icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Wójcik: Rosja adaptuje się do nowych warunków gry

KOMENTARZ

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

Dla prezydenta Rosji Władimira Putina, pogłębienie stosunków gospodarczych z wypłacalną Turcją jest ważne, gdyż jego kraj straci w tym roku około 140 -145 mld dol. w wyniku sankcji zachodnich i dramatycznego spadku cen ropy naftowej.

South Stream – jak przypuszczają analitycy rynku gazu z Wall Street – wart około 40 mld dol. padł ofiarą spadku cen ropy, stagnacji popytu na europejskim rynku gazu oraz politycznej próby sił Unii Europejskiej i Moskwy z okazji kryzysu ukraińskiego. Co więcej – Rosja nie tylko oświadczyła, że rezygnuje z gazowej inwestycji South Stream, ale sprawiła pewną sensację ogłaszając Turcję swoim nowym sojusznikiem. Rosja i Turcja w wielu sprawach polityki światowej i regionalnej mają odmienną optykę, ale od pewnego czasu nie szkodzi to ich relacjom. Ostatnia wizyta Putina w Turcji jest przykładem na to, że dla Moskwy i Ankary ważniejsze jest, to co je łączy niż to co dzieli. Jest tak pomimo że prezydent Erdogan jest wrogiem syryjskiego dyktatora Baszara Al-Asada, a Putin jest jednym z jego najważniejszych sojuszników, pomimo, że Turcja krytykowała aneksję Krymu a na Kaukazie w konflikcie o Górny Karbach Turcja stoi po stronie Azerbejdżanu i jeszcze niedawno potępiała Rosję za popieranie Armenii w tym konflikcie.

Ważniejsze, że rosyjski Rosatom buduje pierwszą turecką elektrownię jądrową, a rosyjscy turyści częściej niż na Cypr od pewnego czasu udają się na tureckie plaże. W ostatnim sezonie odwiedziło Turcję ponad 4,5 mln Rosjan (drugie miejsce po Niemcach). To tylko pewne sygnały. Ważniejsze jest, że w nowej Zimnej Wojnie Turcja nie poparła Zachodu, oprotestowała słabo aneksję Krymu, ale za to nie zastosowała żadnych sankcji wobec Rosji.

Oficjalna Ankara wyjaśnia, że jest przeciwna sankcjom, bo „są bezskuteczne.” Zachowuje obojętny dystans wobec wojennego konfliktu na Bliskim Wschodzie i zamierza w wymianie dwustronnej zrezygnować z dolara jako środka płatniczego. W wymianie z Rosją dolara mają zastąpić rubel i lir turecki. Kreml z zainteresowaniem śledzi i eksponuje antyzachodnie wypowiedzi Erdogana. Putin i jego ekipa są świadomi, że  na razie Turcja jako członek NATO musi szanować pewne zobowiązania. Ale toczą się rozmowy o przystąpieniu  Turcji do Szanghajskiej Organizacji Współpracy, w której Ankara od 2012 r. jest oficjalnym partnerem (członkami są Chiny, Rosja, Kazachstan, Uzbekistan, Kirgizja i Tadżykistan).

Dla Putina, pogłębienie stosunków gospodarczych z wypłacalną Turcją jest bardzo ważne, gdyż Rosja straci w tym roku około 140 -145 mld dol. w wyniku sankcji zachodnich i dramatycznego spadku cen ropy naftowej. Dla Erdogana obecnie, przy coraz gorszych stosunkach z USA (niedawna nieudana dla obu stron wizyta wiceprezydenta Joe Bidena) i NATO ważne jest, aby pokazać Zachodowi i Arabom, że ma potężnego sojusznika na Kremlu. Obaj liderzy postawili też sobie wspólny cel gospodarczy: potrojenie wartości wymiany w ciągu 5 lat – z 33 mld dol. w ubiegłym roku do 100 mld w 2020 r.

