EnergetykaOZEWęgiel. energetyka węglowa

Stępiński: Górnicza amnezja polityków

Kopalnia Węgla Kamiennego Mysłowice-Wesoła / fot. Wikimedia Commons

Kopalnia Węgla Kamiennego Mysłowice-Wesoła, gdzie doszło we wrześniu 2024 roku do wypadku / fot. Wikimedia Commons

Śląsk to kolejny przystanek na kampanijnej trasie liderów dwóch głównych partii politycznych. Jak można było przypuszczać, politycy PiS i PO przerzucali się odpowiedzialnością za kondycję górnictwa w Polsce. Zapomnieli jednak, że każda z formacji przyczyniła się do takiego stanu rzeczy – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl

Kto sprowadza węgiel z Rosji?

Politycy znowu ruszyli w teren, aby umocnić w wierze swój elektorat, jednocześnie próbując zarazić tą wiarą niezdecydowanych lub przejąć głosy drugiej strony. W stolicy polskiego węgla, oprócz nowych propozycji dla wyborców, poruszono temat kondycji i przyszłości sektora węglowego w naszym kraju. Po raz kolejny przerzucali się odpowiedzialnością za taki stan rzeczy i wskazywali, kto bardziej chce niszczyć górnictwo i zamykać kopalnie.

Jako pierwsi licytację rozpoczęli przedstawiciele Koalicji Obywatelskiej. Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna w trakcie konwencji w Sosnowcu podawał w wątpliwość wiarygodność tych, którzy przez ostatnie lata sprowadzają węgiel z Rosji. – PiS sprowadził węgiel z Rosji za 7 mld złotych. Gdzie ich troska o polskie kopalnie? – pytał. To prawda, że w ciągu ostatnich kilku lat obserwowany jest znaczący import surowca ze wschodu. Pod tym względem rok 2018 był rekordowy. Do Polski napłynęło 19,63 mln ton węgla, z czego 13,4 mln ton z Rosji. Wiele wskazuje, że w tym roku wolumeny importu mogą utrzymać się na wysokim poziomie. Według danych Eurostatu, tylko od stycznia do maja Polska importowała ok. 7,27 mln ton węgla, z których 4,8 mln ton pochodziło z Rosji. Choć importowaliśmy o 0,47 mln ton mniej niż w analogicznym okresie w roku ubiegłym, dane nie napawają optymizmem. Tym bardziej, że import z Rosji pozostał na podobnym poziomie.  Warto jednak zaznaczyć, że  rosyjski węgiel nie trafiał do Polski tylko w latach 2005-2007 czy 2015-2019. Jak pokazuje poniższy schemat, węgiel z Rosji importowany był również w trakcie rządów koalicji Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Co więcej, w 2008 roku Polska z kraju eksportującego węgiel stała się importerem netto i, mimo krótkiej, dwuletniej przerwy, pozostaje nim do dziś.

Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych ARP, Eurostat

Wówczas obecni rządzący, będąc w opozycji, wzywali do nałożenia embarga na rosyjski węgiel. Obecny minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak przekonywał, że dzięki eksportowi węgla Władimir Putin czerpie określone korzyści i ma pieniądze, aby napadać na sąsiednie kraje, a tym samym odtwarzać imperium rosyjskie. Kilka lat później, już dawno po wygranych wyborach, obecny minister środowiska Henryk Kowalczyk, odpowiadając na pytania o rosnący import węgla z Rosji stwierdził, że „rosyjski węgiel jest jak każdy inny. Nie możemy pozbawić ludzi ciepła zimą i dlatego musimy importować węgiel”.

Do tej pory Polska nie była w stanie wprowadzić zakazu importu węgla z danego kraju. PiS spróbowało w inny sposób przyblokować napływ rosyjskiego paliwa. Pod koniec 2018 roku wprowadzono ustawę o normach jakości węgla, która miała uporządkować sytuację handel surowca dla małych kotłowni i gospodarstw domowych. Zakazano sprzedaż odpadów węglowych, a także obrotu węgla niesortowanego, który w tej formie najczęściej jest importowany z Rosji. Mimo to importerzy dalej sprowadzają surowiec zza wschodniej granicy. Wszystko dzięki luce w przepisach. Jeżeli na granicy importerzy zadeklarują, że paliwo nie zostanie sprzedane dla gospodarstw domowych to wówczas względem nich nie stosuje się wspomnianych norm. W konsekwencji z rynku zniknęła część rodzimego surowca, a nie zatrzymały fali ze wschodu.

Problemem nie jest sam rosyjski węgiel, lecz to, dlaczego w ogóle musimy go importować. Zwłaszcza, że politycy przekonują, iż Polska węglem stoi, a jego zasoby mają wystarczyć jeszcze na 200 lat. Odpowiedź na pytanie o konieczność importu surowca jest niestety brutalna. Węgiel trzeba wydobywać z coraz głębszych pokładów, to przekłada się na koszty wydobycia, a tym samym na spadek konkurencyjności polskiego paliwa. Bez inwestycji w nowe kopalnie i bez restrukturyzacji sektora, rodzimy surowiec będzie przegrywał walkę z tańszym i mniej zasiarczonym surowcem z zagranicy. Z drugiej strony pojawia się pytanie, czy przy rosnących ambicjach polityki klimatyczno-energetycznej Unii Europejskiej inwestycje w górnictwo i szeroko rozumiany węgiel są uzasadnione?

