– Polska ma wreszcie nową strategię energetyczną, ale może stracić premiera, jeśli przeciwnicy Mateusza Morawieckiego użyją sporu o energetykę do wysadzenia go ze stanowiska – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Jest strategia energetyczna
Media ogólnotematyczne są zalewane plotkami na temat możliwości odwołania premiera Mateusza Morawieckiego i zastąpienia go obecnym prezesem PKN Orlen Danielem Obajtkiem. Chociaż krążą one od lat, pojawiła się kolejna okazja by przetestować takie rozwiązanie.
Rząd polski po siedmiu latach zaktualizował oficjalnie strategię energetyczną, czyli Politykę Energetyczną Polski do 2040 roku. Chociaż w momencie publikacji tego materiału treść tego dokumentu wciąż nie została opublikowana, można usłyszeć, że nie zakłada on istotnych zmian w stosunku do projektu przedstawionego jeszcze w 2019 roku. Zakłada on ewolucyjną dekarbonizację do minimalnego poziomu 11 procent udziału węgla w miksie energetycznym w 2040 roku w sposób „sprawiedliwy”, czyli z umową społeczną negocjowaną obecnie z górnikami i zastępowanie go energetyką jądrowa (pierwszy blok w 2033 roku i 6-9 GW w 2043 roku) oraz odnawialną – OZE, na czele z morską energetyką wiatrową (ok. 11 GW w 2040 roku). To wszystko razem ma dać redukcję emisji CO2 niezbędną do wypełnienia celów polityki klimatycznej Unii Europejskiej oraz obniżenia cen energii w Polsce.
Strategia energetyczna spodobała się sektorowi pod kontrolą państwa. – Z zadowoleniem przyjmujemy informację o przyjęciu przez Radę Ministrów Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku. To dokument oczekiwany przez cały sektor energetyczny. Sprawiedliwa transformacja, zeroemisyjny system energetyczny i dobra jakość powietrza są filarami PEP2040. To także ważne elementy strategii Grupy PGE. Planowany przez nas rozwój OZE, szczególnie w obszarze morskiej energetyki wiatrowej oraz rozwój niskoemisyjnych jednostek, jak na przykład kogeneracja w ciepłownictwie, wpisują się w ambitne cele przedstawione w dokumencie przyjętym przez Radę Ministrów– powiedział Wojciech Dąbrowski, prezes Polskiej Grupy Energetycznej. Przyjęcie strategii oznacza wyznaczenie kierunku zmian, który przybrały już spółki jak PGE i inne: Tauron, Enea i Energa należąca do PKN Orlen. Te firmy dążą do dekarbonizacji i zastąpienia aktywów węglowych odnawialnymi. Mają teraz pewność, że rząd popiera ich kurs.
Jednak strategia wzbudziła także krytykę na obu biegunach dyskusji na ten temat. Z jednej strony krytykuje go Forum Energii domagające się przyspieszenia transformacji energetycznej, a z drugiej koalicjanci rządowi obstający przy węglu, czyli Solidarna Polska. BiznesAlert.pl informował, że Solidarna Polska zdradziła, że ministrowie z tego ugrupowania nie poparli uchwały rządu w sprawie strategii. Nieoficjalnie można usłyszeć, że krytykują podejście rządu do węgla oraz gazu, a także koszty polityki klimatycznej, które spadną na odbiorców energii w Polsce.
Strategia, w skrócie PEP 2040, nie podoba się także Forum Energii, think tankowi opowiadającemu się za szybszą transformacją energetyczną. Organizacja chwali przyjęcie dokumentu, który czekał „prawie siedem lat”, ale uznaje, że jest „rozczarowujący”. – Nie nawiązuje do nowych celów redukcyjnych Unii Europejskiej, które przyjęliśmy. Może to być przeszkodą w sięgnięciu po unijne fundusze na zmiany w energetyce, i to w momencie, gdy decyduje się podział środków na sprawiedliwą transformację. System elektroenergetyczny nadal jest zagrożony – przewidujemy coraz szybsze wyłączanie elektrowni węglowych, ale nie pokazujemy lekarstwa jak wypełnimy tę lukę do 2030 roku – napisała Aleksandra Gawlikowska-Fyk z Forum Energii.
Spór o strategię energetyczną może mieć przełożenie na przyszłość polityki Polski, ponieważ to kolejny zapalnik konfliktu koalicyjnego wewnątrz Zjednoczonej Prawicy. Solidarna Polska domaga się odwołania premiera Mateusza Morawieckiego, a jej argumentacja może przemówić do posłów śląskich Prawa i Sprawiedliwości obawiających się zbyt wyśrubowanej polityki dekarbonizacji w Polsce. Warto przypomnieć, że interwencja tych posłów już nieraz wpływała na stanowisko Mateusza Morawieckiego w rozmowach z Komisją Europejską. On także jest posłem wybranym ze Śląska. Tymczasem związkowcy przekonują, że status quo jest do obrony i eskalują oczekiwania w rozmowach o umowie społecznych postulatami nie do pogodzenia z PEP 2040, jak powrót do węgla w Elektrowni Ostrołęka C. Walka o rząd dusz na Śląsku będzie miała kluczowe znaczenie dla powodzenia tych rozmów, które może podminować spór koalicjantów.