South Stream miał dostarczać do krajów UE 63 mld m. sześc. gazu rocznie w ten sposób zwiększając rolę Rosji jako głównego dostawcy gazu dla Europy. Ale ten gaz byłby dla Starego Kontynentu zbyt drogi. Pierre Noel, ekspert rynku energii w instytucie IISS (Miedzynarodowy Instytut Studiów Strategicznych) ocenił dziś dla francuskich mediów, że szanse realizacji South Streamu są obecnie bliskie zeru. Zgadza się z nim Michaił Korczemkin, z moskiewskiego Instytutu Analiz Gazu, ale zwraca uwagę, że te ceny muszą być generalnie na takim poziomie, że spadek cen gazu indeksowanych do cen ropy (które gwałtownie spadają) oraz słabnący popyt zaszkodzą Gazpromowi.

Inny ekspert, Carlos Pascual z Uniwersytetu Columbia zauważa, że rezygnacja Kremla z kosztownego projektu South Stream dowodzi silnej presji wewnętrznej przeciw inwestowaniu za granicą ograniczonych zasobów kapitałowych w sytuacji stosowania przez Zachód sankcji przeciw Rosji. Wydawałoby się, że dostarczając gaz na rynek europejski Gazprom realizuje 80 proc. swoich przychodów. Ale być może te przychody mogłyby być znacznie większe – trzeba zauważyć, że obecnie najatrakcyjniejsze rynki gazu są w Azji. Tam jest najwyższy popyt i uzyskuje się najwyższe ceny, mimo, że coraz bardziej daje o sobie znać spowolnienie gospodarcze. Dla Gazpromu Azja staje się najważniejsza, ale prawie brak gazu na eksport na ten rynek. Z czegoś więc trzeba zrezygnować. Albo z South Streamu i kolejnej części rynku europejskiego, albo z obfitych – zdaniem Kremla – zysków na zasobnych rynkach Azji. Putin przystosowuje się więc do zupełnie nowej sytuacji rynkowej i geopolitycznej. Dlatego dla Kremla ważna stała się Turcja.

Miejsce, gdzie Putin ogłosił rezygnację z South Streamu nie było przypadkowe. Świadczy o tym kilka „prezentów” dla partnera z Ankary – np. obniżka o 6 proc. ceny gazu dostarczanego Turcji i bezwarunkowe zwiększenie wolumenu dostaw gazu o 3 mld m. sześc. rocznie za pomocą istniejącego gazociągu Blue Stream. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że takim prezentem jest też propozycja Putina, aby przenieść całą inwestycję gazową – 63 mld m. sześc. surowca rocznie dla Europy – do Turcji i wykorzystać w tym celu projektowaną rurę TANAP oraz utworzenia na granicy turecko-greckiej wielkiej instalacji gazowej ( np. hubu) do dalszego przesyłu przez Gazociąg Transadriatycki do Włoch.

Putin w Ankarze zapowiedział, że South Stream zostanie zastąpiony rurą z Rosji do Turcji, kończącej się na granicy z Grecją. Przekierowanie dużego projektu energetycznego na przyjazne Kremlowi terytorium, bez obowiązujących przepisów prawa energetycznego UE, pozornie ma sens. Jednak wystarczy porównać projektowane przepustowości obu systemów, aby ocenić, że przeniesienie przepustowości South Stream do TANAP jest niemożliwe po pierwsze ze względu na przepustowość TANAP wynoszącą w pierwszych latach 16 mld m. sześc. i TAP – 10 mld m. sześc. Po drugie – projekt magazynowania gazu na granicy Turcji z Grecją też jest nierealny – nie ma zaprojektowanych żadnych instalacji w miejscu łączenia obu rur. Po trzecie – są już podpisane umowy finalne o dostawach gazu z Azerbejdżanem do sieci Korytarza Południowego z pola Shah Deniz 2. Te dostawy nie są na razie zbyt wielkie, ale przepustowość obu rur też na początku nie będzie duża. Na pewno nie ma możliwości, aby wpompować tam 63 mld m.sześc. gazu.