To wszystko powinno skłonić do poważnej refleksji nad stanem polskiego górnictwa. Trudno jednak spodziewać się, aby będąc na Śląsku, szczególnie w trakcie kampanii, na trzy tygodnie przed wyborami, politycy mówili o transformacji regionu i zamykaniu kopalń. To raczej nie przyniosłoby poparcia.

Jakóbik: Polska odroczyła wyrok na węgiel. To czas na reformy

Kto chce likwidować kopalnie?

Politycy Prawa i Sprawiedliwości prawdopodobnie mieli tego świadomość, walcząc w minioną sobotę o poparcie w Katowicach. Mówili wiele o propozycjach dla przedsiębiorców, ale nie zabrakło wątków związanych z górnictwem. W stolicy Górnego Śląska była premier, a obecnie poseł do Parlamentu Europejskiego Beata Szydło odwołała się do sytuacji z 2015 roku, gdy PiS obejmował rządy. – Był pomysł naszych poprzedników, aby likwidować i zwijać górnictwo. Zastanawialiśmy się, co zrobić, żeby ratować górnictwo? Było dla nas jasne i pewne, że górnictwo jest ważnym elementem polskiej gospodarki – stwierdziła.

Warto cofnąć się do wspomnianego 2015 roku. Jeszcze w styczniu rząd Ewy Kopacz przedstawił plan naprawczy Kompanii Węglowej posiadającej 14 kopalń. Zakładał on zmianę struktury spółki i powołanie Nowej Kompanii Węglowej, do której mogli przejść pracownicy, z zastrzeżeniem, że zgodzą się na nowe warunki zatrudnienia. Dodatkowo plan zakładał przeniesienie czterech trwale nierentownych aktywów do Spółki Restrukturyzacji Kopalń w celu stopniowego wygaszania działalności. Propozycje rządu PO-PSL wywołały protest górników, którzy zagrozili nawet wstrzymaniem wydobycia. W efekcie premier Kopacz wycofała się z planów zamknięcia czterech kopalń. Warto dodać, że wówczas działało ich 29. Czy zatem ewentualne wygaszenie/zamknięcie/wyciszenie czterech było rzeczywiście zwijaniem górnictwa?

W listopadzie rządy objęło PiS, któremu udało się to, co nie udało się rządowi PO-PSL. Kilka miesięcy później, zamiast Nowej Kompanii Węglowej, powstała Polska Grupa Górnicza. W jej skład weszło 11 kopalń Kompani Węglowej. W ten sposób powstała największa spółka górnicza w Europie. Na ratowanie kopalń złożyły się wówczas spółki energetycznej m.in. PGNiG Termika, PGE Górnictwo i Energia Konwencjonalna, Enea i Energa Kogeneracja. Problem został zażegnany przynajmniej na chwilę. To jednak nie oznaczało, że przyszłość kopalń została przesądzona. W 2016 roku Komisja Europejska zatwierdziła wart 8 mld złotych program naprawczy dla górnictwa, który zakładał, że jednym z warunków jest przekazanie do SRK siedmiu podmiotów (kopalń lub ich części). Co ciekawe, trzy z nich to te same kopalnie, które chciał „wygasić” rząd PO-PSL. Chodziło o kopalnie Sośnica, Makoszowy oraz Ruch Pokój KWK Ruda. Oprócz nich do zamknięcia zostały przeznaczone kopalnia Krupiński, ruch Jas-Mos, Ruch Rydułtowy i Ruch Śląsk. Dwa lata później Polska wnioskowała o kolejne 5 mld złotych na dalszą pomoc dla restrukturyzacji górnictwa. Tym razem na lata 2019-2023. Środki te miały być przeznaczone m.in. na pomoc w zamykaniu kopalń. Innymi słowy to, co nie udało się PO-PSL, udało się PiS.

– Górnictwo musi się zmieniać, być doinwestowane i wykorzystywać nowoczesne technologie. Górnictwo musi trwać. Po czterech latach naszego rządu górnictwo jest bezpieczne i rozwija się – mówiła była premier Beata Szydło w Katowicach. Czy na pewno? Górnictwo węgla kamiennego w Polsce zakończyło 2018 rok na plusie. Zysk wyniósł 1,25 mld złotych. Dla porównania w 2015 roku straty przekraczały 4,5 mld złotych. Według danych Agencji Rozwoju Przemysłu w ubiegłym roku na tonie węgla spółki zarabiały średnio 21,29 złotych. Choć jeszcze w 2017 roku było to ok. 40,29 złotych na tonie. Dla porównania w latach 2013-2016 musiały one dopłacać do każdej tony wydobytego surowca.

