Jakóbik: Polska bez atomu może potrzebować Nord Stream 2 (ANALIZA)

17 sierpnia 2020, 07:31 Atom

Wizyta sekretarza stanu USA w Polsce była okazją do podpisania kolejnej umowy o budowie atomu. Chociaż wciąż brakuje decydujących rozstrzygnięć, pojawiają się kolejne argumenty za energetyką jądrową, jak ryzyko, że bez atomu Polacy zaczną sprowadzać gaz z Nord Stream 2 – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Zapotrzebowanie na gaz w Programie Polskiej Energetyki Jądrowej. Grafika: Ministerstwo klimatu
Zapotrzebowanie na gaz w Programie Polskiej Energetyki Jądrowej. Grafika: Ministerstwo klimatu

Umowa Brouillette-Naimski

Rząd RP informuje, że przy okazji wizyty sekretarza stanu USA Mike Pompeo w Warszawie, pełnomocnik rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej, Piotr Naimski, parafował także umowę o współpracy Polski i USA w dziedzinie rozwoju cywilnej technologii jądrowej.

– Umowa pozwoli Polsce korzystać z doświadczenia Stanów Zjednoczonych, zarówno sektora rządowego, jak i amerykańskich przedsiębiorstw, w rozwoju polskiego programu rozwoju energetyki jądrowej – informuje rząd. To informacja istotna wobec planu aktualizacji Programu Polskiej Energetyki Jądrowej, która zakłada wybór jednego partnera technologicznego do budowy wszystkich bloków. Nieoficjalnie wiadomo, że największe szanse na taką współpracę mają właśnie Amerykanie. W czerwcu 2019 roku doszło do podpisania memorandum o współpracy Polski i USA przy energetyce jądrowej. Umowa wspomniana przez rząd to kolejny krok ku budowie polskiego atomu przy pomocy Amerykanów.

Według moich informacji sygnatariuszami byli minister Naimski i sekretarz energii Dan Brouilette.

Dokument podpisany przez ministra Naimskiego zmniejsza prawdopodobieństwo ogłoszenia przetargu technologicznego na potrzeby Programu Polskiej Energetyki Jądrowej, który powinien się rozpocząć po aktualizacji znajdującej się obecnie w konsultacjach publicznych, sugerując, że to Amerykanie zostaną wybrani na dostawcę całej floty reaktorów planowanych w Polsce zgodnie z założeniem z aktualizacji PPEJ, że zostanie wybrany jeden dostawca, obniżając w ten sposób koszty i przyspieszając transfer technologiczny. Zaktualizowany program zawiera harmonogram prac oraz model finansowy opisane już przez BiznesAlert.pl. Z dokumentu wynika, że dekarbonizacja miksu energetycznego Polski bez użycia energetyki jądrowej to opcja najdroższa z punktu widzenia jego kosztów zewnętrznych, szczególnie polityki klimatycznej Unii Europejskiej penalizującej emisje CO2. Emisyjność miksu bez atomu byłaby o około 30 procent wyższa niż z nim przez konieczność zabezpieczania Odnawialnych Źródeł Energii źródłami konwencjonalnymi (w tym przypadku gazowymi).

Sawicki: Jest pomysł na model finansowania polskiego atomu

Argumenty za atomem

PPEJ zawiera jednak kolejne uzasadnienie budowy atomu w Polsce, które prawdopodobnie przyświeca działaniom ministra Naimskiego i pozostałych zwolenników tej technologii w rządzie.

  1. Aktualizacja PPEJ zawiera zapisy o tym, że energetyka jądrowa pozwoli Polsce utrzymać niską zależność od importu gazu ziemnego. Obecnie sektory energetyczny i ciepłowniczy potrzebują około czterech mld m sześc. gazu ziemnego z 17 mld rocznie zużywanych w Polsce. Prognoza z aktualizacji PPEJ zakłada wzrost do 18 mld m sześc. po 2040 roku.
  2. Brak atomu w miksie ma poskutkować „znaczącym wzrostem wykorzystania gazu do produkcji energii elektrycznej”. Ministerstwo klimatu odpowiedzialne za aktualizację PPEJ przewiduje wzrost kolejno z 20 do 34 procent w 2035 roku, z 25 do 43 procent w 2040 roku oraz z 21 do 38 w 2045 roku. Zdaniem analityków rządowych taka zależność wystawiłaby Polskę na ryzyko wahania kosztów gazu. – Koszt całego cyklu paliwowego stanowi 10–15 procent łącznego kosztu wytwarzania energii elektrycznej w EJ. Przykładowo, wzrost ceny paliwa jądrowego o 50 procent powoduje wzrost kosztu produkcji energii w EJ zaledwie o ok. 6 procent. Są to proporcje odwrotne w stosunku do gazu, gdzie 70-80 procent kosztów produkcji energii stanowią koszty paliwa, zatem wszystkie większe wahania cen gazu na rynku światowym wyraźnie odbijają się na kosztach produkcji energii w blokach gazowych.
  3. Scenariusz, w którym OZE stopniowo zwiększają udział w miksie energetycznym, ale są zabezpieczane energetyką gazową w okresie przejściowym, wystawia Polskę na kolejne ryzyko. – Scenariusz ten zwiększa jednak szczytowe zapotrzebowanie na gaz w latach 2035-2040, oraz istotnie ogranicza wykorzystanie mocy nowobudowanych elektrowni gazowo-parowych, stwarzając ryzyko przeinwestowania i braku pełnej amortyzacji infrastruktury przesyłowej oraz mocy wytwórczych – czytamy w aktualizacji PPEJ.