KOMENTARZ

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

Dla prezydenta Rosji Władimira Putina, pogłębienie stosunków gospodarczych z wypłacalną Turcją jest ważne, gdyż jego kraj straci w tym roku około 140 -145 mld dol. w wyniku sankcji zachodnich i dramatycznego spadku cen ropy naftowej.

South Stream – jak przypuszczają analitycy rynku gazu z Wall Street – wart około 40 mld dol. padł ofiarą spadku cen ropy, stagnacji popytu na europejskim rynku gazu oraz politycznej próby sił Unii Europejskiej i Moskwy z okazji kryzysu ukraińskiego. Co więcej – Rosja nie tylko oświadczyła, że rezygnuje z gazowej inwestycji South Stream, ale sprawiła pewną sensację ogłaszając Turcję swoim nowym sojusznikiem. Rosja i Turcja w wielu sprawach polityki światowej i regionalnej mają odmienną optykę, ale od pewnego czasu nie szkodzi to ich relacjom. Ostatnia wizyta Putina w Turcji jest przykładem na to, że dla Moskwy i Ankary ważniejsze jest, to co je łączy niż to co dzieli. Jest tak pomimo że prezydent Erdogan jest wrogiem syryjskiego dyktatora Baszara Al-Asada, a Putin jest jednym z jego najważniejszych sojuszników, pomimo, że Turcja krytykowała aneksję Krymu a na Kaukazie w konflikcie o Górny Karbach Turcja stoi po stronie Azerbejdżanu i jeszcze niedawno potępiała Rosję za popieranie Armenii w tym konflikcie.

Ważniejsze, że rosyjski Rosatom buduje pierwszą turecką elektrownię jądrową, a rosyjscy turyści częściej niż na Cypr od pewnego czasu udają się na tureckie plaże. W ostatnim sezonie odwiedziło Turcję ponad 4,5 mln Rosjan (drugie miejsce po Niemcach). To tylko pewne sygnały. Ważniejsze jest, że w nowej Zimnej Wojnie Turcja nie poparła Zachodu, oprotestowała słabo aneksję Krymu, ale za to nie zastosowała żadnych sankcji wobec Rosji.

Oficjalna Ankara wyjaśnia, że jest przeciwna sankcjom, bo „są bezskuteczne.” Zachowuje obojętny dystans wobec wojennego konfliktu na Bliskim Wschodzie i zamierza w wymianie dwustronnej zrezygnować z dolara jako środka płatniczego. W wymianie z Rosją dolara mają zastąpić rubel i lir turecki. Kreml z zainteresowaniem śledzi i eksponuje antyzachodnie wypowiedzi Erdogana. Putin i jego ekipa są świadomi, że  na razie Turcja jako członek NATO musi szanować pewne zobowiązania. Ale toczą się rozmowy o przystąpieniu  Turcji do Szanghajskiej Organizacji Współpracy, w której Ankara od 2012 r. jest oficjalnym partnerem (członkami są Chiny, Rosja, Kazachstan, Uzbekistan, Kirgizja i Tadżykistan).

Dla Putina, pogłębienie stosunków gospodarczych z wypłacalną Turcją jest bardzo ważne, gdyż Rosja straci w tym roku około 140 -145 mld dol. w wyniku sankcji zachodnich i dramatycznego spadku cen ropy naftowej. Dla Erdogana obecnie, przy coraz gorszych stosunkach z USA (niedawna nieudana dla obu stron wizyta wiceprezydenta Joe Bidena) i NATO ważne jest, aby pokazać Zachodowi i Arabom, że ma potężnego sojusznika na Kremlu. Obaj liderzy postawili też sobie wspólny cel gospodarczy: potrojenie wartości wymiany w ciągu 5 lat – z 33 mld dol. w ubiegłym roku do 100 mld w 2020 r.

