Giełda jest często nazywana barometrem gospodarki, ale w ostatnich miesiącach wiele spółek obecnych na GPW ma niski kurs akcji, choć ich sytuacja ekonomiczna jest dobra i nie powinna powodować spadków notowań. Dlaczego dzieje się inaczej? – zastanawia się Mateusz Izydorek vel Zydorek, Dyrektor Biura Klastra Luxtorpeda 2.0.
Ciekawy w tym kontekście jest przypadek z bliskiej mi branży kolejowej, a chodzi konkretnie o PKP CARGO S.A. Spółka jest obecna na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie od 2013 roku, ale historyczne minimum jej kurs osiągnął pod koniec sierpnia, gdy za jedną akcję trzeba było zapłacić nieco ponad 26 zł. Trudno jest racjonalnie wytłumaczyć ten spadek, zważywszy na fakt, że spółka mimo trudnego pierwszego półrocza 2019 roku w towarowych przewozach kolejowych, mogła się pochwalić dobrymi wynikami finansowymi. Przychody wyniosły 2,45 mld zł i choć były nieco niższe niż w pierwszym półroczu 2018 roku, to jednak zdecydowanie wyższe niż średnia z lat 2013-2019 (2,26 mld zł). Powyżej średniej była także EBIDTA – 387 mln zł (bez MSFF 16) wobec 332 mln zł, jak również EBIT: 93 mln zł wobec 82 mln zł. Spółka zanotowała też zysk netto – 48 mln zł zapewniający solidną rentowność na poziomie 2 proc. Z czysto ekonomicznego punktu widzenia nie ma więc powodów, aby kurs PKP Cargo był na poziomie 26-28 zł, jak to ma teraz miejsce, tym bardziej, że i perspektywy rysujące się przed spółką wskazują na wzrost przewozów, przychodów i zysków w kolejnych kwartałach. Nic więc też dziwnego, że część analityków giełdowych rekomenduje kupowanie akcji PKP CARGO, które są niewspółmiernie tanie w stosunku do wskaźników finansowych spółki.
Weźmy choćby pod uwagę znamienny fakt: minimalny kurs PKP Cargo oznaczał, że giełdowa kapitalizacja przedsiębiorstwa wyniosła 1,3 mld zł, podczas gdy spółka dysponowała zasobami pieniężnymi na poziomie 1 mld zł. Gdyby więc – zakładając teoretycznie – ktoś nabył wtedy 100 proc. akcji PKP CARGO, to kupiłby te spółkę niemal za darmo.
Warto też spojrzeć na inne podstawowe wskaźniki, którymi posługują się ekonomiści oceniając wartość przedsiębiorstw: stosunek ceny do zysku i ceny do wartości księgowej. Według stanu na dzień 29 sierpnia, w przypadku PKP CARGO współczynnik c/z jest stosunkowo niski – 8,8. Nie jest on także imponujący w przypadku innych dużych spółek, takich jak JSW (2,9), Orlen (7,3), KGHM (7,8), PZU (9,9), ale i w przypadku Lotosu (11,2), Pekao (11,7), PKO BP (11,8) PGNiG (12,6) czy PGE (13,7) nie można mówić o jakichś nadzwyczajnych wskaźnikach. Na drugim biegunie są np. LPP (27,2), Dino (42,6) czy CCC (99,3). Skrajnym przykładem jest CD Projekt, który ma imponujący wskaźnik c/z przekraczający 283, ale ta spółka działa co prawda w dochodowej, jednak stosunkowo niewielkiej branży gier video i trudno jej wyniki odnosić do całej gospodarki. Podobnie wygląda sytuacja w przypadku wskaźnika c/wk, gdzie dla PKP CARGO i JSW wynosi on 0,4, ale niższe jest dla PGE, bo 0,3. Inne duże spółki mogą się pochwalić c/wk na poziomie co najwyżej 2,2.
Można więc powiedzieć, że to, co się dzieje na giełdzie ma swoje źródła nie zawsze w racjonalnych zachowaniach inwestorów. Spółki energetyczne, paliwowe tracą na pewno z tego powodu, że Polska jest teraz poddawana silnej politycznej „presji ekologicznej”, która przyczynia się choćby do wzrostu opłat za emisję CO2 i spółki z tej branży są na cenzurowanym. Gdy sytuacja na rynku się uspokoi, zapewne i te spółki zaczną mocno zyskiwać na wartości. Ten potencjał wzrostu widać zwłaszcza wskaźnikach c/z i c/wk, co dotyczy także PKP Cargo.
Giełda to w dużym stopniu gra na emocjach, często widać na niej także efekty działań spekulacyjnych, czy też pewnej mody, trendów. Dlatego też teraz kursy akcji wielu spółek nie odzwierciedlają ich rzeczywistej kondycji, ale zapewne za jakiś czas wahadło odwróci się w drugą stronę i niewykluczone, że przyjdzie czas na bicie historycznych rekordów maksymalnej wartości akcji.