Rozmowy grupy OPEC+ o przedłużeniu i zwiększeniu cięć porozumienia naftowego zakończyły się niepowodzeniem. Wracają wojna cenowa i kryzys cen ropy. Czy ropa zamiast czołgów doprowadzi do zmian na Białorusi z pomocą Polski? – zastanawia się Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Powrót wojny cenowej
Drugi dzień spotkania grupy OPEC+ skupiającej producentów ropy z kartelu OPEC i spoza niego, w tym Rosję, zakończył się brakiem decyzji o dalszym losie porozumienia naftowego, które zakłada skoordynowaną redukcję wydobycia ropy w celu podniesienia cen baryłki na giełdzie. Obecny układ obowiązuje do końca pierwszego kwartału 2020 roku i zakłada redukcję wydobycia o 1,7 mln baryłek dziennie. Arabia Saudyjska dobrowolnie włączyła do niego dodatkowe cięcia swego wydobycia o 400 mln baryłek. Oznacza to, że kraje układu obniżyły wydobycie o 2,1 mln baryłek dziennie.
Saudyjczycy oczekiwali zwiększenia cięć OPEC+ nawet o 1,5 mln baryłek w nadziei na podwyższenie cen ropy. Z tego względu kartel naftowy OPEC zarekomendował grupie OPEC+ dodatkowe ograniczenie wydobycia o 1,5 mln baryłek dziennie do końca 2020 roku. Rosjanie nie chcieli się na to zgodzić. Minister energetyki Rosji Aleksander Nowak deklarował brak gotowości do przedłużenia układu oraz nowych cięć jeszcze przed finalnym spotkaniem w piątek 6 marca. Rozmowy bilateralne poprzedzające spotkanie plenarne trwały prawie cały dzień i opóźniły zakończenie negocjacji o sześć godzin. Nie doprowadziły do przełomu.
Minister energetyki Rosji Aleksander Nowak zadeklarował, że strony porozumienia będą kontynuować współpracę w ramach dotychczasowych ustaleń. – Podpisaliśmy wspólny dokument o tym, że będziemy kontynuować pracę w ramach układu – powiedział cytowany przez TASS. Przypomniał, że wobec takiego rozstrzygnięcia kraje OPEC+ mają od pierwszego kwietnia wolną rękę i nie muszą ograniczać wydobycia.
Arabia Saudyjska zareagowała obietnicą szybkiego zwiększenia wydobycia i powrotu do walki ceną na rynku. Zapowiedziała zwiększenie wydobycia powyżej 10 mln baryłek dziennie, a w razie potrzeby nawet ponad 12 mln baryłek. Jednocześnie obniżyła ceny w ofertach kwietniowych w nadziei na maksymalizację sprzedaży pomimo spadku wartości Saudi Aramco o prawie 10 procent do niecałych 30 riali za akcję.
Nowy kryzys cen ropy
To potwierdzenie scenariusza opisywanego w BiznesAlert.pl w zeszłym tygodniu. Oznacza klęskę porozumienia naftowego i powrót wojny cenowej znanej z 2014 roku, sprzed układu OPEC+, kiedy baryłka także staniała z ponad 100 dolarów do 30 w pół roku ze względu na rosnącą podaż z USA, niemrawy wzrost popytu i coraz większą konkurencję na rynku. Współcześnie działają analogiczne czynniki połączone z epidemią koronawirusa obniżającą zapotrzebowanie w Chinach, ale brak porozumienia Arabii i Rosji odnośnie losu porozumienia naftowego przyspieszył trend spadku cen. Te dwie potęgi naftowe to jednocześnie dwaj najwięksi producenci ropy, którzy pomimo rywalizacji rynkowej byli dotąd w stanie utrzymać porozumienie naftowe ograniczające wzrost cen. Rosjanie uznali widocznie, że wolą wrócić do wojny cenowej niż hamować produkcję i zagrozić zastępowalności starych złóż nowymi, bo petrodolary są podstawowym źródłem ich przychodów budżetowych.