South Stream miał dostarczać do krajów UE 63 mld m. sześc. gazu rocznie w ten sposób zwiększając rolę Rosji jako głównego dostawcy gazu dla Europy. Ale ten gaz byłby dla Starego Kontynentu zbyt drogi. Pierre Noel, ekspert rynku energii w instytucie IISS (Miedzynarodowy Instytut Studiów Strategicznych) ocenił dziś dla francuskich mediów, że szanse realizacji South Streamu są obecnie bliskie zeru. Zgadza się z nim Michaił Korczemkin, z moskiewskiego Instytutu Analiz Gazu, ale zwraca uwagę, że te ceny muszą być generalnie na takim poziomie, że spadek cen gazu indeksowanych do cen ropy (które gwałtownie spadają) oraz słabnący popyt zaszkodzą Gazpromowi.

Inny ekspert, Carlos Pascual z Uniwersytetu Columbia zauważa, że rezygnacja Kremla z kosztownego projektu South Stream dowodzi silnej presji wewnętrznej przeciw inwestowaniu za granicą ograniczonych zasobów kapitałowych w sytuacji stosowania przez Zachód sankcji przeciw Rosji. Wydawałoby się, że dostarczając gaz na rynek europejski Gazprom realizuje 80 proc. swoich przychodów. Ale być może te przychody mogłyby być znacznie większe – trzeba zauważyć, że obecnie najatrakcyjniejsze rynki gazu są w Azji. Tam jest najwyższy popyt i uzyskuje się najwyższe ceny, mimo, że coraz bardziej daje o sobie znać spowolnienie gospodarcze. Dla Gazpromu Azja staje się najważniejsza, ale prawie brak gazu na eksport na ten rynek. Z czegoś więc trzeba zrezygnować. Albo z South Streamu i kolejnej części rynku europejskiego, albo z obfitych – zdaniem Kremla – zysków na zasobnych rynkach Azji. Putin przystosowuje się więc do zupełnie nowej sytuacji rynkowej i geopolitycznej. Dlatego dla Kremla ważna stała się Turcja.

Miejsce, gdzie Putin ogłosił rezygnację z South Streamu nie było przypadkowe. Świadczy o tym kilka „prezentów” dla partnera z Ankary – np. obniżka o 6 proc. ceny gazu dostarczanego Turcji i bezwarunkowe zwiększenie wolumenu dostaw gazu o 3 mld m. sześc. rocznie za pomocą istniejącego gazociągu Blue Stream. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że takim prezentem jest też propozycja Putina, aby przenieść całą inwestycję gazową – 63 mld m. sześc. surowca rocznie dla Europy – do Turcji i wykorzystać w tym celu projektowaną rurę TANAP oraz utworzenia na granicy turecko-greckiej wielkiej instalacji gazowej ( np. hubu) do dalszego przesyłu przez Gazociąg Transadriatycki do Włoch.

Putin w Ankarze zapowiedział, że South Stream zostanie zastąpiony rurą z Rosji do Turcji, kończącej się na granicy z Grecją. Przekierowanie dużego projektu energetycznego na przyjazne Kremlowi terytorium, bez obowiązujących przepisów prawa energetycznego UE, pozornie ma sens. Jednak wystarczy porównać projektowane przepustowości obu systemów, aby ocenić, że przeniesienie przepustowości South Stream do TANAP jest niemożliwe po pierwsze ze względu na przepustowość TANAP wynoszącą w pierwszych latach 16 mld m. sześc. i TAP – 10 mld m. sześc. Po drugie – projekt magazynowania gazu na granicy Turcji z Grecją też jest nierealny – nie ma zaprojektowanych żadnych instalacji w miejscu łączenia obu rur. Po trzecie – są już podpisane umowy finalne o dostawach gazu z Azerbejdżanem do sieci Korytarza Południowego z pola Shah Deniz 2. Te dostawy nie są na razie zbyt wielkie, ale przepustowość obu rur też na początku nie będzie duża. Na pewno nie ma możliwości, aby wpompować tam 63 mld m.sześc. gazu.

Najnowsze artykuły