icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Perzyński: Czyste powietrze to luksus. Smog od lat gnębi miasta na całym świecie

Połączenie dymu (ang. smoke) z mgłą (ang. fog), czyli smog, dręczy nas od dawna, o czym świadczą próby wprowadzenia przepisów zakazujących palenia kiepskiej jakości węglem w Anglii jeszcze w XIII wieku. Polska jest teraz jednym z liderów zanieczyszczenia powietrza w Europie, choć w skali globalnej nie jesteśmy wyjątkiem. Walka świata ze smogiem trwa od bardzo dawna i na chwilę obecną można z niej wysnuć wniosek, że czyste powietrze jest luksusem najbardziej rozwiniętych państw – pisze Michał Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl.

Mgła gęsta jak grochówka

W skali masowej smog pojawił się wraz z przemysłowym wykorzystaniem węgla, czyli podczas rewolucji przemysłowej w XIX wieku. Tutaj również pionierem była Wielka Brytania, i chociaż w tym czasie nie prowadzono badań o wpływie zanieczyszczenia środowiska na zdrowie, to o samym istnieniu zjawiska świadczą chociażby dzieła sztuki, jak powyższy obraz Parlament londyński Claude’a Moneta z początku XX wieku, przedstawiający zarys zabytkowego budynku majaczący zza grubej warstwy siwego, trującego powietrza. Mniej więcej w tym okresie ukuło się określenie „pea-soupers” na dni z dokuczliwym zanieczyszczeniem powietrza, dlatego, że było ono wtedy gęste niczym grochówka.

Żniwo smogu w Londynie

W rzeczy samej Wielka Brytania często przewija się w opowieści o smogu, zaś kulminacją tego zabójczego związku był Wielki smog londyński w grudniu 1952 roku. Jako że jesienno-zimowymi miesiącami mgła jest stałym elementem londyńskiego krajobrazu, to z początku znaczne ograniczenie widoczności nie było dla mieszkańców powodem do niepokoju. Jednak gwałtowne ochłodzenie skłoniło ich do intensywniejszego palenia w swoich węglowych piecach. Przypomnijmy, że mówimy o wczesnym okresie powojennym, który dla brytyjskiego społeczeństwa był ciężkim czasem rozpadu imperium i kryzysu gospodarczego. Nikt wtedy nie myślał o strefach czystego transportu, normach jakości kotłów ani filtrach na kominach fabryk i elektrowni.

W efekcie w czasie trwania smogu w dniach 5-9 grudnia 1952 roku na ostrą niewydolność układu oddechowego zmarły 4 tysiące ludzi, głównie dzieci i osób starszych. W następnych tygodniach w skutek ostrego niedotlenienia zmarło kolejne 8 tysięcy ludzi. Tych z trwałymi uszkodzeniami mózgu i płuc przez zatrucie związkami siarki nie sposób zliczyć. Dopiero ta tragedia skłoniła brytyjskie władze do wprowadzenia restrykcyjnych norm środowiskowych, by zapobiec powtórzeniu takiej sytuacji w przyszłości.

Smog zatruwa Wielkie Jabłko i wkracza do polityki

Badania amerykańskich naukowców z przełomu lat 50. i 60. ubiegłego wieku dowodzą, że każde miasto powyżej 50 tysięcy mieszkańców w USA doświadczało „chronicznego zanieczyszczenia powietrza”. Smog regularnie nękał Chicago, Los Angeles, St. Luis i Filadelfię, ale to Nowy Jork dzierżył wstydliwą pałeczkę najbrudniejszego miasta po drugiej stronie Atlantyku. W listopadzie 1966 roku, podobnie jak w przypadku Londynu 14 lat wcześniej, w przeddzień Święta Dziękczynienia Nowy Jork nawiedziła fala zimna. Wtedy również w Stanach Zjednoczonych świadomość władz i mieszkańców była znikoma – skoro było chłodno, palono w mieszkaniach zasiarczonym mułem, fabryki i elektrownie pracowały pełną parą, a sławne z ogromnego zużycia paliwa amerykańskie samochody truły powietrze na terenie Wielkiego Jabłka. Lokalne władze długo przeczyły, że jakikolwiek smog miał miejsce, choć zginęło kilkadziesiąt osób, a na terenie dotkniętym kataklizmem przebywało 16 milionów osób.