Ropa naftowa staniała z około 50 dolarów za baryłkę czwartego marca (dzień przed rozmowami OPEC+ w Wiedniu) do około 30 dolarów dziewiątego marca. W chwili otwarcia giełd azjatyckich 9 marca straciła na wartości 25 procent. To zagrożenie dla rentowności wydobycia na całym świecie. Granica rentowności nawet najtańszego wydobycia w USA jest szacowana na około 30 dolarów. Rosjanie mają zapisane w budżecie 42,4 dolary, ale minister finansów Anton Siluanow przekonywał, że są w stanie go utrzymać przy baryłce za 20-30 dolarów. Mają do tego celu Fundusz Bogactwa Narodowego gromadzący rezerwy ze sprzedaży ropy i rezerwy walutowe szacowane na dziewięć miliardów rubli, które pozwoliłyby przetrwać nawet trzy lata kryzysu cen ropy.
Granica opłacalności w Arabii Saudyjskiej to około 80 dolarów, w Iranie – niecałe 200 dolarów, a w Wenezueli ogarniętej kryzysem właśnie przez spadek cen baryłki w ostatnich latach – nawet 216 dolarów. Długoterminowa niezależność od cen ropy będzie jednak możliwa tylko w razie reform bolesnych społecznie zmieniających petrostate w normalną gospodarkę mającą fundamenty gdzie indziej, zapowiedzianych w Arabii Saudyjskich i prawdopodobnie wykluczonych w Rosji ze względu na charakter reżimu w Moskwie.
Dodatkowy czynnik w postaci epidemii koronawirusa może zwiększyć spowolnienie gospodarcze w razie długoterminowego oddziaływania na rynek, choć prezes Saudi Aramco Amin Nasser przekonywał, że przestanie odgrywać rolę do połowy 2020 roku. Czynniki fundamentalne redukcji wartości baryłki, jak spadek popytu i wzrost podaży przy generalnym spowolnieniu rozwoju gospodarczego w USA, Niemczech i Państwie Środka utrzymają się prawdopodobnie niezależnie od tego.
Na marginesie, dłuższy okres spadku cen ropy może (jak w 2014-2015) doprowadzić do spadku cen w kontraktach gazowych uzależnionych od wartości baryłki, jak kontrakt jamalski PGNiG-Gazprom i zmniejszyć różnicę między jego wartością a ceną giełdową gazu notującą rekordowy spadek.
To jeszcze nie koniec porozumienia naftowego
Brak decyzji w Wiedniu nie oznacza zakończenia układu. Nie wiadomo jak długo potrwa obecna inercja. Rozmowy OPEC+ mogą trwać nadal i doprowadzić do kolejnego spotkania pozwalającego co najmniej przedłużyć cięcia na obecnym poziomie, na przykład z uwzględnieniem wyłączeń na korzyść Rosjan, którzy będą mogli pompować więcej surowca, ale pozwolą ciąć innym. Nie byłby to pierwszy raz, kiedy negocjacje Moskwy byłyby prowadzone poprzez wywrócenie stołu rozmów. Jednak przeciwko takiemu rozstrzygnięciu może działać rynek, bo wyłączenie dla Rosjan oznacza utratę udziałów rynkowych przez Saudyjczyków, którzy tną najwięcej ze wszystkich uczestników porozumienia. Mimo to istnieje szansa na nowy, na razie nieokreślony układ. – Rosja poprosiła o więcej czasu na decyzję o dodatkowych cięciach – wytłumaczył minister energetyki Zjednoczonych Emiratów Arabskich Suhail Al. Mazroui cytowany przez TASS 6 marca.
Przedłużenie porozumienia naftowego byłoby prawdopodobne, jeśli nowy kryzys cen ropy obserwowany obecnie spowoduje spadek wydobycia ropy łupkowej w Stanach Zjednoczonych wyrastających na największego konkurenta starych potęg naftowych jak Arabia i Rosja. Energy Information Administration prognozuje średnie wydobycie w USA na 13,2 mln baryłek dziennie w 2020 roku, czyli o milion baryłek więcej, niż w 2019 roku i 13,6 mln baryłek w 2021 roku. Granica opłacalności w najważniejszym złożu w Teksasie w Zagłębiu Permskim (3,9 mln baryłek dziennie, prawie jedna trzecia wydobycia w USA) waha się między 32 a 47 dolarów za baryłkę.
