzu Północnym. Analitycy pytali firmę o możliwość zaangażowania Polaków w tamtejsze złoża ropy i gazu.
– Koncentrujemy się w Norwegii na złożach gazowych i tych w zasięgu systemu przesyłowego Gasco, czyli tego, który sprowadza gaz do Europy dużymi gazociągami przesyłowymi do Francji, Niemiec i Belgii. Dopiero w drugiej kolejności myślimy o złożach, które prowadzą gaz do Wielkiej Brytanii. Naszym priorytetem jest maksymalne zapełnienie Baltic Pipe, który nie sięga do Morza Północnego, tylko Norweskiego.
Gazociąg ma mieć przepustowość 10 mld m sześc. rocznie, z czego PGNiG zarezerwowało już 8,2 mld m sześc. na rok. Część tego wolumenu szacowaną na do 2,5 mld m sześc. rocznie zamierza zrealizować z wydobycia własnego.