icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Kubiak: Czy Polacy będą kiedyś dostawcami „zielonego” LNG? (ANALIZA)

Już latem 2021 roku ma zostać uruchomiony pierwszy na świecie system certyfikacji poziomu emisji metanu w łańcuchach wartości LNG. Choć ten (lub inny) mechanizm certyfikacyjny będzie jeszcze musiał stać się powszechnie honorowanym standardem, już teraz kierunek zmian zdaje się być przesądzony. Dyskutowane dziś regulacje, jak i same trendy rynkowe wymuszają poszanowanie zasad zrównoważonego rozwoju w ramach produkcji i dystrybucji LNG. W segmencie small-scale będzie oznaczało to wzrost popytu na bio-LNG, zaś w dużej skali – przejście ku „zielonym” dostawcom – pisze Mateusz Kubiak z Esperis.pl.

Dyskusja nt. potrzeby ograniczenia śladu węglowego w ramach łańcuchów wartości LNG trwa już od dłuższego czasu i, co kluczowe, nie jest ograniczona tylko do Unii Europejskiej (w Brukseli szykowane są konkretne regulacje w tym względzie). De facto wszyscy kluczowi producenci skroplonego gazu na świecie szukają dziś sposobów ograniczenia emisji CO2 i poziomu ucieczki metanu. Operacje sprzedaży neutralnych węglowo ładunków LNG zostały już zrealizowane przez firmy takie jak Shell, Total, RWE, Mitsui czy Gazprom. Ponadto, ślad węglowy ograniczają też inni giganci (wymieńmy choćby Qatar Petroleum, Cheniere, Chevron, Novatek), a wybrane kontrakty importowe zawierają informacje dot. emisji gazów cieplarnianych czy wręcz związane z tym aspektem klauzule. Do podejmowanych działań na rzecz ograniczenia śladu węglowego należy zaliczyć usprawnienia techniczne i innowacje na etapie produkcji i transportu, technologie CCUS, czy tzw. offsety (neutralizacja emisji w innym miejscu na świecie).

To, że dostawcy LNG robią co mogą, by „zazielenić” swoją produkcję wynika z dwóch podstawowych czynników: presji regulacyjnej na redukcję emisji, ale także oczekiwań samych uczestników rynku. Największe światowe koncerny wdrażają ambitne polityki środowiskowo-klimatyczne, co generuje dla nich bardzo konkretne korzyści: łatwość adaptacji do zmieniających się regulacji, dostęp do dodatkowych źródeł finansowania (kredyty odpowiedzialne społecznie lub zielone obligacje – ESG), poszerzenie grona klientów, czy wreszcie po prostu dobry PR. To właśnie w tym kontekście należy rozumieć decyzję Engie, które jeszcze jesienią 2020 roku zerwało rozmowy ws. wartych 7 mld USD dostaw LNG od amerykańskiego NextDecade.

Co przy tym istotne, presja na neutralność klimatyczną ma miejsce także w segmencie small-scale LNG. W tym zresztą przypadku wydaje się, że o zerowy ślad węglowy może być dużo prościej, jeżeli wziąć pod uwagę możliwość skraplania biometanu. Bio-LNG już teraz jest dystrybuowane w Europie na wybranych stacjach tankowania (np. w Skandynawii lub Niemczech), a sam Shell zakłada produkcję rzędu 100 tys. t w jednym budowanym przez siebie zakładzie w Kolonii. Docelowo bio-LNG ma też upowszechniać się w transporcie morskim, jako paliwo bunkrowe. Choć na razie operacje bunkrowania skroplonego biometanu są raczej rzadkością, to znamiennym jest, iż operująca w regionie ARA firma Titan LNG zaprojektowała swoją kolejną bunkierkę w ten sposób, by miała ona odrębne przestrzenie magazynowe na LNG i właśnie bio-LNG. Dość zresztą powiedzieć, że na Zachodzie już teraz dyskutuje się też o możliwości wykorzystania e-LNG, tj. syntetycznego LNG.

„Zielony zwrot” w segmencie LNG pozostaje także istotnym trendem dla polskich spółek. Kto wie, czy za pewien czas nie spotkamy się z sytuacją, w której to PGNiG importuje neutralny klimatycznie ładunek LNG lub handluje takowym na rynku przez swój oddział traderski. Wydawałoby się też możliwym, że same terminale regazyfikacyjne zaczną z czasem wprowadzać preferencyjne warunki dla obsługi ładunków o niższym śladzie węglowym.

Ponadto, należy zakładać, że już w krótkiej perspektywie faktem stanie się także zapotrzebowanie na bio-LNG na polskich stacjach tankowania. W szczególności tyczyć się to będzie flot transportowych międzynarodowych korporacji, które we własnej etyce prowadzenia biznesu mają zapisane idee zeroemisyjności. Takie firmy mogą być gotowe wchodzić w kooperacje z konkretnymi sprzedawcami, którzy zapewnią odpowiednie wolumeny bio-LNG (lub „zielonego” LNG). Takim dostawcą może być także przyszły polski koncern multienergetyczny, jaki powstanie z planowanego połączenia GK Orlen, Lotos i PGNiG.