Bezczynność władz Nowego Jorku była skandalem politycznym nie tylko na poziomie lokalnym, ale także federalnym. Do tej pory głównymi problemami miasta były przestępczość, niski poziom edukacji i niedobór mieszkań, kwestie środowiska nie istniały w sferze publicznej. W sprawie tej interweniował sam prezydent Lyndon Johnson, który wygłosił specjalne orędzie o nowojorskim smogu i zapowiedział wielkie finansowe środki na oczyszczenie powietrza najpierw w tym mieście, a potem w następnych. Czy można to nazwać początkiem polityki środowiskowej?

New Delhi i Pekin – nowe stolice smogu

Współcześnie smog jest nieodłączną częścią życia w krajach rozwijających się. Weźmy na przykład stolicę Indii, New Delhi. Z drugą największą liczbą ludności na świecie, Indie mają potężny potencjał ekonomiczny, a agresywnemu rozwojowi gospodarczemu, zwłaszcza w biedniejszych państwach towarzyszy ogromne zanieczyszczenie środowiska. New Delhi w wielu rankingach uznawane jest za miasto o najgorszej jakości powietrza na świecie. Nie pomaga też specyficzne usytuowanie geograficzne tego miasta; w zimowych miesiącach wiatry są tu bardzo słabe, powietrze stoi w miejscu, przez co mogą się gromadzić wielkie ilości pyłów zawieszonych. Każdego roku smog zabija dziesiątki tysięcy mieszkańców. Lokalne władze starają się nie być obojętne – sadzą mnóstwo drzew (dzięki czemu Delhi jest jednym z najzieleńszych indyjskich miast) czy inwestują w bardziej przyjazny środowisku transport miejski, napędzany gazem, jednak organizacje ekologiczne twierdzą, że to wciąż zbyt mało.

W samym Pekinie podjęto zdecydowane kroki w walce o czyste powietrze. Z dnia na dzień zamknięto w mieście fabryki, które emitowały najbardziej trujące opary przemysłowe. Wzdłuż najbardziej ruchliwych ulic posadzone zostały drzewa w celu pochłaniania zanieczyszczeń powietrza. Wprowadzono surowe restrykcje środowiskowe przy kupnie samochodów; jeszcze trzy lata temu pekińczycy co miesiąc mogli kupować samochód osobowy w oparciu o wylosowany numer na loterii – teraz proces ten został wydłużony do czterech miesięcy i wprowadzono ulgi dla aut elektrycznych. Szacuje się, że w 2017 roku w ponad dwudziestomilionowym Pekinie było ponad 46 milionów samochodów osobowych. Posiadanie własnego samochodu dla wielu Chińczyków stało się synonimem luksusu. W godzinach szczytu poruszanie się nawet najbardziej ruchliwymi ulicami Pekinu graniczy z szaleństwem. Wielokilometrowe korki to efekt dążenia mieszkańców do zaspokajania własnych potrzeb na dość ograniczonej przestrzeni Jedną z głównych przyczyn zanieczyszczenia powietrza w Pekinie jest też jego niefortunne położenie geograficzne. Od północy i zachodu jest otoczony górami, co uniemożliwia przepływ powietrza. Dodatkowo sytuację komplikuje fakt, że w okolicznych miastach jest  wiele szkodliwych dla środowiska fabryk, a to właśnie one są głównym miejscem pracy dla mieszkańców. 

Smog na stepach i w miskach

Jednak nie tylko prężne gospodarki Chin i Indii zmagają się z efektem ubocznym rozwoju w postaci smogu. Problem ten doskonale znają mieszkańcy stolicy Mongolii, Ułan Bator. W latach 90. doświadczyło ono sporej fali wewnętrznej imigracji ludności z dalekich zakątków tego rozległego kraju. Byli to zazwyczaj ludzie bardzo biedni, a że zima na stepach jest o wiele surowsza niż w znanym w Polsce klimacie umiarkowanym, dla ogrzania paliło się nie tylko drewnem czy węglem, ale też oponami czy śmieciami. Znacznie podbiło to pozycję Ułan Bator w globalnych rankingach smogu. Azjatycki Bank Rozwoju wyliczył, że choroby wywołane przez smog kosztują mongolski budżet aż 4 procent PKB, co znaczy, że zanieczyszczenie powietrza jest palącym wyzwaniem nie tylko zdrowotnym, ale też ekonomicznym.