Solidarna Polska obawia się, że PEP 2040 nie spełni oczekiwań. Po pierwsze, jest za późno na budowę elektrowni jądrowej, a po drugie, transformacja bez atomu w oparciu o gaz zwiększy zapotrzebowanie w Polsce do stopnia, który nie pozwoli jej porzucić dostaw gazu z Rosji w 2022 roku, kiedy skończy się kontrakt jamalski z Gazpromem. Zespół polityków z obozu ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry pod wodzą wiceministra aktywów państwowych Janusza Kowalskiego znanego ze srogiej krytyki polityki klimatycznej Unii Europejskiej ostrzega, że prognoza zapotrzebowania na gaz w Polsce ze strategii energetycznej jest niedoszacowana i ma wynosić 19 mld m sześc. w 2025 roku, czyli utrzymać się mniej więcej na obecnym poziomie. Tymczasem nowe inwestycje gazowe: Elektrownia Dolna Odra, nowe bloki gazowe w Elektrociepłowni Żerań i Siekierki mają zwiększyć zapotrzebowanie o odpowiednio mld m sześc., 700 mln i 700 mln m sześc. gazu rocznie. Solidarna Polska uznaje, że te dane są nierzetelne, a ryzyko ponownego uzależnienia od gazu ze Wschodu rośnie ze względu na niedostatki infrastrukturalne między Małopolską a Podkarpaciem, które zmusiły Polaków do uzupełniania niedoborów gazu w regionie dostawami z Ukrainy. Oznacza to, że jeśli wizja przeciwników PEP 2040 się sprawdzi, Polska może nie być w stanie dostarczyć owoców dywersyfikacji z użyciem LNG i Baltic Pipe na jej południowo-wschodni kraniec i będzie musiała się zwrócić ku dostawom ze Wschodu. Warto przy tym nadmienić, że do dyspozycji będzie nie tylko Gazprom, ale także dostawcy nierosyjscy na Litwie oraz Ukrainie.
Krytycy PEP 2040 z kręgów ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry przekonują także, że autorzy strategii nie przedstawili skąd wezmą pieniądze na realizację transformacji energetycznej, której koszty są przez krytyków szacowane na 1,6 bln zł, szczególnie ze względu na fakt, że inwestycje gazowe mogą mieć ograniczone możliwości finansowania ze środków unijnych. Jeżeli zostaną do tego celu wykorzystane środki Funduszu Spójności, zostanie mniej pieniędzy dla samorządów – ostrzegają krytycy projektu. Dodatkowe koszty zrzucone na odbiorców energii elektrycznej mają wynikać ze zgody rządu polskiego na zaostrzenie polityki klimatycznej Unii Europejskiej, a co za tym idzie, dalszy wzrost cen uprawnień do emisji CO2. Ziobrzyści chcieli weta Polski, ale premier zgodził się na podniesienie celu redukcji emisji CO2 z 40 do 55 procent w 2030 roku.
Spór permanentny
Dobrze, że Polska ma oficjalną strategię energetyczną, która daje podstawy do realizacji inwestycji niezbędnych do zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego oraz ekonomicznego państwa dzięki nowym mocom wytwórczym: atomowi i energetyce odnawialnej. To najlepszy prezent na 70-te urodziny pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotra Naimskiego, który obchodził je drugiego lutego, czyli w dniu przyjęcia uchwały rządowej w sprawie strategii energetycznej. Jego działania zmierzają do finalizacji Baltic Pipe oraz inicjacji budowy elektrowni jądrowej w Polsce we współpracy z Amerykanami i/lub Francuzami.
Nie ma jednak nastroju do świętowania w obozie rządzącym. Zanosi się na kolejną awanturę polityczną wynikającą z faktu, że koalicjanci Zjednoczonej Prawicy coraz bardziej różnią się w poglądach, co widać szczególnie w energetyce. Taki scenariusz przewidywałem w maju 2020 roku i zaczyna się on sprawdzać. Z tego względu plotki o przyspieszonych wyborach parlamentarnych jesienią 2021 roku nie są pozbawione podstaw. Co najgorsze, nie muszą oznaczać końca sporów, bo ziobrzyści krytykują pomysł fuzji PKN Orlen-Lotos-PGNiG firmowany przez rzeczonego premiera Daniela Obajtka wraz z częścią polityków Prawa i Sprawiedliwości. Ich zdaniem zmiany właścicielskie w sektorze paliwowym nie mają uzasadnienia merytorycznego i powinny zostać oparte o stosowne analizy, których dotąd ich zdaniem brakowało. Nie wiadomo zatem czy nawet ewentualna zmiana premiera może coś zmienić w coraz gorszych relacjach wewnątrz obozu rządzącego.