Tekst powstał w ramach współpracy z Esperis Consulting

Już latem 2021 roku ma zostać uruchomiony pierwszy na świecie system certyfikacji poziomu emisji metanu w łańcuchach wartości LNG. Choć ten (lub inny) mechanizm certyfikacyjny będzie jeszcze musiał stać się powszechnie honorowanym standardem, już teraz kierunek zmian zdaje się być przesądzony. Dyskutowane dziś regulacje, jak i same trendy rynkowe wymuszają poszanowanie zasad zrównoważonego rozwoju w ramach produkcji i dystrybucji LNG. W segmencie small-scale będzie oznaczało to wzrost popytu na bio-LNG, zaś w dużej skali – przejście ku „zielonym” dostawcom – pisze Mateusz Kubiak z Esperis.pl.

Dyskusja nt. potrzeby ograniczenia śladu węglowego w ramach łańcuchów wartości LNG trwa już od dłuższego czasu i, co kluczowe, nie jest ograniczona tylko do Unii Europejskiej (w Brukseli szykowane są konkretne regulacje w tym względzie). De facto wszyscy kluczowi producenci skroplonego gazu na świecie szukają dziś sposobów ograniczenia emisji CO2 i poziomu ucieczki metanu. Operacje sprzedaży neutralnych węglowo ładunków LNG zostały już zrealizowane przez firmy takie jak Shell, Total, RWE, Mitsui czy Gazprom. Ponadto, ślad węglowy ograniczają też inni giganci (wymieńmy choćby Qatar Petroleum, Cheniere, Chevron, Novatek), a wybrane kontrakty importowe zawierają informacje dot. emisji gazów cieplarnianych czy wręcz związane z tym aspektem klauzule. Do podejmowanych działań na rzecz ograniczenia śladu węglowego należy zaliczyć usprawnienia techniczne i innowacje na etapie produkcji i transportu, technologie CCUS, czy tzw. offsety (neutralizacja emisji w innym miejscu na świecie).

To, że dostawcy LNG robią co mogą, by „zazielenić” swoją produkcję wynika z dwóch podstawowych czynników: presji regulacyjnej na redukcję emisji, ale także oczekiwań samych uczestników rynku. Największe światowe koncerny wdrażają ambitne polityki środowiskowo-klimatyczne, co generuje dla nich bardzo konkretne korzyści: łatwość adaptacji do zmieniających się regulacji, dostęp do dodatkowych źródeł finansowania (kredyty odpowiedzialne społecznie lub zielone obligacje – ESG), poszerzenie grona klientów, czy wreszcie po prostu dobry PR. To właśnie w tym kontekście należy rozumieć decyzję Engie, które jeszcze jesienią 2020 roku zerwało rozmowy ws. wartych 7 mld USD dostaw LNG od amerykańskiego NextDecade.

Co przy tym istotne, presja na neutralność klimatyczną ma miejsce także w segmencie small-scale LNG. W tym zresztą przypadku wydaje się, że o zerowy ślad węglowy może być dużo prościej, jeżeli wziąć pod uwagę możliwość skraplania biometanu. Bio-LNG już teraz jest dystrybuowane w Europie na wybranych stacjach tankowania (np. w Skandynawii lub Niemczech), a sam Shell zakłada produkcję rzędu 100 tys. t w jednym budowanym przez siebie zakładzie w Kolonii. Docelowo bio-LNG ma też upowszechniać się w transporcie morskim, jako paliwo bunkrowe. Choć na razie operacje bunkrowania skroplonego biometanu są raczej rzadkością, to znamiennym jest, iż operująca w regionie ARA firma Titan LNG zaprojektowała swoją kolejną bunkierkę w ten sposób, by miała ona odrębne przestrzenie magazynowe na LNG i właśnie bio-LNG. Dość zresztą powiedzieć, że na Zachodzie już teraz dyskutuje się też o możliwości wykorzystania e-LNG, tj. syntetycznego LNG.

„Zielony zwrot” w segmencie LNG pozostaje także istotnym trendem dla polskich spółek. Kto wie, czy za pewien czas nie spotkamy się z sytuacją, w której to PGNiG importuje neutralny klimatycznie ładunek LNG lub handluje takowym na rynku przez swój oddział traderski. Wydawałoby się też możliwym, że same terminale regazyfikacyjne zaczną z czasem wprowadzać preferencyjne warunki dla obsługi ładunków o niższym śladzie węglowym.

Ponadto, należy zakładać, że już w krótkiej perspektywie faktem stanie się także zapotrzebowanie na bio-LNG na polskich stacjach tankowania. W szczególności tyczyć się to będzie flot transportowych międzynarodowych korporacji, które we własnej etyce prowadzenia biznesu mają zapisane idee zeroemisyjności. Takie firmy mogą być gotowe wchodzić w kooperacje z konkretnymi sprzedawcami, którzy zapewnią odpowiednie wolumeny bio-LNG (lub „zielonego” LNG). Takim dostawcą może być także przyszły polski koncern multienergetyczny, jaki powstanie z planowanego połączenia GK Orlen, Lotos i PGNiG.

Tekst powstał w ramach współpracy z Esperis Consulting

Najnowsze artykuły