Pandemia koronawirusa dotknęła właściwie każdą gałąź gospodarki, w tym surowce. Problem napędza fakt, iż sektor motoryzacji i energetyki jest uzależniony od globalnych dostaw metali ziem rzadkich, w szczególności z Chin. Kryzys dotyka też eksporterów.
Problemy Tianqi Lithium
Chińska firma Tianqi Lithium to spółka zajmująca się głównie badaniami i rozwojem, produkcją i dystrybucją produktów litowych, używanych m.in. do tworzenia akumulatorów niezbędnych do funkcjonowania samochodów elektrycznych. Koncern szacuje, że w pierwszym kwartale 2020 roku straty spowodowane pandemią koronowirusa mogą sięgnąć nawet 510 milionów juanów (ok. 72 milionów dolarów). Agencja ratigowa Moody’s sukcesywnie obniża od września 2019 roku rating dla firmy z CAA1 do B2 w marcu 2020 roku. Firma jest obciążona wysokim zadłużeniem, a do stabilnej płynności jest jej daleko. Firma ma trudności ze spłatą pożyczek zaciągniętych na zakup 23,8 procent akcji chilijskiej firmy chemicznej Sociedad Química y Minera de Chile (SQM) w 2018 roku za kwotę 4,1 miliardów dolarów.
Wpływ na straty mają też spadki cen liut, które są odnotowywane od dwóch lat. Cena węglanu litu AM-99C-LTB spadł o około 60 procent do kwoty 46 500 juanów za tonę.
W celu ratowania firmy rozważana jest opcja sprzedaży udziałów. Tiangi pracuje nad sprzedażą części pakietu udziałów (obecnie 51 procent) w australijskiej spółce joint venture Talison Lithium. Kopalnia litu Greenbushes, zlokalizowana w Australii Zachodniej, jest jedną z największych, w której wydobywa się lit z twardych skał. W marcu agencja Reutersa informowała, że chińska firma odłożyła uruchomienie pierwszej fazy swojego flagowego australijskiego zakładu przetwórczego w Kwinana z powodu rosnących problemów z płynnością po wybuchu koronawirusa. W tym samym miesiącu jej wykonawca i dostawca MSP Engineering z Perth wniósł pozew do Sądu Najwyższego Australii Zachodniej, żądając 36,11 milionów dolarów australijskich (21 mln dolarów) od oddziału Tianqi za niezapłaconą fakturę.
Australijczycy alarmują
O złej sytuacji na rynku litu i metali ziem rzadkich informuje także Lynas Corp, jeden z nielicznych producentów litu poza chińskimi podmiotami. Australijska firma Lynas posiada kopalnię ziem rzadkich w Malezji (dostarcza 10 procent światowych zasobów metali ziem rzadkich), która stoi obecnie zamknięta. Australijczycy zwrócili się do malezyjskiego rządku o zgodę na otwarcie kopalni, ostrzegając, że przedłużający się postój kopalni może wpłynąć na bezpieczeństwo dostaw surowców dla najważniejszych branż na świecie, w tym sektora medycyny i motoryzacji. 17 metali jest wykorzystywanych przez przemysł elektroniczny, naftowy, gazowy oraz przy budowie turbin wiatrowych.
Rapacka: Bez wydobycia nie zrealizujemy transformacji energetycznej
Lynas poinformował, ze produkcja litu spadła o 18 procent w porównaniu do marca poprzedniego roku. Dodatkowo małe ceny surowca mogą zmusić firmę do poszukiwania pomocy w rządzie australijskim. Pieniądze będą potrzebne na projekty inwestycyjne o wartości około 500 milionów dolarów australijskich (317 milionów dolarów). Firma chce zwrócić się o pomoc do rządów Japonii i Stanów Zjednoczonych. Inwestycje w tym przypadku są dosyć ważne, gdyż władze Malezji postawilły firmie warunek odnośnie otrzymania koncesji na wydobycie w kopalni. Firma musi zająć się odpadami radioaktywnymi powstającymi podczas przetwarzania metali w Malezji.
Zależność od Chin
Zakłócenia wywołane przez pandemię koronawirusa ponownie uwypukliły potrzebę dywersyfikacji łańcucha dostaw z Chin. – Światowa produkcja jest uzależniona w 90 procentach od Państwa Środka i jest to dzwonek alarmowy dla wielu użytkowników końcowych na Zachodzie, z których niektórzy polegają na jednym geograficznym łańcuchu dostaw – powiedziała Amanda Lacaze, dyrektor generalny Lynas. – Różnorodność podaży jest naprawdę ważna – dodała.
W ubiegłym roku eskalacja napięć handlowych między USA i Chinami wywołała obawę, że Pekin może wykorzystać swoją dominację na rynku metali ziem rzadkich. Mogłaby ona posłużyć do wywierania presji na prezydenta Donalda Trumpa. Lacaze wskazała, że rozpoczęła się dywersyfikacja łańcucha dostaw. Japońscy producenci magnesu inwestują u siebie w kraju i w południowo-wschodniej Azji, korzystając z funduszy rządów Japonii i USA. Eksperci wskazują, że teraz może się zacząć wyścig po amerykańskie fundusze.
Źródło: Financial Times/Reuters/Australian Financial Review