Dawniej miasto Meksyk cieszyło się opinią jednego z najczystszych miast na świecie; teraz jest to jedynie wyblakłe wspomnienie. Lawina tanich samochodów, ciężarówek i skuterów w ciągu zaledwie jednego pokolenia zniweczyła jego dobrą opinię. Nie bez znaczenia jest też „miska”, w której jest ono usytuowane – Meksyk zewsząd otaczają góry, dlatego rzadko wieją tu porządne wiatry, które mogłyby wywiać nadmiar tlenków azotu i pyłów zawieszonych.

Co zrobić?

Na liście 50 miast o najgorszej jakości powietrza, aż 35 znajduje się w Polsce. Ciężko orzec od kiedy ten problem u nas istnieje – mimo że świadomość społeczna wciąż pozostawia wiele do życzenia i bez żadnych norm środowiskowych paliło się byle czym, to trudno też ocenić kiedy problem ten był najpoważniejszy, ponieważ jeszcze nigdy Polacy nie byli przytłoczeni taką ilością plastiku, który niestety często ląduje w polskich piecach. Na szczęście coraz więcej wiadomo o skutecznych sposobach walki ze smogiem: przede wszystkim szerzenie wiedzy o przyczynach i skutkach smogu, bieżące śledzenie jakości powietrza w sezonie grzewczym, odpowiedni system ostrzegania, ale też rezygnacja z jazdy samochodem czy modernizacja systemów grzewczych. To wszystko jednak kosztuje dużo pieniędzy i zabiera sporo czasu, dlatego niestety czyste powietrze jest luksusem, który jest przywilejem nielicznych.

EEA: Jakość powietrza w Europie poprawia się, ale smog jest nadal niebezpieczny

Połączenie dymu (ang. smoke) z mgłą (ang. fog), czyli smog, dręczy nas od dawna, o czym świadczą próby wprowadzenia przepisów zakazujących palenia kiepskiej jakości węglem w Anglii jeszcze w XIII wieku. Polska jest teraz jednym z liderów zanieczyszczenia powietrza w Europie, choć w skali globalnej nie jesteśmy wyjątkiem. Walka świata ze smogiem trwa od bardzo dawna i na chwilę obecną można z niej wysnuć wniosek, że czyste powietrze jest luksusem najbardziej rozwiniętych państw – pisze Michał Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl.

Mgła gęsta jak grochówka

W skali masowej smog pojawił się wraz z przemysłowym wykorzystaniem węgla, czyli podczas rewolucji przemysłowej w XIX wieku. Tutaj również pionierem była Wielka Brytania, i chociaż w tym czasie nie prowadzono badań o wpływie zanieczyszczenia środowiska na zdrowie, to o samym istnieniu zjawiska świadczą chociażby dzieła sztuki, jak powyższy obraz Parlament londyński Claude’a Moneta z początku XX wieku, przedstawiający zarys zabytkowego budynku majaczący zza grubej warstwy siwego, trującego powietrza. Mniej więcej w tym okresie ukuło się określenie „pea-soupers” na dni z dokuczliwym zanieczyszczeniem powietrza, dlatego, że było ono wtedy gęste niczym grochówka.

Żniwo smogu w Londynie

W rzeczy samej Wielka Brytania często przewija się w opowieści o smogu, zaś kulminacją tego zabójczego związku był Wielki smog londyński w grudniu 1952 roku. Jako że jesienno-zimowymi miesiącami mgła jest stałym elementem londyńskiego krajobrazu, to z początku znaczne ograniczenie widoczności nie było dla mieszkańców powodem do niepokoju. Jednak gwałtowne ochłodzenie skłoniło ich do intensywniejszego palenia w swoich węglowych piecach. Przypomnijmy, że mówimy o wczesnym okresie powojennym, który dla brytyjskiego społeczeństwa był ciężkim czasem rozpadu imperium i kryzysu gospodarczego. Nikt wtedy nie myślał o strefach czystego transportu, normach jakości kotłów ani filtrach na kominach fabryk i elektrowni.