Z drugiej strony, krajowe wydobycie węgla kamiennego w ostatnich latach systematycznie spada. Jeszcze w 2000 roku Polska wydobywała 103,4 mln ton węgla. W ubiegłym roku wydobycie wyniosło 63,38 mln ton i było o 2,09 mln ton mniejsze niż w 2017 roku. Jest tak, ponieważ dostęp do łatwo dostępnych złóż się kończy. Tendencje spadkowe są widoczne również w 2019 roku. Dziennik Gazeta Prawna informował, że w ciągu pierwszych sześciu miesięcy tego roku wydobycie było o 1 mln ton mniejsze niż w analogicznym okresie w roku ubiegłym.

Perzyński: Nie ma klimatu na ochronę klimatu

Brakuje pomysłu na górnictwo

Skoro górnictwo w Polsce czeka świetlana przyszłość, to czemu systematycznie spada zatrudnienie w górnictwie sektora węglowego? Jeszcze w 2006 roku pracowało w nim blisko 120 tys. osób. Teraz jest to nieco ponad 80 tys. Jak zatem wytłumaczyć założenia przyjętego w 2018 roku programu dla górnictwa węgla kamiennego, w którym wśród słabych stron sektora wskazano trudną sytuację ekonomiczno – finansową, cechującą się wysokimi stratami, niedoborem środków na bieżącą działalność, niską płynnością finansową lub jej brakiem, wysokim stanem zobowiązań. Poza tym wśród zagrożeń wskazano m.in., konkurencję ze strony importerów węgla, szczególnie z kierunku wschodniego czy też wzrastająca konkurencyjność innych nośników energii na rynku krajowym, jak również na europejskich rynkach energii elektrycznej, również wskutek niskich cen ropy i gazu. Czy nie warto zatem zagrać w otwarte karty i na poważnie – międzypartyjnie – rozpocząć dyskusję o przyszłości węgla w polskiej energetyce i gospodarce?

Tu z kolei widać pewną niekonsekwencję. Z jednej strony można usłyszeć, że węgla wystarczy na 200 lat, a z drugiej padają hasła, że będziemy odchodzić od węgla, a Elektrownia Ostrołęka C będzie ostatnią, nową inwestycją węglową w Polsce. Co zrobić wówczas z surowcem, zwłaszcza że Ministerstwo Energii dopuszcza scenariusz, w którym będziemy potrzebowali mniej węgla? Żadna ze stron politycznego sporu nie przedstawiła jasnego planu, co dalej z węglem. Tak jak pisałem na początku września: w obawie przed utratą poparcia w sondażach chowają węgiel do szafy, stroniąc od trudnych tematów z nim związanych. Im bliżej wyborów, tym bardziej politycy łagodzą przekaz. Na przykład Koalicja Obywatelska jeszcze niedawno twardo mówiła o datach granicznych odejścia od węgla, wskazując na 2040 rok. Teraz Małgorzata Kidawa-Błońska, kandydatka Koalicji Obywatelskiej na premiera mówi o tym, że węgiel powinien być wydobywany, dopóki jest to opłacalne, co zresztą znalazło się również w programie wyborczym KO.

To pokazuje, że żadna z partii nie mówi konkretnie, co zamierza zrobić z górnictwem. Można oczywiście wzorem Lewicy przedstawić Zielony Pakt dla Polski (nazwa zbliżona do oferty Ludowców – Nowy Zielony Ład, wzorowanej z kolei na ładzie proponowanym na poziomie europejskim – przyp. red.) i zapowiedzieć, że Polska przestanie sprowadzać węgiel z Rosji, nie wskazując, w jaki sposób to zrobić. Można również powiedzieć, że do 2035 roku większość energii będzie pochodziła z OZE, nie wskazując konkretnie ile. Takie podejście jest jednak nieodpowiedzialne i brzmi podobnie, jak obietnice Konfederacji ustalenia cena benzyny na poziomie 3 złotych za litr.

Jakóbik: Czas na Okrągły Stół Klimatyczny


Powiązane artykuły

Rozpoczęła się budowa bazy PGE Baltica w Ustce

Symboliczne wbicie łopaty oficjalnie zainaugurowało budowę bazy operacyjno-serwisowej w porcie w Ustce. Nowoczesna infrastruktura portowa ma być gotowa do użytku...

Gigant technologiczny podpisał 20-letnią umowę na atom

Constellation (Nasdaq: CEG) i Meta podpisały 20-letnią umowę zakupu energii (PPA) na produkcję Centrum Odnawialnej Energii Clinton, wspierając cele Meta...
FSRU. Fot. Hoegh LNG.

Niemiecka młodzieżówka protestuje przeciwko pływającemu gazoportowi

Młodzieżówka niemieckiej partii socjaldemokratycznej (SPD), także znana pod nazwą Jusos, Młodzi Socjaliści dołączyli do protestów ruchu proklimatycznego Fridays for Future...

Udostępnij:

Facebook X X X