Jeżeli obecna cena utrzyma się dłużej, a branża zareaguje analogicznie do kryzysu z 2014 roku, silniejsi gracze będą konsumować rezerwy i konsolidować sektor poprzez akwizycję słabszych, którzy nie poradzą sobie poniżej granicy opłacalności przez niezdolność do kredytowania działalności. Wówczas dojdzie do wojny nerwów, w której jedna ze stron będzie musiała ustąpić: USA, które mogą zmniejszyć wydobycie w 2020 roku wskutek czynników rynkowych (ich firmy nie podlegają polityce federalnej jak rosyjskie) albo Arabii i Rosji, które zdecydują się jednak przedłużyć porozumienie naftowe w celu podniesienia ceny baryłki, jeśli po raz kolejny w historii okaże się, że kryzys cen ropy nie zabił rewolucji łupkowej w USA.
Jednakże kartel OPEC nie opublikował do 9 marca o 6.30 rano informacji o owocach rozmów z 4-6 marca. Oznacza to, że może wciąż czekać na decydujące rozstrzygnięcie losu porozumienia naftowego i dogrywkę rozmów Arabia-Rosja. Rosyjski Rosnieft przekonuje, że porozumienie naftowe nie ma już znaczenia, bo wszelkie cięcia produkcji OPEC+ są zastępowane przez nowe wydobycie w USA. To pułapka cenowa opisywana w BiznesAlert.pl.
Jakóbik: Czy porozumienie naftowe uwolni rynek z pułapki cenowej? (ANALIZA)
Ropa zamiast czołgów na Białorusi?
Kontekst polityczny sporu o porozumienie naftowe zwiększa prawdopodobieństwo upadku układu. USA patronują rozwojowi eksportu ropy naftowej własnej i saudyjskiej do dawnej strefy wpływów Rosjan w Europie Środkowo-Wschodniej. Kryzys cen ropy naftowej w 2014 roku spowodował rewizję cen w kontraktach rosyjskich PKN Orlen i Grupy Lotos, ale nie zniechęcił ich do skorzystania z alternatywy i w 2015 roku Orlen odebrał pierwszą ropę saudyjską. Od tego czasu trwa dywersyfikacja dostaw do rafinerii pod kontrolą tych firm, a więc także tych w Czechach oraz na Litwie.
Tymczasem Amerykanie zasugerowali pod koniec 2019 roku, że mogliby zapewnić stuprocentowe uniezależnienie Białorusi od ropy rosyjskiej. Polacy potwierdzili, że mogliby wesprzeć realizację tego celu poprzez udostępnienie infrastruktury przesyłowej Ropociągu Przyjaźń. Rosjanom pozostanie jedynie walka ceną lub działania destabilizacyjne przeciwko Mińskowi w odpowiedzi na taką konkurencję.
Podobną reakcję Moskwy wywołał kurs na integrację europejską Kijowa w 2014 roku. Doprowadziła ona do zatrzymania procesu przez administrację prezydenta Wiktora Janukowycza, a pośrednio do wybuchu protestów Euromajdanu na początku 2014 roku i odejścia Janukowycza. Pośrednim skutkiem tego działania było usunięcie Gazpromu z rynku ukraińskiego w listopadzie 2015 roku. Nie wiadomo czy podobny scenariusz byłby możliwy w białoruskim sektorze naftowym. Pośrednictwo w dostawach ropy oraz produktów ropopochodnych z Rosji jest podstawowym źródłem przychodów budżetowych Białorusi. Jeśli Rosja jest petrostate (krajem uzależnionym od sprzedaży), to Białoruś jest współuzależnionym petrostate wtórnym, pośrednikiem zarabiającym na marżach. Mogą one jednak zniknąć w 2024 roku, kiedy zmiany podatkowe w Rosji każą Mińskowi płacić rynkową cenę za dostawy i ten scenariusz może popchnąć reżim białoruski do realnych działań z pomocą Waszyngtonu i Warszawy. Warto po raz kolejny zaznaczyć, że dotąd plany dywersyfikacji dostaw ropy na Białoruś kończyły się co najwyżej kilkoma pokazowymi dostawami spotowymi z innych kierunków i powrotem do rozmów z Rosjanami. Te nadal się toczą, ale upadek porozumienia naftowego będzie coraz bardziej ograniczał pole manewru Rosji, która może na dłużej wrócić do otwartej wojny cenowej z Arabią Saudyjską.
Jakóbik: Powrót wojny cenowej? Białoruś może przelać czarę goryczy