Baca-Pogorzelska: Czy młodzi uratują klimat?

23 września 2019, 15:00 Energetyka

Nie umiem jednoznacznie ocenić Młodzieżowego Strajku Klimatycznego, ale wiem jedno – do podtrzymania tematu globalnego ocieplenia w debacie publicznej na pewno się przyczynia– pisze Karolina Baca-Pogorzelska z Dziennika Gazety Prawnej.

Młodzieżowy Strajk Klimatyczny w Warszawie / fot Piotr Stępiński, BiznesAlert.pl
Młodzieżowy Strajk Klimatyczny w Warszawie / fot Piotr Stępiński, BiznesAlert.pl

„Najpierw natura, potem matura” skandowali w piątek uczestnicy Młodzieżowego Strajku Klimatycznego. Mam tu ciężki orzech do zgryzienia, bo chyba powinni być przed południem w szkole, ale z drugiej strony sama pamiętam, z jakim entuzjazmem – i to wraz z nauczycielami – zrywaliśmy się z lekcji na Sprzątanie Świata albo inne sadzenie drzew (jak dziś pamiętam na dłoniach pęcherze od łopaty, które dla adeptów szkoły muzycznej, do której uczęszczałam były dość kłopotliwe, ale kto by się przejmował). Pamiętam sama, z jakim przekonaniem w chórze śpiewałam piosenkę „Jeszcze nie zabijajcie świata ludzie dorośli i mądrzy, zaczekajcie chociaż do lata, przecież świat zawsze zniszczyć się zdąży. Zostawcie nam choć skrawek ziemi, by chodzić boso po łące, prawdziwe kolory jesieni i to słońce niezabijające”.

A było to ponad 20 lat temu, zapewniam. Dlatego ja rozumiem dziś tych młodych ludzi, którzy jakiś czas temu dostali dostęp do aplikacji smogowych, z których wynika, że wszyscy się dusimy (na marginesie ruch obniżenia poziomów alarmowych, jako ogłosił premier Mateusz Morawiecki uważam za słuszną decyzję, szkoda tylko, że jestem zmuszona powiązać ją z trwającą kampanią wyborczą). Ktoś powie, że to moda. Jak niejedzenie mięsa czy inne tego typu pomysły. Ale komu taka moda szkodzi? Jeśli nie oni, to kto? Politycy? W Polsce politycy prędzej padną na kolana przed górnikami, których boją się jak diabeł wody święconej wszyscy, od prawa do lewa, nawet najbardziej skrajnie, niż zaczną myśleć perspektywicznie. Dobrze, nie wszyscy, Zieloni mają klimatyczną perspektywę, ale dla mnie w polskich warunkach zbyt hurraoptymistyczną, aczkolwiek nie można im odbierać chęci. Ktoś musi.

Koalicja Obywatelska z kolei (Zieloni startują przecież z jej list), a może raczej PO mówiła o odejściu od węgla w perspektywie 2040 r. Mówiła, ale nie wiem, co teraz mówi, bo pani Małgorzata Kidawa-Błońska, kandydatka KO na premiera w przypadku wygranej 13 października, po przygotowaniu (albo przed, przepraszam, nie mam pewności) klusek śląskich podczas wizyty na Śląsku mówiła o tym, że węgiel trzeba wydobywać w każdej kopalni do tego momentu, gdy jest to opłacalne. No tak chyba nie odejdziemy od węgla w energetyce za szybko, bo akurat parę kopalń z potencjałem naprawdę sporym (ROW w PGG czy Bogdanka) jeszcze mamy. Chyba, że pani marszałek bierze pod uwagę kopalnie węgla koksowego, bazę do produkcji stali. PiS chyba o odejściu od węgla nie mówi za wiele, bo Polityka Energetyczna Polski do 2040 r. nadal rodzi się w bólach a i tam zużycie w energetyce spada nieznacznie (mam na myśli projekt rzecz jasna, bo z niecierpliwością czekam na dokument po poprawkach, który z końcem września ma trafić do ponownych konsultacji – i tak w nieskończoność).