Podsumowując, dekarbonizacja bez atomu zwiększy zależność Polski od gazu ziemnego, tym samym zwiększając jej zależność od importu tego paliwa, bo Polacy nie są w stanie istotnie zwiększyć wydobycia krajowego sięgającego 4-5 mld m sześc. rocznie. Większa zależność od importu gazu wystawi Polskę w większym stopniu na wahania ceny tego paliwa. Wiadomo, że LNG będzie w najbliższych latach atrakcyjne cenowo, ale nie ma gwarancji, że będzie tak do połowy dekady, do kiedy będzie potrzebny Polsce gaz zabezpieczający OZE. Scenariusz bez atomu oznaczałby zatem konieczność dalszej rozbudowy infrastruktury importowej gwarantującej dywersyfikację źródeł dostaw.

Baltic Pipe 2 czy Nord Stream 2?

Obecne plany zakładają budowę Baltic Pipe (10 mld m sześc. rocznie), rozbudowę terminalu LNG (8,3 mld m sześc. rocznie), sprowadzenie pływającego gazoportu (FSRU) do Zatoki Gdańskiej (4,5 mld m sześc. rocznie). Jest to razem niecałe 23 mld m sześc. rocznie, dające razem z wydobyciem krajowym sięgającym 5 mld m sześc. 28 mld m sześc. rocznie podaży gazu. Jeśli obecnie Polska potrzebuje 17 mld m sześc. rocznie, z tego 4 mld m sześc. dla energetyki i ciepłownictwa, to po wzroście zapotrzebowania tych sektorów do prognozowanych 18 mld m sześc. rocznie będzie potrzebować 27 mld m sześc. rocznie przy nierealnym założeniu, że zapotrzebowanie poza tymi sektorami nie będzie rosnąć. Stąd będzie się brała konieczność budowy nowej infrastruktury importowej, jak Baltic Pipe 2 opisywany w BiznesAlert.pl lub kolejne moce importowe LNG.

To plan możliwy do realizacji, ale zagrożony kolejnym ryzykiem wspomnianym w aktualizacji PPEJ, czyli problemami z amortyzacją projektów gazowych w połowie XXI wieku ze względu na odchodzenie od paliw kopalnych w Unii Europejskiej. Wątpliwe jest zastąpienie całego gazu ziemnego w tej infrastrukturze tak zwanymi gazami odnawialnymi, jak biogaz czy wodór, choćby ze względów technologicznych, które w najbardziej konserwatywnych szacunkach dają możliwość wymieszania takich gazów w 10 procentach przepustowości, a w najbardziej optymistycznych w 70 procentach. Może to być za mało z punktu widzenia infrastruktury. Nie jest też jasne, czy w połowie XXI wieku Polska będzie potrzebować tyle gazu. W tym miejscu analitycy ministerstwa klimatu powtarzają argumenty zwolenników ambitnej polityki klimatycznej Unii Europejskiej, którzy zastrzegają, że infrastruktura gazowa nie może być przeinwestowana ze względu na to, że ma służyć jedynie w okresie przejściowym. To ryzyko jest widoczne także w debacie o nowych regulacjach unijnych, które zmierzają do ograniczenia dofinansowania nowej infrastruktury gazowej w Unii Europejskiej.

Czas na rozstrzygnięcie

Istnieje zatem ryzyko, że Polska będzie miała ograniczone możliwości i argumenty za budową nowej infrastruktury dywersyfikacyjnej i będzie do niej dopłacać bez wsparcia unijnego albo skorzysta z dostępnych alternatyw. To na przykład dostawy gazu z Niemiec, a zatem z istniejącego obecnie Nord Stream i planowanego Nord Stream 2 (o ile powstanie). Może się zatem okazać, że gaz niezbędny do transformacji w scenariuszu bez atomu może pochodzić z Nord Stream 2, zwiększając w przyszłości ponownie zależność Polski od gazu rosyjskiego. Jeżeli rząd faktycznie chce uniknąć tego ryzyka, powinien doprowadzić do realizacji PPEJ zgodnie z harmonogramem, który zakłada, że Polska będzie miała 6-9 GW energetyki jądrowej do 2043 roku.

Jakóbik: Baltic Pipe 2