W efekcie w czasie trwania smogu w dniach 5-9 grudnia 1952 roku na ostrą niewydolność układu oddechowego zmarły 4 tysiące ludzi, głównie dzieci i osób starszych. W następnych tygodniach w skutek ostrego niedotlenienia zmarło kolejne 8 tysięcy ludzi. Tych z trwałymi uszkodzeniami mózgu i płuc przez zatrucie związkami siarki nie sposób zliczyć. Dopiero ta tragedia skłoniła brytyjskie władze do wprowadzenia restrykcyjnych norm środowiskowych, by zapobiec powtórzeniu takiej sytuacji w przyszłości.

Smog zatruwa Wielkie Jabłko i wkracza do polityki

Badania amerykańskich naukowców z przełomu lat 50. i 60. ubiegłego wieku dowodzą, że każde miasto powyżej 50 tysięcy mieszkańców w USA doświadczało „chronicznego zanieczyszczenia powietrza”. Smog regularnie nękał Chicago, Los Angeles, St. Luis i Filadelfię, ale to Nowy Jork dzierżył wstydliwą pałeczkę najbrudniejszego miasta po drugiej stronie Atlantyku. W listopadzie 1966 roku, podobnie jak w przypadku Londynu 14 lat wcześniej, w przeddzień Święta Dziękczynienia Nowy Jork nawiedziła fala zimna. Wtedy również w Stanach Zjednoczonych świadomość władz i mieszkańców była znikoma – skoro było chłodno, palono w mieszkaniach zasiarczonym mułem, fabryki i elektrownie pracowały pełną parą, a sławne z ogromnego zużycia paliwa amerykańskie samochody truły powietrze na terenie Wielkiego Jabłka. Lokalne władze długo przeczyły, że jakikolwiek smog miał miejsce, choć zginęło kilkadziesiąt osób, a na terenie dotkniętym kataklizmem przebywało 16 milionów osób.

Bezczynność władz Nowego Jorku była skandalem politycznym nie tylko na poziomie lokalnym, ale także federalnym. Do tej pory głównymi problemami miasta były przestępczość, niski poziom edukacji i niedobór mieszkań, kwestie środowiska nie istniały w sferze publicznej. W sprawie tej interweniował sam prezydent Lyndon Johnson, który wygłosił specjalne orędzie o nowojorskim smogu i zapowiedział wielkie finansowe środki na oczyszczenie powietrza najpierw w tym mieście, a potem w następnych. Czy można to nazwać początkiem polityki środowiskowej?

New Delhi i Pekin – nowe stolice smogu

Współcześnie smog jest nieodłączną częścią życia w krajach rozwijających się. Weźmy na przykład stolicę Indii, New Delhi. Z drugą największą liczbą ludności na świecie, Indie mają potężny potencjał ekonomiczny, a agresywnemu rozwojowi gospodarczemu, zwłaszcza w biedniejszych państwach towarzyszy ogromne zanieczyszczenie środowiska. New Delhi w wielu rankingach uznawane jest za miasto o najgorszej jakości powietrza na świecie. Nie pomaga też specyficzne usytuowanie geograficzne tego miasta; w zimowych miesiącach wiatry są tu bardzo słabe, powietrze stoi w miejscu, przez co mogą się gromadzić wielkie ilości pyłów zawieszonych. Każdego roku smog zabija dziesiątki tysięcy mieszkańców. Lokalne władze starają się nie być obojętne – sadzą mnóstwo drzew (dzięki czemu Delhi jest jednym z najzieleńszych indyjskich miast) czy inwestują w bardziej przyjazny środowisku transport miejski, napędzany gazem, jednak organizacje ekologiczne twierdzą, że to wciąż zbyt mało.

