W knajpce KD w Midland w Teksasie można na własne oczy zobaczyć, że boom na rynku energii nadal trwa i ma się dobrze. Pracownicy firm z branży naftowej, deweloperzy i finansiści stoją w wychodzącej aż na ulicę kolejce, aby zamówić legendarne steki i żeberka – pisze John Defterios, redaktor CNN Business Emerging Markets i gospodarz The Global Energy Challenge w CNN International.
W niecałą dekadę, boom na krajowym rynku wydobycia ropy ze złóż łupkowych spowodował zwiększenie produkcji o 8 milionów baryłek dziennie, dzięki czemu Stany Zjednoczone stały się największym producentem ropy na świecie, osiągając poziom 12 milionów baryłek dziennie.
Duża część środków kredytowych musi trafić do producentów z Basenu Permskiego, rozległego obszaru o powierzchni 222 000 kilometrów kwadratowych, który graniczy z zachodnim Teksasem i południowo-wschodnim Nowym Meksykiem. Tutejszy biznes odpowiada to za około jedną trzecią amerykańskiej produkcji ropy naftowej.
Podczas mojej wizyty w centrum Midland, często nazywanym stolicą kraju łupkowego, elektroniczny znak uaktualnił liczbę aktywnych urządzeń wiertniczych do 864, z czego prawie połowa pracuje w regionie Permu.
Scott Sheffield, CEO Pioneer Natural Resources, stosunkowo wcześnie przyłączył się do rewolucji łupkowej i dzięki czemu przez prawie dwie dekady działalności, jego firma zgromadziła 680 000 akrów obszaru bogatego w złoża ropy naftowej i gazu ziemnego. Głęboko wierzy, że w przyszłości nastąpi bardzo długi okres rozwoju łupków, co pozwoli firmie przetrwać kolejne sto lat.
Dla porównania, jest to pięć razy więcej niż zakładany okres eksploatacji zasobów Morza Północnego przy obecnym poziomie produkcji. Udokumentowane złoża w regionie są jednym słowem ogromne – Sheffield wskazuje, że jego szacunki mówią o 160 mld baryłek rezerw nadających się do wydobycia. To już jest ta sama liga co Irak czy Iran.
Zgodnie z prognozami OPEC World Oil Outlook, boom łupkowy będzie się utrzymywał, a USA zwiększy dzienną produkcję do 20 milionów baryłek dziennie w ciągu pięciu lat.
Ten boom ma daleko idące konsekwencje. Prezydent USA Donald Trump nie kryje się ze swoją niechęcią do wysłania amerykańskich żołnierzy w celu ochrony swobodnego przesyłu ropy naftowej.
Trump niedawno zadeklarował, że amerykańska armia została „załadowana i odbezpieczona”, aby uderzyć na Iran, ale dokonany w połowie września zuchwały atak na rafinerie Saudi Aramco, za który obwinia się często Teheran, nie spowodował żadnej amerykańskiej reakcji w regionie. Wielu obserwatorów uznało to za wyraźną oznakę zmiany w polityce USA.
Ekspansja wydobycia łupków pozwoliła nie tylko na zwiększenie niezależności energetycznej USA, stworzyła również miejsca pracy w amerykańskim pasie naftowo-gazowym i pozwoliła Trumpowi chełpić się tym, jak niższe ceny gazu pomogły utrzymać wzrost gospodarczy kraju.
Podczas gdy wielu skupiło swoją uwagę na tym, że Ameryka stała się największym producentem ropy naftowej na świecie, detronizując tradycyjnych potentatów, takich jak Arabia Saudyjska, intensywna eksploatacja gazu łupkowego pozwoliła również Stanom Zjednoczonym stanąć na miejscu zaraz obok gigantów energetycznych, takich jak Katar i Rosja.
W ujściu rzeki Sabine na granicy Teksasu i Luizjany znajduje się nowy błyszczący terminal LNG Cheniere Energy. Grupa wydała 12 miliardów dolarów na budowę instalacji po tym, jak prezydent Barack Obama zniósł zakaz eksportu energii w 2015 roku. Cheniere eksportuje obecnie płynny gaz ziemny do ponad 30 krajów Azji, Europy i Ameryki Południowej.
Jednak w amerykańskim planie szczelinowania zaczynają pojawiać się pęknięcia, ponieważ Wall Street wymusza dyscyplinę finansową w obszarze łupków.
W ciągu ostatnich czterech lat doszło do prawie 200 bankructw producentów gazu i ropy z łupków, a małe i średnie przedsiębiorstwa popadły w zadłużenie przekraczające 100 miliardów dolarów.
Na przykład Scott Sheffield, odłożył swoje plany emerytalne, aby powrócić na stanowisko prezesa i zredukować koszty firmy o 100 milionów dolarów oraz zwolnić 530 pracowników – jedną czwartą spośród wszystkich zatrudnionych w spółce. Podejmuje on również działania mające na celu osiągnięcie 15% zwrotu z inwestycji po otrzymaniu sygnałów z Wall Street.
„Teraz mówią, zwolnij. Za dużo produkujesz. Masz zbyt wysoką podaż w Stanach Zjednoczonych. Ma to wpływ na światowe ceny ropy naftowej i zaczyna nam to przynosić zyski”, powiedział Sheffield.
Kapitalizacja rynkowa spółek energetycznych w S&P 500 w ciągu ostatnich czterech lat zmniejszyła się o połowę, ponieważ inwestorzy instytucjonalni wycofują się z sektora naftowo-gazowego ze względu na niskie marże i zagrożenie dla branży spowodowane zmianami klimatycznymi.
Podczas gdy niektórzy uważają, że jest to zdrowy wstrząs mający na celu przedłużenie amerykańskiego boomu naftowo-gazowego, mieszkańcy krainy łupków mają niestety tylko trzy opcje: zachowanie niezależności poprzez cięcie kosztów i egzekwowanie dyscypliny produkcji, wystawienie znaku „na sprzedaż” lub bankructwo.