Na Białorusi doszło do zatrzymań w siedzibie Biełgazprombanku, a jego pracownicy zaczęli ponoć składać zeznania przeciwko biorącemu udział w wyborach Wiktarowi Babaryce. Czy prezydent Łukaszenka rzuca rękawicę bankierowi, czy też potencjalnie stojącej za nim Moskwie? – zastanawia się Bartosz Tesławski, współpracownik BiznesAlert.pl.
To, że Wiktar Babaryka znalazł się na celowniku struktur rządowych, nie ulega wątpliwości. Trudno nazwać przypadkowym przeszukanie w Biełgazprombanku i aresztowania członków grupy inicjatywnej kandydata w tym samym tygodniu.
Wynika to zapewne z popularności bankiera. Na swojej stronie na Facebooku kandydat poinformował, że złożył już 75 000 ze 100 000 wymaganych podpisów do oficjalnego zarejestrowania go na kandydata na prezydenta w sierpniowych wyborach . Poinformował również o 400 000 podpisów pod swoją listą, co w skali 9,5-milionowej Białorusi robi wrażenie.
Babaryka pokazuje pieniądze
W “sprawie Biełgazprombanku” Babaryce nie postawiono jeszcze żadnych oficjalnych zarzutów. Alaksandr Łukaszenka wyraził jednak przekonanie, że żadne działania w banku nie mogły odbywać się bez wiedzy kierownictwa. W niedzielę, w wywiadzie dla rosyjskiego portalu RBK rzeczniczka prezydenta Łukaszenki powiedziała, że zatrzymani składali zeznania przeciwko Babaryce. Zapewnia, że obecnemu prezydentowi zatrzymania kandydatów nie są potrzebne i mogą wręcz zaszkodzić, ale prawo jest prawem.
W wyniku działań struktur siłowych Babaryka zaczął się tłumaczyć skąd i ile ma pieniędzy. W swoim programie na kanale Youtube zapewnia, że wszystkie pieniądze zarobił legalnie i zapłacił od nich podatki. Poruszył też kwestię pieniędzy znajdowanych u jego współpracowników.
Kandydat stwierdził, że “jeśli pieniądze, o których wspominał Alaksandr Grigorjewicz Łukaszenka, znaleziono u moich przyjaciół, to oficjalnie informuję: to moje pieniądze”. Powiedział, że jako bankier nie trzyma wszystkich środków w jednym koszyku, dlatego jego przyjaciel Dmitrij deponuje dla niego 100 000 EUR, a 100 000 USD i papiery wartościowe na kwoty 250 000 EUR i 100 000 USD znajdują się u przyjaciela imieniem Władimir.
Gazprom w oświadczeniu na swojej stronie napisał, że działania białoruskich władz są niezgodne z prawem Republiki Białoruś i łamią też zasady Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej i naruszają interesy rosyjskich akcjonariuszy banku. Koncern zapowiedział, że będzie dochodził swoich praw dostępnymi, legalnymi metodami.
Czas na ruch Moskwy?
Działania Łukaszenki mogą wskazywać, że nie tylko obserwatorzy, ale wręcz sam Alaksandr Grigorjewicz nie wiedzą tak naprawdę, czy za Babaryką stoi ktoś jeszcze. Uderzenie w Biełgazprombank może być sygnałem zarówno dla kandydata, że za chwilę może zostać zatrzymany, jak również sygnałem dla Rosji. Jeżeli atak na Babarykę i jego były bank będzie się nasilał, to Rosja może być zmuszona odpowiedzieć.
Działania białoruskiego rządu, niezależnie od tego czy naruszenia w Biełgazprombanku były, czy też nie, wskazują na to, że Babaryka zaczyna być problemem, większym niż małżeństwo Cichanouskich czy Waler Capkała. Wypowiedzi Babaryki na temat jego “jajek w różnych koszykach” dają też wyobrażenie o środkach, którymi musi dysponować na potrzeby prowadzenia kampanii. Nie może być tutaj mowy o oddolnym ruchu, a raczej o strategii dobrze przygotowanej i zabezpieczonej finansowo.
Trudno jednoznacznie stwierdzić czy i jaką przewagą nad obecnym prezydentem może dysponować Babaryka. W maju zabroniono przeprowadzania sondaży na stronach internetowych pod groźbą mandatu. W ostatnich sondażach popularność Babaryki sięgała aż 50 procent, podczas gdy na Alaksandra Łukaszenkę gotowych było głosować jedynie 3-6 procent internautów.
Czy Babaryka może realnie zagrozić Łukaszence? Trudno spodziewać się, aby wynik wyborów w sierpniu zaskoczył kogokolwiek. Gra nie toczy się o samo zwycięstwo, ale o zmobilizowanie Białorusinów. Alaksandr Łukaszenka zapowiada, że nie odda władzy i nie zgodzi się na “Majdan” na Białorusi. Babaryka w odpowiedzi na ostatnie wydarzenia twierdzi, że kampanię do dziewiatego sierpnia można doprowadzić nawet bez jego udziału. Moskwa wciąż milczy i to na nią należy teraz patrzeć. Jeżeli Kreml zdecyduje się zaangażować w ochronę interesów Gazpromu i jego byłego pracownika, to dla wielu będzie sygnałem, że Babaryka rzeczywiście jest kandydatem Kremla.