W samym Pekinie podjęto zdecydowane kroki w walce o czyste powietrze. Z dnia na dzień zamknięto w mieście fabryki, które emitowały najbardziej trujące opary przemysłowe. Wzdłuż najbardziej ruchliwych ulic posadzone zostały drzewa w celu pochłaniania zanieczyszczeń powietrza. Wprowadzono surowe restrykcje środowiskowe przy kupnie samochodów; jeszcze trzy lata temu pekińczycy co miesiąc mogli kupować samochód osobowy w oparciu o wylosowany numer na loterii – teraz proces ten został wydłużony do czterech miesięcy i wprowadzono ulgi dla aut elektrycznych. Szacuje się, że w 2017 roku w ponad dwudziestomilionowym Pekinie było ponad 46 milionów samochodów osobowych. Posiadanie własnego samochodu dla wielu Chińczyków stało się synonimem luksusu. W godzinach szczytu poruszanie się nawet najbardziej ruchliwymi ulicami Pekinu graniczy z szaleństwem. Wielokilometrowe korki to efekt dążenia mieszkańców do zaspokajania własnych potrzeb na dość ograniczonej przestrzeni Jedną z głównych przyczyn zanieczyszczenia powietrza w Pekinie jest też jego niefortunne położenie geograficzne. Od północy i zachodu jest otoczony górami, co uniemożliwia przepływ powietrza. Dodatkowo sytuację komplikuje fakt, że w okolicznych miastach jest  wiele szkodliwych dla środowiska fabryk, a to właśnie one są głównym miejscem pracy dla mieszkańców. 

Smog na stepach i w miskach

Jednak nie tylko prężne gospodarki Chin i Indii zmagają się z efektem ubocznym rozwoju w postaci smogu. Problem ten doskonale znają mieszkańcy stolicy Mongolii, Ułan Bator. W latach 90. doświadczyło ono sporej fali wewnętrznej imigracji ludności z dalekich zakątków tego rozległego kraju. Byli to zazwyczaj ludzie bardzo biedni, a że zima na stepach jest o wiele surowsza niż w znanym w Polsce klimacie umiarkowanym, dla ogrzania paliło się nie tylko drewnem czy węglem, ale też oponami czy śmieciami. Znacznie podbiło to pozycję Ułan Bator w globalnych rankingach smogu. Azjatycki Bank Rozwoju wyliczył, że choroby wywołane przez smog kosztują mongolski budżet aż 4 procent PKB, co znaczy, że zanieczyszczenie powietrza jest palącym wyzwaniem nie tylko zdrowotnym, ale też ekonomicznym.

Dawniej miasto Meksyk cieszyło się opinią jednego z najczystszych miast na świecie; teraz jest to jedynie wyblakłe wspomnienie. Lawina tanich samochodów, ciężarówek i skuterów w ciągu zaledwie jednego pokolenia zniweczyła jego dobrą opinię. Nie bez znaczenia jest też „miska”, w której jest ono usytuowane – Meksyk zewsząd otaczają góry, dlatego rzadko wieją tu porządne wiatry, które mogłyby wywiać nadmiar tlenków azotu i pyłów zawieszonych.

Co zrobić?

Na liście 50 miast o najgorszej jakości powietrza, aż 35 znajduje się w Polsce. Ciężko orzec od kiedy ten problem u nas istnieje – mimo że świadomość społeczna wciąż pozostawia wiele do życzenia i bez żadnych norm środowiskowych paliło się byle czym, to trudno też ocenić kiedy problem ten był najpoważniejszy, ponieważ jeszcze nigdy Polacy nie byli przytłoczeni taką ilością plastiku, który niestety często ląduje w polskich piecach. Na szczęście coraz więcej wiadomo o skutecznych sposobach walki ze smogiem: przede wszystkim szerzenie wiedzy o przyczynach i skutkach smogu, bieżące śledzenie jakości powietrza w sezonie grzewczym, odpowiedni system ostrzegania, ale też rezygnacja z jazdy samochodem czy modernizacja systemów grzewczych. To wszystko jednak kosztuje dużo pieniędzy i zabiera sporo czasu, dlatego niestety czyste powietrze jest luksusem, który jest przywilejem nielicznych.

EEA: Jakość powietrza w Europie poprawia się, ale smog jest nadal niebezpieczny

Najnowsze artykuły